Muzeum Intergalaktyczne
Ja, Imperator Tysiąca Światów, leciałem ze swoim adiutantem Rzygowiną do Muzeum Intergalaktycznego, żeby obejrzeć odnaleziony ostatnio przez Kosmicznych Poszukiwaczy, wiernie zachowany w kawałku lodu najwstrętniejszy okaz kosmity, jaki kiedykolwiek - w swej nieprzemyślności - stworzył Pan Bitów.
Wsiadając do kosmicznego krążownika, pożegnałem mój lud serią głębokich beknięć i pierdnięć, a lud mój również pierdział mi na pożegnanie i było to pierdzenie tak smutne i przejęte taką rozpaczą, że czym prędzej przetoczyliśmy się w naszych kulach na krążownik, żeby się nie rozpłakać.
*
Ten okaz kosmity... Był to mój 985 rok życia i 965 rok szczęśliwego panowania i ów okaz kosmity był czymś najwstrętniejszym i najbardziej odrażającym, co dane mi było zobaczyć podczas moich nieprzeliczonych podróży.
Nic dziwnego, że coś tak pokracznego, ohydnego i wstrętnego wysadziło siebie i swoją planetę w powietrze - powiedział mój adiutant z wizgiem przerażenia.
Planeta nazywała się Ziemia.
Nic dziwnego - odpowiedziałem mojemu adiutantowi i na widok wstrętnego stwora zesrałem się ze strachu.
7.5.2019
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania