bezdech
umierała za każdym razem
kiedy od nożyczek jej świat stawał się mniejszy
poszarpany przez sznyty
niczym prawda do której
tylko na kolanach i po omacku
jeszcze walczyła
gdy darła słowa na strzępy
szukając zrozumienia dla słabości
a te mściły się bezlitośnie
waliły deszczem po oczach
na przednówku
anioł gasił światła
Komentarze (49)
Nie ważne czy balkon, czy fortepian.
Naprawdę starałem się uczciwie ;)
Pozazuje, że wiele z nieporozumień powstaje na kanwie niezrozumień oraz, że przedstawiona w tekście nie odrzuca możliwości popełnienia błędów u siebie. Ze również u siebie stara się zrozumieć mechanizmy dla otaczającej jej życie słabości.
Noo, można by dużo, ale ten.
Jam na tak.
Pozdrawiam.
I wyciął walczyła
zanikała
kiedy od nożyczek jej świat stawał się blady
poszarpany przez sznyty
niczym prawda do której
tylko na kolanach i po omacku
jeszcze darła słowa na strzępy
szukając zrozumienia dla słabości
a te mściły się bezlitośnie
waliły deszczem po oczach
na przednówku
anioły gasiły światła
kiedy od nożyczek jej świat stawał się mniejszy - tutaj pisze, że od nożyczek świat peelki stawał się mniejszy, czyli coś musiało być z niego wycinane, prawda?
świat poszarpany przez sznyty - tu z kolei, że szarpany przez coś, co zostawiało ślady, blizny i bolało
Metaforę czytasz dosłownie?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania