Monę Lisę tanio sprzedam

 

Kiedy wykradał mnie z Luwru, nie bałam się. Nuda muzealnych sal była tak wielka, iż z trudem – przecież jestem dobrze wychowaną damą - maskowałam ziewanie. Ziewanie, które z dnia na dzień stawało się coraz trudniejsze do opanowania.

Powiedział, że nazywa się Leonardo Vincenco.

 

Ładnie... Leonardo, Leonardo, wspomnienia napłynęły gorącą, wzburzoną falą.

 

Zaufałam mu.

 

Zamieszkaliśmy przy wąskiej ulicy, niedaleko Place du Tertre. To budziło moją wyobraźnię oraz nadzieję na dobrą zabawę. Dookoła, przy stromych uliczkach Montmartre, w równie ciasnych mieszkankach - jak nasze - gnieździło się wielu artystów. Po głowie chodziły mi myśli o szalonej, namiętnej miłości, a jeżeli taka - w ich czasach - była rzadkością, to przynajmniej o rozkosznym skoku w bok.

 

Przecież był Włochem.

  Jakżeż się pomyliłam! Ten Leonardo nie był artystą.

 

Zamiast wspólnego przesiadywania w zadymionych kawiarniach, pełnych pokus i niezaznanych - mój Boże... (to naprawdę już minęło kilka wieków?) rozkoszy, zamknął mnie, czy muszę to wyznać – o wstydzie, i poniżeniu – w odrapanej walizce z podwójnym dnem.

Śmierdziała cebulą i zjełczałą oliwą.

 

Nie zaznałam smaku szmaragdowozielonego absyntu.

  Nie widziałam wyuzdanego kankana w Moulin Rouge.

Nie poznałam Guillaume`a, chociaż jego „La chanson du mal-aime” znałam na pamięć. Czyż wcześniej, w Luwrze, nie siadywał przed moim wizerunkiem ten poeta, anemiczny młodzian o smutnych oczach i - ciągle od nowa, do siebie? do mnie? już sama nie wiem - szeptał słowami tego wiersza?

 

Tylko jemu, jednemu, prezentowałam mój - tajemniczy półuśmiech - a nie, jak wszystkim pozostałym, z coraz większym trudem tłumione ziewnięcia, tak intrygujące – o ironio - nawet największych znawców sztuki. A niech tam snują sobie te swoje teorie. Przecież nie będę wyprowadzać ich z błędu.

 

To jego wina! Obudził moje „tęsknice”, chociaż pewnie sam o tym nie wiedział. 

 

A biednego, niewinnego Apollinaire`a aresztowali. Z mojego powodu. A także ciągali na posterunek policji jego przyjaciela – Bogu ducha winnego - Pablita Picassa.

 

Paradoks.

Ech, życie!

 

Po dwóch latach mój Leonardo... a jaki tam z niego Leonardo! Tak naprawdę to był zwyczajny Vincenzo Peruggia. I tyle. Gdybyż trafił mi się, dajmy na to... Perugino!

 

Po dwóch latach „walizkowego aresztu” pojechaliśmy do Włoch. Łudziłam się; wolność, niebo nad Toskanią, może nawet moja ukochana Florencja, ponte Vecchio, uginające się od nadmiaru sklepików z biżuterią, spaghetti, prosciutto crudo, campari, grappa, caffe corretto...

 

Zamiast tego, upokarzające targi oraz obrażające moją niewieścią wstydliwość... analizy i badania! I co by na to powiedział prawdziwy Leonardo? A na moje oburzenie nikt nie zwracał uwagi – dove sono gli uomini del mio tempo, dove? - pytałam nadaremnie, bez odpowiedzi.

 

Jednak, z tej niefortunnej przygody, wyniosłam pewną korzyść. Po uroczystym, triumfalnym powrocie do Paryża (wynajętą salonką), w Luwrze - nareszcie - po wieloletnim zamieszkiwaniu na wspólnej ścianie, dano mi odpowiedni do mojej pozycji, urodzenia oraz wymagań apartament i oprawę.

 

Ciekawe, czy jeszcze kiedykolwiek przeżyję prawdziwe porywy serca?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • betti 13.10.2018
    Przeczytałam jednym tchem... znajomy, niesamowity styl. Pięknie, wielkie brawa!

    Pozdrawiam.
  • Zaciekawiony 13.10.2018
    Zabawny pomysł.
  • Bożena Joanna 13.10.2018
    Historyjka na piątkę z plusem, urocza i zabawna. Serdecznie pozdrawiam!
  • Karawan 14.10.2018
    Zapachniało literaturą na portalu prawie literackim ;) 5
  • Piove 14.10.2018
    Bardzo dziękuję za tak pozytywny odbiór. A historia z kradzieżą obrazu Leonarda da Vinci z Luwru zdarzyła się naprawdę. I ta bardzo ciekawa historia stała się asumptem do powstania powyższej opowiastki. .

    Pozdrawiam Wszystkich
    P
  • kalaallisut 14.10.2018
    Bardzo ciekawa z humorem opowieść, z przyjemnością 5. Pozdrawiam
  • Canulas 15.10.2018
    A to z kolei bardzo ładne. Ciekawy punkt widzenia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania