My Black Angel, My Black Heart- rozdział 3.

"Mógłby w końcu to zrobić. Skończyć moje i tak nędzne życie"

Myślała Ewa po wyjściu Aleksandra z pokoju.

Jeśli tak mu zawadzała to po co się z nią ożenił? Po co ta cała szopka?

Na dworze zaczynało się ściemniać.

Na nieboskłonie widać już było pierwsze gwiazdy.

Wyszła na balkon, który przylegał do jej pokoju, aby choć na chwilę zapomnieć o całym tym koszmarze.

Kiedyś wraz z siostrą wpatrywały się w niebo i szukały najróżniejszych konstelacji gwiezdnych. Ścigały się, która z nich znajdzie najwięcej gwiazd.

"Ciekawe co z Anią?" Pomyślała. Od 9 lat nie widziała nikogo z rodziny. Kiedy została porwana Ania urodziła swoją pierwszą córkę. Ewa nawet nie pamiętała jak mała ma na imię. W zasadzie nie wie nic o swojej rodzinie.

Nagle usłyszała pukanie do drzwi.

 

- Tak?- Odpowiedziała niepewnie, myśląc, że to Aleksander

- Ewuniu, chodź na kolację. Zgłodniałaś na pewno- zabrzmiał miły głos Barbary.

- Niech się Barbara nie obrazi ale nie jestem w stanie jeść.

- Czy mogę wejść?

- Tak, proszę

I w tym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich 60-cio letnia kobieta. Dość korpulentna. Z twarzą miłą ale pooraną zmarszczkami. Barbara miała kiedyś córkę. I z tego co opowiadała Ewie dziewczyna umarła na jakiś nowotwór. Teraz byłaby w wieku Ewy. Może dlatego Barbara traktowała dziewczynę, nie jak żonę swego chlebodawcy ale jak własną córkę.

- Dziecko, chudziutka jesteś. Nic nie chcesz jeść. Proszę, zejdź ze mną i zrobimy Ci coś do jedzenia.

- Dziękuję ale...

- Nie ma "ale". Chodź ze mną. Pan Aleksander kazał "Panią" nakarmić.

 

" Kazał nakarmić". Ewa uśmiechnęła się pod nosem. Traktuje ją jak psa, którego trzeba od czasu do czasu nakarmić, oporządzić.

 

- Aleksander to niech idzie do diabła! Tam jest jego miejsce. A mnie niech zostawi w spokoju

- Co prawda Aleksander to kawał skurwysyna...ups przepraszam...

- Nie Barbara, ma rację- zaczęła się śmiać Ewa.

- Więc tak jak mówiłam...Ale ostatnio już nie jest taki jak wcześniej

- To znaczy?

- Właśnie sama nie wiem... ale zaczął ze mną normalnie rozmawiać, a nie jak ze służącą.

- Aleksander to drań. On się nie zmieni i nie zmienił.

- Aleksander nie Aleksander, zjeść musisz- uśmiechnęła się łagodnie do dziewczyny.

- Tym razem Barbara wygrała- zaczęła się śmiać Ewa.

 

W tym samym momencie...

 

Aleksander stał nieopodal pokoju Ewy. Szedł właśnie do gabinetu, kiedy usłyszał głos Barbary.

Słyszał wszystko co Ewa o nim mówiła. Tyle było złości i nienawiści w jej słowach. Ale słyszał też strach. Chciał żeby się go bała. Tylko, że ten strach nic nie dawał. Nawet się go nie słuchała, nie zważała nawet na konsekwencje swoich czynów.

A jednak poczuł, że nie chciał słyszeć jej słów.

Kiedyś nawet chciał wszystko naprawić. Chciał jej okazać trochę zrozumienia może nawet i przyjaźni. Ale ona mu nie pozwalała. Sam był sobie winien z drugiej strony. Potem stwierdził, że lepiej niech się go boi i nienawidzi. Przynajmniej nie będzie musiał jej oglądać i poświęcać czasu.

 

Ewa wychodziła właśnie z pokoju. Za nią szła Barbara. Natknęły się na Aleksandra

 

- Czy Pan mnie szukał- zapytała Barbara

- Nie. Szedłem do siebie.- próbował znaleźć wzrok Ewy. Ta jednak oczy miała opuszczone. Stała taka drobna i bezbronna. Nie chciała zaczynać ze swoim mężem.

- Czy Pan sobie czego życzy? - kontynuowała Barbara

- Nie, dziękuję. Pozwólcie Panie, że opuszczę je.- I ruszył przed siebie

 

Ewa i Barbara zostały same.

 

- A mówiłam, że coś z nim jest nie tak? - powiedziała w końcu Barbara

- Nie zauważyłam. Jest taki sam jak zwykle. Zadufany w sobie, Pan i władca. Nie liczący się z niczym i nikim.

- Tyle jadu w tobie... eh gdybyś wiedziała co ja wiem... Ale teraz chodźmy.

Ewa nie powiedziała już nic. Jednak zaciekawiło ją zdanie Barbary.

 

" Co takiego ja nie wiem, a wiesz Ty?" Zapytała w myślach.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania