Most (One Shot)

Inicjacja - dzień, w którym z chłopca stajesz się mężczyzną. Wszyscy czekaliśmy na niego, rozgorączkowani. Chwaliliśmy się jeden przed drugim, jak przejdziemy przez „most” wyprostowani, bez strachu, z kamiennymi twarzami. Teraz patrzę na moich towarzyszy dziecinnych zabaw; ci, którzy stoją obok mnie, trzęsą się z przerażenia, niejednemu po policzkach płyną łzy. Pięciu moich przyjaciół, którzy jeszcze dziś rano śmiali się i krzyczeli, że mężczyznami są już dawno, leży zakrwawionych przy ognisku. Tylko jeden z nich jest przytomny, wodzi wokół tępym wzrokiem i chyba jeszcze nie dotarło do niego, co się stało. Krew można wyczyścić, rany się zagoją, a siniaki znikną, nic jednak nie zmyje hańby. Wszyscy, którzy leżą na granicy światła, wciąż są dziećmi i jeśli dożyją rana, pozostaną nimi przez co najmniej kolejny rok. Żaden z nich nie przeszedł przez „most”.

Ja jestem następny. Patrzę na długi szpaler wojowników dzierżących drewniane kije. Światło płomieni i cień nocy pląsają na ich twarzach w chaotycznym tańcu, zmieniając ludzkie oblicza w demoniczne maski. Boję się i moje stopy rwą się do ucieczki, to jednak oznaczałoby wygnanie. „Już lepsza jest śmierć.” - myślę i stawiam pierwszy, niepewny krok.

Muszę przejść między wojownikami, pod gradem ich ciosów, by stanąć oko w oko z ich przywódcą, następnie zawrócić i ponownie pokonać „most”, by zająć swe miejsce na jego końcu i, tym samym, wstąpić w ich poczet. Nie brzmi zbyt trudno, jednak żaden z tych, którzy próbowali tej nocy, nie doszedł nawet do połowy drogi, nie wspominając już o powrocie.

„Teraz lub nigdy!” - krzyczę w myślach i rzucam się naprzód. Pierwsze uderzenie odbiera mi oddech. Prę jednak dalej, ciosy sypią się ze wszystkich stron, jedne mocniejsze a inne słabsze, niemniej czuję je wszystkie. W szaleńczym biegu migają twarze moich oprawców: wykrzywione, roześmiane, spokojne. Dla nich to tylko gra, dla mnie całe życie.

Patrzę w przód i widzę tego smukłego o pięknej twarzy, który jest z nich najgorszy. Zapadł mi w pamięć przy próbach moich towarzyszy. Bije tak, jakby chciał zabić. Skupiam resztki sił i gnam wprost na niego. Chcę już go minąć. Uderza od dołu i moje kolano eksploduje bólem. Upadam i czuję kolejne jego ciosy na głowie i plecach. Słyszę jego obłąkańczy, rzężący śmiech. Nie mogę się poddać. Nie jemu. Zaczynam się czołgać. Brnę jak robak w gęstym błocie, w które coraz głębiej wbijają mnie kolejne uderzenia.

Nagle wszystko ustało. Cisza wydaje się wyć głośniej niż wcześniejszy ryk wojowników. „Czy straciłem przytomność?”- pytanie rozbłysło w mojej głowie tylko na chwilę. Wiem, że to nie może być prawda, moje ciało zbyt bardzo boli. „Więc przeszedłem.” - dociera do mnie. Z wielkim trudem otwieram zapuchnięte oczy. Na widok tego, co jest przede mną, bez wahania rzuciłbym się do ucieczki, gdybym tylko miał dość siły. Mężczyzna, który stoi nade mną, jest wielki jak góra. Jego obnażony tors i muskularne ramiona ozdabia mapa blizn. W ręku trzyma gruby kij. To dowódca.

Kuca i wpatruje się we mnie oczami, w których palą się płomienie. Blizna biegnąca od brody do czoła sprawia, że jego lewe oko, prawie pozbawione powieki, wydaje się wyskakiwać z czaszki. Szrama rozcina też usta, podwijając wargi i ukazując zęby w potwornym uśmiechu. Czuję w trzewiach zimny uścisk paniki, gdy wznosi uzbrojone ramię. Chcę odwrócić wzrok, ale nie potrafię. Cios spada prosto między oczy. Delikatnie, nie czyniąc mi żadnej krzywdy, kij dotyka mojej głowy. Czuję, że moje usta otwierają się w zdumieniu i chcę coś powiedzieć, ale nie umiem wydobyć żadnego dźwięku. Dowódca odrywa pałkę od mojej głowy i wyciąga ją na otwartej dłoni w moją stronę.

- Weź - mówi

- Po co? Nie dam rady im wszystkim – odpowiadam, a on wybucha śmiechem

- Nie. Ale każdy, którego pokonasz na swej drodze, to jeden cios, którego nie otrzymasz. Tylko tyle i aż tyle - Wyciągam rękę i łapię za broń - Dobry chłopiec. Idź i weź to, o czym wiesz, że ci się należy.

Wstaję. Przychodzi mi to łatwiej, niż przewidywałem. Zmęczenie odeszło. Ból, mimo że nadal istnieje, nie przeszkadza mi już. Patrzę w sprawiające wrażenie martwego oko dowódcy, okolone zgrubiałą tkanką blizny. Płomień, który buzował w nim wcześniej, zniknął i zamiast niego na szklistej powierzchni pojawia się moje odbicie. Odwracam się i odnajduję wzrokiem tego smukłego o pięknej twarzy. Stoi w środku kordonu, przebijając mnie głodnym wzrokiem. Wodzi językiem po zębach, obnażonych w zuchwałym uśmiechu, a jego ręka ślizga się po kosturze, wolno, w tę i z powrotem.

Nawet, jeżeli nie przejdę z powrotem przez „most”, to dziś w nocy stałem się mężczyzną i on za chwilę się o tym przekona.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Kasumi Mai 06.02.2016
    Bardzo mi się podoba :) Nie wychwyciłam żadnych błędów, mam nadzieję, że będzie kontynuacja ^-^
  • Nazareth 07.02.2016
    Dziękuję. Nie myślałem o kontynuacji, tekt powstał pot wpływem impulsu.
  • Rasia 07.02.2016
    Ja mam tylko takie zastrzeżenie, że po myślnikach rozpoczynających dialog stawiamy spację. No i jeśli czynność po dialogu jest mówiona, to piszemy z małych liter i nie stawiamy przed nią kropki ;)
    "Ale każdy, którego pokonasz na swej drodze to jeden cios" - przecinek po "drodze", bo tutaj tworzy się swoiste wtrącenie
    "Płomień, który buzował w nim wcześniej zniknął" - przecinek po "wcześniej"
    "Odwracam się i odnajduję wzrokiem tego smukłego, o pięknej twarzy." - tutaj raczej bez przecinka
    Powiem Ci, że ten Twój impuls jest niesamowity :) Bardzo mi się ten tekst podobał. Pod koniec tylko się pojawiło tych parę drobnostek, a tak tekst jest bez zarzutu. Bardzo przyjemnie się przez niego brnie, wręcz płynie. Sam pomysł również bardzo do mnie trafił i rzeczywiście byłby to fajny moment w jakiejś dłuższej historii :) Zostawiam 5 i pozdrawiam.
  • Nazareth 07.02.2016
    Dzięki za poprawinie błędów i recenzję. Nie wiem czy będzie więcej ale obiecuję, że o tym pomyślę :)
  • Doskonałe zakończenie. Tak sobie czytam i czytam ten tekst i (może to przez The Doorsów), ale na myśl przyszedł mi ,,Czas Apokalipsy" Coppoli i co za nim idzie ,,Jądra ciemności" Conrada. Takie... w jakiś sposób cywilizowane zaczątki społeczeństwa, przesyconego jeszcze prymitywnymi zachowaniami... W postaci przywódcy przez cały czas widziałem Kurtza, wielkiego, potężnego boga na ziemi, patrzącego martwymi oczyma Marlona Brando... Horror, horror, horror, powtórzę za nim i cudo, cudo, cudo - sparafrazuję. :)
  • Nazareth 24.03.2016
    To bardzo pochlebna opinia i jestem nią zaszczycony. Jednak pisząc ten tekst bardziej skupialem się na jego znaczeniu metaforycznym. "Droga do celu" przeszkody które napotkamy ludzie którzy z rożnych powodów starają się mam uniemożliwić nasze zamiary. Zawodność ludzkiej percepcji. Wreszcie jak cienka jest różnica miedzy powodzeniem i porażka. Jak niewiele trzeba by kogoś zniszczyć lub ofiarować mu drugie życie. Jak największe przeszkody zmieniają się w najsilniejsze motywacje...
  • Nazareth a o czym było ,,Jądro ciemności" jeśli nie o tym samym w pewnym sensie? O życiu, o drodze, którą musimy przebyć w głąb dzikiego Kongo? O problemach z tym związanych?
    Świetnie Ci tenże tekst się udał! :)
  • Nazareth 24.03.2016
    Szymon Szczechowicz masz rację. Może mnie trochę poniosło z tłumaczeniem. Być może zwyczajnie zaskoczyło mnie twoje porównanie do Józia :) Dziękuję za dobre słowo.
  • Ritha 17.08.2016
    A mi się z filmem Apocalypto skojarzyło! <3
    W ogóle lubię takie klimaty, takie emocje i taki pobudzający wyobraźnię opis postaci.
    5 za to i za przesłanie jakie niesie tekst :)
  • Nazareth 18.08.2016
    Ciekaw byłem tych skojarzeń, starałem się tak pisać by się nie zdradzić z tym jaka to kultura :) Dzięki
  • KarolaKorman 30.03.2017
    Nie był to most, na którego kładkę chciałoby się wejść i popatrzeć w dal lub toń, ale po jego przejściu wspomnienia napawają dumą. Tylko prawdziwy mężczyzna podejmie się tego ryzyka. Bardzo mi się tekst podobał. Początkowo przypomniał mi obcinanie ogonów żołnierzom, ale ta forma była drastyczniejsza, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania