betti ja Cie nigdy nie przestałem lubić, tylko czasem drażni mnie Twoje podejście do ludzi, do mnie też, ale to nie przysłania mi oczu, jak ktoś dobrze napisze to oceniam tekst nie utarczki słowne. Tak jak Ty wierzysz w sens tego co robisz, ja wierzę że kiedyś będziesz krytykować na chłodno, bez prywatnych wycieczek, wierzę, że zrozumiesz,że taki sposób jest bardziej konstruktywny. Wiersz moim zdaniem bardzo dobry, mimo, że nie ze średniowiecza :)
Maurycy, gdybym nie zaczęła mocno Ciebie przyciskać, to nigdy nie spróbowałbyś pisać współcześnie. Nie pomagały prośby, groźby... Tonący brzytwy się chwyta.
betti nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się mylisz. Wiersze do których się przyczepiłaś o formę były, są moimi starymi wierszami z szuflady. Nie chciałem tego mówić, bo uznałem, że każdy kto ma pojęcie o wierszach dostrzeże w nich coś więcej niż tylko jak są zapisane. Ty z Neurotykiem niestety tylko śmiech i szyderstwo. Ale spoko, jak to powiedział Neuro, wstawiam teksty muszę się liczyć z również z takim podejściem. Niech więc tak będzie.
betti to, że ktoś "wszystko lubi' to nie do końca jest złe. Są osoby, które wszystko krytykują, musi być równowaga z tego wynika. Ja się zawsze staram coś pozytywnego w nieudanych tekstach, i o tym mówię, przeplatając to co mnie razi. Jeśli jest coś dobrego w tekście, warto to wskazać, i poradzić aby autor próbował płynąć w tym kierunku.
Maurycy, chwaliłeś wszystko jak leci, dopiero od niedawna zaczynasz pomagać. To dobrze, lepiej później niż wcale... bo nie pomaga się pustym chwaleniem, a tylko szkodzi. Sam wiesz, że nie warto się starać, kiedy coś jest na 5.
Maurycy ja też mam wiersze w szufladzie, wyjmuję je i lecą do poprawy... Widzisz, Ty też się mylisz. Nie pomyślałeś, że skoro się czepiam, to coś widzę w tych wierszach...
ja nie mam zamiaru poprawiać czegoś, co zapisałem w specyficznej sytuacji emocjonalnej, w innym czasie i miejscu, innym życiu innej rzeczywistości. Poprawianie tego było by dla mnie jak kłamanie sobie samemu w oczy. Teraz przynajmniej wiem na czym stoję.
Maurycy Lesniewski i to jest błąd. Wierszy nie powinno się wstawiać od razu po napisaniu, tylko odczekać dzień lub dwa i spojrzeć ponownie chłodnym okiem, bowiem emocje przesłaniają logikę. Wtedy też można poprawiać do woli. Emocje pozostają te same, doskonali się tylko warsztat.
Już pierwszy wers widziałam oczami wyobraźni – przyszła matka, rozwalona w fotelu z butelką wódki w jednej ręce i papierosem w drugiej, na stole karty do pokera i rozsypany koks. Pod cienką, nocną koszulę, zarysowuje się już wyraźne uwypuklenie. Druga zwrotka nie pozostawiła mi już wątpliwości, przemknęło mi przez myśl, że w tym wypadku inkubator został użyty nieco metaforycznie, jako określenie matczynego łona.
Cały wiersz jest straszliwie smutny, przesiąknięty takim dziecięcym żalem do świata, co jest jeszcze bardziej poruszające. Niewinna, nigdy nienarodzona istota, zadaje nieme pytania ludziom, których nigdy nie spotka, a jednak znaczyli coś przez te kilka godzin, może dni jej życia. I pozostawili piętno na umyśle, sercu, duszy. Tekst pozostawił mi wiele pytań i wątpliwości, zaczęłam się w sumie zastanawiać, czy może nie jest tak naprawdę, że zmarli są do końca wieczności (?) zamknięci w klatce ze wspomnień i myśli, bez możliwości poruszenia się, odezwania, otworzenia oczu.
betti to co ja uważam, zostawię dla siebie, ale że kogoś pochwaliłaś i to w taki sposób, wygląda mi na fałsz. Będę Cię obserwować i zobaczę, na jak długo starczy Ci sił być tak milutką. ;)
Życzę Tobie, sobie i innym, abym się myliła co do Ciebie, bo teraz jest przyjemnie i pożytecznie dla wszystkich.
Violet zawsze jestem miła, dopóki ktoś nie zaatakuje mnie w chamski sposób, szkoda, że tego nie zaobserwowałaś... wielka szkoda. Obserwuj, chociaż nie sądzę, że kiedykolwiek mnie poznasz...
betti żeby mieć szansę na takiego mężczyzną trzeba być kobietą nie tylko fizycznie. Nigdy takiego nie znajdziesz i żadne francuskie wierszyki Ci nie pomogą... ale żeby to zrozumieć trzeba posiadać jakieś uczucia wyższe.
betti dlatego jesteś sfrustrowaną, zgorzkniałą kobicinką szukającą ukojenia w odrealnionych metaforach, a to narzucanie się każdemu mężczyźnie na stronie, który okaże Ci jakikolwiek ciepły odruch jest smutne.
Violet rozbawiłaś mnie do łez... najbardziej chyba podobają mi się w Twoim wywodzie odrealnione metafory - zasmucę Cię, bo one są bardzo proste, o ile ktoś ma pojęcie o poezji.
A teraz poproszę panów, którym to niby się narzucam o potwierdzenie.
betti straszliwie mi się narzuca: podpowiada, co można zmienić w wierszu, ostatnio coś za często chwali, ale chyba zaczynam moją grafomanię ulepszać, więc stąd to to. Nie daje mi spokoju, bo albo sugeruje, ze coś mógłbym usunąć, że bez czegoś lepiej brzmi - okropna męcząca kobita :)
betti nie przyznają się, bo to obciach. Kończę z Tobą rozmowę, bo już odreagowałam, wyżyłam się, uspokoiłam i mogę miło pogadać z normalnymi osobami. Dzięki, ale teraz już pani podziękuję.
Maurycy Lesniewski życie bywa nawet brutalne i też trzeba się nauczyć z tym żyć, choć to niełatwe. Wybacz, ale nie będę dłużej pisała, bo jeszcze ktoś pomyśli, że się narzucam...
Ciepły inkubator, gdy wracając z lekcji
przygryzałaś ołówek z myślą o harcerzu
z siódmego pokoju. Lecz wątpię, że o mnie
piszesz cienkimi wargami. Za wcześnie
podnosić parki na wysokość wierzb,
chociaż ty już tam jesteś, ze swoimi
włosami i śnieżnym uśmiechem.
Chciałabyś tam gościnnie usiąść,
nie wydarta pośpiesznie burzy,
może taka, po której przeszedł
zacinający wiatr, a nawet kamienie,
lecz nie porzucona jak papier,
ostatnia słodycz, ani jak marzenie
– że kiedyś się ziści. Chodźmy pod most,
by zobaczyć budzące się łabędzie.
Nie przepadam za Tobą i dobrze o tym wiesz, ale przyznam, że ostatnie trzy wersy aka ostatnia strofa mnie ujęła i chyba najbardziej przykuła moją uwagę w Twoim wierszu. Poza tym, sens oraz wydźwięk do mnie trafia, więc generalnie ten utwór kojarzy mi się zdecydowanie pozytywnie.
betti ja Twoich nauk nie potrzebuję. Poza tym, zbyt mocno cenisz swoje umiejętności, które serio są przeciętne. Kiedyś to zauważysz. Byleby nie za późno, bo swoim zachowaniem odwracasz od siebie wszystkich ludzi.
Jak nadal będziesz nosić wyżej tyłek od głowy, to nawet Ci zdolni się Tobą nie zainteresują. Jak dla mnie, jesteś przeciętna. Tyle w tym temacie. Kończę. Pozdrawiam.
Trafiłam tu bardziej przypadkiem wczoraj, ale nie bardzo miałam cokolwiek do powiedzenia. W gruncie rzeczy nie znam się na poezji, nawet jej nie czytam, z współczesną chyba już całkiem nie miałam do czynienia. No ale skoro nie czytam, to nie mogę też powiedzieć, czy ją lubię, czy nie. Natomiast Twój wiersz z jakichś nieokreślonych powodów przypadł mi do gustu, chociaż może lepiej pasowałoby tu powiedzieć, że zainteresował mnie. Pomyślałam więc sobie, że trochę dziś tak podumam, skoro mój nastrój temu sprzyja, a Tobie to nie zaszkodzi, najwyżej coś sobie tam pomyślisz albo zignorujesz.
Jakoś tak na początku w ogóle nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać (chociaż chyba dalej nie mogę, bo na to trzeba trochę więcej rozumu). Na pewno łatwiej jest najpierw przyjrzeć się warstwie dosłownej i od tego też zaczęłam. Później moją uwagę zaczęły przyciągać poszczególne strofy, najpierw ostatnia, później druga, w końcu pomyślałam o tytule i naszły mnie takie niezbyt pozytywne refleksje, które właściwie odnoszą się do człowieka i jego relacji z otoczeniem, zwłaszcza tym najbliższym. Jako dziecko każdy jest taką białą kartką, której jeszcze nikt nie zużył, jest otwarte na świat i pragnie chłonąć go, poznawać, zdobywać. Jest ciekawe wszystkiego, co go otacza, gotowe marzyć. Jest wolne. Problem w tym, że świat nie pozwala takim pozostać. Trzeba stłamsić duszę marzyciela i idealisty i dostosować się do norm, jakie wyznacza społeczeństwo, stać się szarym człowiekiem, który będzie potrafił o siebie zadbać. O siebie, a w przyszłości może o innych. Z tym właśnie kojarzyło mi się to zabijanie i inkubator. No i wszystko byłoby prawie że dosłownie, tylko później są te wyroki... Ale tak naprawdę każdy na swojej drodze spotyka kolejnych ludzi i rzeczywiście pozostawia po sobie jakiś ślad. Każdy na siebie w jakiś sposób oddziałuje. A co gdyby taki człowiek, który jeszcze się nie ,,dostosował" i byłby takim niepoprawnym optymistą, marzycielem i idealistą? Czy zostawiając na innych swój ślad, nie stanowiłby zagrożenia dla tych wyuczonych schematów? Może udałoby mu się zarazić kogoś swoim sposobem myślenia, może wzbudziłby promyk zazdrości albo nawet prostej chwili zastanowienia, krótkiej refleksji... To mogłoby go zmienić. No i ostatnia strofa, od której zaczynałam. Skojarzyła mi się z lękiem przed życiem w tak wykreowanym świecie w momencie, kiedy ta ,,natura dziecka" jest stłamszona. Bo w końcu trzeba nauczyć się żyć swoim życiem, podejmować decyzje, dokonywać wyborów, ale nadchodzi ten czas, kiedy nikt nie podpowie, co należy zrobić. Trzeba nauczyć się oddychać bez pomocy i przeć do przodu. Zresztą, sam respirator przywodzi na myśl, można by powiedzieć, koniec życia. Nie dosłownie, ale po prostu podpina się go do umierających, czyli cały wiersz, przez pryzmat tej warstwy dosłownej, dotyczyłby całego życia człowieka i prowadziłby do wniosku, że nawet na końcu tego życia nie jest się w pełni wolnym, w pełni spokojnym, w pełni szczęśliwym. Sam tytułowy bezdech mógłby oznaczać to pewnego rodzaju zniewolenie, którym nie można czerpać z życia wszystkiego, co ono daje.
No dobra, wystarczy tego gadania. Interpretacja pewnie taka sobie, można by spojrzeć na to pod innym kątem, ale dla mnie istotne jest to, że jednak skłoniłaś mnie swoim utworem do zastanowienia. Każdy w końcu wyciąga z wierszy to, co w nich wartościowego zobaczy. Osobiście zawsze je traktowałam trochę jak zagadkę logiczną, tyle że z innym skutkiem, bo odpowiedzi jest więcej niż zero albo jeden. Cóż, mam więc tylko nadzieję, że nie zanudziłam Cię swoim mało odkrywczym wywodem, i zostawiam 5.
Bardzo rzadko ktoś zadaje sobie trud tak dogłębnej analizy... jestem pod wielkim wrażeniem i cieszę się jak dziecko, bo to dla autora najlepsza zapłata za cały trud tworzenia... bardzo Ci dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie.elka.
Wiersz jest przejmujący. Krótki, ale naprawdę mocny.
Szczególnie podoba mi się ten fragment:
"Nigdy nie znalazłam domu
chociaż przechodziłam z rąk do rąk
na których pozostawiałam wyroki" - to jest piękna metafora. Niewinność, która zabija.
I końcówka również wzruszająca.
Zbudowałaś obraz maleńkiej bohaterki lirycznej, która od poczęcia była niechciana. Przez wiecznie pijaną matkę, a potem przez kolejnych, wciąż obcych dla małej ludzi.
Ci ludzie porzucali ją, czując na ustach smak przekleństwa, chociaż wiedzieli, że splami im to ręce krwią.
Dlatego mała boi się żyć - żyć normalnie, mając w pamięci rozdane wyroki i sama zresztą będąc pod wpływem takowego.
Dziękuję Ci betti za ten wiersz. Na pewno jeszcze do niego wrócę. Pięć, oczywiście.
betti; powinnaś teraz odsłonić tajemnicę tych kilku bardzo prostych wersów. Bez metaforyki, która podobno taka naj, a tutaj ni chuja - kroniki policyjne. Pzdr.
Odkąd w szkole kazano czytać i interpretować wiersze według schematu - znielubiłam je. Potem miałam krótki epizod, że sama pisałam, ale to zbyt krótka forma, żeby można było się uzewnętrznić (przynajmniej dla mnie).
Ja tego wiersza nie czuję. Kompletnie. Nie wywołuje we mnie żadnych głębszych uczuć a nawet nie skłania do żadnych refleksji, chociaż powinien, bo noszę w sobie dziecko i powinnam mieć obawy związane ze wszystkim (dosłownie).
I żeby nie wyjść na jakąś straszną, przeczytałam inne Twoje teksty i jest to samo. I nie, nie jestem z kamienia.
Pozdrawiam :)
Wybuchłam śmiechem i oplułam monitor.
Nie słodź sobie.
Ubrałaś coś starego w coś nowego (masz bardzo przestarzały styl, który na siłę próbujesz wrzucić w ramy XXI wieku) i myślisz, że napisałaś dzieło sztuki? A co, mi się nie podoba i to MOJA wina?
Elorence nie napisałam nigdzie, że jestem zszokowana tym, że moje ''dzieło sztuki' nie zrobiło na Tobie wrażenia. Napisałam jedynie, że się nie dziwię... Moja droga krytykę, to ja w swoim życiu porządną przeszłam, więc Twoja nie robi już na mnie wrażenia. Co ja Ci mogę poradzić na fakt, że nic nie odczuwasz... widocznie, nie dla Ciebie to pisane. Niemniej dziękuję za opinię, jest dla mnie ważna,
Pozdrawiam.
Komentarze (100)
Cały wiersz jest straszliwie smutny, przesiąknięty takim dziecięcym żalem do świata, co jest jeszcze bardziej poruszające. Niewinna, nigdy nienarodzona istota, zadaje nieme pytania ludziom, których nigdy nie spotka, a jednak znaczyli coś przez te kilka godzin, może dni jej życia. I pozostawili piętno na umyśle, sercu, duszy. Tekst pozostawił mi wiele pytań i wątpliwości, zaczęłam się w sumie zastanawiać, czy może nie jest tak naprawdę, że zmarli są do końca wieczności (?) zamknięci w klatce ze wspomnień i myśli, bez możliwości poruszenia się, odezwania, otworzenia oczu.
Życzę Tobie, sobie i innym, abym się myliła co do Ciebie, bo teraz jest przyjemnie i pożytecznie dla wszystkich.
A teraz poproszę panów, którym to niby się narzucam o potwierdzenie.
Ciepły inkubator, gdy wracając z lekcji
przygryzałaś ołówek z myślą o harcerzu
z siódmego pokoju. Lecz wątpię, że o mnie
piszesz cienkimi wargami. Za wcześnie
podnosić parki na wysokość wierzb,
chociaż ty już tam jesteś, ze swoimi
włosami i śnieżnym uśmiechem.
Chciałabyś tam gościnnie usiąść,
nie wydarta pośpiesznie burzy,
może taka, po której przeszedł
zacinający wiatr, a nawet kamienie,
lecz nie porzucona jak papier,
ostatnia słodycz, ani jak marzenie
– że kiedyś się ziści. Chodźmy pod most,
by zobaczyć budzące się łabędzie.
Jakoś tak na początku w ogóle nie mogłam sobie tego wszystkiego poukładać (chociaż chyba dalej nie mogę, bo na to trzeba trochę więcej rozumu). Na pewno łatwiej jest najpierw przyjrzeć się warstwie dosłownej i od tego też zaczęłam. Później moją uwagę zaczęły przyciągać poszczególne strofy, najpierw ostatnia, później druga, w końcu pomyślałam o tytule i naszły mnie takie niezbyt pozytywne refleksje, które właściwie odnoszą się do człowieka i jego relacji z otoczeniem, zwłaszcza tym najbliższym. Jako dziecko każdy jest taką białą kartką, której jeszcze nikt nie zużył, jest otwarte na świat i pragnie chłonąć go, poznawać, zdobywać. Jest ciekawe wszystkiego, co go otacza, gotowe marzyć. Jest wolne. Problem w tym, że świat nie pozwala takim pozostać. Trzeba stłamsić duszę marzyciela i idealisty i dostosować się do norm, jakie wyznacza społeczeństwo, stać się szarym człowiekiem, który będzie potrafił o siebie zadbać. O siebie, a w przyszłości może o innych. Z tym właśnie kojarzyło mi się to zabijanie i inkubator. No i wszystko byłoby prawie że dosłownie, tylko później są te wyroki... Ale tak naprawdę każdy na swojej drodze spotyka kolejnych ludzi i rzeczywiście pozostawia po sobie jakiś ślad. Każdy na siebie w jakiś sposób oddziałuje. A co gdyby taki człowiek, który jeszcze się nie ,,dostosował" i byłby takim niepoprawnym optymistą, marzycielem i idealistą? Czy zostawiając na innych swój ślad, nie stanowiłby zagrożenia dla tych wyuczonych schematów? Może udałoby mu się zarazić kogoś swoim sposobem myślenia, może wzbudziłby promyk zazdrości albo nawet prostej chwili zastanowienia, krótkiej refleksji... To mogłoby go zmienić. No i ostatnia strofa, od której zaczynałam. Skojarzyła mi się z lękiem przed życiem w tak wykreowanym świecie w momencie, kiedy ta ,,natura dziecka" jest stłamszona. Bo w końcu trzeba nauczyć się żyć swoim życiem, podejmować decyzje, dokonywać wyborów, ale nadchodzi ten czas, kiedy nikt nie podpowie, co należy zrobić. Trzeba nauczyć się oddychać bez pomocy i przeć do przodu. Zresztą, sam respirator przywodzi na myśl, można by powiedzieć, koniec życia. Nie dosłownie, ale po prostu podpina się go do umierających, czyli cały wiersz, przez pryzmat tej warstwy dosłownej, dotyczyłby całego życia człowieka i prowadziłby do wniosku, że nawet na końcu tego życia nie jest się w pełni wolnym, w pełni spokojnym, w pełni szczęśliwym. Sam tytułowy bezdech mógłby oznaczać to pewnego rodzaju zniewolenie, którym nie można czerpać z życia wszystkiego, co ono daje.
No dobra, wystarczy tego gadania. Interpretacja pewnie taka sobie, można by spojrzeć na to pod innym kątem, ale dla mnie istotne jest to, że jednak skłoniłaś mnie swoim utworem do zastanowienia. Każdy w końcu wyciąga z wierszy to, co w nich wartościowego zobaczy. Osobiście zawsze je traktowałam trochę jak zagadkę logiczną, tyle że z innym skutkiem, bo odpowiedzi jest więcej niż zero albo jeden. Cóż, mam więc tylko nadzieję, że nie zanudziłam Cię swoim mało odkrywczym wywodem, i zostawiam 5.
Pozdrawiam serdecznie.elka.
Szczególnie podoba mi się ten fragment:
"Nigdy nie znalazłam domu
chociaż przechodziłam z rąk do rąk
na których pozostawiałam wyroki" - to jest piękna metafora. Niewinność, która zabija.
I końcówka również wzruszająca.
Zbudowałaś obraz maleńkiej bohaterki lirycznej, która od poczęcia była niechciana. Przez wiecznie pijaną matkę, a potem przez kolejnych, wciąż obcych dla małej ludzi.
Ci ludzie porzucali ją, czując na ustach smak przekleństwa, chociaż wiedzieli, że splami im to ręce krwią.
Dlatego mała boi się żyć - żyć normalnie, mając w pamięci rozdane wyroki i sama zresztą będąc pod wpływem takowego.
Dziękuję Ci betti za ten wiersz. Na pewno jeszcze do niego wrócę. Pięć, oczywiście.
Pozdrawiam.
Ja tego wiersza nie czuję. Kompletnie. Nie wywołuje we mnie żadnych głębszych uczuć a nawet nie skłania do żadnych refleksji, chociaż powinien, bo noszę w sobie dziecko i powinnam mieć obawy związane ze wszystkim (dosłownie).
I żeby nie wyjść na jakąś straszną, przeczytałam inne Twoje teksty i jest to samo. I nie, nie jestem z kamienia.
Pozdrawiam :)
Nie słodź sobie.
Ubrałaś coś starego w coś nowego (masz bardzo przestarzały styl, który na siłę próbujesz wrzucić w ramy XXI wieku) i myślisz, że napisałaś dzieło sztuki? A co, mi się nie podoba i to MOJA wina?
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania