Na godzinę przed śmiercią [1]

Prolog

 

Wokół nas czuć było zapach palonego drewna. Myśl, że stolica została zbombardowana przez Hitlera, przekuwa nam serca. Ukrywamy się pod ruinami starego bloku oznaczonego numerem trzydzieści siedem "A". To nasze jedyne, dotychczas niewykryte przez wojska nieprzyjaciela, miejsce gdzie możemy czekać na śmierć.

Nazywam się Tolek. Nazwiska nie mam co podawać, bo i tak większość ludzi nigdy o mnie nie wspomni. Wraz ze mną jest grupa przyjaciół. Natalia, wysoka i piękna dziewczyna, lat siedemnaście, długie blond włosy i czarne oczy. Ma czym oddychać, widząc to po jej walorach niebiańskiego piękna. Pomysłowa i umiejąca zachować zimną krew w najgorętszych sytuacjach. Po prawej stronie jest Jurek, młody chłopak, lat piętnaście. Mierzy nieco ponad półtora metra, ale nadrabia to swoją biegłością i wytrzymałością. Ma czarne, zawsze nieogarnięte czarne włosy i brązowe oczy. Moich pleców zawsze pilnuje Stasio, płochliwy, ale opanowany i mądry chłopak, lat szesnaście. Wygląda jak normalny nastolatek. Wysoki, blond włosy i zielone oczy. Syn sędziego. Byłego sędziego. Bo jak się okazało, tato zginął podczas wybuchu bomby zrzuconej tydzień temu przez desant niemiecki, nazywany "Piorunem".

Wszystkich nas łączy przyjaźń. Czujemy się jak trzech muszkieterów i rzecz jasna muszkieterka. Zawsze jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. Nie wyobrażamy sobie życia bez siebie.

Nasza kryjówka za długo już nie została odkryta. Z jednej strony dobrze, bo Niemcy nie grzeszą mądrością, ale w końcu i tak nas odkryją.

- Słyszysz? - szepcze Stasio wysłuchując.

*Skrzypienie podłogi*

- Tak słyszę — odpowiedziałem cicho. Postać powoli zanurzała się w nasze korytarze a my powoli zaczęliśmy podnosić broń. Kiedy owy "człowiek" ukazał się już mieliśmy do niego strzelać. Na szczęście był to Michał, mały chłopiec, przybłęda, jego rodzicie zginęli, jak większość naszych. Od czasu do czasu przynosi nam jakieś fanty a my w zamian ofiarujemy mu przyjaźń.

- Co tu robisz? - zapytałem malca, o mało nie wciskając spustu od karabinu.

- Zobaczcie co mam — mówiąc to, wyjął tajemniczą rzecz z kieszeni w dziurawych brązowych spodniach i zaprezentował zdobycz.

- Jasna cholera. Przecież to plan ataku na Azję. Mamy teraz przesrane - zasłabnąłem i upadłem z hukiem na stare drewniane krzesło.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • O-Ren Ishii 29.01.2016
    "Zaslabnąłem" - zasłabłem
    Ciekawie się zaczyna, to trzeba przyznać.
    Zostawiam 5 i czekam na więcej.
  • Karo 29.01.2016
    "- Tak słyszę — odpowiedziałem cicho. Postać powoli zanurzała się w nasze korytarze a my powoli zaczęliśmy podnosić broń." - powtórzenie "powoli" , zmień to na np. wolno, czujnie, itp. ;) Ogółem bardzo fajnie się zapowiada :D 5
  • Celtic1705 29.01.2016
    Matko, zapowiada się ciekawie. Naprawdę ciekawie. Zostawiam pięć i czekam na ciąg dalszy. ****
  • kondzialek 29.01.2016
    Oczekiwałem ocen 3,5-4 Ale odrazu 5, za sam prolog, wprowadzenie? Ależ motywacja :3
  • xlittledreams 29.01.2016
    Super, zostawiam 5 i czekam na ciąg dalszy. :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania