Mroczny Cień-Rozdział 25

Niecały miesiąc później przybył z Barbarik, człowiek o nazwisku Ribbentrup do podmoskiewskiej miejscowości, by spotkać się z Mołotowem, wicher niemiłosiernie wył, zaniżając już i tak niską temperaturę, z transportowego smoka wysiadł na zlodowaciałe lądowisko, przywitał się z delegacją drugiej strony, udali się do drewnianego, potężnego budynku kilka metrów dalej.

Usiedli za stołem i dokańczali ostateczną formę ich sojuszu.

– Wódź mały krzykacz przesyła pozdrowienia dla wodza Stalina – odparł, rozgrzewając ręce.

– Towarzysz Przewodniczący również rad jest z tego sojuszu. Mam rozumieć, że wasz lider przyjął warunki?

– Tak, my bierzemy terytorium White Church, a wy Natural, wesprzemy również was w ataku na północ i zajęciu Frostlandu, jednak nie możemy dać wam wojska, jedynie zapasy. Publicznie potępimy was atak, a nawet staniemy po stronie wroga, wyślemy przestarzałe uzbrojenie i damy wam wolną rękę.

– To zrozumiałe, co z atakiem na Cesarstwo? – Mołotow nalał sobie wódki i opróżnił kieliszek.

– Najpierw uporajmy się z tym, co mamy teraz. Po zajęciu wszystkich celów musimy zadbać o stabilność w terenie, nie chcemy, by jacyś partyzanci lub inne draństwo zajmowali uwagę naszych cennych żołnierzy. Nie będzie problemu z jutrzejszym anektowaniem, już od wielu lat tamtejsze środowiska są pod naszą kontrolą.

– To, co? Za pakt? – Nalał alkohol do dwóch kieliszków i podał drugiemu dyplomacie.

– Za pakt – Stuknęli się kieliszkami, śmiejąc się wesoło.

Następnego dnia w każdych wiadomościach w telewizji, radiach, czy w gazetach padł komunikat o zniknięciu dwóch królestw i wchłonięciu ich przez sąsiadów, wyższe dowództwo armii cesarskiej ucieszyła ta wiadomość, myśleli, że to w pełni zaspokoi ambicje Barbariku i Komunistiku, jak bardzo byli w błędzie...

 

Sven pełnił służbę na granicy, jego kraj prócz Cesarstwa na południu, nie stykał się z nikim innym, na wschodzie było morze, a na zachodzie góry i równiny, nienależące do nikogo, cisza i spokój, cóż innego można było się spodziewać, usiadł na kamieniu i strzepnął ze swej sinej skóry spadający śnieg, w tym roku było wyjątkowo ciepło, jak na lodową pustynię. Nagle w oddali dostrzegł jakieś kanciaste liczne obiekty, ściągnął z ramienia karabin, odciągnął zamek, sprawdzając, czy w środku tkwią lodowe pociski, zaryglował z powrotem i pobiegł po kapitana.

– Kapitanie Johanson! – Wpadł, jak wicher do stróżówki, jego dowódca siedział przy kartach z innymi żołnierzami, nie spiesząc się, spytał:

– O co chodzi młody, Yetiego zobaczyłeś? – Mury pomieszczenia zadrżały od śmiechu.

– Na drodze coś się zbliża – Twarz Kapitana spoważniała i pobiegł wraz z innymi na zewnątrz.

– Hanavald, Joturn do działa, załadujcie je przeciwpancernym, reszta odbezpieczyć karabiny i czekać, nie wiemy z kim mamy do czynienia, może to jakieś ćwiczenia? Na tym pustkowiu łatwo się zgubić – Pojazdy dojechały na tyle blisko, by można było zobaczyć czołgi CC i Infernusy oraz kanciaste opancerzone wozy bojowe, które wypluwały z siebie tonę spalin po spalonej manie. Serca pograniczników napełniły się obawą, ale mała nadzieja, podpowiadały im, że może to tylko ćwiczenia, pierwszy wystrzał z CC szybko rozwiał ten nikły płomyczek, na szczęście pocisk trafił w pustą stróżówkę, wybuchając błękitnym blaskiem.

– Strzelać! – Odezwał się kapitan do obsługi działa, pierwszy ich pocisk trafił obok, rozbijając się, niczym szkło, drugi trafił idealnie, robiąc z ciężkiego czołgu, lodowego jeża, kolejnego nie zdążyli zniszczyć, działo zostało zniszczone przez odłamkowy pocisk z Infernusa. Bez innej broni ppanc. ich pociski mogły wściekle stukać niewrażliwe blachy. Cała załoga została zabita, gdy tylko średnie czołgi podjechały na odpowiednią odległość i otworzyły do nich ogień z szybkostrzelnych działek ISIS-2, zamontowanych w kadłubach. Sven ciężko ranny siedział pod ścianą, a jego niebieska krew płynęła z jego ust, z auta osobowego wysiadł oficer z zieloną czapką, mającą niebieski otok.

– Za ten atak wszyscy zapłacicie – Z ledwością skierował swe słowa do Czerwonego.

– Atak? Ależ skąd, to jest wojna – Podniósł swój pistolet i dobił go.

 

Brutalny atak na Frostland, Komunistik zaprzecza – Tak brzmiał tytuł gazety, którą z zapałem czytała Sisti.

– Co o tym myślicie? – Zwróciła się do swojej siostry i Dragona.

– Mówią jedno, robią drugie, z pewnością chcą zająć ten kraj dla przyszłego uderzenia na Cesarstwo – odpowiedział młodzieniec, dopijając wino.

– Zgadzam się z naszym przestępcą, to tylko zasłona dymna, którą nieliczni zaakceptują – wtrąciła Kasandra, ziewając.

– Wczoraj był u mnie Franciszek, po wczorajszym ataku nie ma złudzeń co do naszych informacji, próbuje przekonać naszego ojca, ale to niełatwe zajęcie. Więc mam do ciebie zlecenie Dragonie, wiem, że wszyscy twoi ludzie są na misjach, ale ty jesteś dostępny. Pojedź na tamtejszy front i obejmij dowództwo nad Frostlandzkim oddziałem specjalnym, przy okazji zapamiętaj słabości sprzętu wroga i jego taktykę.

– I tak nic nie mam do roboty – Znikł w chmurze czarnego dymu.

– A my siostro przejdziemy się do naszego znajomego zbrojmistrza.

– Nie, tylko nie tam... – Westchnęła ciężko, dopiła herbatę i ruszyła za siostrą do pałacowych stajen.

Godzinę później byli na miejscu, John rozpromienił się na ich widok.

– Witam drogie panie, trzy prototypy gotowe.

– Aż trzy? Pokaż – Zaprowadził ich do wielkiej hali, podeszli do zakrytego stołu, odsłonił płachtę, a ich oczom ukazały się trzy karabiny.

– Oto pierwszy egzemplarz ładowany pociskami z odnawialną gromadzoną maną, gwintowany, sześcio nabojowy. Wkładasz, ryglujesz i po każdym wystrzale, powtarzasz tę samą czynność. Drugi to nazwana przeze mnie strzelba strzela zamiast jednym zwartym pociskiem, to połączonymi małymi kulkami, zabójcza na bliski dystans, by stworzyć amunicję, przeciągasz palcem po kolbie, dostarczając do kolby swoją manę i tak tyle razy, ile trzeba. By przeładować, przesuwasz rygiel pod lufą. No i ostatni! Moja perełka, z magazynkiem bocznym na trzydzieści pestek, przesuwasz zamek do tyłu i strzelasz, bardzo duży odrzut, ale bardzo szybkostrzelny.

– Zrób trzy te strzelby, dziesięć pm i trzydzieści zwykłych karabinów, dasz radę wykonać to za dwa dni? – Kasandra spytała staruszka.

– Z moimi pomocnikami to nie problem, amunicję możecie sami dorobić, przelewając manę do kolby. A teraz wybaczcie, praca goni.

– My też musimy wracać, czyż nie Kassi.

– Tak, muszę przeprowadzić trening wśród własnych ludzi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ozar 21.11.2018
    Hej. Kurde dobre Ribbentup to jak mniemam von Ribentrop a Mołotow to wiadomo prawa ręka Stalina. Znowu "Wódz mały krzykacz" hahaha pasuje a "towarzysz Przewodniczący również"
    jak to było w historii 1939 roku dziela miedzy siebie kawałek ówczesnego świata.
    A dalej genialny rusznikarz i trzy prototypy. A ostatni czyli trzeci tak bardzo przypomina Kałasznikowa : No i ostatni! Moja perełka, z magazynkiem bocznym na trzydzieści pestek, przesuwasz zamek do tyłu i strzelasz, bardzo duży odrzut, ale bardzo szybkostrzelny. AK-47 miał magazynek na trzydzieści nabojów.
    Cóż wyglada na to, że przynajmniej gwardia bedzie miała porządne uzbrojenie.
    Całkiem ciekawy odcinek. Daje 5 jak zwykle i czytam dalej.
  • krajew34 21.11.2018
    Dzięki za wpadniecie, :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania