Mściciel Złamanych Gwiazd: Czas inwazji

W pewnym czasie, na pewnej odległej planecie, toczyła się wojna między dwoma rasami - mechanicznymi trynami i kochającymi śmierć eurydami. Jako, że trynowie zaczęli wygrywać, eurydyci uciekli i skolonizowali wiele innych planet. W końcu dotarli na naszą rodzinną Walkirię. Byliśmy młodą rasą, która nawet nie korzystała z broni energetycznej, ale nasze wojska stawiały zaciekły opór. Niestety eurydyci mieli przewagę techniczną i liczebną. Nasi najlepsi żołnierze założyli miasto o nazwie Dentra. Dentra była ufortyfikowaną warownią która wytrzymała nawet po niespodziewanym ataku nowego wroga. Udało nam się obronić jedyną namiastkę naszej rasy. W ten sposób zyskaliśmy siły do dalszej obrony.

Jednego dnia narodziła się przepowiednia wypowiedziana przez jednego z członków starej gwardii, która głosiła nadejście bohatera. Jego imię miało być 34. Gdy usłyszałem tę przepowiednię nie wierzyłem że kiedyś się ona spełni.

Dnia 13 ozona 3099 roku zobaczyłem ledwo żyjącego tryna, który do nas pełznął. Nasze skanery nie wykryły żadnej broni tylko rany postrzałowe, które były dziwne. Wyglądało to, jakby zostały zadane nowym rodzajem broni. Wyszedłem z dwoma kolegami za bramę i zaciągnęliśmy go do więzienia wojskowego. Dowódca zapytał się co nam odwaliło, że wyszliśmy, ale ja odpowiedziałem: „Nie wolno zostawiać rannych, nawet wroga, na pastwę radkali”. Chłopcy z drużyny mnie poparli. Dowódca odpowiedział, że w suma summarum dobrze zrobiliśmy, bo z jednej strony nikt nie zasługuje na zostanie zjedzonym żywcem przez radkala, a z drugiej, może posiadać ważne dla nas informacje. Po kilku dniach wezwano nas na spotkanie z marszałkiem na naradę. Tam się dowiedzieliśmy, że ten tryn nazywa się Teron i jest naukowcem. Dowiedział się co chce zrobić jego rasa zdezerterował, by nas ostrzec. Po drodze został zaatakowany przez eurydów, którzy mieli broń nowego typu. Pomógł nam on udoskonalić nasze pancerze, maszyny kroczące i broń. Nareszcie mieliśmy broń wystarczająco dobrą, aby nie bronić się w Dentrze, ale by budować posterunki położone dalej niż te obecne. Nasz getar postanowił stworzyć specjalny oddział. Został on nazwany „Czarne Diabły”. Naszą pierwszą misją było znajdowanie dezerterów, głównie żołnierzy i naukowców z obydwu ras. Celem było zaprowadzenie ich do naszej bazy i nakłonienie do dołączenia. W końcu urośliśmy w siły, że zaczęli nas się obawiać wojownicy obydwu ras. Gdy wróciliśmy z dziesiątej misji zostałem wezwany do marszałka. W gabinecie otrzymałem gratulacje, jednak wiedziałem, że to nie wszystko. Marszałek wyprowadził mnie na zewnątrz, tam zapytał się mnie: „Czy kiedyś leciałeś?” Było to pytanie retoryczne. „Nie” – odpowiedziałem z lekką ciekawością, a on na to: „Teraz masz szansę”. Poczułem silny podmuch ciepłego wiatru od strony pleców. Spojrzałem na cud naszej technologii - fregatę typu „guardian”, co było przyjemnym zaskoczeniem. Gdy wszedłem na pokład zobaczyłem moją drużynę i nową załogę. Wtedy usłyszałem marszałka w swojej słuchawce, który powiedział że mam czas na nazwanie tego statku do wieczora. Nagle usłyszałem wybuch. Poszedłem na mostek zobaczyć co się stało i usłyszałem mojego poprzedniego dowódcę, który krzyczał: „Wszyscy na statki eurydyci i treni przedarli się przez mury to koniec!”. Wtedy wiedziałem co trzeba zrobić. Polecieliśmy do laboratorium zabrać terona i polecieliśmy na mury gdzie, resztki naszych oddziałów broniły się przed połączonymi oddziałami tryonów i eurydów. Ostrzelaliśmy wrogie jednostki i zabraliśmy naszych żołnierzy. Zapytałem się ich gdzie jest ich kolon, a oni mi odpowiedzieli- nie żyje. Kazałem zamknąć grodzia, oparłem się o wrota i zacząłem intensywnie zastanawiać się jak to możliwe. W końcu udało nam się dowiedzieć, że snajper wroga strzelił kolonowi w plecy.

To był przełomowy moment. Wiedziałem jakie jest moje przeznaczenie – przysiągłem sobie, że pomszczę swoich przyjaciół oraz rasę. Statek swój nazwałem „Mściciel Walkirii”.

Rozdział 2:Pierwsze spotkanie.

 

Gdy uciekliśmy z miasta w końcu mogliśmy ściągnąć hełmy i poznać resztę nowych członków Czarnych Diabłów. Poszedłem na mostek. Nagle zobaczyliśmy obraz, a także usłyszeliśmy głos który mówił „tu maledańskie siły zbrojne przedstawcie się i podajcie powód naruszenia naszej strefy powietrznej maszynami bojowymi”. Pomyślałem i odpowiedziałem „Tu ostatnie wojska z planety Walkiria. Nie mamy złych zamiarów. Nasza armia została rozgromiona, jesteśmy jednymi z nielicznych ocalałych”. Odpowiedzieli „lećcie za naszymi myśliwcami na strefę lądowania 15”. Powiedziałem „Dziękujemy”. Polecieliśmy za myśliwcami na strefę lądowania, a tam przywitały nas dwa oddziały zbrojnych. Rozkazałem swoim żołnierzom zostawić broń, ponieważ nie chcemy ich prowokować. Poszedłem sam, a tam dwóch ich żołnierzy podeszło do mnie i powiedziało „Proszę z nami.”. Poszedłem nie sprawiając żadnych problemów. Zobaczyłem na drzwiach napis Kanai, zapytałem się co to znaczy, a oni odpowiedzieli, że to oznacza naszego marszałka. Otworzyły się drzwi, a oni kazali mi wejść do środka. Wszedłem, a tam stały dwie postacie ich Kanai i nieznana nam rasa. Bardzo szybko się dowiedziałem, że ta nieznana rasa to kalemondowie. Porozmawialiśmy, gdyż oprócz paru słów reszta była podobna i miała podobne znaczenie okazało się, że toczymy walki z tym samym wrogiem. Powiedzieli, że będziemy mogli tu przylatywać, by zabrać amunicję, gdy będziemy jej potrzebować. Dodatkowo miała to być nasz bezpieczna przystań. Ale nie możemy wnosić tu broni i musimy przestrzegać ich praw. Zgodziłem się i poszedłem do oddziału. Na statku powiedziałem swoim o całej sytuacji oni byli szczęśliwi, bo mieliśmy sojuszników i przyjaciół na których możemy liczyć. Wszyscy wyszliśmy ze statku, te dwa oddziały nie były już nastawione bojowo, a my z nimi rozmawialiśmy jak z naszymi. Ustaliliśmy, że udostępnią nam strefę lądowania, tak abyśmy mogli wyjść na tereny niczyje, by kontynuować naszą wojnę i by uświadomić eurydom, że dalej walczymy i że nie poddamy się póki ostatni z nich nie umrze. Dawaliśmy nadzieję naszym przyjaciołom, że oni nie skończą jak my, ale że przetrwają i nie upadną. Wśród wroga budziliśmy strach, bo po naszym pierwszym ataku wiedzieli że nie będziemy brać jeńców a także że będziemy bezlitośni bardziej niż oni byli dla nas na walkirii. Miesiąc później odebraliśmy sygnał S.O.S nadawany tak jakby to był jeden ze statków naszych chłopców. Polecieliśmy sprawdzić ten sygnał. Gdy byliśmy o jeden andar od celu usłyszeliśmy wybuch i zobaczyliśmy chłopców z Walkirii wspieranych przez dwa myśliwce typu Phoenix włączyłem komunikator i powiedziałem „Nadciągnęła Kawaleria”. Rozkazałem otworzyć ogień osłonowy a sam poszedłem do oddziału przygotować się do zrzutu. Przed zrzutem upewniłem się że pojazd jest wystarczająco wytrzymały na zrzut z takiej wysokości i wyjechaliśmy. Po wylądowaniu od razu rozpoczęliśmy ostrzeliwać wroga pociskami plazmowymi tylko po to by zapewnić naszym dostateczną ochronę. Gdy przebiliśmy się do Walkirianów zapytałem się kto jest ich dowódcą i usłyszałem znajomy głos który powiedział „Ja jestem ich dowódcą” obejrzałem się i zobaczyłem Marszałka. Chciałem wiedzieć jak on to zrobił że uratował samemu aż tylu lecz gdy miałem się zapytać on mi powiedział że kazał im opuścić miasto przez podziemny tunel ewakuacyjny. Wysłuchałem co on mówił i okazało się że oprócz żołnierzy udało się przeżyć wielu cywilom. Powiedziałem „Zabierzemy tylu ilu możemy gdyż mamy miejsce w którym mogą być bezpieczni”. On mi na to odpowiedział „Nasz statek nadal jest sprawny więc polecimy za wami”. Ostrzegłem ich jakie mamy warunki z maledanami. Marszałek powiedział że nie ma zamiaru wywoływać wojny z kolejną rasą więc gdy będziemy w ich przestrzeni powietrznej wyłączą prawie wszystkie systemy obronne. Rozkazaliśmy rozkaz odwrotu gdy byliśmy już blisko poinformowałem maledanów że tym razem mamy człowieka z większą władzą czyli marszałka. Odpowiedzieli że możemy lądować na sąsiednich lądowiskach lecz ja mam go przyprowadzić do ich kanai. Marszałek poprosił mnie bym wszedł z nim do gabinetu powiedziałem że nie ma czego się obawiać ale radziłem mu by mówił szczerze ponieważ oni lubią prawdę. Po godzinie marszałek wyszedł z kanaim pod pachą jakby byli jacyś po mocnym winie a bardziej po wódce. Spojrzałem na biurko ich dowódcy militarnego a tam pusta flaszka najmocniejszej wódki z Walkirii która nazywała się topór. Gdy po dziesięciu minutach wróciłem na okręt okazało się że mamy nowy personel a wśród nich była piękna kobieta. Podszedłem do niej a ona powiedziała „Nazywam się Kana panie kapitanie”. Nie wiedząc co mówię powiedziałem „Jesteś piękna”. Uśmiechnęła się i poszła do kantyny. Po miesiącu bardzo się zbliżyliśmy możliwe że nawet się w sobie zakochaliśmy. Na każdej akcji ratowaliśmy się nawzajem w opresji jakbyśmy byli jednością. Dwa miesiące później zostałem wezwany do kanalego. Tam czekał na mnie marszałek oraz kanai. Marszałek do mnie powiedział „twój oddział ma nowe zadania nie będziecie już atakować wrogich oddziałów lecz będziecie odkrywać inne rasy”. Nie miałem już wątpliwości że będzie ciężej od jakiejkolwiek misji z którą mieliśmy odczynienia. Odpowiedziałem „Tak jest ser”. Gdy dotarłem na statek zobaczyłem że przy Mścicielu Walkirii ktoś grzebie. Podszedłem i zapytałem się „co ty robisz z moim z moim statkiem!?” Odpowiedział „nazywam Delak i jestem mechanikiem madelańskich sił specjalnych i mam zostać waszym mechanikiem jako wymiana między rasowa, a tak przy okazji zauważyłem że przydała by się wam małe modyfikacje”. Wezwałem głównego mechanika by powiedział Delakowi jak skonstruowana jest nasza maszynka i dałem im dwadzieścia cztery godziny na udoskonalenie naszej zabawki. Po godzinie przyszli do mnie Delak i główny mechanik z tego co wyglądało bardzo się zaprzyjaźnili po chwili Delak powiedział „wasza technologia idealnie współpracuje z naszą technologią więc moc bojowa tego statku wzrosła na dwieście procent dotychczasowej mocy”. Spojrzałem na nich i się zdziwiłem powiedziałem „jak to przecież pracowaliście tylko godzinę?” Główny mechanik na to mi powiedział „nie pracowaliśmy sami okazało się że mechanicy madelańskich sił specjalnych mają specjalne mikro droidy które pomagają im w naprawie statków a dodatkowo na każdym lądowisku są droidy mechaniczne które słuchają mechaników wyższych rangą”. Jako nie wiedziałem o czym gadają postanowiłem zebrać wszystkich członków czarnych diabłów i wydałem rozkaz do odlotu.

Rozdział 3: szukanie swoich.

Trzy dni po tym jak wyruszyliśmy na misję dostaliśmy dziwny sygnał to była jakaś wiadomość na której było napisane znajdź mnie Natan znajdź mnie. Po pierwsze nie wiedziałem z kąt ten ktoś znał moje imię więc namierzyliśmy miejsce z którego nadawany jest sygnał. Miejsce nadawania sygnału było dla nas wielkim zaskoczeniem ponieważ był nadawany z Walkirii. Niby wiedzieliśmy że działają niezależne od siebie grupy partyzanckie ale to był sygnał nadawany z Dentry którą braliśmy za zniszczoną. Wśród żołnierzy kiedyś istniała legenda o starej gwardii ale nie brałem ich na poważnie aż do tej pory. Słyszałem kiedyś o tajnych przejściach które są w kwaterach marszałka ale nigdy ich nie odnaleziono. Polecieliśmy na Walkirię widzieliśmy zgliszcza Dentry było to straszne ponieważ jeszcze rok temu było to wielkie miasto niezdobyta twierdza aż to tego strasznego dnia gdy Dentra upadła. Gdy byliśmy na Walkirii postanowiłem nie ryzykować więc zszedłem tylko z Kaną do miasta. Szybko znaleźliśmy gabinet marszałka gotowi na wszystko weszliśmy do gabinetu a że obiecałem moim trochę siekiery to przeszukałem barek i zabrałem tyle ile było następnie szukałem tajnego przejścia. Nagle zauważyłem że ściana się odsunęła i zobaczyłem kogoś kogo od dwudziestu lat nie widziałem. Zauważyłem moją siostrę Annę. Powiedziała „Cześć młody dawno cię nie widziałam”.

Rozdział 4: Zapomniana prawda

Zapytałem się „jakim cudem jeszcze żyjesz ostatnio widziałem cię gdy odciągałaś ode mnie uwagę eurydów” spojrzała na mnie i się zaśmiała „Młody nie pamiętasz że rodzice uczyli nas jak się maskować”. Pomyślałem i odpowiedziałem „Masz rację przecież byłaś najlepszą łowczynią w naszej wiosce”. „Choć za mną Natan pokaże ci coś co cię tu ściągnęło” ruszyła w głąb korytarza nie wiedziałem co robić i usłyszałem głos Kany „Idziemy?” zapytała odpowiedziałem ”Tak idziemy ale trzymaj się na baczności”. Włączyłem noktowizor w hełmie i poszedłem za Anną nagle włączyło się światło więc szybko musiałem wyłączyć noktowizor. Soczewki noktowizyjne schowały się i pokazał mi się wielki kompleks zbrojny. Z jednej strony były pojazdy pancerne z drugiej myśliwce typu „defender” wyposażony w dodatkowe działka i wyrzutnie rakiet. Nie wiedziałem co to wszystko znaczy a siostra się mnie zapytała „Znasz przepowiednie?” .„Tak” odpowiedziałem. Dalej się mnie dopytywała „A tajną jej część znasz” . „Jaką tajną część!?”.”Taką którą tylko gwardia zna”. „Nie”. „Więc słuchaj” powiedziała .”Gdy Walkiria upadnie odnajdzie się człowiek którego wybierze miecz przeznaczenia tylko ktoś o dobrym sercu i z odwagą w duszy będzie mógł go dobyć”. Zapytałem „czemu nie wiedzieliśmy że istnieje tajna część tej przepowiedni”. Odpowiedział ktoś kto stał za mną „byście mieli nadzieję.”. Anna zasalutowała i powiedziała „Oto ten który został przez nas wezwany mój brat Kapitan Natan Storm”. Obróciłem się i zasalutowałem. Powiedział „przynieście miecz przeznaczenia zobaczymy czy to on jest wybrańcem”. Moja siostra szepnęła do mnie „nie bój się tylko spróbujemy cię zranić ,jeżeli miecz nie pozwoli oznacza ,że ty jesteś tym na kogo czekamy od tysiącleci”. Nic nie zrobiłem tylko stałem i czekałem ich dowódca zamachnął się i miał mię zranić gdy nagle usłyszałem dziwny głos wszystko zniknęło i zobaczyłem dwie postacie które szły w moją stronę jedna trzymała ten miecz i powiedziała „witaj masz w sobie krew walkirii, czyste serce, odważną duszę i siłę pierwszego walkirianina jesteś dzieckiem walkirii jak twój ojciec Kendor i twój brat Mondor Phoeniksie znany jako Natan”. „Z kąt znasz moje imię zjawo i co mówisz o jakimś bracie a mój ojciec miał na imię Elkan!”. „ Nie Phoeniksie dawno temu cię ukryliśmy u naszego przyjaciela Elkana wielkiego wojownika a wiem to ponieważ nad tobą czuwam i jestem twoim przodkiem Phoeniksie z rodu Skysleyer”. „Co nie to niemożliwe”. „dotknij mego miecza on ukaże ci prawdę”. Dotknąłem go i zobaczyłem o czego nie miałem prawa pamiętać moją prawdziwą rodzinę. Zjawa powiedziała „weź mój miecz on ci pomoże zjednać się z mieczem przeznaczenia”. Złapałem miecz i znalazłem się w Sali gwardzistów podniosłem ostrze do bloku a oba ostrza złączyły się w jeden miecz który wzleciał do góry i wpadł mi do ręki. Czułem się zupełnie kimś innym miałem nagły przypływ energii powiedziałem „Jestem Phoenix !!!!!!!!”i zemdlałem. Dwa dni później obudziłem się na mścicielu Walkirii pomyślałem „to był tylko sen zwykły sen”.

Rozdział 5 nowi wojownicy

Usiadłem na łóżku spojrzałem na krzesło po mojej lewej i widziałem Annę oraz miecz przeznaczenia przewieszony przez oparcie krzesła. Niespodziewany gość powiedział „ Wyspałeś się ?”. „Co się stało”. „Zemdlałeś ale masz szczęście że masz takich kolegów”. Zebrałem się i poszedłem na mostek podchorąży krzyknął „Baczność kapitan na mostku!”. „Spocznij” powiedziałem załodze. „Ile czasu byłem nieobecny?”. „Dwa dni sir”. ”Co jak to dwa dni!? To niemożliwe!!!”krzyknąłem i pojawił się sygnał pochodzący z Madelary włączyłem hologram pojawił się marszałek. Marszałek powiedział „ kapitanie macie natychmiast wracać na madelare to rozkaz”. „tak jest sir Zawrócić statek wracamy na madelare”. „A i jeszcze jedno” usłyszałem marszałka „ wysyłam wam współrzędne lądowania nasze nowe miasto Nazywa się Ozostin”. Odpowiedziałem „tak jest sir”. Dwa dni później dotarliśmy na Madelare. Przyszedł sygnał od naszego pilota i powiedział „lądujcie na lądowisku numer 39”odpowiedziałem „rozumiem lądowisko numer 39 pilot leć”. Na lądowisku czekał Marszałek „witam czarne diabły” powiedział a ja na to „witamy panie marszałku” „Kapitanie Storm musimy pogadać na osobności proszę za mną” poszliśmy do jego nowego gabinetu. W gabinecie zaczął mówić „ wiem Phoenix co się wydarzyło w bazie gwardii”. „Z kąt to wiesz nikt oprócz Kany tam ze mną nie był” .„Wiem bo gwardia mi o tym doniosła bracie”. „Ty jesteś moim bratem!!!” .„Tak Phoeniksie ale nie chciałem ci o tym mówić wcześniej byś się nie przeraził”. „Wezwałeś mnie tylko po to bracie czy coś jeszcze muszę zrobić?”. „Teraz potrzebujemy cię byś pomógł wyszkolić nowych rekrutów jak walczyć.”. „A co z moimi ludźmi sir?”. „Dostaną miesiąc wolnego oprócz tych których wybierzesz do pomocy”. „Dobra ale rozkazy wydam im osobiście”. „twoja w tym wola”. Dotarłem do statku i powiedziałem ”baczność „ ustawili się w dwuszeregu „Spocznij większość dostanie miesiąc wolnego a reszta pomoże mi w szkoleniu rekrutów” .„A kto będzie z panem ich szkolił sir?”. „właśnie miałem do tego dojść żołnierzu pójdą ze mną : Delak, Kana, Anna i Bestia reszta ma wolne”. „Jako niespodziankę dla nowych wyciągniemy ich z łóżka o piątej w tym w czym śpią i zaczniemy trening”. Następnego dnia zrobiliśmy jak zaplanowaliśmy na dworze po wyciągnięciu wszystkich dwudziestu zaczęło padać ściągnęliśmy im worki z głów i powiedziałem „Zawsze spodziewajcie się niespodziewanego rekruci. Jestem jastrząb i będę waszym Nauczycielem przez kolejny miesiąc to są moi pomocnicy Delak mechanik z wymiany między rasowej, Kana moja zastępczyni w oddziale, Anna członek nowej gwardii, Bestia ekspert od broni a ja jestem kapitanem Czarnych Diabłów” zgodnym chórem odpowiedzieli „Tak jest sir” „Dobrze by przetrwać na polu walki musicie być nieprzewidywalni i musicie umieć walkę w ręcz Bestia podaj miecze ćwiczebne” „tak jest” złapałem miecze podałem jednemu z rekrutów i powiedziałem „broń biała jest jednym z niewielu czynników które pozwalają przeżyć bitwę zaatakuj mnie rekrucie” zaatakował ze wściekłością a także chaotycznie zrobiłem unik i zaatakowałem go w nogę nie obronił się powiedziałem „wracaj do szeregu i daj miecz Kanie”. „Kana robimy pojedynek na miecze ćwiczebne” przygotowała się i zaatakowała spokojnie znała moje słabe strony a ja znałem jej czułe punkty pojedynek trwał dziesięć minut a w jedenastej mieliśmy siebie jak na widelcu jedno ostrze przy mojej szyi drugie przy jej sercu wtedy powiedziałem „Oto drugi warunek przetrwania bitwy znajomość wroga ja i Kana walczyliśmy razem w wielu bitwach więc znamy siebie na wylot ale wy nie wiecie jakie mamy słabe strony a jakie silne więc macie trudne zadanie więc musicie przewidywać ruchy przeciwnika”. Tej jednej rzeczy uczyliśmy przyszłych towarzyszy broni przez dwa dni musieli nauczyć się ufać swoim braciom i siostrom symulowaliśmy bitwy cztery na cztery puki nie nauczyli się współdziałać. Następnie uczyliśmy ich jak utrzymać się przy życiu podczas bitwy najtrudniej było im się nauczyć wykorzystywać otoczenie dziesiątego dnia treningu powiedziałem „Co to ma być chcecie zostać wojownikami czy nie!?” „Tak jest sir” „W takim razie ostatni raz będziemy to ćwiczyć ale tym razem wszyscy zaatakujecie naszą czwórkę będziemy korzystać z broni strzelającej kulkami z farbą każdy z was dostanie inny kolor farby który mnie trafi dostanie jedno z moich trofeów i jako jedyny dostanie jednodniowy dzień wolny!!!”. Wszyscy ustawili się w kolejce po karabiny i amunicję nasza czwórka wyruszyła przed resztą by się przygotować. Po pięciu minutach usłyszeliśmy sygnał na rozpoczęcie obławy. Obsadziliśmy miejsce wprost idealne do zasadzki i łatwej obrony. Piętnaście minut później przyszła pierwsza grupa obławników było ich pięciu wycelowaliśmy i wystrzelaliśmy ich jak nieruchome cele zawsze w głowę. Zawołałem „Do środka schować się i nic nie krzyczeć miejmy nadzieję że inni nie popełnią waszych błędów i będą uważniej się rozglądać” weszli do budynku i się schowali następnie przyszła cała reszta poszukująca swoich jak się domyśliłem zwiadowców. W sam środek ich formacji rzuciłem granat barwiący a zaraz po nim bestia posłała im specjalnie zmodyfikowaną do ćwiczeń wieżyczkę bojową zaczęli strzelać na oślep ale nic im to nie dało. Gdy trafiłem ostatniego rekruta zawołałem „Wszyscy rekruci zbiórka w szeregu ale migiem” piątka zwiadowców wyszła z ukrycia i poszła do kolegów. „Ile razy mam wam mówić byście nie strzelali na oślep pięć razy kulka przeleciała tuż obok mnie ale żadna mnie nie trafiła ponieważ wykorzystaliśmy otoczenie na swoją korzyść!” wskazałem na jednego zwiadowcę i krzyknąłem „Ci zwiadowcy lepiej się spisali od reszty tylko jedna kulka mnie trafiła od niego” w tym momencie pokazałem ślad farby na moim pancerzu szkoleniowym „Gdy dojdziemy na mściciela wybierzesz sobie pamiątkę ale pod żadnym pozorem nie dotykaj mojego miecza on jest potężną bronią którą pojutrze wam pokaże”. Jak obiecałem tak zrobiłem rekrut wybrał na pamiątkę rękawice tyryna które miały wyrzutnię strzałek. Gdy przyszedłem z mieczem na plac treningowy wszyscy czekali jak aniołki aż im pokażę co potrafi ten miecz. Wziąłem go do ręki i machnąłem w tarczę treningową odległą ode mnie o trzysta metrów z miecza poleciała fala dźwiękowa i podzieliła tarczę strzelecką na dwie równe części. Ćwiczyliśmy resztę miesiąca wtapianie się w tło ataki z zaskoczenia zadziwiająco szybko opanowali resztę na koniec ich szkolenia został tylko test który przechodziliśmy na walkirii musieli pokonać w pojedynkę jednego z szturmowców. Do testu przydzielili nam szeregowego Daniela Olaka który podobno był dobry w walce w ręcz. Wszyscy moi rekruci przeszyli pomyślnie testy i trafili na mury obronne.

Rozdział 6: Dzień odpoczynku

Dostaliśmy wiadomość o otrzymanym jednym dniu odpoczynku. Zabrałem swoją ukochaną na spacer na który przygotowałem specjalną niespodziankę. Gdy weszliśmy na pomost uklęknąłem na jedno kolano i spytałem „czy zostaniesz moją żoną”. Z początku zaniemówiła ale kiwnęła głową i wykrzyknęła „Tak tak tak !!!”. otworzyłem pudełko które trzymałem w rękach i ukazał się jej piękny kamień z Walkirii na pierścionku z czystego kobaltu. Pocałowała mnie soczyście w usta i wróciliśmy na statek. Na Mścicielu moi przyjaciele z pierwotnego oddziału spytali się czy to zrobiłem czy się jej oświadczyłem a ja powiedziałem z pewną ulgą „ tak zrobiłem to mam narzeczoną”. Jej przyjaciółki też od razu do niej podbiegły i spytały się o to samo a ona pokazała im pierścionek. Poszliśmy do swoich pokoi i pograłem z chłopakami trochę w karty a potem wyszliśmy trochę „popolować” na erudytów lub tyrenów. Gdy byliśmy za murami zaczęliśmy polować w jednym z ich obozów usłyszałem coś jakby płacz. Odsłoniłem płachtę a tu znajdywała się klatka z młodym radkana miałem trzy opcje zastrzelić je, wypuścić wiedząc że nie przeżyje ani jednego dnia albo je adoptować . Postanowiłem wybrać trzecią opcję zabrałem radkana ze sobą do pojazdu i dałem sygnał do powrotu na mściciela tam ułożyłem dla niego posłanie i położyłem się spać.

Rozdział 7: nowy towarzysz

Gdy się obudziłem zobaczyłem że radkan siedzi sobie na moim łóżku i patrzy na mnie jakby był szczęśliwy zapytałem się go „jak tam mały kolego” on pomachał ogonkiem i szczeknął na tak. Pomyślałem jak by mógł się nazywać a po chwili postanowiłem nazwać go Rex powiedziałem „chciałbyś się nazywać rex” a on podbiegł do mojej twarzy i ją polizał a ja na to powiedziałem „biorę to za tak”. Wstałem z łóżka ubrałem mundur i wyszliśmy z Rexem na korytarz. Stało tam dwóch członków czarnych diabłów i powiedziało ze zdziwieniem „panie kaptanie co robi młody radkan na naszym statku?”. Ja im na to pytanie odpowiedziałem „co byście zrobili gdybyście znaleźli takiego malucha w klatce w obozie Eurydów?” oni nic nie odpowiedzieli na to pytanie ale z ich min wywnioskowałem że zrobili by to samo. Poszedłem z Rexem do sklepu zoologicznego by kupić obroże i smycz na zamówienie z napisem Rex członek Czarnych Diabłów. Sklepikarz powiedział byśmy przyszyli za godzinę po smycz i obrożę. Jako że nie mogłem pójść z Rexem na spacer wziąłem go na ręce i poszliśmy na mór by zobaczyć na spokojnie jeszcze niezniszczony przez wojnę krajobraz madelana planety która pozwoliła nam przetrwać. Po godzinie poszliśmy odebrać akcesoria dla Rexa były one w kolorze czarnym z czerwonym napisem jak zamówiłem. Wróciliśmy na statek na którym zwołałem zebranie załogi. Na spotkaniu powiedziałem „Witam wszystkich chciałbym wam przedstawić nowego członka załogi, który większości z nas przypomni Walkirię. Oto Rex Radkan, którego uratowałem od śmierci”. Na początku wszyscy oprócz Delaka i Kany. Delak niewiedzący czemu wszyscy się boją spytał

„czemu większość naszej załogi boi się tego całego Radkana?”. „Dlatego Delak, że to są bestie, które zabijały Walkirianów nie tylko by jeść ale także dla rozrywki a oprócz naszego ludu także Eurydytów i Tyrenów”. W tym momencie Nasz mechanik także się przestraszył ale szybko się uspokoił i zapytał „Czemu w takim razie jeszcze nas nie zaatakował?”. Wtedy wszyscy się spojrzeli między sobą i zaczęli myśleć a ja powiedziałem „Ponieważ są lojalne wobec rodziny a dlatego że go przygarnąłem czuje się jakby był jednym z nas jak nasz brat”.

Rozdział 8:przyjaciele czy wrogowie

Po zebraniu dostaliśmy rozkaz wyruszenia na misję rozpoznawczą mieliśmy badać resztę naszej galaktyki. Miesiąc po wylocie zostałem zawołany na mostek by zobaczyć coś niezwykłego tą niezwykłą rzeczą była bitwa trzech flot. Dwie z nich rozpoznałem byli to Eurydowie i Tyreni ale statków trzeciej flotylli nie rozpoznałem. Ich statki miały kolor czerwony z białymi pasami a same statki były dość porządnie uzbrojone jeden z statków nadał do nas wiadomość i pokazał się ekran „Kim jesteście i co tu robicie” powiedziała postać na ekranie. „Jesteśmy jednostką badawczą wysłaną przez ruch oporu” postać odpowiedziała „Nasze czujniki wykrywają na waszym statku wiele bron a sam statek nie wygląda na jednostkę badawczą podajcie powód naruszenia przestrzeni kosmicznej Imperium Jastrzębia” „Nie chcemy walczyć mamy wspólnego wroga Tyenów i Eurydów!!!” wykrzyknąłem a postać znowu powiedziała „ przygotujcie się na wejście na pokład”. Przygotowaliśmy się na wszelki wypadek uzbroiłem ludzi ale miałem nadzieje że nie będzie to konieczne po chwili przyleciał mały stateczek który mógł pomieścić najwyżej jeden oddział prosząc o pozwolenie na dokowanie zezwoliliśmy im na lądowanie. Weszła piątka ludzi tylko z bronią podręczną schowaną w kaburach za nimi wszedł ktoś inny w białym mundurze i powiedział „więc mamy wspólnego wroga” poznałem ten wygląd to ta sama osoba z którą rozmawiałem przez ekran „kim wy jesteście” on zaśmiał się i powiedział „to pewnie przez te chusty nie poznajecie ludzi „ ściągnął chustę i wyglądał jak walkirianin tylko miał inne oczy inne niż niebieskie otrząsnąłem się i powiedziałem „jestem walkirianinem” i jak on ściągnąłem oprócz hełmu tak jak on chustę a za nami żołnierze od naszego i ich oddziału w pewnym momencie przedstawił się „jestem imperatorem Imperium Jastrzębia i głównodowodzącym całego imperium jestem Jastrząb” ja odpowiedziałem „Kapitan Natan Storm dowódca Czarnych diabłów” zdziwił się i powiedział „ czyli nie jesteśmy jedynymi diabłami bo ja dowodzę armią białych diabłów”. Po chwili atmosfera się rozluźniła moi ludzie oddali karabiny do zbrojowni a moi przekazali mi że statki imperium jastrzębia zniszczyły wrogie jednostki po pięciu minutach podbiegł do nas Rex. Jastrząb zaczął „widzę że macie swoją maskotkę my też mamy psa” odpowiedziałem „to nie jest pies tylko bestia która zabija to jest Radkan nazywa się Rex i jest jednym z nas”. Miło pogadaliśmy potem powiedział „zapraszam was na główny pancernik nazywa się Phoenix”. Zamyśliłem się czy to coś oznacza czy co ale wiedziałem że to nie przypadek. Polecieliśmy na Phoenixa zobaczyć ich sprzęt. Ludzie na pancerniku nie spodziewali się spotkać rasy tak podobnej do nich. Jastrząb jako że musiał wracać na mostek wyznaczył nam przewodnika. Po pięciu minutach zobaczyliśmy maszyny kroczące Artur wyjaśnił nam że są to kolosy typu bojownik różne miały inną broń okazało się, że piloci kolosa wybierali im broń która im najbardziej pasuje. Przewodnik powiedział „ Mamy trochę kolosów na zbyciu a Imperator powiedział byście wzięli jednego jako nasi przyjaciele”. Wszedłem do jednego z nich i usłyszałem „Synchronizacja z nowym pilotem” po paru sekundach pojawił się ekran i widziałem karabin trzymany przez mechaniczną rękę. Chwilę później zobaczyłem że zjeżdżam w jakiejś windzie i usłyszałem Artura „Słuchaj uważnie teraz dostosujesz uzbrojenie do swojego kolosa więc wybierz mądrze gdyż masz tu różne rodzaje broni od karabinów szturmowych po działka przeciw lotnicze” Podszedłem kolosem do stołu z różnymi karabinami mieczami i inną bronią nagle usłyszałem głos „witaj pilocie jestem Cytro jestem sztuczną inteligencją tego bojownika jak masz zamiar mnie nazywać” pomyślałem i odpowiedziałem „Co ty na to by pozostać przy cytro”. „rozumiem czasem prostota jest lepsza niż sztuczność”. Gdy byliśmy przy stanowisku zobaczyłem coś podobnego do karabinu samopowtarzalnego xt800 złapałem ten karabin wycelowałem oddałem dziesięć strzałów i wszystkimi trafiłem w głowę tarczy spojrzałem na tablicę rekordów i zobaczyłem moje imię następnie wybrałem broń bliską miecz i tarczę alkę w ręcz ćwiczyliśmy na droidach ćwiczebnych na koniec jako ciężką broń wybrałem coś na kształt ckm-a i poszły znowu same główki po ćwiczeniach poszliśmy na statek a tam niespodzianka mieliśmy w komputerze głównym nowe namiary z podpisem Stolica Imperium Jastrzębia i nowy członek załogi droid z Kartką a na niej napisane „oto droid xtl 500 bojowy i droid fkl 401 mechanik przyda się wam do napraw kolosa”.

Rozdział 9:Piękne dni

Wróciliśmy na madelana i powiedziałem marszałkowi „bracie Jest rasa która przypomina do bólu Walkirianów nazywają się ludźmi i mówią że są z innej jak oni to nazwali Galaktyki”. „co jakim cudem”. „Ja ci tylko mówię co widziałem na własne oczy a i jeszcze jedno flota Imperium Jastrzębia potrafi zniszczyć w walce floty Tyrenów i Eurydytów”. Wróciłem na statek by wziąć Rexa na spacer i pomyślałem by przy okazji zaprosić na niego też Kanę. Podszedłem pod jej pokój poprawiłem włosy i zapukałem. Zza drzwi odezwał się głos otwarte. Wszedłem do pokoju i zacząłem „Kana chciałbym zaprosić ciebie na spacer poszła byś ze mną i Rexem”. Odpowiedziała „Z przyjemnością kochany pójdę z wami na spacer tylko skończę sprawdzać broń daj mi tylko pięć minut ok?”. „Dobrze dokończ a my na ciebie zaczekamy” odpowiedziałem. Po pięciu minutach wyszła z pokoju w mundurze i w trójkę poszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy z Kaną a Rex biegał po parku tak byśmy go widzieli. Gdy wracaliśmy na statek zaproponowałem „Skoro ci się oświadczyłem może to czas by przejść na następny etap naszego związku”. „hm myślę że masz rację więc kiedy chciałbyś się ze mną ożenić?”. „Za miesiąc”. Powiedziała „kocham cię” i zastygliśmy w głębokim pocałunku. Z transu wyciągnął nas Rex szczeknięciem obok nas na znak że zrobił co miał zrobić i możemy wracać. Po powrocie na statek odprowadziłem mojego Rdakana do naszego pokoju a potem poszedłem pożegnać się z Kaną ale nie dała się tylko pożegnać wciągnęła mnie no pokoju i pocałowała na odchodne jej usta były słodkie niczym najsłodszy owoc nie mogłem się powstrzymać od tego cudu natury. Następnego dnia poszliśmy do mojego brata prosić o miesiąc wolnego dla mnie i dla naszych żołnierzy zapytał się „Dlaczego chcecie teraz wolne?”. Odpowiedziałem „chcemy wziąć ślub z Kaną”. Pokiwał głową, że rozumie i dał nam wolne po tym poszliśmy wynająć salę i do papierniczego zamówić zaproszenia. Przygotowywaliśmy się na ten dzień cały miesiąc na ślub przyszło pięćdziesiąt osób w tym Jastrząb, Anna, nasz oddział i reszta naszych przyjaciół. Byłem ubrany w mundur galowy a Kana taką piękną Białą suknię z welonem a tym którym dawał nam ślub był Mondor mój brat. Gdy byliśmy już miesiąc po ślubie moja żona powiedziała mi piękną rzecz „Czy chciałbyś mieć kiedyś dziecko?”. Zapytałem się „czy to znaczy to co myślę?”. „Tak” odpowiedziała „Jestem w ciąży”. Spojrzałem na nią i powiedziałem „jestem najszczęśliwszym walkirianinem w całej Galaktyce” i pocałowałem ją tak jak ona pierwszy raz mnie pocałowała. Myślałem co z tym faktem zrobić bo Kana nie powinna się teraz przemęczać i wpadłem na pomysł że będzie w najbezpieczniejszym miejscu jakie jest na całym statku. Zwołałem zebranie załogi i powiedziałem że Kana musi teraz wypoczywać i dlatego będzie na mostku dopóki nie wrócimy do naszego miasta w którym mam kupiony dom. Na mój rozkaz wracaliśmy szybko do Ozostinu. Na madelanie dałem Kanie jako dowódca urlop. Poszedłem do mojego brata a on się zdziwił czemu przyszedłem i zapytał „Po co przyszedłeś się ze mną spotkać”. Odpowiedziałem mu na to „Czy mogli byśmy z oddziałem pilnować przez jeden rok murów?”. On na to ze zdziwieniem „Tak ale dlaczego byście chcieli pilnować przez rok murów?”. W odpowiedzi usłyszał „Widzisz Kana jest w ciąży i chciałbym dotrzymać jej towarzystwa i być przy narodzinach”. Odpowiedział „Rozumiem dostajesz zezwolenie na pilnowanie murów ale nie sknocicie tego bo nie możemy sobie pozwolić na więcej straconych miast”. Po ośmiu miesiącach gdy pilnowałem muru przybiegł jakiś posłaniec z wezwaniem do szpitala. Pobiegłem do szpitala tak szybko jak mogłem tam dowiedziałem się, że Kana zaczęła rodzić ubrałem się w sterylne ubrania i wszedłem na salę operacyjną jedno z trojaczków już się urodziło a drugie wychodziło. Poród się udał podszedłem do swojej ukochanej małżonki i ją pocałowałem mówiąc „Bardzo dobrze się spisałaś a teraz odpocznij będę pilnował waszego pokoju”. Dwa tygodnie po porodzie przyjechałem po nią do szpitala i pojechaliśmy do domu. W domu położyliśmy dzieciaki w łóżkach mówiąc „ Dobranoc Trix, dobrych snów Alex i śpij dobrze Marek kochamy was z mamusią”. Po położeniu do spania dzieciaków przytuliłem mocno Kanę i pocałowałem ją w policzek mówiąc „Kocham cię”.

Rozdział 10:Nowe zasady gry

Rok po narodzinach lataliśmy znowu mścicielem a Kana zajmowała się na nim dziećmi gdy ja, Rex, i chłopaki z oddziału przejmowaliśmy obozy wroga, odbijaliśmy więźniów i Robiliśmy z tych obozów nasze posterunki. Nasza armia z tysięcy urosła do milionów. W pewnym momencie zaczęliśmy tworzyć w Ozostinie droidy bojowe zaprojektowane do walki z każdym wrogiem były szybkie nie potrzebowały wiele miejsca chroniły się za osłonami gdy się tylko dało a dodatkowo miały oddzielny kolor dla każdej armii. Z naszego oddziału dość szybko powstała nikomu niepodległa kompania zawierająca cztery statki mściciela Walkirii, Wojownika, Łowce i Szturmowca. Różne fregaty miały różne zadania Mściciel i Szturmowiec blokowały ataki wrogich statków Wojownik atakował statki wroga od flanki a Łowca polował na niedobitki wrogich flot i zgarniał kapsuły ratunkowe. Pod koniec bitwy zawsze dawałem wrogim kapitanom dwie opcje wypuszczenie jeńców i możliwość wyjścia cało albo dalszej walki na ich okręcie jako że najpierw unieszkodliwialiśmy im działa. Zazwyczaj wybierali pierwszą opcję ale trafiali też tacy którym duma nie pozwalała się poddać i wysyłali żołnierzy na pewną śmierć. Ci którzy walczyli mimo dania swoim żołnierzom szansy na przeżycie byli zamykani w specjalnych celach do której nikt nigdy nie chciał trafić do celi śmierci którą opróżnialiśmy przed każdą bitwą aby zasiać strach we wrogich sercach. Po każdej bitwie załogi naszych statków się powiększały po roku Takich walk nasza kompania dostała pełnoprawny status armii w naszych jednostkach byli Madelanie, Walkirianie, Ziemianie i Kalemondowie. Dzieci moje i Kany miały już dwa lata a my dostaliśmy opiekunkę z ozostina. Nasza armia dostała się do spisu najpotężniejszych armii w galaktyce mieliśmy dwieście statków w tym cztery pancerniki dwa lotniskowce i czterdzieści niszczycieli reszta to były fregaty zdobyczne a także kupione czy znalezione na jednej z nich znaleźliśmy dziwną maszynę jak później się okazało to była maszyna klonująca jakiejś prastarej rasy a obok niej sarkofag w nim był Walkirianin w pancerzu i z bronią którą gdzieś widziałem i nagle sobie przypomniałem w muzeum pradawnej Gwardii ale były na pancerzu inne oznaczenia. Gdy statek został dołączony do naszej floty Gwardzista się obudził a wraz z nim inni którzy czekali na wybudzenie w ładowni i innych pokojach. Nauczyliśmy się korzystać z Klonownicy by jeszcze bardziej powiększyć naszą armię Nasza i trzy inne armie dostały zadanie specjalne mieliśmy odzyskać Walkirię wszyscy generałowie byli zgodni że najlepszym sposobem będzie podzielenie się na cztery strony świata i nawiązanie łączności z Ruchem oporu w każdym mieście a na miejsce desantu wybraliśmy Dentre. Wszystkie armie zrobiły to co mieliśmy w planie. My wzięliśmy północ jako że była najlepiej broniona a my byliśmy najliczniejszą i najlepszą armią. Oprócz ruchu oporu każda armia miała wsparcie Gwardzistów, których przekonała do walki Anna, która na zawsze została moją siostrą. Każda armia posuwała się naprzód. Podeszliśmy pod pierwsze większe miasto którego bronili sami weterani Eurydytów którzy niespodziewali się zobaczyć Czarnych Diabłów znowu w akcji niektórzy widzieli już z Walkirii jak walczymy albo zostali przy życiu z flot których dowódcy zgodzili się na nasze warunki z czasów gdy byliśmy kompanią. W nocy gdy część eurydów spała ruch oporu przekopał się do naszych żołnierzy dzięki czemu oddziały szturmowe weszły do miasta i brały do niewoli wrogich armistów. Wyzwoliliśmy Walkirianów w dzień na wzgórzu zobaczyłem ruiny świątyni z przed inwazji. Poszedłem się pomodlić i usłyszałem „wyzwól pełny potencjał miecza chwyć go dwoma rękami”. Coś mnie podkusiło by sprawdzić wszystko zniknęło a pojawiły się dwie postacie jedna z nich powiedziała „Popatrz jak wyrósł nasz potomek jest odważny, miłościwy i mądry”. Druga mu odpowiedziała „masz rację będzie on dobrym królem ale musi przejść próbę”. „dobrze prawisz kochanie”. Wszystko się rozjaśniło i zobaczyłem trzy osoby Annę, Mondora i Kanę. W każdego z nich byli wcelowani Eurydowie normalnie mogłem ocalić tylko jedno lecz wtem poczułem przypływ energii i odruchowo stworzyłem przed nimi pole ochronne niewiedząc jak to zrobiłem spojrzałem na ręce. Świat znowu się rozjaśnił i pojawiły się znowu tamte dwie postacie. Pierwsza znowu powiedziała „zdałeś Phoeniksie będziesz naprawdę wielkim królem”. Po paru sekundach znów byłem na wzgórzu tylko mój pancerz zmienił nieco wygląd zdjąłem hełm a na nim była korna z czystego benatu spojrzałem na rękawice a na nich było wyryte benatem król wojny pan Walkirianów. Wróciłem do swoich towarzyszy a wszyscy walkirianie zaczęli przede mną klękać zapytałem „co się dzieje” a tu ktoś pokazał mi obraz przedstawiający mnie, Rexa i Kanę ale inne mieli pancerze. Poszedłem do Kany a ona miała podobny pancerz do mnie ale bardziej kobiecy a Rex miał na sobie lekki pancerz także wykonany z benatu. Gdy zapytałem jak się zmienił ich pancerz Kana odpowiedziała „siedzieliśmy sobie i graliśmy w karty a tu nagle mój pancerz rozbłysnął i przemienił się w pancerz królewski”. Nie chciałem o tym myśleć następnego dnia dałem sygnał do wyjścia. Gdy przeszliśmy połowę drogi do następnego większego miasta tym razem pod dowództwem tyrenów zostaliśmy zaatakowani przez pułk pancerny nasze statki nie mogły nas osłaniać więc musieliśmy poradzić sobie z naszymi pojazdami pancernymi i i ciężkimi wyrzutniami plazmy. Bitwa była ciężka ale wygraliśmy zniszczyliśmy trzy czwarte ich pojazdów pancernych a resztę przejęliśmy i namalowaliśmy na nich hełm z skrzydłami który był naszym herbem. Pod tytanem rozłożyliśmy obóz i musiałem zaplanować nową strategię ponieważ tyrenowie sprawdzali czy nie ma gdzieś podkopów a że nie mogliśmy ryzykować strat w cywilach rozkazałem snajperom dręczyć wroga i osłaniać saperów których zadaniem było podłożenie bomby termicznej byśmy mieli przejście do miasta. Plan się udał tuż nad ranem rozpoczęliśmy operację „wskrzeszenie” bomba wybuchła a nasi żołnierze wparowali do miasta na murach chaos tyrenowie ostrzeliwani przez naszych ludzi oraz ruch oporu padali jak muchy tylko niektórzy się poddawali i zostali ocaleni. Po murach musieliśmy zdobyć jeszcze twierdzę którą broniła reszta tyrenów ale niemieli najmniejszych szans do pomocy w walce z twierdzą wezwaliśmy dwie fregaty mściciela i szturmowca. Nasza artyleria ostrzeliwała twierdzę której kończyło się pożywienie jako że nie spodziewali się tak szybkiego ataku w końcu drzwi się otworzyły i wyszedł zarządca miasta z białą flagą podszedłem do niego a on zaczął „Chciałbym przedyskutować warunki kapitulacji”. Odpowiedziałem „kapitulacja bezwarunkowa”. On na to odrzekł „zgadzam się” pochylił głowę i podniósł ręce do góry. Cywile wywieszali flagi z herbem walkirii. Byliśmy przywitani przez mieszkańców miasta jak bohaterowie. Zebrałem ochotników z ruchu oporu którzy chcieli iść z nami przez cały rok walczyliśmy i zdobyliśmy prawie wszystkie miasta zostały tylko stolice. Z czterech armii podzieliliśmy się na dwie tyrenejską i eurydyjską. Nasza armia poszła po tyrenów nasze pięćdziesiąt tysięcy piechoty zaatakowało Tykerię. Zaatakowaliśmy w nocy niepostrzeżenie wspięliśmy się na mury na których dobyliśmy mieczy ponieważ nie mieliśmy jak korzystać z karabinów. To naprawdę był dzień śmierci po dziesięciu minutach od początku bitwy naliczyłem dwadzieścia zabójstw. Po dwóch godzinach tyrenowie wycofali się na statki na które czekała nasza flota staraliśmy się pomóc naszym za pomocą działek przeciw lotniczych godzinę po zakończeniu bitwy usłyszałem meldunek „Menezja zdobyta Walkiria znowu jest wolna”. Pięć minut później pojawiły się nieznane jednostki Pradawny gwardzista przyglądał się uważniej i krzyknął z radości „Nasi bracia wrócili Gwardia znowu działa”. Pojawił się na niebie mój obraz z podpisem nowy król Walkirii. Na niebie z minuty na minutę pojawiało się coraz więcej statków w naszym centrum dowodzenia jeden z gwardzistów poprosił o spotkanie. Zezwoliłem na spotkanie wszedł do Sali z uzbrojeniem a moi żołnierze dobyli pistoletów on odrzekł „Panie chciałbym ci złożyć przysięgę wierności tak jak inni gwardziści”. Zgodziłem się wyszedłem na najwyższy balkon a oni zaczęli. „Puki żyję będę bronił króla. Moja wiara nie zostanie zgaszona. Przysięgam na własne życie walczyć za ojczyznę. W godzinie próby będę odważny. Nigdy się nie poddam nawet gdyby mnie to życiem miało kosztować”. Nie wiadomo czemu odruchowo odpowiedziałem „przyjmuję waszą przysięgę wierności. I tak miesiące mijały Walkirianie wracali do ojczyzny dookoła Walkirii powstawały stacje kosmiczne które miały nas strzec przed wrogą flotom. Walkiria rozkwitła teraz to nie była już planeta z miastami tylko jedno wielkie miasto chronione najlepszą technologią niedobitki Eurydytów i tyrenów już całkowicie odleciały Radkany zostały oswojone a nasze uzbrojenie rozkwitało. Nasze pancerze zostały wzmocnione o plecaki odrzutowe i działka na ramienne lud z przyjemnością ogłosił mnie królem ale nie dałem się ogarnąć manią władzy. Rządziłem uczciwie a lud mnie kochał w miejscu gdzie tyrenowie mieli główną bazę powstał mój pałac. W końcu postanowiłem że czas przenieść wojnę w inne miejsca najpierw postanowiliśmy pomóc Maledanom by podziękować im za pomoc gdy jej najbardziej potrzebowaliśmy. Na Madelana dotarliśmy w ostatnim momencie tyrenowie pokonali Eurydytów i postanowili pokonać madelańczyków. Rozkazałem statkom ostrzelać wrogą armię a następnie nasza piechota skoczyła do boju. Madelanie zdziwili się gdy nas zobaczyli z taką armią ponieważ nie widzieli tylu żołnierzy w żadnej armii. Nasi żołnierze walczyli jak prawdziwi wojownicy w pewnym momencie bitwy kompania ognia została okrążona i potrzebowała pomocy postanowiłem wraz z strażą włączyć się do bitwy podczas lądowania zobaczyłem snajpera mierzącego w jednego z kolonów w plecy. W ostatniej chwili ostrzegłem ich dowódcę o snajperze a on padł na ziemię. Gdy wylądowałem od razu zaatakowałem tyryna. Na jego karabinie był nieśmiertelnik mojego dowódcy z czasów zanim powstały „czarne diabły” z czasów w których wszystko było prostsze. Snajper zginął zabrałem nieśmiertelnik i schowałem go by był bezpieczny. Bitwa była ciężka i strasznie krwawa ale zdążyłem zerknąć wokół siebie za mną stał Tyryn przebity mieczem. Rozpoznałem rodzaj ostrza ale nie rozpoznałem kolorów na głowni. Za nim stał człowiek w czarnym hełmie ale bez czerwieni. Powiedział „jeszcze mi podziękujesz”. Nie zrozumiałem o co temu komuś chodzi ale znałem ten głos. Nagle zobaczyłem różne dziwne zwierzęta i Rexa a w zasadzie dwóch Rexów. Chwilę później pojawiły się samochody wypełnione czarnymi diabłami i innymi legionami nie znanymi mi do tej pory. Na jednym z pojazdów zobaczyłem swój hełm ale nie wiedziałem kim ten ktoś jest tak jak tamten człowiek. Gdy bitwa trwała w najlepsze trafiłem na generała wrogich sił wyjąłem miecz i pobiegłem wprost na niego. Nie zauważył mnie ale w ostatnim momencie ktoś sparował mój cios. Ale zabiłem tego tyryna szybkim ruchem. Zaraz po tym zauważył mnie zamachnął się uszkadzając mój hełm ale nie dotykając mojej twarzy. Gdy chciał zadać kolejny cios przeskoczyłem nad nim i raniłem go w jedno z czterech ramion. Wyprowadził dość nieoczekiwany cios obracając się w którym zranił mnie w przedramię. Następnie nie przestał atakować ledwo mogłem się wybronić w tym czasie jego druga para rąk popchnęła mnie wytrącając z równowagi miał zadać ostateczny cios ale ktoś mnie ocalił a rana się sama zagoiła. Ocaliła mnie jakaś postać miała skrzydlaty hełm pancerz cały z benatu rozpoznałem tę postać to była bogini wojny Aurestia. Powiedziała do mnie „idź pomóż swoim ludziom ja zajmę się Maklatem”. Maklat był w naszej kulturze demonem maszyn który chciał przemienić Walkirianów w maszyny powiedziałem do siebie „nie sądziłem że bogowie naprawdę istnieją a skoro tak to mamy przechlapane” w tym momencie spojrzałem na północ a tam stał bóg śmierci na czele Eurydytów. Bóg śmierci znany jako Sarmak wzbił się w powietrze i poleciał zawalczyć z Maklatem i Aurestią. Pomyślałem sobie „to ostateczna bitwa pomiędzy bogami” w tym momencie bogowie urośli a ja stanąłem pomiędzy głównymi dowódcami Eurydytów i Tyrenów. Ustawiliśmy się w trójkąt i ruszyliśmy ja z pistoletem tarczą i mieczem Tyren z strzelbą i toporem a Eurydyt z mieczem dwuręcznym i szotganem spotkaliśmy się na środku oni zaatakowali siebie a ja przeskoczyłem nad nimi. Zaatakowałem Erudyta i musiałem szybko obronić się przed Tyrenem. Eurydyt przewrócił się więc szybkim ruchem wyjąłem pistolet przeskoczyłem za Tyryna nacisnąłem spust i powiedziałem „gnojek” rozejrzałem się dokoła i zobaczyłem że nikt oprócz nas nie walczy tylko nas obserwują. Eurydyt podniósł się i spróbował mnie zaatakować ale wybił mi tylko pistolet z ręki. Spróbował zaatakować jeszcze raz a ja padłem na ziemię . Nagle zauważyłem strzelbę tyryna złapałem ją i strzeliłem Eurydytowi w głowę. Stanąłem nad Eurydytem podniosłem jego miecz wziąłem zamach i uciąłem mu głowę następnie podszedłem do Tytyna i zrobiłem to samo. Jako znak zwycięstwa podniosłem głowy do góry a Tyreni i Eurydyci uciekali. A tajemniczy żołnierze zniknęli tak szybko jak się pojawili.

Rozdział 11:Koniec Wojny

Wraz z wojskami wróciliśmy na Walkirię. Aurestia zniknęła jak i pozostali bogowie, zmęczeni tą wojną postanowiliśmy pozostać w domach moje pięcioletnie dzieci zapytały „Tato wygrałeś tę wojnę” uklęknąłem przy nich powiedziałem „tak to nareszcie koniec” i przytuliłem je do siebie ponieważ wiedziałem że w końcu nie będę musiał walczyć o nie lecz mogłem być ojcem na pełen etat. Następnie poszedłem do żony pocałowałem ją poszedłem do pokoju walnąłem się na łózko i usnąłem. Następnego dnia około dziesiątej obudziłem się i patrzyłem jak dzieci bawią się z Rexem Kana ich obserwowała i jednocześnie rozmawiała z przyjaciółkami. Przebrałem się z pancerza w mundur galowy i poszedłem wraz z Kaną zobaczyć z kim się Anna spotyka. Siedzieliśmy w kawiarni gdy weszła Anna z Mondorem trzymając się za ręce od razu zrozumiałem że to on jest jej wybrankiem. Porozmawialiśmy jak za starych dobrych czasów zapłaciłem i się rozeszliśmy. Tego samego wieczoru ogłosiłem zwycięstwo i rozpoczęliśmy imprezę była muzyka Fajerwerki tańce i co najważniejsze pokój.

Epilog

Przestrzeń kosmiczna otwiera się portal czaso-przestrzenny. Pojawia się Statek Bojowy dymi kapitan mówi „Wracamy do domu zapiąć pasy bo do nas strzelają” załoga wykonuje rozkaz wykonują skok w nadświetlną. Głos kapitana „wychodzimy z nadświetlnej za trzy dwa jeden teraz” wszystko zwalnia Znowu kapitan „Wystrzelić kapsuły Ratunkowe”. Kapsuły zostają wystrzelone autopilot znowu wchodzi w nadświetlną Kapitan „Podajcie kod lądowania Alfa jeden”. Kapitan myśli „Oby żyli starzy Gwardziści.

Epilog 2

Ktoś do mnie podszedł i powiedział „Sir członek Gwardii prosi pana, pana Brata i pańską żonę do siebie”. Zgodziłem się zawołałem Mondora i Kanę i poszliśmy do Gwardzisty. Tam Gwardzista Zasalutował i powiedział „Królu mam wieści które mogą pana zaciekawić”. Odpowiedziałem „Mów więc”. Powiedział „podano pradawny sygnał Lądowania”. „i co z tego?” Zapytałem. A on na to powiedział „To Sygnał znany tylko przez pańskiego przodka syna ostatniego króla Walkirii”. „Co” zapytałem. Kazałem zebrał oryginalny oddział czarnych diabłów i pojechaliśmy wraz z dwoma gwardzistami na miejsce lądowania kapsuł a wtedy ktoś z nich wyszedł. Moi dobyli broń tamci zrobili to samo. W końcu wyszedł ktoś w innym mundurze. Zapytałem „Kim jesteście?”. On odpowiedział „Nie powiem póki wy się nie przedstawicie”. Powiedziałem „Jestem królem Walkirii a to są Czarne diabły”. „Jak to?” zapytał się ich przywódca „Przecież to Ja jestem Synem Króla. Jestem Delon”. Powiedziałem „Delon pierwszy zniknął jeszcze przed inwazją”. „Jaką inwazją”. Odpowiedziałem mu „Przed inwazją Eurydytów”. Zapytał się „Jakie masz nazwisko?”. „Moim prawdziwym nazwiskiem jest Skyslayer”. „czyli jesteś moim potomkiem” powiedział. Po chwili szybko dodał musicie wymienić baterie przeciw lotnicze na te z typu drugiego by powstrzymać Krzyżowców przed zniszczeniem Walkirii”. Na jego słowa odpowiedziałem „Teraz po wielkiej Wojnie Mamy dużo lepszą broń niż te z waszych czasów więc odpocznij w nowym pałacu królewskim”. „Jak to nowym” zdziwił się Delon. „Wiesz raz Walkiria upadła a pałac wraz z przedwojenną zabudową zostały zniszczone więc wybudowaliśmy wszystko nowe. Delon powiedział „Skoro tak bądźcie gotowi bo pięć tysięcy statków wroga już tu leci”.

Średnia ocena: 3.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Zaciekawiony 07.10.2019
    Tekst jest nieczytelny. Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak akapity? Aha, i skąd pomysł na pominięcie normalnie rozpisanych dialogów?
  • To mój pierwszy tekst więc starałem się jak mogłem
  • Zaciekawiony 07.10.2019
    Michał Jastrzębski
    Na tym portalu można edytować tekst. Wchodzisz w profil, w zakładkę Publikacje, po prawej od tytułu opowiadania jest taki znaczek z ołówkiem.
    Masz okazję aby przećwiczyć sobie edycję tekstu, do stanu bardziej czytelnego.
  • Zaciekawiony dzięki za poradę ale poprawie go jutro
  • Zaciekawiony 07.10.2019
    Michał Jastrzębski
    Ok. A ja ci tu wyszczególnię jakie mam zastrzeżenia. Poza brakiem podziału na jakieś logiczne akapity (oprócz pierwszego rozdziału) problemy dotyczą też budowy zdań - czasem sklejają ci się w jedno dwa odrębne i o czym innym, czasem rozdzielasz niepotrzebnie jedno zdanie na dwa. Do tego dochodzą różne literówki i błędy gramatyczne, na przykład "strzec przed wrogą flotom" zamiast "flotą". Tekst dużo zyska jeśli się to wyrówna. Na przyszłosć też radzę wrzucać tekst podzielony na krótsze kawałki; przewijanie długiej kolumny tekstu na komputerze, nie jest zbyt wygodnym sposobem.
  • Zaciekawiony i tak jutro poprawię dopiero po 15 lecz następne teksty będę dodawał rozdziałami
  • Zaciekawiony 07.10.2019
    Weźmy na warsztat kawałek rozdziału 9, bo masz w nim niemal same opisy. W nawiasach kwadratowych podaję poprawki:

    "Rok po narodzinach lataliśmy znowu mścicielem[,] a Kana zajmowała się na nim dziećmi gdy ja, Rex[] i chłopaki z oddziału[,] przejmowaliśmy obozy wroga, odbijaliśmy więźniów i [r]obiliśmy z tych obozów nasze posterunki. Nasza armia z tysięcy urosła do milionów. W pewnym momencie zaczęliśmy tworzyć w Ozostinie droidy bojowe[,] zaprojektowane do walki z każdym wrogiem[. B]yły szybkie[,] nie potrzebowały wiele miejsca[,] chroniły się za osłonami gdy się tylko dało[,] a dodatkowo miały oddzielny kolor dla każdej armii. Z naszego oddziału dość szybko powstała nikomu niepodległa kompania zawierająca cztery statki[:] mściciela Walkiri[ę], Wojownika, Łowc[ę] i Szturmowca. Różne fregaty miały różne zadania[,] Mściciel i Szturmowiec blokowały ataki wrogich statków[,] Wojownik atakował statki wroga od flanki a Łowca polował na niedobitki wrogich flot i zgarniał kapsuły ratunkowe.
    [ ] Pod koniec bitwy zawsze dawałem wrogim kapitanom dwie opcje[:] wypuszczenie jeńców i możliwość wyjścia cało[,] albo dalszej walki na ich okręcie[,] jako że najpierw unieszkodliwialiśmy im działa. Zazwyczaj wybierali pierwszą opcję ale trafiali [się] też tacy[,] którym duma nie pozwalała się poddać i wysyłali żołnierzy na pewną śmierć. Ci[,] którzy walczyli mimo dania swoim żołnierzom szansy na przeżycie[,] byli zamykani w specjalnych celach[,] do któr[ych] nikt nigdy nie chciał trafić [-] do cel[] śmierci któr[e] opróżnialiśmy przed każdą bitwą[,] aby zasiać strach we wrogich sercach.
    [ ] Po każdej bitwie załogi naszych statków się powiększały[ i] po roku [t]akich walk nasza kompania dostała pełnoprawny status armii[. W] naszych jednostkach byli Madelanie, Walkirianie, Ziemianie i Kalemondowie. Dzieci moje i Kany miały już dwa lata a my dostaliśmy opiekunkę z [O]zostina. Nasza armia dostała się do spisu najpotężniejszych armii w galaktyce[,] mieliśmy dwieście statków[,] w tym cztery pancerniki[,] dwa lotniskowce i czterdzieści niszczycieli[,] reszta to były fregaty zdobyczne a także kupione czy znalezione[. N]a jednej z nich znaleźliśmy dziwną maszynę[,] jak później się okazało to była maszyna klonująca jakiejś prastarej rasy a obok niej sarkofag[. W] nim był Walkirianin w pancerzu i z bronią[,] którą gdzieś widziałem i nagle sobie przypomniałem[:] w muzeum pradawnej Gwardii ale [] na pancerzu [były] inne oznaczenia. Gdy statek został dołączony do naszej floty[,] Gwardzista się obudził a wraz z nim inni[,] którzy czekali na wybudzenie w ładowni i innych pokojach. Nauczyliśmy się korzystać z Klonownicy by jeszcze bardziej powiększyć naszą armię[.]
    [ ] Nasza i trzy inne armie dostały zadanie specjalne[,] mieliśmy odzyskać Walkiri[ę. W]szyscy generałowie byli zgodni[,] że najlepszym sposobem będzie podzielenie się na cztery strony świata i nawiązanie łączności z Ruchem oporu w każdym mieście a na miejsce desantu wybraliśmy Dentre. Wszystkie armie zrobiły to[,] co mieliśmy w planie. My wzięliśmy północ[,] jako że była najlepiej broniona[,] a my byliśmy najliczniejszą i najlepszą armią. Oprócz ruchu oporu każda armia miała wsparcie Gwardzistów, których przekonała do walki Anna, która na zawsze została moją siostrą.
    [ ] Każda armia posuwała się naprzód. Podeszliśmy pod pierwsze większe miasto[,] którego bronili sami weterani Eurydytów[,] którzy nie[ ]spodziewali się zobaczyć Czarnych Diabłów znowu w akcji[. N]iektórzy widzieli już z Walkirii jak walczymy albo [byli to ci, którzy] zostali przy życiu z flot[,] których dowódcy zgodzili się na nasze warunki[,] z czasów[,] gdy byliśmy kompanią. W nocy[,] gdy część [E]urydów spała[,] ruch oporu przekopał się do naszych żołnierzy[,] dzięki czemu oddziały szturmowe weszły do miasta i brały do niewoli wrogich armistów. Wyzwoliliśmy Walkirianów[.]
    [ja bym tu w zasadzie skończył rozdział i zaczął następny]

    [ W] dzień na wzgórzu zobaczyłem ruiny świątyni [s]przed inwazji. Poszedłem się pomodlić i usłyszałem [głos]:
    - [W]yzwól pełny potencjał miecza[,] chwyć go dwoma rękami.
    Coś mnie podkusiło by sprawdzić[. Wszystko zniknęło a pojawiły się dwie postacie[,] jedna z nich powiedziała:
    - Popatrz jak wyrósł nasz potomek[,] jest odważny, miłościwy i mądry. - Druga mu odpowiedziała
    - [M]asz rację[,] będzie on dobrym królem ale musi przejść próbę.
    - [D]obrze prawisz kochanie.
    [ ] Wszystko się rozjaśniło i zobaczyłem trzy osoby[:] Annę, Mondora i Kanę. W każdego z nich byli wcelowani Eurydowie[,] normalnie mogłem ocalić tylko jedno [z nich,] lecz wtem poczułem przypływ energii i odruchowo stworzyłem przed nimi pole ochronne[,] nie[ ]wiedząc jak to zrobiłem spojrzałem na ręce. Świat znowu się rozjaśnił i pojawiły się znowu tamte dwie postacie. Pierwsza znowu powiedziała:
    - [Z]dałeś Phoeniksie[,] będziesz naprawdę wielkim królem.
    Po paru sekundach znów byłem na wzgórzu[,] tylko mój pancerz zmienił nieco wygląd[. Z]djąłem hełm a na nim była kor[o]na z czystego benatu[,] spojrzałem na rękawice[,] a na nich było wyryte benatem ["Król wojny pan Walkirianów"]. "

    Tekst się dzięki temu rozluźnia i różne drobne sprawy są oddzielone. Masz tu też trochę powtarzających się rzeczy: nasza armia się powiększyła, nasza armia zaczęła być uznawana, nasza armia się powiększyła i teraz liczyła, nasza armia zaczęła być uznawana, ale potem nasza armia się powiększyła i liczyła...
  • Dzięki a i dodam, że moja klawiatura nie do końca działała

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania