Mroczne szczęście
Chłód i wilgoć wyrywają z niebytu.
– Spałem? –Szukam odpowiedzi w mroku myśli.
Z trudem otwieram oczy i widzę olbrzymi księżyc oraz gwiaździste niebo wyłaniające się zza konarów drzew.
– Gdzie jestem? – W głowie pojawia się niepokojąca idea.
– To znowu się dzieje!
Natarczywość myśli nie ustępuje, a w ustach czuję smak krwi i – co gorsza – lubię ją.
– Co jest u diabła?
Myśli docierają do świadomości i okazują próżnię ostatnich godzin. A wcześniej? Spotkałem się z najśliczniejszą blond dziewczyną, jaką kiedykolwiek znałem. Marta pracowała w naszej firmie i wydawała się niedostępna. Taką przynajmniej przybierała pozę. Do mnie miała wyraźnie inne nastawienie, niemal zachęcała do pierwszego kroku, oczekując na piękną, niekończącą się miłosną przygodę. Zaproszenie na wieczornego drinka, przyjęła z delikatnym uśmiechem na twarzy, skrywającym wewnętrzną radość. Tak, to jeszcze pamiętam. Słodycz perfum, delikatność jej dotyku, szczery i radosny uśmiech oraz wielkie brązowe oczy.
– Przerażone oczy?
Odrzucam niepokojącą myśl i brnę w mgłę wspomnień. Byliśmy w barze i piliśmy alkohol. Tak, delektowaliśmy się cierpkim, pobudzającym zmysły winem podanym w szerokich kieliszkach, których brzegi przyozdobiono niebieskim cukrem.
– Wiesz, że zawsze mi się podobałeś?
W głowie kołacze mi wypowiedziane przez nią zdanie, będące pierwszym krokiem do cielesnego spotkania. Wciąż czuję słodki zapach perfum i przypomina mi się pocałunek i smak jej pełnych ust. Brnę we wspomnienia i staram się uchwycić napływające do świadomości pojedyncze obrazy.
– Nago w lesie?
Uświadomienie sobie absurdu sytuacji wywołuje dreszcz niepokoju. Czy to jest tylko niepokój? Podrywam się na nogi i rozglądam wokół. Wszędzie drzewa i ciemność, a raczej mroczna poświata, odkrywająca najbliższą okolicę. Dziesiątki niewielkich zadrapań przypominają o wczorajszej walce, a złudne szczęście umyka, stopniowo podmieniona przez niepokojące wspomnienia.
– Szukaj.
Szept w głowie wskazuje dalszą drogę. Myśli blokują wcześniejsze wspomnienia, a szum drzew i poświata księżyca zachęcają do spaceru.
– Do spaceru!? Co ja tu robię?
Wypowiedziane na głos obawy ani o włos nie zbliżają do odpowiedzi. Wciąż czuję słodki aromat perfum zmieszany z innym zapachem. Z krwią? Myśli podsuwają coraz mroczniejsze obrazy, a ja czuję rosnące podniecenie.
– Ona tam jest.
Czuję to i idę w kierunku słodyczy. Nozdrza wskazują drogę, a ja tylko zastanawiam się skąd u diabła mam tak wyczulony węch. Czuję żywicę drzew, wilgoć mchu i słodkie perfumy wymieszane z krwią. Niemal wpadam w ekstazę, a mrok otoczenia udziela się mojemu wnętrzu.
Natrafiam na rozdartą koszulkę. Podnoszę ją i wciągam ten wspaniały słodki zapach ciała, krwi i przerażenia. Tropię mordercę, którym jestem. Mgła rozstępuje się, ukazując moje prawdziwe, krwawe oblicze.
– Jeszcze, jeszcze!
Wrzeszczę i wypełniam mrok przeraźliwym krzykiem, do którego wkrótce dołącza pohukiwanie sowy. Odwieczny przyjaciel zła czuwa nad właściwą ścieżką. Przyśpieszam kroku, na ciele pojawia się gęsia skórka, a ja docieram do spowitej mgłą, mrocznej świadomości. Idę dalej przypominając sobie taksówkę i śmiałe gesty na tylnym siedzeniu. Jak bardzo jej pragnąłem, a ona ulegała dotykowi, szeptom. Żar jej ciała zaburzał świadomość i oddzielał od racjonalności. Przyrzeczenie niemożliwej miłości, ponownie wywołuje niekończącą się wściekłość
Przyśpieszyłem kroku i w końcu dotarłem do leżącej nagiej dziewczyny. Irracjonalnie zwolniłem kroku i niczym drapieżnik bezszelestnie podszedłem do niej. Chwilę później klęczałem nad dziewczyną i zacząłem ją delikatnie dotykać.
Czyżbym wyczuwał życie w tym porzuconym ciele? Nachylam się nad jej ustami i odskoczyłem zaskoczony. To nie ona! To nie jest moja Marta, a kolejny substytut nadający blasku moim cieniom. Opanowałem emocje i ponownie nachylam się nad nią. Wyczułem płytki nierówny oddech i niemal zamarłem.
Ona żyła, a już wkrótce mrok miał ustąpić niewinnemu słońcu. Delektowałem się jej słodkim zapachem, odgarnąłem długie włosy i wbiłem się w jej szyję. Słodycz krwi ponownie tego wieczoru wypełniła spragnione ciało, dodając sił i blasku mrocznej świadomości. Myśli i wspomnienia wracały na swoje miejsca, ukazując stracone wspomnienia.
Pocałunek na pożegnanie i odprowadzenie Marty do domu, było zbyt dużym wyrzeczeniem dla wolnej woli. Świadomość bombardowana przyrzeczeniem seksu i krwi pchała do działania. Ekscytacja i pożądanie były zbyt silne, kolejny raz łamiąc moralne opory.
Moralność, dawno zapomniane słowo wypłynęło i równie szybko zniknęło w gąszczu mrocznych uczuć. Pojawiła się ona, samotnie biegnąca w kierunku zachodzącego słońca. Wyglądała jak święta objęta czerwoną poświatą życiodajnej gwiazdy. I ten zapach, łudząco podobny do aromatu perfum Marty. Zapraszający gest rodzącego się mroku był niczym zaproszenie do nocnej uczty.
Była niezwykle silna i broniła się nadzwyczaj zajadle. Stąd te szczypiące odrapania na ciele. Nie dała jednak rady, a jej świeża krew był niczym alkohol. Uderzyła do głowy i zabrała mnie w świat zapomnienia. Teraz gdy upajałem się ostatnimi kroplami życiodajnego płynu, w pełni doceniłem ofiarę. Ona nie była substytutem Marty, ona była taka jak ona.
Odrzuciłem puste ciało i myślami podążam w kierunku Marty. Znowu ją zobaczę, spotkam się i będę marzył o jej niewinnym ciele. Będziemy rozmawiać o nierealnej miłości, planach na przyszłość i domku nad jeziorem. A po spotkaniu umówię się z inną, by zaspokoić pragnienie wieczności.
Kopiąc dół, wciąż marzyłem o Marcie i niekończących się polowaniach, doprowadzających mnie do ostatecznej ekstazy. Ukochana odda mi krew, będąc czymś więcej niż honorowym dawcą. To będzie dzień zapłaty i utraconej miłości. Czas, na który jeszcze przyjdzie mi długo czekać i do którego niejeden raz wrócę, tak jak było to z kruchą i eteryczną Moniką.
Pusta dusza musiała otrzymać najwyższą możliwą ofiarę – krew zakochanej kobiety.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania