Moralność Wampira

"It wasn't so clear

So clear in these years

Yes, you stalled my fear

You stalled it with grace

Step into the light

I'll walk straight for you

So clear"

 

Thieves like us - So Clear

 

I

 

Zostałem ugryziony. Nastąpiło to tak nagle... do dziś zastanawiam się czy mogłem tego uniknąć.

Myślałem o tym w kółko, obsesyjnie, jad myśli jak postępująca rozpacz coraz szybciej zatruwał mi serce.

Trucizna zmieniła mnie, przeżarła ciało zabierając radość, wysączając skwapliwie co do ostatniej komórki.

Nikomu nie życzę tak powolnej i straszliwej śmierci.

 

Jak to jest umrzeć?

Pierwszy pojawia się szok, myślisz że to jeszcze...nie to. Nie tak szybko. Jeszcze nie teraz.

Następnie do serca delikatnie puka ból, przyglądasz się mu przez wizjer. Wraz z uwagą wzrasta, wyważa drzwi by po tym wedrzeć się paląc wszystko na swojej drodze.

W tym momencie tracisz wzrok, świat staje się zupełnie czarny. Z braku światła wszystko zlewa się ze sobą w pozbawiony czasu potok nazywany dniem i nocą.

Czujesz chłód..zdając sobie sprawę ile rzeczy w życiu jest tak totalnie umownych.

Spadasz w pustkę, aż do samego jądra ziemi. Te ostatnie chwile to przeszłość w całej swojej jaskrawości. Zauważasz że jesteś niczym a porównanie z prochem nie było tylko malowniczą metaforą.

Podróżujesz przez nieskończoność, ile znaczeń może mieć słowo a ile dźwięk?

Co jest czym gdy ciebie nie ma.

 

Wtedy poczułem żal. Błąd który rozkazał mi wrócić. Był bezlitosny, pochłonął mnie a gdy stałem się nim odzyskałem ciało.

Dokładnie pamiętam ten przeklęty moment, chciwie wdychając lodowate powietrze, mogłem poczuć je całym sobą, każdą komórką.

Istotę życia definiowała śmierć.

Wraz z końcem szaleńczego krzyku, poczułem beznadziejną pustkę ale i ten perfidny rodzaj radości jaki rozumieją tylko ci którzy stracili wszystko.

Byłem wolny lecz nigdy już nie miałem poczuć ciepła promieni słońca.

Niknąc w mroku, odszedłem z tego świata. Oczekiwała mnie, niekończąca się noc.

 

II

 

Gdyby ktoś powiedział mi że bycie martwym może być tak przyjemne, umarłbym wcześniej.

Z początku nienawidziłem cię przez to że mnie ugryzłaś, teraz rozumiem.

Smak życia jest nieziemski. Chcesz rozkoszować się krwią swoich ofiar, wyssać do ostatniej kropelki, obnażając prawdę, zostawiając blade zwłoki.

Zostawiła mnie na śmierć z jej braku ale przetrwałem, dokonała sę przemiana.

Spoglądałem na przeszłość ze wzgardą widząć żałosnego człowieczka, uwiązanego na smyczy emocji niewolnika.

Tfu.

Teraz polowałem, smakując różne punkty widzenia. Starzy, młodzi, kobiety czy dzieci...nie miało to znaczenia.

Stałem się śmiercią, ludzki wymysł nazywany sumieniem stał się dla mnie niedorzecznym żartem.

Klatką dla tych biednych, wiecznie cierpiących, nieświadomych istot. Krew upajała mnie, wprawiała w euforię, smakiem przypominała mi...jak było być żywym.

Wśród nich, uplątanych siecią nieważnych spraw, wysysających ich prawdziwie i bezpowrotnie a jednak utrzymujących przy życiu.

Zabijając, uwalniałem ich, - prawda jak wygodnie?

Z mojej perspektywy ludzie stali się źródłem pożywienia, śmiałem się sam do siebie, obserwując ich nocą z dachu miasta.

Miliony zmierzających donikąd świateł, nigdy nie gasnące, nieustannie przemijające.

Śmiałem się bo wiedziałem że nie robię nic złego w porównaniu do okrucieństwa jakim jest być zawieszonym w człowieczym świecie złudzeń.

Sami sobie, nawzajem tworzą więzienie rozbijając się światopoglądem o jego kraty. Kalecząc się o własne wyobrażenia, muszą żyć.

 

Obecnie przebywałem w stanach, bawiłem się dobrze, podrywając dziewczyny po wesołych miasteczkach

One też śmiertelnie dobrze się ze mną bawiły. Zwłoki porzucałem w odmętach rzek, wymazując kolejne pozorne istnienia.

Dawałem im radość "la petite mort", coraz większą aż do pięknego końca, zdumienia jakim jest życie. Uwielbiałem patrzeć jak zasypiają po krwistym pocałunku.

Źrenice rozszerzały się ostatni raz, w tym momencie widziałem na czym polega cud ludzkiego trwania, cyklu pokoleń.

Jak po usłyszeniu bajki na dobranoc, powieki spokojnie zamykały się, na zawsze wolne od niepokoju.

Ostatni oddech i ciepło powoli opuszczało ciało.

 

III

 

Traktowałem ludzi dobrze, można by rzec że z współczuciem, które jednak narodziło się po latach ciągłego zabijania.

Było coś smutnego w ich desperackim trzymaniu się życia i ograniczonym czasie, który w większości marnowali.

Ta ciągła gra pozorów drenowała ich z energii, upodabniając do poruszających się zwłok.

Zwłoki te miały bardzo podobne cele i ambicje, - rozmnożyć się i przetrwać. Żyjąc swoim niby-życiem targani przez emocje, zależni od siebie, starzejący się i umierający z byle błachostki, pasowali pod definicję szaleństwa, stworzoną przez Einsteina.

Patrząć na jednostki, nie miało to sensu, jednak gdyby ująć zagadnienie zbiorowo, ludzi jako całość zmierzającą do określonego celu...

Ludzkość wydała mi się wtedy niesamowita, jako fenomen życia na ziemi nazwany człowiekiem dla określenia granic nieskończoności.

Ciągłość wymiany informacji, wieczny ruch, obumieranie komórek, starość, śmierć - tak powszednia... i narodziny- równie, cudownie pospolite.

Proch rozsypany na cztery strony świata, naczynia na marzenia, nadzieje na wielkość - na miłość.

Jakby Bóg próbował się zapomnieć poprzez rozproszenie a następnie zrozumieć poprzez ponowne złączenie.

 

Jaki jest cel tego świata? Mimo wielu dekad istnienia, wciąż umykało to mojemu poznaniu.

Krew nie dawała odpowiedzi.

Byłem trupem, miałem wiele czasu na przemyślenia, jednak wciąż związany byłem z ziemią.

Przywiązałem się do niej bardziej niż przypuszczałem, wypiłem jeziora krwi, z ciał moich ofiar można by usypać ogromne stosy.

Smakowałem krwi wszystkich wyznań tego świata, Chrześcijańskiej, Buddyjskiej, Islamskiej, Judaistycznej, Gnostyckiej, Hinduskiej, Sikhijskiej.. - kurwa, próbowałem nawet Voodoo.

 

Byłem nienasycony, brak możliwości zaspokojenia pragnienia ostatecznego poznania, sprawiał mi niepojęte cierpienie.

Czułem że ze mnie zakpiono, przecież ja byłem martwy! Umarłem!

Mimo tego, nie mogłem przeskoczyć bariery jaką jest śmierć.

 

Zostałem przez ciebie przeklęty na wieczność

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Pasja 28.03.2017
    Ten tekst wedlug mnie to dialog ze śmiercią. Wysuwasz problem moralności, za i przeciw. Fajny ten twoj swiat tylko bardzo trudny do zrozumienia. Jadłeś wszystkie religie ale nie przekroczyłeś tej jednej bariery. Pozdrawiam i 5
  • Szudracz 28.03.2017
    Wyssałeś z lalki Voodoo krew?
  • NataliaO 28.03.2017
    niby dobre, ma w sobie potencjał, jest w tym mądrość, jakaś pokora,
    trochę logiki, odczucia takie ostatnie, taki smak to ma, ale brakuje trochę szczegółów,
    trochę czuję się,jakbym miała w ręku nitkę, ale nie mogła dojść do kłębka,
    jeszcze trwa zabawa,
    nie wiem czy rozumiesz, dawno nie dałam tak dziwnego koma hihi 4 :)
  • fanthomas 29.03.2017
    Zerknąłem, bo sam kiedyś pisałem coś o wampirach. Tutaj dominują takie filozoficzne rozmyślania nad istotą wampiryzmu, czyta się nieźle. 5
  • Henear 29.03.2017
    thx, temat jest dobry choć już nieco zużyty, zmierzch go zaorał. Jeśli interesujesz się tą tematyką to polecam ci filmy "Only lovers left alive" i "The Addiction"

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania