Myśli nieuczesane #1
Jedną z największych tragedii współczesnego społeczeństwa jest to, że ludzie już nie myślą. To znaczy niby myślą. O tym co zjedzą na obiad, co kupić, jak wykonać zadanie powierzone im w pracy, czy w weekend zostaną w domu, czy pójdą na działkę. Myślą zadaniowo o rozwiązywanym właśnie problemie, nie pozwalają jednak myślom po prostu płynąć.
Zewsząd i na każdym kroku, otaczają nas zapychacze myśli. Muzyka w sklepach i windach, plakaty, reklamy, telewizja wdzierająca się do domu z ulicy i galerii, a może na odwrót.
Radio w samochodzie, komputer w kieszeni, biblioteka i kino razem z nią, wszystko zamknięte w kobaltowej płytce wielkości dłoni. Nie wspominając już nawet o ciągłym kontakcie, ze wszystkimi, z całym światem za pomocą owej płytki. Możemy o naszych poczynaniach informować kogo chcemy, wszystkich na raz lub każdego z osobna za pomocą tysięcy portali społecznościowych, setek komunikatorów, a nawet telefonu. Przez to nikt nigdy nie jest sam, wiecznie zatopiony w globalnym kolektywie, kakofonicznej symfonii bezużytecznych informacji. Wnioskując z memów, problemem dla człowieka w XXI w. jest pójście do toalety bez telefonu komórkowego, albo gazety, wtedy musi liczyć kafelki albo czytać skład szamponu, bo nawet te 10, czy 15 minut bez zapychacza (gra słów niezamierzona) niepokojąco mu ciąży. Cisza i samotność tej wymuszonej potrzebą fizjologiczną pustelni, to zbyt wiele dla współczesnych. Jak tu się zatem dziwić, że nikt już nie myśli, lub raczej jak się rzekło, że nie pozwala myślom płynąć? W tym całym zgiełku nie można się przecież nawet skupić.
Odwykamy od myślenia o wszystkim i o niczym, o sprawach ważkich i zupełnie nieistotnych, tylko po to by czerpać przyjemność z ich wolnego strumienia. O tym po co słoń ma trąbę, czemu woda jest mokra, dlaczego mówi się, że “kobyłka jest u płota”, co tam robi, co ona ma wspólnego z wyrzekniętym słowem i co to za słowo? Oczywiście tego wszystkiego można dowiedzieć się z diabelskiego urządzenia o którym pisałem wcześniej, ale co z innymi pytaniami?
Dlaczego zraniłem bliską mi osobę, czemu zawszę chodzę tą samą drogą, kiedy ostatnio spojrzałem w niebo tylko po to by nacieszyć się jego widokiem, czy jestem szczęśliwy?
Tego nie dowiemy się z komórki, internetu ani od facebookowych znajomych. Żeby poznać odpowiedzi na te pytania musimy usiąść w samotności (nawet toalety, jak komu wygodnie) i pomyśleć. Sami. Szkoda, że w erze zapychaczy i rozpraszaczy, większość ludzi już nie ma takiej potrzeby. Szukają raczej odpowiedzi tam gdzie znajdują wszystkie inne - w piekielnym łoskocie komercyjnego konformizmu. Ranią bliskich, bo psychologowie mówią, że to normalne.
Chodzą tą a nie inną drogą, bo ktoś mi powiedział/przeczytałem, że jest najlepsza, albo wszyscy nią chodzą.
Nie jestem szczęśliwy ale będę jak kupię tę rzecz z telewizji, no tę z tej reklamy z uśmiechniętymi ludźmi - oni wyglądali na szczęśliwych, kiedy ją posiadali. A może poczuję się lepiej gdy zjem jeszcze więcej tabletek na szczęście. A w niebo nie patrzę… tam nie ma nic ciekawego….
W tym przygnębiającym świecie, gdzie populacja globalnej wioski wciąż rozrasta się wprost proporcjonalnie do kurczenia powstających pomysłów i idei, nie szuka się już własnego zdania, ale potwierdzenia populizmu w internetowym echu kontentacji, zamiast konstatacji własnego zdania. Nie powinno zatem dziwić, że dysonans poznawczy, niegdyś psychologiczna ciekawostka, przekształca się w chorobę cywilizacyjną.
Komentarze (37)
Hm, cóż, traktuję to jako takie krytykanctwo, które i tak w żaden sposób biegu spraw nie zmieni, bo i jak może. Wszyscy wiemy jak jest, ostatnie obrazki jak rożne człeki, obydwu płci z słuchawkami na uszach włażą pod rozpędzone tramwaje, z telefonem przy uchu przełażą przez ulice przy czerwonym świetle.
Ale za krótcy jesteśmy, administracyjnie tego nie zabronią, póki co. Nawet w Chinach pozawalają.
Problem już w zasadzie zdiagnozowany, brak mi w tym tekście brak propozycji rozwiązań.
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
Chyba nie jestem normalna, bo myślę. Bo gapie się w niebo ( jesienią skanowanie bardzo intensywne). Prosta jestem kobieta i proste moje myśli. Ale komputer za mnie tego nie robi. Bez samotności umieram albo się wściekam.
Uogólnienie Panie Pisarzu. Chociaż rozumiem, że opis dotyczy wzrastającego zjawiska.
Ciekawy tekst.
Ze trzy drobiazgi w literowkach.
Pozdrawiam.
Mnie po głowie chodzi: śmiechu mi trzeba...
Fakt uogólniam, inaczej nie da się pisać takich tekstów. Cieszę się, że są jeszcze , poza mną ludzie, którzy lubią patrzyć w niebo.
Dzięki za odwiedziny :)
Ja się jeszcze przez jakiś tam czas wychowywałam inaczej, bez wujka Google, który znał odpowiedź na każde pytanie, więc trochę pamiętam czasy, kiedy to zwyczajnie trzeba było używać własnej głowy, własnego sprytu, własnego zmysłu logiczno-kombinatorskiego, żeby do czegoś tam dojść, rozwiązać jakiś problem, coś osiągnąć. I wówczas człowiek znacznie szybciej się uczył, znacznie więcej rozumiał i ostatecznie chyba był bardziej ogarnięty życiowo (acz to akurat nie zawsze ;)).
Niby technologia jest potrzebna i wiele ułatwia, niby dobrze, że jest tyle możliwości, że świat stoi otworem i prawie wszystko jest na wyciągnięcie ręki... No ale właśnie, gdzie jest w tym wszystkim czas dla siebie i dla własnych myśli? Gdzie jest moment na tę osobistą higienę umysłową, prywatną refleksję, żeby otrząsnąć się z natłoku wrażeń i pobyć samemu ze sobą i swoimi myślami? Tego chyba też trzeba się uczyć przez większość życia.
Zresztą, internet na wszystkie pytania nam jednak nie odpowie, znajomi z internetowych portali też są jedynie znajomymi, którzy tych najważniejszych rzeczy o nas nie wiedzą i nawet ich to zazwyczaj nie obchodzi. Wszystko jest po coś i trzeba samemu znaleźć w tym własną, najlepszą dla siebie równowagę i nie bać się swoich myśli - one też po coś są i czegoś nas uczą, a jak już pozwoli się im popłynąć to mogą podpowiedzieć znacznie lepsze rozwiązania niż cała technologia świata. A nawet jeśli nie, to chociaż wzbudzić chęć poznania z nieco innej strony niż dotychczas i może spojrzenia w niebo?
Dzięki za worek refleksji na wieczór! ;)
Tu nawet nie chodzi o to jak było kiedyś, bo było jak było, gorzej czy lepiej - każdy ocenia sam według własnych kryteriów. Wolę skupiać się na teraz, i na rzeczach, które teraz mi przeszkadzają, a to jest jedna z nich. Z resztą tego co napisałaś zupełnie się zgadzam, internet nie wie, nie będzie nigdy wiedział wszystkiego. To tylko narzędzie, a narzędzia są dla ludzi myślących.
Ale to dobrze, że internet nie wie wszystkiego... wciąż możemy się dzięki temu poczuć mądrzejsi od niego, od czasu do czasu. ;)
Niestety ten tekst przeczytałam w toalecie, coś więc jest na rzeczy.
Dobry tekst.
Pozdrawiam.
Zapychacze myśli swobodnych, nieukierunkowanych - coś jest na rzeczy. Jesteśmy odciągani od siebie samych. Konsumują nas technologiczne byty, jakże natrętne, wszechobecne, na wyciągnięcie paluszka.
Czyli co? Na bruk telewizornie, radia, smartfony, laptopy i... samodzielnie w głuszę :)
A jak rozumiesz istotę dysonansu poznawczego? W finalnej tezie napisałabym, że jego nam brak. Co prawda ten nieznośny stan psychiczny można różnie niwelować.
Felieton, a może raczej artykuł? Na pewno ciekawy. Promujący indywidualizm, samodzielność w szukaniu źródeł i... urlopy od myślenia:)
Pozdrawiam.
Felieton - by rozwiać wątpliwości. Przynajmniej tak go zakwalifikował mój naczelny. Gość sprawia wrażenie, że wie co mówi, więc ja mu ufam XD
A wrzucę tu wiersza, co rozwieje twe ewentualne:) wątpliwości, co do higieny moich myśli.
:) Dwa tygodnie w idealnej głuszy zaliczam niemal corocznie. Zero człowieka, ino matka natura. I powiem Ci, że atawizmy, szczególnie wieczorowo-nocną porą dają o sobie znać. Elementarne lęki. I włączam muzę, tv, grzebię w komórce, aby poczuć, choć w dalekiej dali łączność z "zapychaczami myśli".
Aha, oto Ci chodziło. Obserwacje wobec próby wywołania tegoż dysonansu u innych. W sumie, czasami, bez świadków onże dopada i wtedy... wtedy trzeba mieć odwagę, aby powiedzieć sobie: o kuźwa... (i tutaj wpisuję autoinwektywy) Boli.
Ktoś coś?
Tak czy siak, smutno trafne są twoje przemyślenia. Ta, muszę przyznać, że z tym telefonem i toaletą to niestety prawda - trudno się powstrzymywać. Ogólnie ciężko czasem się oprzeć temu nurtowi cywilizacji i samemu zadbać o swoje myśli. Ja jestem chyba gdzieś po środku i czasami zazdroszczę tym ludziom, którzy "nie myślą" i tak beztrosko, nieskalani zastanowieniem brną przez swoje puste życie.
Też im czasem zazdroszczę, a potem myślę sobie, że poza błogostanem ignorancji, który niesie ze sobą olbrzymie brzemię, nie ma czego.
Oczywiście Google czy inne wyszukiwarki są przydatne, ale moim zdaniem często są nadużywane i są zwykłą drogą na skróty, która upośledza samodzielne myślenie.
Ciekawy tekst, skłaniający do refleksji i zmuszający do spojrzenia i ocenienia siebie nieco z boku. „Czy on pisze o mnie?” Mam nadzieję, że nie do końca :)
Pozdrawiam!
Również pozdrawiam.
Chyba nie jest aż tak źle. Znaczy, jest to jakieś zjawisko (jak mawiał ks. Natanek "wiedz, że coś się dzieje"), szczególnie przerażające na ulicach (smartfonowe zombie). Ale tak na szybko zrobiłam przegląd znajomych... Piszemy, pielęgnujemy akwaria, chodzimy na "noce sów", podglądamy Betelgezę, gramy w planszówki, chodzimy na grzyby, szukamy patyków z piesami, inwentaryzujemy zwirzuki z okolicy (w tym roku wyszły modliszki, szakale i kopciuszki), szukamy lolalnych legend i potraw.
No kurna, nie jest aż tak źle!
Twoje przemyślenia są bardzo zbierane z moimi. Też z tym, że doszło do tego, że nawet nie chcemy zostawać sami ze swoimi myślami. Lepiej włączyć telewizor, odpalić internet i zapomnieć, że w ogóle da się inaczej.
Przyrządziłeś kawałek świetnej strawy dla umysłu :)
Za Dukaja podziękuję, jestem w miarę na świeżo po "Innych pieśniach" i była to chyba najnudniejsza książka jaką w życiu czytałem, ze trzy razy chciałem ją przez okno wyrzucić, a byłem bezpośrednio po lekturze "Doktora Faustusa" Mana. Kiedyś czytałem też "Poetykę" Kulawika i książkę telefoniczną, Dukaj z nich wszystkich nudził jednak najbardziej.
Lubię to, zdecydowanie. I wybacz, że tak niemerytorycznie, ale tylko na tyle mnie obecnie stać :(
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania