Pokaż listęUkryj listę

Mówią, że Cię zabiłam, a ja nie dałam umierać Ci w nieskończoność. Część 1

Musiałem to napisać, patrząc na to, co się dzieje w naszym kraju. Latarnik pojawi się, najprawdopodobniej jutro ;)

 

***

 

- Kochanie – mężczyzna objął kobietę siedzącą obok – Poradzimy sobie, ze wszystkim. Obiecuję.

Nie odpowiedziała, nie przytaknęła, po prostu patrzyła w podłogę. Kiedyś była pięknością, teraz wyglądała jak swój własny cień, jak ulotne wspomnienie, przemijające, coraz bardziej odległe. Włosy, kiedyś w kolorze słońca, teraz pełne popiołu uczuć ciążących w sercu, opadały na materiał czarnej marynarki. Lekkie zagniecenie, drobiny kurzu, powypadane włosy, nie zwracała na nie uwagi, nie zwracała na nic uwagi. Twarz, mimo młodego wieku, przecinały zmarszczki, koryta rzeki łez, które odcinały się bardzo wyraźnie na tle cienkiej jak pergamin skóry. Podkrążone, głęboko osadzone, zmęczone oczy, straciły swój niebieski, pełen lazuru, blask. Cała postać wyrażała udręczenie, horror, który zakuł ją w okowy niemocy i torturował wewnętrznym szaleństwem.

- Jest już pani! To dobrze. Dzień dobry – zwrócił się mąż kobiety do nadchodzącej osoby.

- Dzień dobry! Są państwo gotowi? – zapytała drobna brunetka w okularach z czarnymi oprawkami.

- A można być na to gotowym? – odpowiedział mężczyzna z głosem przepełnionym żalem.

- Zrobię wszystko, co w mojej mo…

Nie dokończyła, ponieważ otworzyły się wielkie dębowe drzwi, zza których wyjrzała grubsza kobieta w dziwnej fryzurze.

- Sprawa przeciwko Annie Baranowskiej. Proszę na salę – protokolantka zwróciła się do zebranych na korytarzu.

- Pani mecenas?

- Słucham panie Danielu?

- Proszę nam pomóc – ta prośba była wspólna, lecz Ania nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa.

- Będę walczyć – odpowiedział obrońca.

Wszyscy powoli zajmowali miejsca. Daniel stanął przed żoną i powoli puścił jej rękę. Natychmiast ją złapała, jakby to był ostatni punkt łączący ją z rzeczywistością. Bała się, że gdy puści męża, jej własny umysł rzuci ją w otchłań szaleństwa.

- Nie zostawiaj mnie – szepnęła głosem pełnym łez.

- Przepraszam. Pani Magdo, czy mogę siedzieć z Anią przy ławie oskarżonych?

- Niestety – pokręciła głową pani mecenas.

- Będę tu cały czas, parę metrów od ciebie, nie opuszczę cię ani na sekundę – zwrócił się do zrozpaczonej kobiety.

Ania wyglądała i czuła się jakby właśnie wydarli jej ostatnią część duszy.

- Sprawie przewodniczyć będzie sędzia Tomasz Nizim – protokolantka puściła w obieg swój zimny głos- Proszę wstać, sąd idzie.

Tyle drzwi się otworzyły i pojawił się mężczyzna w stroju natychmiast wyjaśniającym piastowane stanowisko. Orzeł powstały z ciężkiego metalu, zdobił jego pierś i kontrastował z krótką fryzurą, lekko przyprószoną siwizną. Ciemne oczy zdradzały mądrość i doświadczenie zdobyte wieloletnim przewodniczeniem spraw sądowych. Zajął swoje stanowisko, po czym zwrócił się do zebranych.

- Proszę usiąść. Czy wszyscy są obecni?

Pani mecenas skinęła głową, a człowiek po drugiej stronie, w podobnym ubraniu, tylko zdobionym czerwienią powielił ten gest.

- Świetnie. Oskarżycielem jest – sędzia zwrócił się do mężczyzny siedzącego naprzeciw obrońcy.

- Prokurator Mirosław Kolądek – z taką pasją akcentował sylaby swojego nazwiska, że Danielowi zrobiło się niedobrze – Oskarżenie w imieniu Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

- Oraz obrońca.

- Mecenas Magdalena Cwał, pełnomocnictwa załączone do akt sprawy.

- Dobrze, oddaję głos panu prokuratorowi.

- Dziękuję – mężczyzna wstał. Jego tusza była porównywalna tylko z tłuszczem na włosach, które w sposób absolutnie obrzydliwy, zaczesywał do tyłu. Małe, świńskie oczka świdrowały umęczoną kobietę. Podniósł teczkę, otworzył i zaczął czytać – Prokuratura Okręgowa w Katowicach oskarża Annę Baranowską o pełnienie czynu karalnego, jakim była aborcja. Przerwała ona ciążę w sposób niedopuszczalny i zakazany przez przepisy państwa polskiego dnia dwudziesty czwarty lipca dwa tysiące dwudziestego osiemnastego roku w klinice doktora Artura Stefańskiego, mieszczącej się w Tarnowskich Górach. Za popełniony czyn grozi oskarżonej pozbawienie wolności do lat trzech.

Każde słowo było jak uderzenie biczem, przed którym Ania nie miała sił się bronić, mogła tylko się kulić w przypływach psychicznego bólu.

- Oskarżam również Daniela Barańskiego – kontynuował prokurator.

Na Sali zapadła cisza, oczy mężczyzny rozszerzyły się z przerażenia, a pani mecenas zmarszczyła brwi.

- O popełnienie czynu karalnego, jakim było namawianie i pomoc Annie Brańskiej w wykonaniu, wyżej wymienionej, aborcji, za co oskarżonemu grozi pozbawienie wolności do lat trzech.

- Wysoki sądzie! Tego oskarżenia nie było w aktach sprawy przesłanych do mojego biura! – Magda starała się nie podnosić głosu.

- Nie? – zdziwił się prokurator, którego kłamstwo było, aż nad to widoczne – Najmocniej przepraszam za to niedopatrzenie, ale powinna zdawać sobie pani sprawę z takiego obrotu sprawy skoro mąż przyznał się, że nie opuszczał żony i we wszystkim jej pomagał. Wysoki sądzie – zwrócił się do mężczyzny za wysokim biurkiem – Najmocniej przepraszam za tak niedopuszczalne niedopatrzenie. Wnoszę o pozwolenie kontynuowania oskarżenia dla obojga małżonków.

Ania wyglądała jakby ktoś wbił jej rozgrzany pręt w udo i powoli obracał zadając coraz większy ból. Sędzia skrzywił usta nie będąc pewnym, co ma robić. Wtedy wstał Daniel.

- Wysoki sądzie, czy mogę coś powiedzieć?

- Proszę.

- Jeżeli oskarżają moją żonę to powinni oskarżyć również mnie. To prawda, nie opuściłem jej ani na moment. Wspierałem w każdej decyzji, popierałem je i oficjalnie mówię, że była to nasza wspólna decyzja. Jeżeli chcecie mnie oskarżyć to proszę, chociaż o to bym mógł usiąść koło żony.

Przewodniczący patrzył przez chwilę na determinację tego człowieka, po czym polecił przynieść dodatkowe krzesło i pozwolił włączyć oskarżenie męża do sprawy. Daniel usiadł obok Ani i splótł z nią palce.

- Daniel… - szepnęła.

- Cicho – dotknął czołem jej głowy – Przejdziemy przez to razem. Od początku do końca.

- Proszę oskarżonych o powstanie – sędzia zwrócił się do małżeństwa – usłyszeliście treść oskarżenia, czy rozumiecie jego treść? – kiwnęli głowami – Czy przyznajecie się do popełnionych czynów, oraz czy chcecie złożyć wyjaśnienia.

- Tak wysoki sądzie. Chciałbym mówić w imieniu moim i żony.

- Słucham.

- Przyznajemy się do zarzucanych nam czynów. Chciałbym jednak, abyście wszyscy posłuchali naszej historii. Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat, bardzo szczęśliwym małżeństwem. Odkąd tylko pamiętam, chcieliśmy mieć dzieci, często o nich mówiliśmy, a imiona mieliśmy wybrane od lat. Jednak, obiecaliśmy sobie, że nie poszerzymy rodziny dopóki nie będziemy w stanie zapewnić naszemu małemu szczęściu wszystkiego, co najlepsze. W końcu nastał ten moment. Okazało się, że nie jest to takie proste. Nie mogliśmy zajść w ciąże. Tak, nie mogliśmy! Ponieważ ciąża to przeżycie obojga rodziców. Staraliśmy się dwa lata, bezskutecznie. Widziałem, że Ania obarcza się za te niepowodzenia, całkowicie niepotrzebnie, ponieważ wina mogła również leżeć po mojej stronie. Staraliśmy się dalej, aż któregoś pięknego dnia dowiedziałem się, że będę ojcem. Uczucie nieporównywalne z niczym innym. Ono jest samo w sobie kategorią. Coś niebywałego. Wtedy właśnie moje życie się zaczęło. Niestety, pewnego dnia, na badaniach, okazało się, że jest prawdopodobieństwo, nie powiedzieli, jakie, mówili tylko, że jest, szansa na to, że nasze dziecko będzie chore. Nie powiedzieli, na co, nic nie powiedzieli! Bardzo się martwiliśmy. W końcu doszliśmy do wniosku, że musimy coś zrobić. Dlaczego musieliśmy szukać sposobu? Przez tę kretyńską ustawę!

Oczy prokuratora rozbłysły, właśnie znalazł swoją ofiarę, teraz musiał się tylko zaczaić.

- Ustawę, ograniczającą nam powszechny dostęp do badań prenatalnych! Bo co? Bo wolą boską jest, co będzie?!

- Panie Barański – sąd musiał upomnieć coraz bardziej unoszącego się Daniela.

- Przepraszam. Lekarze nie chcieli nam pomóc. Nikt nie chciał robić dodatkowych badań. Nikt nie chciał nam wytłumaczyć zagrożeń. Tak jak mówiłem, postanowiliśmy działać. Dotarliśmy do doktora Artura Stefańskiego. W swojej klinice, w Tarnowskich Górach, opiekował się nami od dziesiątego tygodnia ciąży. Monitorował wszystko na bieżącą, aż tego jednego, koszmarnego poranka, powiedział nam druzgocącą prawdę – głos Daniela się załamał, mężczyzna oparł dłonie o blat i ciężko westchnął – Wykryto u naszego dziecka zespół Edwardsa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • M.A. Curse 10.09.2015
    Jesli mogę użyć tego słowa to powiem tak - lubię takie historie. Z życia wzięte, pokazujące zmagania ludzkie i ich uczucia. Dlatego sama piszę opowiadanie właśnie w ten deseń :-) więc może teraz trochę faworyzuje cię, ale z czystą przyjemnością daję ci 5! :-)
  • KarolaKorman 10.09.2015
    Wisienkę na torcie zostawię sobie na dobranoc, więc do późnego wieczoru :)
  • Chris 10.09.2015
    Cieszę się :)
    Karola, czekam ;)
  • KarolaKorman 11.09.2015
    Musiałam się dokształcić i teraz kiedy już wiem, że dziecko z takim problemem nie ma szans na życie, a ten czas, który żyje jest dla takiego maleństwa pasmem cierpień, sama podjęłabym taką decyzję. Czas życia dziecka to także czas udręki dla rodziców. Są zmuszeni patrzeć na to cierpienie, wiedząc, że i tak ich pociecha nie ma szans na przetrwanie.
    Bardzo obrazowo opisałeś sprawę sądową, emocje oskarżonych i obojętność oskarżyciela. To chyba nie obojętność, to zawziętość pomieszana z brakiem szacunku dla oskarżonych.
    Zostawiam zasłużone 5 :)
  • Marzycielka29 11.09.2015
    Bardzo, mądry tekst! Twoje opowiadania często poruszają ciężkie tematy. Jestem matką dwojga szkrabów, dzięki Bogu zdrowych, ale kiedy miała bym stanąć przed takim wyborem, jak bohaterowie i od samego startu pozwolić, aby moje dziecko cierpiało katusze, NIGDY!!! Bo ktoś wymyślił durne prawo!!!! A może lepiej jest, żeby dzieciaczki znajdowano w śmietnikach?! 5
  • Angela 26.09.2015
    Nie wiem dlaczego czytam to opowiadanie dopiero teraz. Rozprawa opisana została bardzo obrazowo,
    a temat rzeczywiście jak najbardziej na czasie. Rodzice powinni byli uzyskać pomoc psychologiczną,
    a nie siadać na ławie oskarżonych. 5
  • Chris 26.09.2015
    Nie ważne kiedy, dla mnie ważne, że zajrzałaś :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania