no przynajmniej iskierka happy, heh. Nie mam się czego czepić, choćbym i chciała.
[Niestety. W jej straszny los, wkalkulowane zostało wybudzenie.] - bardzo mocne. Właściwie kwintesencja takiego wydarzenia.
Jak na ciebie, to to ma baaardzo szczęśliwe zakończenie. W każdym razie - jest ten cień nadziei.
Na samiutkim początku myślałam, że (znając Twój repertuar) jakiś skurczybyk drań-psychopata zakopał biedaczkę żywcem itd...
Niedługo później to japońskie imię tchnęło we mnie nowy impuls: może to jednak rozkołysana Japonia ? No i bingo.
Wyśmienicie ci to wyszło :) Lubisz się Waść wczuwać w umysły ludzkie, doznające skrajnych emocji i uczuć, balansujących na krawędzi...
Hm.... Taka totalna makabra i to delikatnie powiedziane. Podejrzewam, że fajnie by to wyglądało na ekranie TV. Coś jak scenka z horroru. Dla mnie 5. A tak na marginesie to lepsza by była skal 10 punktowa, bo 5 to za mało na dokładną ocenę.
I tytuł, i treść wpisuje się w horror, zarówno ten z ekranu tv, jak i z życia. Zatem scenariusz bardzo dobry. Nie pozostaje nic innego jak docenić i podziękować, co też czynię.
Tak, celna uwaga, wpisuje się w horror, ale (cicho, sza) staram się zwiększyć zasięgiem, a horror nie każdemu się dobrze kojarzy. Przemycam więc swoje treści w otoczce zdefiniowania jako "różne". A co się przeczytało, to się nieodprzeczyta.
Pozdrawiam również
Już wielokrotnie pisałem, że skala jeden-dziesięć zwiększyła by radykalnie możliwości.
Czy by to wyglądalo fajnie jako film?
Chyba nie.
Może ewentualnie jako 30 minutowy odcinek "Opowieści z krypty".
Dzięki za wizytę, Ozar.
A ja się zastanawiałem: Gdzie jest Canulas, i czemu nie czyta mojej, jak dotąd najbardziej rozpierdalającej pulpy, no, nawet mogłem tak pomyśleć, przyznaję. I teraz patrzę, a Canulas Rurki kable tworzy, tworzy jako żywo! I az mi sie głupio zrobiło, ze tak samolubnie z początku myślałem, że Canulas, Can, miałby u mnie siedzieć i pierdy czytać, jak taką wenę ma.
Ja Canulasa niniejszym przepraszam za mój wewnętrzny uczynek, w ramach Pokuty specjalnie przez duże Pe, dodam, że mnie za egoizm pokarało i pomidorówka mi się w brodę wlała i weź to teraz wysusz.
Tera mam najbardziej rozkurwiające dwa tygodnie w roku. Teoretycznie występuję tu często, ale od stony skupienia czuję się jak zombie. Wena, weną. W te rejony, co powinna skapnąć, nie skapuje.
Mnie nie trzeba napędzać, jakby co. Ja i pamięć i zasady mam. Rozjazd czasowy się zdarza, ale moje czytanie nigdy nie miało na celu atencyjnej zwrotności. Ot bardziej, na podpatrzenie warsztau było nakierowane i ku ogólnej uciesze z obcowania z czymś dobrym, nieszablonowym.
Wrócę pod adres pulp, choć tak naprawdę, wcalem go do końca nie porzucił.
Tera wrzucam miniaturki, bo w głównej serii mam komplikacje pewne.
Brzmi, jakbyś pracował na poczcie ;] Kurwa, wszędzie widzę tą pocztę, lol. Wszędzie jest, w razie jakbym się zastanawiał, czy zwariowałem i wszędzie widzę skrzynki pocztowe ;]
Nie wpadam do Ciebie na zasadzie atencyjnej zwrotności, czy też odpowiedzi na nią - ale poniekąd dlatego, że mój ulubiony pająk mi kazał ;] to znaczy, zalecał, zachęcał i polecał. Jako że nie mam weny na czytelnictwo, bo i czasu nie bardzo [czytanie przegrywa z pisaniem, pisanie z życiem i kocioł w koło], to i obawiam się, że mnie wciągnie za bardzo - a potencjał, chopie, masz nie lada. Jeszcze wrócę do tej Twojej Rury w ziemi, bo ciekaw jestem, choćby skąd taki tytuł.
Nie mylisz się jakoś z tą pocztą... powiedzmy. Sektor ożywa w święta. Zapewne wiesz o co chodzi. Wpadnij, wpadnij.
A najlepiej, żeby już rok poleciał i był w końcu spokój.
Lubię koniec roku, bo: (Przeczytaj to, słysząc głos z antyvirusa) : Baza dni urlopowych została zaktualizowana.
Czytałem kiedyś relację człowieka, który znalazł się w dość podobnej sytuacji. Ostatni uratowany spod gruzów zawalonych pasaży w Hyatt Regency w Kansas City. Odnaleziony podczas rozbierania gruzów ciężkim sprzętem, bo nikt nie spodziewał się, że może tam leżeć jeszcze ktoś żywy.
Chyba się niczym nie posiłkowałem, tłukąc to. Choć pewnie, podprogowo, po części tak.
Ja ciąglę eksperymentuje z treścią, formą, zapisem. Nieraz takie g...a wychodzą, że bańka puchnie.
Dziękuję za wizytę.
Yuko może gdzieś w Japonii woła ledwo słyszalny głosem ,,pomocy Jestesmy tylko mrówkami pod wielkim kopcem usypanym z rzeczy martwych. Poruszamy się pomiędzy życiem, a śmiercią. Często igramy z życiem. A potem szukamy życia.
Gdybym miała zapytać dlaczego tompnięcie tak daleko od nas?
Śmierć jednego to najprawdziwsza tragedia, ale setek, to już tylko statystyka. - takie są procedury i nie istota życia tylko postawią krzyżyk przy nazwisku.
Dzieci ponoć mają większe szanse na przeżycie niż dorosły osobnik. Dlatego Napij się soku, mamo – mówi jej mały Ishi.
Pozdrawiam
Może tak.
A może nie istnieje?
Nie wiem. Ja tylko rzucam, co mam i idę dalej.
Jak zwykle kilka przemyśleń rzuciłaś i przynajmniej jedna jest brawurowa, ale cicho-sza.
Każdej szyi, jej prywatny szal. (szał)
Pozdrawiam Pasja. Idę spać, bo za 15 minut będzie jutro
Tutaj, to juź ja pierdzielę!!! Tytaj znów pojechałeś po całości. Coś kapitalnego. Forma, ten specyficzny ascetyzm na początku, taka enigma, do tego imię Yuko, piękno w prostocie, siła w kilku słowach. Niech się poety mądrzą, niech metaforują i szorują umysłami wytarte frazesy, a Ty piszesz:
"Wszystko to dla dwójki swoich dzieci. Dla martwych szkrabów. Niech jedzą, puchną i rosną."
I od razu we wschodnia sterylność wstrzykujesz brud, to jest kwintesencja wejscia/początku. Później dowiadujemy sie, co zaszło, a na koniec jest coda - ubłocona rączka i fraza-śmiertelne sidła:
"- Napij się soku, mamo – mówi jej mały Ishi. – Musisz mieć siłę na krzyk."
Tech-aid:
Po zdaniu: "Niech jedzą, puchną i rosną." nie dawałbym już nic, niech by to sterylne niedomówienie "puchną" samo się przeżre przez umysł czytelnika, niech go sponiewiera.
"- ...tatnie ciao a dziaj... - dociera do jej grobowca odległy głos. Yuko skupia się na nim, jak na prawdziwej enigmie i po chwili już rozumie jego sens. Kiedy dociera do niej..." - ciut blisko to docieranie.
Nazareth czytasz Canulasa - Dżarmusz. Komentarze Adama - Ridley. Dwa światy zupełnie, spojrzenie Adama jest tu kluczem. Jak Adam T gdzieś "się spuszcza" nad tekstem, tzn warto zajrzeć.
Canulas Jarmuscha też polecam chociaż raczej wybiórczo "noc na ziemi" i "kawa i papierosy" to tytuły od ktorych warto zacząć. Ja akurat Canulasa chyba jeszcze nie czytałem ale jak Okropny i Adam polecają i jest jak Jarmusch to pewnie warto i kiedyś nadrobię :)
Jak się tera boi, że mnie przykro będzie. Trudno. Obadać chcę, bo już się tego nazwiska nasłuchalem.
Zara się okaże, że to jakiś przedpotopowy, to pory asceta
Tak. Teraz to widzę. Docieranie przerobię po powrocie.
Nad zaostrzeniem ascetyzmu, pomyślę. Może faktycznie urwę wcześniej, jeśli mi zagra.
Dzienks, senior.
Pozdrawiaju
"Krzyczy zatem dalej, ale bardziej już we własnej głowie niż naprawdę. Wyje, aż traci dech. A dobry Bóg się lituje lub ma jej dość i podsyła jej utratę przytomności.
Niestety. W jej straszny los, wkalkulowane zostało wybudzenie." - ten fragment mi się widzi. Przypomina mi się Barry z Rury. Barry mu było? No, chyba tak. Dobrze Ci wychodzą takie miniaturowe, klaustrofobiczne sceny.
"Śmierć jednego to najprawdziwsza tragedia, ale setek, to już tylko statystyka." - to jest ciekawe... bo gdzieś tam faktycznie tak jest, przynajmniej w pewnym stopniu, w świadomości ludzi.
Nie widzę błędów, a szukałam wnikliwie ;)
Tytuł mnie zastanawia, Mrówka... ciekawe. I taka iskierka uśmiechu na koniec. Spoczi.
Jakby tu zaklamrować, hm... :D
Komentarze (41)
[Niestety. W jej straszny los, wkalkulowane zostało wybudzenie.] - bardzo mocne. Właściwie kwintesencja takiego wydarzenia.
Kurz na parapecie jest, ale trudno.
Miłego dnia niedzielnego.
Na samiutkim początku myślałam, że (znając Twój repertuar) jakiś skurczybyk drań-psychopata zakopał biedaczkę żywcem itd...
Niedługo później to japońskie imię tchnęło we mnie nowy impuls: może to jednak rozkołysana Japonia ? No i bingo.
Wyśmienicie ci to wyszło :) Lubisz się Waść wczuwać w umysły ludzkie, doznające skrajnych emocji i uczuć, balansujących na krawędzi...
Ładną mam opinię skoro to się jawi jako szczęśliwe w miarę zakończenie.
I tak, masz rację, lubię.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam również
Czy by to wyglądalo fajnie jako film?
Chyba nie.
Może ewentualnie jako 30 minutowy odcinek "Opowieści z krypty".
Dzięki za wizytę, Ozar.
Ja Canulasa niniejszym przepraszam za mój wewnętrzny uczynek, w ramach Pokuty specjalnie przez duże Pe, dodam, że mnie za egoizm pokarało i pomidorówka mi się w brodę wlała i weź to teraz wysusz.
Dobry ten Horror-niehorror.
Mnie nie trzeba napędzać, jakby co. Ja i pamięć i zasady mam. Rozjazd czasowy się zdarza, ale moje czytanie nigdy nie miało na celu atencyjnej zwrotności. Ot bardziej, na podpatrzenie warsztau było nakierowane i ku ogólnej uciesze z obcowania z czymś dobrym, nieszablonowym.
Wrócę pod adres pulp, choć tak naprawdę, wcalem go do końca nie porzucił.
Tera wrzucam miniaturki, bo w głównej serii mam komplikacje pewne.
Nie wpadam do Ciebie na zasadzie atencyjnej zwrotności, czy też odpowiedzi na nią - ale poniekąd dlatego, że mój ulubiony pająk mi kazał ;] to znaczy, zalecał, zachęcał i polecał. Jako że nie mam weny na czytelnictwo, bo i czasu nie bardzo [czytanie przegrywa z pisaniem, pisanie z życiem i kocioł w koło], to i obawiam się, że mnie wciągnie za bardzo - a potencjał, chopie, masz nie lada. Jeszcze wrócę do tej Twojej Rury w ziemi, bo ciekaw jestem, choćby skąd taki tytuł.
A najlepiej, żeby już rok poleciał i był w końcu spokój.
Lubię koniec roku, bo: (Przeczytaj to, słysząc głos z antyvirusa) : Baza dni urlopowych została zaktualizowana.
Ja ciąglę eksperymentuje z treścią, formą, zapisem. Nieraz takie g...a wychodzą, że bańka puchnie.
Dziękuję za wizytę.
Gdybym miała zapytać dlaczego tompnięcie tak daleko od nas?
Śmierć jednego to najprawdziwsza tragedia, ale setek, to już tylko statystyka. - takie są procedury i nie istota życia tylko postawią krzyżyk przy nazwisku.
Dzieci ponoć mają większe szanse na przeżycie niż dorosły osobnik. Dlatego Napij się soku, mamo – mówi jej mały Ishi.
Pozdrawiam
A może nie istnieje?
Nie wiem. Ja tylko rzucam, co mam i idę dalej.
Jak zwykle kilka przemyśleń rzuciłaś i przynajmniej jedna jest brawurowa, ale cicho-sza.
Każdej szyi, jej prywatny szal. (szał)
Pozdrawiam Pasja. Idę spać, bo za 15 minut będzie jutro
"Wszystko to dla dwójki swoich dzieci. Dla martwych szkrabów. Niech jedzą, puchną i rosną."
I od razu we wschodnia sterylność wstrzykujesz brud, to jest kwintesencja wejscia/początku. Później dowiadujemy sie, co zaszło, a na koniec jest coda - ubłocona rączka i fraza-śmiertelne sidła:
"- Napij się soku, mamo – mówi jej mały Ishi. – Musisz mieć siłę na krzyk."
Tech-aid:
Po zdaniu: "Niech jedzą, puchną i rosną." nie dawałbym już nic, niech by to sterylne niedomówienie "puchną" samo się przeżre przez umysł czytelnika, niech go sponiewiera.
"- ...tatnie ciao a dziaj... - dociera do jej grobowca odległy głos. Yuko skupia się na nim, jak na prawdziwej enigmie i po chwili już rozumie jego sens. Kiedy dociera do niej..." - ciut blisko to docieranie.
Bardzo dobre.
Pozdrawiak;)
Zara się okaże, że to jakiś przedpotopowy, to pory asceta
A, dobra
Nad zaostrzeniem ascetyzmu, pomyślę. Może faktycznie urwę wcześniej, jeśli mi zagra.
Dzienks, senior.
Pozdrawiaju
Niestety. W jej straszny los, wkalkulowane zostało wybudzenie." - ten fragment mi się widzi. Przypomina mi się Barry z Rury. Barry mu było? No, chyba tak. Dobrze Ci wychodzą takie miniaturowe, klaustrofobiczne sceny.
"Śmierć jednego to najprawdziwsza tragedia, ale setek, to już tylko statystyka." - to jest ciekawe... bo gdzieś tam faktycznie tak jest, przynajmniej w pewnym stopniu, w świadomości ludzi.
Nie widzę błędów, a szukałam wnikliwie ;)
Tytuł mnie zastanawia, Mrówka... ciekawe. I taka iskierka uśmiechu na koniec. Spoczi.
Jakby tu zaklamrować, hm... :D
Pięć mrówek w gaciach!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania