Na gwiezdnym szlaku - Prolog + Rozdział 1: Preludium do wojny

od autora

 

Osobiście, jak dotąd tylko raz ukończyłem trylogię gier z serii Mass Effect, dlatego dla mnie najciekawszym zakończeniem jest to pierwsze. To, które wzbudziło tak ogromne kontrowersje, wskutek czego studiu BioWare został wytoczony proces przez niezadowolonych graczy. Rozprawę wygrali fani. Zakończenie zostało zmienione, na bardziej przystępne, bardziej przejrzyste, zostawiające mniej białych plam i miejsc na domysły.

Mnie, to pierwotne zakończenie spodobało się najbardziej. Ponieważ, dzięki jego niedomówieniom, każdy mógł wyobrazić sobie to, co zdarzyło się później. Więc uważam, że dzięki temu, każdy dostał takie zakończenie, jakiego by sobie życzył. To, co jest napisane poniżej, jest luźnym opowiadaniem, moim wymysłem, na motywach ogólnego założenia przedstawionego przez BioWare, głównego scenarzystę gry i twórcy książek, Drew Kapyrshyna. Pisząc, korzystałem z tego co, zostało już wymyślone i powiedziane w grach i książkach, wzbogacając o swoje pomysły. Prolog mojej historii stanowi przedstawienie podwalin całego uniwersum, oraz streszczenie i delikatne podkoloryzowanie wydarzeń z trzech gier z serii Mass Effect, wraz z dodatkami.

Całość nie miała na celu kradzieży czyichś zamysłów, jedynie podparcie się nimi. Nie miał być to plagiat, a inspiracja i hołd, oraz próba włożenia własnej opowieści w świat Mass Effecta.

Pisząc, korzystałem z wielu źródeł, zarówno internetowych jak i książkowych, informacji o grach i całym założeniu. Inspirowałem się również innymi produkcjami, grami, oraz publikacjami. Robiłem to, celem wzbudzenia uśmiechu czytelnika, nie zaś po to, by kopiować czyjeś dokonania i podpisywać je własnym nazwiskiem. Wszelkie odwołania mają funkcję jedynie humorystyczną i żartobliwą.

 

Dziękuję wszystkim za wzięcie tego dziełka do ręki i przeczytanie go z własnej, nieprzymuszonej woli. Dedykuję je wszystkim tym, którzy zechcą poznać je bliżej, oraz tym, którzy mi w trakcie tworzenia pomagali i wytykali błędy, dzięki czemu lektura stała się bardziej zrozumiała, a przez to ciekawsza i przyjemniejsza. Szczególne podziękowania kieruję na ręce osoby, której inicjał imienia został zawarty w skrótowej nazwie karabinu kapitana Hitphista.

 

Bawcie się dobrze, czytając.

 

Prolog

 

Lewiatani dominują galaktyką, zniewalając każdą, nowo napotkaną rozumną rasę i zapewniają jej ochronę w zamian za daniny. Uważają się za pierwszą i jedyną, najlepszą rasę w galaktyce. Po wielu obserwacjach, stwierdzili, że rasy im służące, rozpoczynają proces tworzenia syntetyków, które z biegiem czasu buntują się przeciwko stwórcom.

Lewiatani tworzą Inteligencję, która ma za zadanie znalezienie sposobu na ochronę życia za wszelką cenę. Inteligencja zdradza Lewiatanów, wykorzystując utworzoną przez siebie armię wysłanników w celu przeprowadzenia na nich pierwszych żniw, używając esencji w postaci kodu genetycznego Lewiatanów do stworzenia Zwiastuna, pierwszego Żniwiarza. W ten sposób rozpoczynają się cykliczne i powtarzające się żniwa ras organicznych przez Żniwiarzy. Są częścią ogromnego galaktycznego eksperymentu prowadzonego przez Inteligencję aby znaleźć to, czego szuka od milionów lat.

Żniwiarz, Lewiatan z Dis, zostaje zabity przez Lewiatanów. Jego zwłoki spoczęły na planecie Jartar.

Inteligencja tworzy potężną sieć przekaźników masy, by skrócić czas pomiędzy cyklami do około pięćdziesięciu tysięcy lat, pozwalając przy tym galaktycznym cywilizacjom na szybsze i bardziej konsekwentne rozwijanie się pomiędzy żniwami. Każdy Żniwiarz to swoisty „pomnik” rasy poddanej żniwom.

Starożytne rasy potrafiące już podróżować po galaktyce: Thoi’anowie i Inuadzi, toczą walkę o planetę Eingana, zaśmiecając ją setkami rozbitych okrętów. Rafinowany pierwiastek zero, rozproszony przez uszkodzone napędy rdzeni, poważnie zanieczyszcza środowisko, doprowadzając do wyginięcia zamieszkujących planetę gatunków. Nieliczne, którym udało się przetrwać, zaczynają wykazywać tendencję do rozwijania zdolności biotycznych.

Następuje kolejne żniwo.

Proteanie poznają sztukę gwiezdnej podróży i odkrywają technologię przekaźników masy z ruin wymarłych Inuadów. Tworzą cywilizację opartą na kontrolowaniu galaktyki przez przekaźniki masy z Cytadelą, jako ich stolicą. W pewnym momencie proteanie napotykają wrogą rasę inteligentnych maszyn (Żniwiarzy?), która im zagraża. W celu zwalczenia zagrożenia zawiązują sojusze z innymi rasami znającymi gwiezdne podróże, włączając je do swego imperium, oraz budują rozległą zbiorowość połączoną siecią przekaźników masy po czym tajemniczo znikają (czyżby kolejne żniwo?). Ich dziedzictwu, ruinom i technologii, rozproszonym po całej mgławicy udaje się przetrwać i będą one mieć wpływ na rozwój kolejnych ras pojawiających się w przyszłości we wszechświecie.

Po odkryciu, w oparciu o technologię protean możliwości podróży nadświetlnej, asari rozpoczynają badanie sieci przekaźników masy. W rezultacie odkrywają jako pierwsze ogromną stację kosmiczną, Cytadelę, która jak się okazuje, leży w centrum tras łączących ze sobą wiele przekaźników masy. Do Cytadeli docierają także salarianie, nawiązując stosunki dyplomatyczne z asari. Salarianie są rasą dwunożnych, stałocieplnych płazów, pochodzących z planety Sur'Kesh. Posiadają nadpobudliwy metabolizm; myślą szybko, mówią szybko i poruszają się szybko. Dla salarian inne gatunki wydają się powolne i tępe. Ich metaboliczna prędkość skraca długość życia. Salarianie w wieku powyżej czterdziestu lat należą do rzadkości. Są znani z umiejętności obserwacyjnych i nieliniowego myślenia. Ujawnia się to, jako zdolność do badań i szpiegostwa. Nieustannie eksperymentują i wynajdują. Mają wydłużone ciała, które nadają się dla ich wysokiego metabolizmu. Ich głowy są długie i chude, mają dwa wystające z górnej części czaszki rogi. Skóra salarian różni się pod względem koloru, ale zwykle ma odcień niebieski lub szary. Jednak nie obowiązuje to wszystkich salarian, gdyż niektórzy mają skóry kolorowe, począwszy od poświaty czerwonej do zielonej. Oczy salarian są duże, owalne i mają cienką błonę zamiast powiek. Salarianie migają w górę, a nie w dół, jak ludzie. Ich źrenice są szerokimi szczelinami, ukierunkowanymi poziomo i koloru irysa. Chociaż, gdy normalnie nie jest to widoczne, zawierają zieleń, fiolet i brąz.

Przez asari i salarian oficjalnie zostaje utworzona Rada Cytadeli i Przymierze Systemów, militarne ramię Rady, skupiające w swoich szeregach wszystkie poznane przez Radę rasy. Organizacja wojskowa mająca za zadanie bronić jej i przedstawicieli ras rozumnych. Asari i salarianie wspólnie kolonizują Cytadelę, tworząc z niej centrum galaktycznej społeczności prowadzonej przez Radę.

Nawiązano pierwszy kontakt z volusami, którzy na zlecenie Rady opracowują Akt Zjednoczonej Bankowości, ustanawiając jedną, wspólną walutę znaną jako „kredyt”. Volusy otrzymują swoją ambasadę na Cytadeli, ale nie dostają miejsca w Radzie. Są to obcy niskiego wzrostu. Z racji wysokiej grawitacji na ich rodzinnej planecie, muszą nosić skafandry ciśnieniowe wszędzie, poza ich własnym światem, Irune. Normalna atmosfera, będąca mieszanką tlenu i azotu, jest dla nich trucizną, a poddane niskim ciśnieniom ciało volusa może popękać.

Zostaje nawiązany kontakt z batarianami, czterookimi humanoidami, którzy także otrzymują własną ambasadę. Asari odkrywają system elkorów, istot, które poruszają się na czterech umięśnionych nogach dla zachowania zwiększonej stabilności, i pomagają im znaleźć oraz aktywować najbliższy przekaźnik masy. W ciągu dekady elkorowie tworzą regularny szlak handlowy do Cytadeli i dostają ambasadę łączoną z ambasadą volusów. Później nawiązano kontakt z przypominającymi religijne meduzy hanarami i quarianami. Obydwie rasy również otrzymują swoje ambasady. Salarianie nawiązują pierwszy kontakt z prymitywnymi wówczas kroganami, dwunożnymi, potężnymi gadami. Manipulując nimi, zmuszają do objęcia roli żołnierzy na usługach Rady Cytadeli. Kroganie udowadniają, że są w stanie przetrwać w trudnych warunkach, jakie panują na planetach inteligentnych insektoidów, raknii i stopniowo zaganiają je do gniazd, gdzie likwidują wszystkie jaja wraz z królowymi.

Raknii zostały już całkowicie wytępione. W ramach uznania pomocy jaką kroganie przynieśli w czasie trwania Wojen Raknii, Rada Cytadeli przyznaje im nowy świat do kolonizacji. Populacja krogan zaczyna szybko rosnąć. Kroganie zaczynają coraz szybciej się rozwijać. Kolonizują każdą napotkaną planetę. Rosnące obawy odnośnie ich rozwoju, prowadzą do powstania na Cytadeli jednostek Wywiadu i Działań Militarno - Obronnych (WiDMO). Watażkowie krogan wysyłają weteranów z rozkazem przejmowania terytoriów innych ras w przestrzeni Cytadeli. Rada domaga się opuszczenia przez nich kolonii asari na Lusii. Kroganie odmawiają. Widma dokonują ataku prewencyjnego na ich infrastrukturę. Rozpoczynają się Rebelie Krogańskie.

Rada Cytadeli nawiązuje pierwszy kontakt z turianami. W odpowiedzi na zagrożenie, stwarzane turianom ze strony krogan, ci pierwsi dołączają się do walki. Używają zaprojektowanej przez salarian broni biologicznej, znanej jako genofagium, które pozbawia osobniki poddane jego działaniu płodności, uniemożliwiając przetrwanie gatunku. Populacja krogan zaczyna drastycznie spadać. Turianie starają się utrzymywać porządek wśród zdziesiątkowanych krogan. A także dostają swoje miejsce w Radzie jako wyraz uznania za wkład podczas Rebelii Krogańskich.

W Układach Terminusa, zostają odkryte pierwsze oznaki Zbieraczy, dwumetrowych owadów, pochodzących gdzieś zza niezbadanej przestrzeni przekaźnika Omega 4. W przestrzeni Cytadeli odebrano je jednak jako bezpodstawne plotki i wybujałe opowieści.

Gethy, stworzone przez quarian maszyny, mające stać się źródłem taniej siły roboczej, poczynają zyskiwać świadomość. Quarianie obawiając się możliwości powstania, rozpoczynają masowy demontaż. Gethy, świadome tego, co się dzieje, buntują się przeciwko własnym stwórcom. W wyniku wojny, systematycznie wypędzają ich ze swoich światów. Quarianie, którym udaje się przetrwać, rozpoczynają koczowniczy tryb życia w Wędrownej Flocie. Dziesiątki lat spędzone na pokładach okrętów, w sterylnych warunkach spowodowały u nich zanik układu odpornościowego, dlatego muszą oni nosić bardzo wyrafinowane stroje, chroniące przed chorobami, zarazkami czy infekcjami. Quariański kombinezon podzielony jest na partie, które można odłączyć od pozostałych, w celu naprawy lub zapobiegając rozprzestrzenianiu się na powierzchni skóry niepożądanej substancji. Bez nich, mogą żyć jedynie na swojej planecie, Rannochu i we Flotylli, oraz w przystosowanych do tego miejscach. Wbrew oczekiwaniom, gethy nie opuszczają formalnej przestrzeni quarian. Jako karę za stworzenie tak niebezpiecznych istot, Rada odbiera quarianom ambasadę. Gethy rozpoczynają budowę wielkiej struktury zaprojektowanej jako swego rodzaju dom, będący w stanie otworzyć w tym samym czasie każdy istniejący ich program. Zakończenie budowy tejże struktury, która pozwoliłaby im na zmaksymalizowanie możliwości przetwarzania zbiorowego gethów, jest głównym długoterminowym celem ich cywilizacji.

 

12. kwietnia 1961 roku czasu ziemskiego: Jurij Gagarin na pokładzie statku Vostok 1 zostaje pierwszym człowiekiem w przestrzeni kosmicznej. Ludzkość staje się rasą posiadającą umiejętność podróży kosmicznych.

 

21. lipca 1969 roku czasu ziemskiego: Apollo 11 ląduje na księżycu. Neil Armstrong jest pierwszym człowiekiem, który stawia na nim nogę i zarówno pierwszym jaki w ogóle stanął na obiekcie astronomicznym innym niż Ziemia.

 

Hanarzy nawiązują pierwszy kontakt z drellami. Wszystkożernymi gadami, z wyglądu przypominającymi asari i ludzi, jednak budowa ich tkanki mięśniowej jest nieznacznie gęstsza od ludzkiej, dzięki czemu dysponują o wiele większą siłą. Z ich poważnie wyniszczoną planetą Rakhaną i w dalszym ciągu brakiem umiejętności lotu kosmicznego, drelle stanęły w roku 2025 czasu ziemskiego w obliczu zagłady. Hanarzy, zgadzając się na pomoc. Przeprowadzają akcję ratunkową na wielką skalę, w niecałą dekadę zabierając na swe statki około trzysta siedemdziesiąt pięć tysięcy drelli. Pozostałe jedenaście miliardów na Rakhanie stopniowo wyginęło, walcząc o tak podstawowe rzeczy jak zapasy żywności i woda.

 

20. lipca 2069 roku czasu ziemskiego: posterunek Armstronga w Kraterze Shackletona zostaje formalnie zatwierdzony, jako pierwsza ludzka osada na Księżycu, w setną rocznicę lądowania na nim.

 

Miliarder Victor Manswell sfrustrowany tempem eksploracji kosmosu przez oficjalne organy, rozpoczyna swoją własną galaktyczną wyprawę. Ekspedycja Manswella z powodzeniem rozpoczyna lot do systemu Alfa Centauri, wraz z trzema setkami kolonistów na pokładzie, spoczywającymi w kriogenicznych kapsułach. Kontakt ze statkiem zostaje utracony wkrótce po starcie.

Lowell City, założone przez Europejską Agencję Kosmiczną w Eos Chasma zostaje pierwszym stałym ludzkim osiedlem na Marsie. Korporacja Eldfell 5-Ashland Energy demonstruje sposób wydobywania helu-3 z atmosfery Saturna. Rozpoczyna się budowa Stacji Gagarina (Skoku Zero), tuż za orbitą Plutona.

Ludzkość odkrywa na Marsie mały zbiór danych bardzo rozwiniętych technologicznie protean, ukryty na południowym regionie polarnym Promethei Planum, głęboko pod powierzchnią planety. W oparciu o spuściznę tej starożytnej rasy, ludzie szybko pojęli sposób działania pól efektu masy.

Efekt masy jest fenomenem fizycznym, który ma cechy o znaczeniu innych sił fizycznych, takich jak grawitacja czy elektromagnetyzm. To, co rzeczywiści fizycy nazywają obecnie „ciemną energią”, jako wyjaśnienie przyspieszającego rozszerzania się wszechświata, jest niezgodne z wcześniejszą teorią, jakoby ekspansja wszechświata zwalniała z powodu grawitacji. Pola efektu masy są tworzone poprzez użycie pierwiastka zero. Pierwiastek ten umożliwia zmniejszenie bądź zwiększenie masy zawartości w czasoprzestrzeni, gdy zostanie poddana działaniu prądu elektrycznego poprzez ciemną energię. Kiedy ładunek jest dodatni, masa zostaje zwiększona, kiedy jest ujemny, masa zostaje zmniejszona. Im większy jest ładunek, tym silniejsze staje się pole efektu masy stworzone przez ciemną energię. W przestrzeni niewielkie pola efektu masy zmniejszające masę statku pozwalają na loty z wykorzystaniem napędu FTL (ang. faster than light - szybciej od światła) i niedrogi transport z powierzchni planet na orbitę. Pola efektu masy zwiększające masę są wykorzystywane do tworzenia sztucznej grawitacji i odpychania kosmicznych odpadów od statku. W przemyśle, niewielkie pola efektu masy zwiększające masę, pozwalają na tworzenie równomiernie zmieszanych stopów metali, a zmniejszające masę na tworzenie gęstych, niesamowicie odpornych materiałów budowlanych.

Wojsko wykorzystuje technologię efektu masy w niezwykle dużym zakresie, z pojazdami naziemnymi wyposażonymi w pola efektu masy, walczącymi na pierwszej linii jako standard w większości sił militarnych na czele. Pola efektu masy są również kluczowym czynnikiem w tworzeniu tarcz do ochrony przed ogniem nieprzyjaciela na powierzchni i do ochrony statków podczas kosmicznych bitew. Wielu biotyków potrafi również wykorzystywać pola efektu masy, które są przez nich tworzone i kontrolowane. Wymaga to intensywnego treningu i implantów cybernetycznych, ale zapewnia imponujące ofensywne i defensywne efekty. Niektóre talenty biotyków nie są wystarczająco silne, aby być widocznymi, jednak wszyscy biotycy potrafią wyczuć obecność pól efektu masy.

Wykorzystywanie pól efektu masy powoduje tworzenie się statycznego ładunku elektrycznego. W napędach statków kosmicznych, rozładowanie go polega na dotknięciu powierzchni planety, bądź interakcji z polem geomagnetycznym planet. Brak rozładowania ładunku w statkach może skończyć się samoistnym rozładowaniem się go do wnętrza statku co powoduje katastrofalne zniszczenia. W przypadku biotyków, objawia się to jako okazjonalny szok statyczny kiedy dotykają metalu, bądź innych ludzi.

Odkrycia te doprowadziły do upowszechnienia podróży z prędkością wyższą niż prędkość światła i rozpoczęcia szczegółowego badania Układu Słonecznego przez ludzi. Z pomocą przetłumaczonych danych znalezionych na Marsie, odkryto, że Charon, księżyc Plutona jest tak naprawdę, wielkim kawałkiem nieaktywnej proteańskiej technologii. Przekaźnik masy, ukryty do tej pory pod powierzchnią lodu. Po jego aktywacji, Jon Grissom przeprowadził przezeń pierwszy oddział odkrywców. Przekaźnik momentalnie przeniósł ich do zupełnie innego przekaźnika w układzie Arcturus, trzydzieści sześć lat świetlnych od punktu wyjścia. Grupa odkryła, że przekaźniki masy są częścią jednej przeogromnej sieci, umożliwiającej podróżowanie po całej galaktyce.

Zostaje podpisany Status Sojuszu przez osiemnaście najpotężniejszych krajów Ziemi, pod przewodnictwem Polski. W jego skład wchodzą następujące stopnie wojskowe:

 

- poborowi:

szeregowy

starszy szeregowy

kapral

starszy kapral

 

- podoficerowie:

sierżant

starszy sierżant

chorąży

starszy chorąży

 

- oficerowie:

podporucznik

porucznik

porucznik sztabowy

kapitan

starszy kapitan

major

generał

komandor

admirał

admirał floty

 

Oficjalnym symbolem organizacji staje się wizerunek białego orła o złotych szponach i w złotej koronie, na biało - czerwonym tle, wpisanego w okrąg utworzony z flag państw członkowskich Sojuszu. Wkrótce staje się on jądrem działań wojskowych i odkrywczych ludzkości. Organizacja wojskowa rozpoczyna pierwsze badania dotyczące potencjalnie zdatnych do zamieszkania planet poza Układem Słonecznym. Jedno z tych badań doprowadza do odkrycia planety Terra Nova. W obronie wciąż poszerzających się terenów ekspansji, ludzie rozpoczynają budowę ogromnej floty statków oraz stacji kosmicznych Arcturus i Bagram, punktów odniesienia w rejonie kilku kluczowych przekaźników masy. Fundacja Delta Pavonis, główne konsorcjum na Ziemi, rozpoczyna zasiedlanie pierwszej planety spoza układu słonecznego, Demeter. Około rok później, zakładane są dodatkowe kolonie na Eden Prime i Terra Novej.

 

11. kwietnia 2154 roku czasu ziemskiego: na świat przychodzi komandor Shepard, postać, która od momentu narodzin ma odegrać najważniejszą rolę w historii całej galaktyki.

 

Oficjalnie zostaje ukończona budowa stacji Bagram w rodzinie Hildy, główna, militarna baza wypadowa Sojuszu. Stacja Arcturus również zostaje oficjalnie otwarta. Ludzkość nawiązuje dość gwałtowny pierwszy kontakt z obcą rasą, turianami. Zauważają oni ludzkich odkrywców, próbujących uruchomić nieaktywny przekaźnik masy, czynność zakazaną przez galaktyczne prawo, tuż po czym atakują. W przeciągu trzech najbliższych miesięcy trwa krótki, acz napięty spór zwany przez ludzi Wojną Pierwszego Kontaktu. Wojna Pierwszego Kontaktu kończy się okupacją przez turian Shanxi, która jest pierwszą ludzką planetą przejętą przez obcą rasę. Miesiąc później admirał Kastanie Drescher przewodzi Drugiej Flocie w bitwie przeciwko okupantowi, bierze turian z zaskoczenia i przegania ich z planety. Turianie przygotowują się do wojny na pełną skalę przeciwko ludzkości, jednakże przykuwa to uwagę Rady Cytadeli. Rada interweniuje, zanim ci zdążą posunąć się dalej, odkrywając przy okazji istnienie nowej, galaktycznej społeczności i negocjują pokój pomiędzy ludźmi i turianami.

Anonimowy manifest, pojawiający się w extranecie, zostaje opublikowany tuż po zakończeniu Wojny Pierwszego Kontaktu. Nawołuje on do utworzenia armii, poprzez organizację paramilitarną Cerberus, będącej w stanie ochronić ludzkość przed ewentualnymi następnymi atakami. Wyśmiany jako „retoryka przetrwawcza, spisana przez Człowieka Iluzję”, szybko popada w zapomnienie.

Ludzie odkrywają potencjał biotyki. Rozpoczyna się międzynarodowa próba namierzenia osób narażonych na oddziaływanie elementu zero. Około dziesięciu procent zidentyfikowanych dzieci wykazuje pierwsze zdolności. Sojusz kupuje Stację Gagarina za ułamek kosztów jego budowy, a następnie przemienia ją w ośrodek szkoleniowy dla dzieci uzdolnionych biotycznie. Wraz z już mocno zakorzenionymi u ludzi zdolnościami biotycznymi, na Stacji Gagarina zostaje utworzony program Biotycznej Wstrzemięźliwości i Aklimatyzacji (BWiA), służący trenowaniu potencjalnych kandydatów oraz rozwijaniu biotycznych implantów.

Zespół badawczy pracujący dla batariańskiego przedsiębiorcy Edana Had’daha, odkrywa tajemniczy artefakt na orbicie nieoznaczonej planety w pobliżu mgławicy Perseusza. Sojusz z doktorem Shu Quianem na czele, rozpoczyna potajemne badania nad sztuczną inteligencją w bazie na Sidonie. Porucznik Kahlee Sanders zostaje wyznaczona na analityka technicznego.

Zostaje zaaranżowana seria „przypadkowych” awarii napędów statków zawierających w sobie element zero. Awarie te, przeważnie mają miejsce nad przeludnionymi obszarami, narażając tym samym mieszkańców na działanie pierwiastka. Następne pokolenie rodzi się z widocznie zauważalnym potencjałem biotycznym.

Lewiatan z Dis, hybryda życia organicznego oraz mechaniki, żyjący statek kosmiczny – jak się szacuje, mający ponad miliard lat, zostaje odnaleziony przez batariański zespół badawczy w pobliżu planety Jartar. Lewiatan znika w niewyjaśnionych okolicznościach tuż po tym, jak batariański pancernik przybywa do układu Dis.

Ludzkość w dalszym ciągu prężnie się rozwija. Zakłada coraz to nowe kolonie, oraz zawiera umowy handlowe z innymi gatunkami, przyjmującymi władzę Rady Cytadeli. W roku 2165 Rada oficjalnie uznaje rosnący wpływ ludzkości na galaktyczną społeczność, po czym przyznaje jej ambasadę na Cytadeli, a Sojusz zostaje uznany oficjalną częścią układu militarnego Rady i przestrzeni Cytadeli, Przymierza Systemów.

Konieczność konkurowania z batarianami o wpływy w Pograniczu Attykańskim zaczyna prowadzić do coraz to mocniejszych spięć. Po ataku na stację Sojuszu na Sidonie, David Anderson rozpoczyna dochodzenie w tej sprawie. Krążąc wokół Kahlee Sanders, dowiaduje się, że naukowiec, dr Shu Qian prowadził nielegalne testy nad sztuczną inteligencją w celu odblokowania sekretów drzemiących w tajemniczym artefakcie, znalezionym w pobliżu mgławicy Perseusza. Wraz z Widmem, Sarenem Arteriusem, turianinem do którego Anderson został przydzielony, szuka naukowca i jego batariańskiego poplecznika, Edana Had’daha. Jednakże Widmo zabija Shu Qiana i oczernia Andersona raportem, w którym mówi, że misja zakończyła się porażką z jego winy. Saren wykorzystuje badania doktora do własnych celów.

W proteście przeciwko odmowie Rady Cytadeli, związanej z ograniczeniem ilości ludzi zajmujących Pogranicze Attykańskie, batarianie zamknęli swoją ambasadę, wycofali się do swojego rodzinnego systemu i ostatecznie zamienili w nację buntowniczą. Na Stacji Gagarina zostaje stworzona pierwsza sztuczna inteligentna, nazwana imieniem „Eliza”. Grupa piratów finansowana przez batarian, dokonuje ataku na ludzką kolonię w Elizjum.

Akademia Jona Grissoma na zlecenie Przymierza staje się domem dla nowego programu treningowego „Podniesienie”, orbitując wokoło Elizjum. Turianie wraz z ludźmi rozpoczynają współpracę nad projektem finansowanym przez Radę Cytadeli – eksperymentalnym statkiem z systemami maskowania, SSV Normandia Stealth Reconning - 1. David Anderson zostaje kapitanem statku, a komandor Shepard oficerem wykonawczym.

Ludzka kolonia na Eden Prime zostaje zaatakowana przez gethy, zapoczątkowując większy konflikt pomiędzy ludźmi, a gethami. Po odkryciu zdradzieckich czynów zbuntowanego Widma, Sarena Arteriusa w ataku na planetę, komandor Shepard i załoga Normandii realizują plan poszukiwań Sarena, który chce znaleźć Kanał. Później odkrywają, że jest on częścią większego planu zaaranżowanego przez Żniwiarza, Suwerena, by móc sprowadzić Żniwiarzy z powrotem do galaktyki. Zarówno Saren jak i gethy pod jego rozkazami zostały poddane przez Suwerena procesowi indoktrynacji. Choć Shepard podąża tropem Sarena przez legendarny przekaźnik masy, Mu, aż do Kanału, Suweren i cała flota gethów przypuszczają atak na Cytadelę. Shepard pokonuje zbuntowane Widmo, a flota Przymierza niszczy Suwerena, zapobiegając powrotowi Żniwiarzy.

Miesiąc po bitwie o Cytadelę, SSV Normandia SR-1 zostaje zaatakowana i zniszczona przez niezidentyfikowanego napastnika. W trakcie ataku ginie komandor Shepard. Jakiś czas później, Przymierze oficjalnie ogłasza status Sheparda jako „zabitego w akcji”. Ciało komandora zostaje przechwycone przez najemników Błękitnych Słońc, którzy zostali wynajęci przez Zbieraczy. Skądinąd znana organizacja paramilitarna Cerberus, werbuje Liarę T’Soni, która była członkiem załogi Normandii. A później jeszcze także najemników, byłych żołnierzy Sojuszu: Antaresa Hitphista i Larsa Hartigana. Załogę statku zwiadowczego, SLR Orion. Cerberus czyni te zabiegi w celu odzyskania ciała Sheparda i rozpoczyna prace nad Projektem Łazarz.

Dwa miesiące po bitwie o Cytadelę, galaktyczne społeczeństwo nadal dostosowuje się do zmian wydanych przez Radę Cytadeli, trzymając w tajemnicy prawdziwą naturę Suwerena, Cytadeli i przekaźników masy. Wojna o Eden Prime dobiega końca. Chociaż większość sił gethów w przestrzeni Cytadeli została zniszczona, przeżywają pojedyncze jednostki, ale wstrzymują swoje ataki. Siły Sojuszu redukują ilość patroli, opierając się na raportach ze statków cywilnych. Naloty na posterunki gethów odbywają się tylko na te zidentyfikowane, jednak konflikt już się zakończył.

Komandor Shepard wraca do żywych i otrzymuje od Człowieka Iluzji, założyciela i szefa Cerberusa, wraz z nowym statkiem (Normandia SR-2) i załogą Oriona, zadanie zbadania tajemniczych zniknięć całych ludzkich koloni z obrzeży Układów Terminusa. Śledztwo na ostatniej zaatakowanej kolonii, Pochód Wolności, ujawnia zagadkową rasę Zbieraczy, pochodzącą zza przekaźnika masy Omega 4, odpowiedzialnych za zniknięcia. Po zebraniu uzdolnionego zespołu, Shepard używa zdobytego wcześniej modułu identyfikacyjnego Żniwiarza w celu bezpiecznego przedostania się przez przekaźnik Omega 4 i zaatakowania głównej bazy Zbieraczy. Shepardowi udaje się pozbyć zagrożenia ze strony Zbieraczy, ratując ludzkość w całej galaktyce od pewnej zagłady.

Podążając tropem danych, dostarczonych przez Cerberusa, komandor Shepard razem z Liarą T’Soni i Antaresem Hitphistem odnajdują ukrytą bazę Handlarza Cieni na planecie Hagalaz. Zdemaskowany Handlarz Cieni zostaje zabity. Liara przejmuje jego okręt i kontrolę nad działalnością Handlarza, zamierzając wykorzystać jego zasoby i rozległą sieć kontaktów, by pomóc Shepardowi w wojnie przeciwko Żniwiarzom.

Ekspedycja naukowa asari odkrywa straconą i zapomnianą ludzką kolonię w systemie Alfa Centauri. Sojusz powiązuje wydarzenie z zaginioną ekspedycją Manswella z roku 2070, nawiązując kontakt z kolonistami.

Umiera Jon Grissom, bohater Sojuszu. Setki dygnitarzy uczestniczą w jego pogrzebie i umieszczają pamiątkową tablicę i monument w Akademii jego imienia.

Hitphist i Hartigan wracają do służby w Sojuszu. Shepard z kolei, po otrzymaniu zadania od admirała Hacketta, udaje się w pojedynkę na planetę Aratoht, potajemnie próbując uwolnić z batariańskiego więzienia dr Amandę Kenson. Shepard dowiaduje się od doktor Kenson, że Żniwiarze są w drodze do przekaźnika masy Alfa, w systemie Bahak, skąd mogą rozpocząć inwazję na galaktykę. Shepard aktywuje „Projekt”, by zniszczyć przekaźnik. Cały układ Bahak, oraz dziesiątki tysięcy zamieszkujących w nim batarian są skazani na zagładę, ale odkładając przy tym w czasie inwazję Żniwiarzy.

Ambasador Udina prosi kapitana Baileya o przeprowadzenie śledztwa w sprawie Egzekutora Pallina, dowódcy Służb Ochrony Cytadeli, twierdząc, że SOC zaczyna się dzielić na pomniejsze grupy, powodując przy tym wewnętrzny rozłam, a sam Pallin działa na szkodę Rady. Śledztwo doprowadza do śmierci Pallina, a kapitan Bailey otrzymuje awans do rangi komandora, zostając z zastrzeżeniami odnośnie winy Egzekutora.

Sześć miesięcy po zniszczeniu przekaźnika Alfa, Żniwiarze rozpoczynają zmasowany atak na galaktykę. Poprzez przestrzeń batarian najpierw na Ziemię, później Palaven i Thessię. Komandor Shepard ucieka z Ziemi, z pomocą Liary i wspierających ją członków załogi Oriona, odkrywa na Marsie plany proteańskiej broni, Tygla, który może zniszczyć Żniwiarzy raz na zawsze. By zbudować tę broń i odbić Ziemię, komandor Shepard i sprzymierzeni sojusznicy wyruszają w podróż, by zjednoczyć różne rasy w samym środku galaktycznej wojny. Podczas finałowej konfrontacji ze Żniwiarzami na Ziemi, Shepard dokonuje wyboru, który zmienia galaktykę na zawsze, przypłacając swoją misję życiem.

Po zakończeniu wojny i ostatecznej bitwie, rozegranej nad Londynem w 2186. Roku, dzięki użyciu Tygla, rasa maszyn została pokonana, co zawdzięczamy Widmu, komandorowi Shepardowi. Dokonał zjednoczenia galaktyki, tworząc koalicję przeciwko wspólnemu wrogowi, którego ślady i pozostałości miejscami występują jeszcze gdzieś w przestrzeni. Ale radość ze zwycięstwa trwała bardzo krótko. Na skutek zniszczenia Żniwiarzy, zagłada czekała również przekaźniki masy, sprawiło to, że bardzo ważną rolę zaczął odgrywać napęd nadświetlny we wszystkich dalekobieżnych maszynach.

Więzi przyjaźni i współpracy tylko między nielicznymi pozostały trwałe. Bez wspólnego celu koalicja zaczęła się rozpadać. Z nowymi siłami odżyły dawne konflikty. Mgławica stała się prawdopodobnie jeszcze bardziej niebezpieczna niż za czasów wojny. Na szlakach zaczęło pojawiać się coraz więcej bojówek, najemników, czy zwykłych bandytów i zbirów. Pierwsza z niezałatwionych do końca spraw, dała o sobie znać w rodzinie Hildy, na obrzeżach Układu Słonecznego. To tam przed laty rozpoczęła się Wojna Pierwszego Kontaktu. Teraz powrócono do tamtej sprawy, bowiem wcześniej nieroztrzygnięto, komu ma przypaść część Hildy, dotąd niczyja. Głównym antagonistą w tym konflikcie jest Sojusz, organizacja militarna utworzona przez ludzi, którzy zjednoczyli się pod jednym sztandarem, oraz nacja turian, z którymi konkurowali w trackie Wojny Pierwszego Kontaktu. Krótkie starcie nie przyniosło jednak jednoznacznego rezultatu. Obie strony roszczą sobie prawa do opuszczonej części Hildy. A z racji tego, że nikt z agresywnymi intencjami specjalnie się nie krył, zaraz na krańcu Układu Słonecznego pojawiły się delegacje i zespoły asari, salarian, quarian, a nawet hanarów. Między innymi po to, aby w przypadku niepomyślnego rozwoju wypadków zaprowadzić porządek. Siłą rzeczy poleciało tam także mnóstwo dziennikarzy, z zadaniem monitorowania całego zajścia.

Jest to wojna, ale nikt nie używa tego słowa, bo źle brzmiałoby ono w mediach. Wojna dyplomatyczna. Sytuacja jest coraz bardziej niestabilna, każda strona uważa, by nie rozpocząć nowej, otwartej wojny. Nikt nie ryzykuje, wszyscy są ostrożni, każdy ruch jest planowany. Nieprzemyślana decyzja może prowadzić do opłakanych konsekwencji. Ale akcja na pograniczu Układu to sprawa głównie ludzi i turian, którą reszta mgławicy aktualnie się przejmuje, ale jest to jeden z wielu takich przypadków. Kosmos jest wielki, galaktyka żyje własnym życiem i własnymi problemami. Jednakże w tej chwili oczy niemal każdej, cywilizowanej stolicy są zwrócone w kierunku rodziny Hildy. W oczekiwaniu kto okaże się silniejszy i bardziej wytrwały w konflikcie. I jak, oraz kiedy się on zakończy? Czy ludzie zdołają obronić się przed turianami po raz drugi?

 

Rozdział 1

Preludium do wojny

 

Antares łowił w mleku, którym wypełniona była, stojąca przed nim miska, płatki w kształcie kwadracików pokrytych cynamonem. Siedział w mesie oficerskiej Bagramu, przy sporym stole sytuacyjnym, nad którym wisiał, długi na całą długość mebla, stelaż oświetleniowy. Na przeciwko niego siedziała Tali. Czekając, aż skończy jeść, przyciągnęła sobie pozostawiony przez kogoś na stole kolorowy magazyn i przeglądała go. Oprócz nich, w mesie było jeszcze parę osób, wszystkie w mundurach koszarowych Sojuszu. Panowała cisza, przerywana jedynie cichymi rozmowami, bądź stukaniem sztućców o talerze tych, którzy zaspokajali głód w jadalni. Tali nie zdążyła dooglądać pisemka, a Hitphist skończyć posiłku. Po chwili cała stacja rozbrzmiała dźwiękowym sygnałem alarmowym o zmiennym tonie. Personel, spędzający wolny czas w mesie, zerwał się od stołu i rzucił w stronę wyjścia. Wkrótce do sygnałów alarmowych dołączył też rozkaz oficera operacyjnego centrali, Retova, wydobywający się z rozmieszczonych w całej bazie głośników:

- Zostaliśmy zaatakowani, wszystkie jednostki do lotu! Powtarzam, wszystkie jednostki do lotu!

Oprócz sygnałów dźwiękowych, zaświeciły symbole na tablicach informacyjnych, które znajdowały się w każdym pomieszczeniu Bagramu. Na tablicach migało naprawdę wiele symboli, oznaczających jednostki. Antares i quarianka przedarli się przez pomieszczenia służbowe, zmierzając na boczny pokład startowy. Po drodze dołączył do nich trzeci członek załogi, Lars. Placówkę opanowało pospolite ruszenie. Wszyscy gdzieś biegli, krzyczeli do siebie, alarmy wyły. Cała trójka dotarła po małej chwili do klatki schodowej, prowadzącej na płytę lądowiska. Antares zeskoczył z czterech ostatnich stopni, prowadzących na boczną platformę startową Bagramu, gdzie stał Orion. Tali i Lars biegli zaraz za nim.

W pełnym biegu przebył kilkanaście metrów dzielących podnóże schodów od rampy maszyny. Aktualnie pomalowanego na czarno, z licznymi, soczyście czerwonymi akcentami. Na burtach była nazwa statku, numery taktyczne, loga. Biały orzeł Sojuszu i symbol Przymierza, przypominający niebieską literę "A", z trzema gwiazdkami pośrodku.

Orion był maszyną wielozadaniową, która należała do quarianki i Hitphista. Jednostka ta była dość nietypową konstrukcją. Był to okręt seryjny, ale zupełnie już nie przypominający maszyny tego typu. Został praktycznie w całości przerobiony i dostosowany do potrzeb kapitana i jego załogi. Kokpit Oriona znajdował się w centralnej części, przez co pilot widział przez owiewkę przednie płaty i stateczniki statku. Po obu stronach kabiny, blisko krawędzi, znajdowały się dwa główne działa, wraz z całą instalacją systemów celowniczych i układu chłodzenia.

Bagram rozbrzmiewał ostrym dźwiękiem alarmu bojowego. Hitphist wdarł się na pokład, przebiegł przez pierwsze pomieszczenie i zaraz zajął miejsce w fotelu pilota. Uruchomił silniki i włączył systemy. Deska rozdzielcza kokpitu zapłonęła na pomarańczowo wyświetlając różne przydatne informacje, jak na przykład sztuczny horyzont, dane radiowe, prędkość, wysokość, obroty silników, podręczne współrzędne, czy poziom energii zmagazynowanej w akumulatorach, jak również stan zbiornika paliwa, albo magazynów amunicji do dział. Dwa silniki Oriona zagrały potężnie.

- Silniki sprawne! - zameldował, gdy quarianka i Lars znaleźli się już na pokładzie. Wbiegając do środka, Tali pięścią wcisnęła przycisk zamykający rampę. Kiedy razem z Larsem zajmowała miejsce przy jednej z dwóch konsol zdalnie sterowanych z wnętrza jednostki, dwulufowych działek obrony pokładowej, Orion już odczepił się od podłoża.

- Centrala dla SLR Orion! - powiedział Hipthist w interkom - Zgłaszam wylot alarmowy!

Antares skierował statek do najbliższej bramy hangaru. Schował podesty do lądowania przyciskami na podsufitce kokpitu. Przyspieszył i wyprowadził statek w przestrzeń. Opuścili bazę zbudowaną w wydrążonej asteroidzie i wydostali się prosto w pole dryfujących skał.

Próżnię przecięła salwa pocisków z okrętowych baterii artyleryjskich. Owiewka ukazała niesamowity widok. Statki gwiezdne latały bardzo szybko, wykonując ciasne, bojowe manewry i słały serie pocisków ostrzeliwując się wzajemnie, a wszystko to odbywało się wśród fruwających asteroid. Bitwa w rodzinie Hildy rozpoczęła się dosłownie chwilę temu. Na szczęście procedura defensywy sił Sojuszu przebiegła wzorcowo. Krążowniki i niszczyciele postawiły skuteczną zasłonę ognia zaporowego, mniejsze statki prowadziły myśliwce, a te skutecznie kierowały faktycznym natarciem. Oddział szybkiego reagowania myśliwców przechwytujących klasy SX3, w pocie czoła usiłował wywiązać się rozkazu i zająć wrogie myśliwce walką, na czas dopóki okręty liniowe nie zapewnią ochrony dla Bagramu. Eskadra miała odciągnąć wroga, aż baza będzie szczelnie zablokowana przez siły Sojuszu i bezpieczna przed małymi statkami. Gdyby mały myśliwiec zdołał przedostać się przez blokadę, mógłby wyrządzić jej bardzo dotkliwą krzywdę.

Hitphist zaklął i szarpnął sterami, włączając się do bitwy. Jego maszyna uniknęła serii pocisków, a on sam rozejrzał się przez owiewkę w poszukiwaniu celu. Dwa działka obrony pokładowej Oriona już dały koncert. Antares dostrzegł wrogi obiekt dokładnie przed sobą. Zajął pozycję za nim, ustabilizował kurs i nacisnął spusty umieszczone na wolancie. Działa plunęły ogniem, co skończyło się zestrzeleniem maszyny.

- Mam jednego - zakomunikował swojej załodze i skierował się na dwa kolejne myśliwce wroga, idące w szyku w kierunku okrętu szpitalnego. Wymierzywszy w myśliwiec lecący po lewej, ponownie wystrzelił. Orionem lekko zatrzęsło podczas ostrzału. Maszyna po lewej rozpadła się i po chwili zniknęła w kuli ognia. Pilot drugiego, widząc co stało się z jego towarzyszem, zaczął gwałtownie manewrować, w taki sposób, jakiego nie przeżyłby żadn pilot. Byłby się Hitphistowi wyrwał, ale gdy zmienił kurs, uciekając w prawo i w górę, strąciła go Tali, strzelając z górnego działka.

- Ja też! - potwierdziła trafienie quarianka.

SRT Malawi przeleciał pod Orionem ścigając jakiś inny, wrogi statek.

- Te myśliwce są jakieś takie zielonkawe, widzicie kolor? - zapytał Yarilo, dowódca Malawi.

- Faktycznie, ale póki co, trzeba namierzyć i zestrzelić dowódcę! – uciął komendant szwadronu, major Severite.

- Tak jest majorze! – odparł Joker, pilot kolejnego okrętu Sojuszu, fregaty Normandii – Fox jeden i dwa obrać kurs trzy - jeden - dwa i dziewięć na victor.

Normandia w asyście dwóch SX3, poszła na sporą grupę maszyn wroga szukając jej dowódcy. Myśliwce Sojuszu utrzymywały szyk zwany szczękami. Nazwa stąd, że w tym szyku jednostki parami zachowywały się jak swoje lustrzane odbicia, co umożliwiało składną i trudną do odparcia możliwość zarówno ataku jak i obrony. Joker i jego myśliwscy adiutanci wpadli w zgrupowanie pięciu statków wroga. Równocześnie ostrzelali te, które akurat nawinęły się pod lufy. Przyniosło to mierny skutek, bowiem dwa z nich, owszem, zniszczyli, ale musieli udać się w pościg za dwoma kolejnymi, które chciały wyrwać się z patowej sytuacji. A znajdujący się tam myśliwiec dowódczy, korzystając z okazji, umknął, na co piloci nie mogli sobie pozwolić.

- Hitphist? Słyszysz? Tu Joker. Jeden nam się urwał. Poleciał na Gdańsk, widzisz? Jest w, zaraz, tak, w sektorze trzy - dwa - dwa - cztery. Możesz coś z nim zrobić?

- Widzę, dorwę go – odparł spokojnym głosem Antares.

Orion wyprzedził Normandię i poleciał w podanym kierunku. Widać było, że kapitan znał swój statek jak kieszeń własnych spodni, kierując go w stronę lekkiego pancernika osłony, WTX - Gdańsk. Manewrował szybko i ostrożnie, a jednocześnie agresywnie. Podobnie zresztą jak reszta pilotów regimentu. Yarilo i Joker także potrafili wiele. Po chwili pościgu, Orion znalazł się na ogonie szaleńczo uciekającego wroga, który skręcał bardzo ciasno. Antares, zająwszy odpowiednią pozycję otworzył ogień. Oddał cztery strzały. Po dwa pociski z każdej lufy. Wystarczyło. Myśliwiec przeciwnika zniknął w kuli ognia.

- Załatwione, Joker, cel zniszczony. Trafienie potwierdzone. Yarilo, sprawdź przedpole! Tutaj jest już w miarę czysto - zakomunikował Hitphist.

- Są! - krzyknął Yarilo - Bandyci w naszych sektorach. Dwa… nie, cztery! – podał kapitan - Ostrożnie na przedpolu!

- Trzy i dwa! Bliżej!

Po chwili w interkomie rozległ się meldunek, na który wszyscy czekali. A razem z nim możliwość przejścia do kontruderzenia i czegoś, z czego już dało się wyprodukować jakieś, w miarę składne przeciwnatarcie.

- Mówi Severite! Baza zabezpieczona, nic nie powinno przedrzeć się przez blokadę – powiedział major Peter Severite, dowódca głównego okrętu osłony klasy Ontario, C-2 Quaro. Dumy floty Sojuszu.

- Jeszcze trochę ich zostało. Postarajcie się coś z nimi zrobić. Szukać szczegółów. Rozglądać się, w miarę możliwości zidentyfikować napastników.

- Maszyny bezzałogowe, nikt nie byłby w stanie przeprowadzać takich manewrów – powiedział Yarilo.

- Nie mają żadnych oznaczeń, symboli, niczego. Nawet numerów taktycznych – dodał Hitphist.

- Nie będziemy mogli szybko odpowiedzieć – odezwała się Tali.

- Próbujcie, ważny jest każdy strzęp informacji – powiedział Severite.

- Dobra, do wszystkich, przejść do ofensywy. Trzeba wygrać bitwę! – rozkazał stanowczo Joker – Orion, Malawi, za mną, wskazuję cel, namierzam, trzy sekundy… ognia! Brawo Malawi! Dobry strzał, potwierdzam strącenie – zawołał pilot Normandii.

Piloci i strzelcy Sojuszu bronili się u siebie i wśród swoich, dlatego łatwiej im było prowadzić sprawne natarcie na wroga, który owszem, dobrze przygotowany i wyposażony, ale niezbyt liczny, w końcu zaczął powoli ulegać, cofać się. Obrońcy odbili się od dna przygwożdżenia i rozpoczęli kontratak, ale żaden strateg ani technik wojskowy, kontratakiem nigdy by podobnej operacji nie nazwał, ze względu na delikatny chaos panujący w szeregach. Po jakimś czasie napastnik, będąc coraz mocniej naciskanym, zaczął odwrót. I co dziwniejsze, ewakuował się równie szybko jak się pojawił. Po kilku minutach w zapalnej części Hildy były wyłącznie siły Sojuszu. Należało przegrupować się i coś przedsięwziąć w związku z zaistniałą sytuacją.

- Tu Severite. Joker, wydziel te myśliwce, które będą w stanie objąć warty i zacząć patrolować przestrzeń Bagramu. Reszta niech pozbiera uszkodzone maszyny, regiment zapewni im osłonę, oprócz Malawi. Yarilo, zaraz wylatują statki badawcze z bazy, a potem delegacja do turian. Osłaniajcie je póki nie zbiorą tego, co uda się znaleźć po zniszczonych jednostkach napastnika. Musimy się dowiedzieć kto nas zaatakował. Może ze szczątków uda się coś wyciągnąć. Później regiment ma wracać do bazy. To rozkazy z góry. Otwieramy blokadę.

- Zrozumiałem – powiedział Joker.

- Zrozumiałem – potwierdził Yarilo.

Akcja „sprzątania” po bitwie szła składniej niż zwykle. Zniszczonych myśliwców przechwytujących było pięć, a uszkodzonych dziewięć. Wśród większych okrętów nie odnotowano poważniejszych uszkodzeń, tak więc transport do bazy i holowanie zajął niecałą godzinę. W tym czasie statkom badawczym udało się znaleźć jakieś szczątki bezzałogowych maszyn napastnika, więc zezwolono na powrót. Patrol zaczęła wydzielona część eskadry myśliwców, na wachcie Severite'a, wspierana przez okręty liniowe. Quaro został blisko Bagramu. Natomiast lekki pancerniki Gdańsk i Wiatr wyszły na zewnętrzną rubież, stanowiąc obronę pierwszej styczności. Pozycje w połowie drogi między bazą, a najbardziej wysuniętymi okrętami, zajęły niszczyciele Bamako i Moskwa. Przy samej bazie pozostał Quaro, Teksas, i jednostka szpitalna. Kolejne statki wracały i dokowały w wydrążonej asteroidzie na swoich miejscach. Rozkaz powrotu otrzymał także Malawi, kiedy naukowcy skończyli pracę.

 

 

Cheero podniósł kubek świeżej kawy, jaką sobie przed chwilą zrobił i udał się na swoje stanowisko. Idąc zastanawiał się, podobnie jak wszyscy w centrali, co się właściwie wydarzyło. A wydarzyło się coś konkretnego, bo naprawdę rzadko podrywano alarmowo niemal wszystkie bojowe jednostki Bagramu do lotu.

- Pospiesz się, dowódca zarządził powrót wszystkich naraz – powiedział jego przyjaciel, który pracował przy biurku, obok stanowiska Cheera – Będziemy musieli się sprężać, żeby posadzić wszystkich. Biorę na siebie szwadron myśliwców, co ty na to?

- Może być, będzie ich dużo. Masz wytyczne? Muszę wiedzieć gdzie i kto ma wylądować.

Cheero usiadł przy swoim biurku, postawił obok kawę, założył słuchawki, postukał palcami w klawiaturę i wbił wzrok w monitor konsolety.

- Dobra, mam, dzięki. Jestem gotów. Dawać ich.

- Wysłałem wytyczne. Jako pierwsze podchodzą myśliwce, pamiętaj, że na bocznej płycie. Później regiment. Przejmij go i prowadź na główny pokład. A na końcu jeszcze Malawi. Ja biorę na siebie szwadron myśliwski.

- Jasne, jutro się zmienimy. Ile mam czasu? – spytał Cheero.

- Zostało dwanaście sekund. Przygotować się! – zarządził oficer dyżurny obsługi lądowiska.

Cheero czekał cierpliwie aż napłyną pierwsze prośby o lądowanie. Przystosował częstotliwość swojego komunikatora na obszar regimentu szybkich statków zwiadowczych, dość nieregularnej formacji w Bagramie i w całym Sojuszu. Składają się na nią trzy jednostki, w tym jedna tymczasowo bez dowódcy, a jego funkcję pełnił pilot. Zresztą jeden z najlepszych, z jakimi Cheero kiedykolwiek pracował. Każdy statek był inny. Można było zaryzykować stwierdzenie, że cały regiment rządził się swoimi prawami, ale przez cały czas pozostawał lojalny wobec Sojuszu i ludzi. Załogi dwóch statków regimentu składały się z najemników, ale wszyscy zostali włączeni do czynnej służby. Niektórzy z nich byli ludźmi, więc aktualnie, co ważne, nieodpłatnie pracowali dla Sojuszu. Nie brali pieniędzy za służbę, ponieważ zobowiązywało ich sumienie, tradycja i pamięć o Ziemi. A reszta załogantów, mimo że byli to obcy, była z ludźmi szczególnie związana. Również wspierała militarną oragnizację ludzkości, oraz była aktywna w swoich jednostkach Przymierza. Personel Bagramu miał świadomość, że obcy współpracowali z ludźmi już wcześniej. Na przykład z Shepardem i razem z nim dokonali wielkich czynów. Wiedziano, że wsparcie pojednyńczych asari czy turian stanowiło pomoc nie tylko bezpośrednią, a także polityczną i dyplomatyczną. A szczególności w sytuacji, która panowała w rodzinie Hildy.

- Centrala, zgłoś się dla SSV Normandia.

- Zgłaszam się – odpowiedział Cheero.

- Tu Joker, mamy zgodę na zejście?

- Chwileczkę, czekaj na weryfikację.

- Zrozumiałem, proszę o wektory.

- Wysyłam. Podejdź do doku numer pięć. Wysuwamy podest. Obsługa gotowa.

- Przyjąłem.

Po Normandii, gdzie chwilowo Jeffrey Moreau, zwany Jokerem, pełnił funkcje kapitana, dotarła reszta regimentu zwiadowczego. Podchodzili kolejno. Załoga następnego statku liczyła sobie trzy osoby. Standardową czwórkę, okręt miał jedynie wtedy, gdy asystował Normandii, w czasie wojny ze gethami i Zbieraczami a później ze Żniwiarzami. Ale to było dawno. Po śmierci Sheparda i oficjalnym zakończeniu kampanii, na pokładzie pozostał jedynie dowódca, ale dołączyła do niego quarianka, pełniąca dotąd służbę pod legendarnym komandorem na Normandii, oraz tymczasowo Lars Hartigan.

- Centrala, dla SLR Orion. Proszę o zezwolenie na lądowanie – odezwał się kapitan Antares Hitphist.

- Zgłaszam się. Ląduj na platformie dwadzieścia dwa na głównym pokładzie startowym.

- Na głównym? A myśliwce? – zapytał kapitan.

- Taki dostałem rozkaz. Cały regiment, oprócz Normandii ma tam lądować.

- Przyjąłem, podchodzimy.

- Są jakieś wieści? – zapytała quariańska admirał, Tali Zorah, pierwszy oficer Oriona.

- Nie wiadomo na razie nic. Okaże się po analizie kawałków zebranych ze zniszczonych statków – odpowiedział Cheero.

- W porządku. Kierujemy się na dwudziestkę dwójkę, dziękuję.

Jako ostatni lądował okręt Yarilo, SRT Malawi.

- Baza, dla SRT Malawi, mogę lądować? – spytała zastępczyni dowódcy Malawi, Ves Sanchez.

- Tak, jesteście ostatni. Platforma dwadzieścia sześć. Główny pokład startowy – powiedział Cheero.

- Przyjęłam, lecimy na główny. Bez odbioru.

 

Admirał Steven Hackett obserwował dogasającą bitwę zza iluminatora mostka Quaro, opierając się o barierkę przed szybą. Gdy dostrzegł, że jego ludzie zaczynają odpowiadać coraz odważniej i agresywniej, wyprostował się. Nagle zauważył, że nie ma prawie żadnego statku wroga w okolicy. Tak go to zaintrygowało, że rzucił okiem na bliskie skanery obsługiwane przez załogę okrętu. Wszystko się zgadzało. Przeciwnik ewakuował się z Układu Słonecznego. Admirał floty stwierdził, że uciekli jeszcze szybciej niż zaatakowali. Nie chcieli ryzykować kontrataku. Ale wiedzą, że jesteśmy osłabieni z powodu konfliktu. Nie wykorzystali okazji. Dlaczego? Jaki jest tego motyw? Co chcieli osiągnąć, bardzo krótkim, zaczepnym atakiem, grupką zaledwie kilkudziesięciu małych myśliwców? Na te pytania nie potrafił sobie odpowiedzieć. Z zamyślenia wyrwał go głos dowódcy okrętu. Niezwykle doświadczonego pilota i zwierzchnika lotnictwa.

- Admirale, oddziały wroga wycofały się z naszej przestrzeni i całej gromady – powiedział major Severite, zbliżywszy się do Hacketta – Teraz w okolicy są już tylko nasze jednostki. Straciliśmy łącznie pięć maszyn. Kilka jest trafionych i uszkodzonych. Co pan rozkaże?

- Zarządzić powrót, najpierw pozbierać uszkodzone statki, udzielić rannym niezbędnej pomocy medycznej - odpowiedział Hackett i dodał - Wyślij statki badawcze na teren akcji. Może jak zbierzemy szczątki, to uda się wykazać cokolwiek. Niech Malawi je osłania. Otworzyć blokadę i podzielić eskadrę myśliwców obrony. Część ma eskortować trafione maszyny do bazy. Przekaż do centrali, niech lądują na bocznym pokładzie startowym.

- A regiment?

- Zaraz potem skieruj go na główne lądowisko. Będzie mi potrzebny. Ma być w pogotowiu. Zwłaszcza Malawi i Orion. Daj znać Yarilo, że zmieniasz dowódcę regimentu. Kiedy wszyscy wylądują, niech centrala nada komunikat o naradzie. Anderson i ja będziemy jej przewodniczyć.

- Przygotuję prom. Podróż do Bagramu będzie możliwa za dziesięć minut.

- Dobrze. Poślij po tą asari, o której ci mówiłem. Po de Mayo też. Jak opuścimy okręt, ustaw go na pozycji wyjściowej.

- Tak jest. Admirale, proszę się udać do doków. Wyślemy prom, kiedy tylko będzie gotowy do lotu.

 

 

Cheero zdjął słuchawki, otarł czoło. Wstał od konsolety i przeciągnął się. No, na dziś wystarczy tej wojny, przeszło mu przez głowę. Chwycił kubek z ciepłą jeszcze kawą i udał się wzdłuż stanowisk centrali w stronę galerii, z której bardzo dobrze było widać główny pokład startowy. Oparłszy się o balustradę, sączył czarny, parujący, ale lekko przestudzony już napój i przyglądał się lądującym statkom. Kiedy upewnił się, że wylądowali wszyscy bezpiecznie, podszedł do terminalu umieszczonego w ścianie obok drzwi do centrali i powiedział do mikrofonu. Jego przetworzony głos potoczył się echem po całej hali głównego lądowiska:

- Za pół godziny odbędzie się odprawa. Załogi regimentu i dowództwo personelu bazy proszone o obowiązkową obecność. Powtarzam, za pół godziny odbędzie się odprawa. Załogi regimentu, i personel bazy proszone o obowiązkową obecność. Dziękuję.

Cheero wyłączył mikrofon i znowu oparł się o balustradę. Spojrzał w stronę najbliższego ze statków. SLR Orion. Rampa wejściowa Oriona otworzyła się i po dłuższej chwili pojawił się na niej Hitphist. Był to człowiek jedyny w swoim rodzaju. Wysoki, nosił dosyć długie, opadające na nasadę karku, czarne włosy, górą zwykle zebrane i związane w kucyk. Wszyscy znali metody personalizacji własnego wyglądu, ale wielu śmiało się, że kapitan czesze się zupełnie jak pewien białowłosy, główny bohater znanej gry. Dzisiaj za odpowiednią sumę można było zafundować sobie prawie wszystko. Od kolorów tęczówek począwszy, poprzez tatuaże, piercing, makijaż, na kolorze i rodzaju włosów skończywszy. Kapitan był już doświadczonym zarówno pilotem jak i żołnierzem, wiele miał za sobą. Zewnętrzny kącik jego lewego oka przecinała prawie pionowa blizna, zaczynająca się w połowie czoła, przebiegała przez brew, a kończyła się na lewym policzku. Prawa strona twarzy Hitphista także ozdobiona była blizną. Były to cztery niemal jednakowe, równoległe ślady. Wyglądały jak efekty zetknięcia się twarzy z bardzo szybko poruszającą się łapą, wyposażoną w cztery bardzo ostre pazury. Ślady te, ułożone były pod lekkim skosem względem ust i nosa. Znajdowały się kolejno jeszcze na skroni, kości klinowej i jarzmowej, najniższa szrama była u dołu policzka.

Kapitan miał możliwość pozbycia się tych, jak sam się wyraził, trofeów, ale postanowił tego nie robić. Mimo swojego wyglądu cieszył się zarówno szacunkiem i zaufaniem jak i sympatią zdecydowanej większości w Bagramie, a zwłaszcza quarianki z którą latał.

Cheero wiedział, że kapitan szczególnie odwzajemniał tę sympatię w stosunku do niej. Quarianie generalnie są nieco drobniejszej budowy niż ludzie. Ich twarze nie różnią się zbytnio od ludzkich, prócz lekko niebieskawego odcienia skóry. Mają trzy grube palce na obu dłoniach, u których wyróżnić można palec wskazujący i kciuk, a także po trzy palce dla każdej nogi, dwa duże i trzeci mały z boku, po zewnętrznej stronie stopy.

Hitphist miał przy sobie broń, niestandardowy zestaw, w skład którego wchodziła para pistoletów typu M-11, zawieszonych na pasie, prócz nich używał karabinu SWR-171, który teraz schowany był we wnętrzu okrętu. Trzeci członek załogi Oriona, Lars, był starszy od Hitphista, a już z całą pewnością był starszy od Cheera. Nosił czarne ubrania, i sięgający łydek płaszcz. Włosy i zarost miał również ciemne. Także i on nader często zdradzał cechy wielkiej roztropności i rozwagi.

Zanim kapitan zdążył zejść na pokład platformy lądowiska, zaraz zaroiło się tam od ludzi. Wysiadających i wsiadających do statków i ze statków, obsługi lądowiskowej okrętów, czy przyjaciół lub przełożonych żądających natychmiastowych informacji. Hitphist rozejrzał się i dostrzegł kontrolera na galerii, po czym uniósł kciuk w rękawicy bez palców. Cheero gest odwzajemnił, mimo, że z kapitanem nie znał się osobiście. Piloci często dziękowali kontrolerom za pomoc i wskazówki przy lądowaniu, to była forma właśnie takiego podziękowania. Nie trwało to długo, bo po chwili na rampie pojawiła się quarianka, po czym oboje udali się do sali odpraw.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Poola 07.06.2017
    Komentarz może być nieco chaotyczny, bo pisany na bieżąco, podczas czytania i wyłapywania różnych rzeczy.

    Pierwszym, co rzuca się w oczy jest, że autor powinien się, niestety, zaprzyjaźnić z zasadami stawiania przecinków. Jest ich w tekście bardzo wiele i w bardzo niewłaściwych miejscach. Właściwie momentami są stawiane, gdzie tylko, się da (wcześniejsze zdanie nie ma na celu wyśmiania autora, a zobrazowanie, o co mi chodzi). Niestety, bardzo utrudnia to czytanie, a błędy w pierwszym zdaniu zniechęcają do poznania tekstu.
    Zwraca również uwagę, że na blogu autor pisze o wzięciu dzieła do ręki - czego czytelnik nie zrobił i też nie wygląda to dobrze.
    Początek tekstu również nie jest najbardziej udany, a raczej - wydaje się niefortunnie zaplanowany. Tworząc tekst w cudzym uniwersum autor ma dwie opcje: uznać, że czytelnik doskonale zna ten świat lub wprost przeciwnie, że trzeba czytelnika do niego wprowadzić. Autor zdecydował się na drugą opcję i nie ma w tym nic złego. Jednak wprowadzać świat też trzeba umiejętnie, a tu niefortunnie tego zabrakło. Cały tekst zaczyna się od suchych faktów, zresztą też zdradzenia tajemnicy całej trylogii. Następnie historia wszechświata, którą raz narrator zna (jest pewien tego, co mówi), innym razem wcale nie jest pewien swojej wiedzy. Trudno zaufać takiemu narratorowi, który co chwilę zmienia zdanie - jest wszechwiedzączy czy nie jest?
    Nagle przechodzimy do "teraźniejszości" świata. Salarianie są opisani dość dokładnie - choć znów, samymi suchymi faktami, jakby czytało się leksykon z gry - asari zaś są. Tyle o nich wiadomo, że są, a czytelnik niezaznajomiony z uniwersum nie ma o nich żadnego wyobrażenia.
    I podejrzewam, że to jest miejsce, w którym większość czytelników, niestety, odpadnie. Akcja nie musi być niesamowicie wartka, jednak coś powinno się dziać (a najlepiej, parafrazując klasyka, książka powinna zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno wzrastać). Tu tego zabrakło. Cały "prolog" - a więc ponad 10 stron - to po prostu przekopiowane informacje z leksykonu gry. Problemy z tym są dwa. Po pierwsze, gdyby część nazywała się "opis świata", byłaby do zaakceptowania, jednak prolog już powinien zainteresować czytelnika fabułą. Po drugie tak przedstawiony świat jest suchy i nudny. Leksykon był w porządku, żeby wprowadzić w świat gry gracza, któremu często nie da się potem opisać różnych rzeczy. W opowiadaniu zawsze możemy zastopować akcję i opisać wygląd asari czy niezwykłe zachowania salarian. Pojawiło się to zresztą w tekście głównym, choć w okrojonej formie.
    Błędów językowych jest jeszcze sporo (np. używanie "jakich" zamiast "których" czy neologiczne "dooglądać"), także nie będę ich wyliczała, a tylko zasygnalizuję.
    Kiedy jednak docieramy do fabuły, dostajemy jakiś statek i jakiś ludzi(? a nie, jednak potem okazuje się, że jedna z nich quarianka - nie ta Tali'Zorah, prawda?) na tym statku. Nie ma tu już opisu ani miejsca, ani postaci.
    Potem zaczyna się dziać, pojawia się bitwa, jednak też nie ma w niej emocji. Wszystko się udaje - szczególnie głównemu bohaterowi. Trochę to przypomina amerykańskie filmy.
    Ogólnie w tej części niewiele się dzieje i wyjaśnia. Może dalej jest lepiej, jednak przede wszystkim trzeba się skupić na błędach, dynamizacji i nadaniu postaciom jakiegoś charakteru. Na razie nie da się ich odróżnić, jeśli nie jest podane ich imię. Wszystkie mówią tak samo, popełniają takie same błędy językowe, zwracają się do innych bohaterów w ten sam sposób. To ma potencjał, naprawdę, ale trzeba w to włożyć jeszcze bardzo wiele pracy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania