Na imię mi florencja

- Już są! Już są! Albert, oni właśnie są! - charkotliwy wrzask pani Rozaliny wyrwał mnie z głębokiego snu. Nim rozmyte kształty obiektów i postaci przeistoczyły się w posępną rzeczywistość, zauważyłam Ritę. Dziewczyna, ekspresowo zarzuciła na barki zużyty szlafrok, kierując się w stronę wyjścia. Próbowałam równie sprawnie wygrzebać się z ciepłej pościeli. Kiedy Rita, chwytając za klamkę, ujrzała tę nieudolną próbę współpracy, nakazała mi, jedynie obudzić resztę zgrai. Z pokorą przyjełam rozkaz.

- Obudź się Nayla, szybko, trzeba pomóc – półprzytomna, lecz z całych sił, próbowałam obudzić młodą kobietę. Nagle poczułam osuwający się grunt pod moimi stopami. Potem uczucie, jakbym została potraktowana maczetą. Rumor i strzały. Świdrujący ból w okolicach skroni i brak kontroli ciała nad grawitacją. Osunęłam się na ziemię. Nad sobą usłyszałam mętny huk pękających okiennic, a następnie już przeraźliwy ryk rozbitych okien.Wydaję mi się, że to Billy złapał mnie w talii i przerzucił przez ramię. Dygocząc na jego muskularnym ramieniu, jedyne co mogłam rozpoznać, to skrzypiące schody i zapach starego, przeżytkowanego drewna. Wszyscy kierowaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych. Odzyskałam władzę w nogach, kiedy ponownie pozwolił mi ustać na piaszczystej drodze. Panował niezrównany motłoch. Ogień na polu pana Alberta rozprzestrzeniał się w kuriozalnym tempie. Wszyscy próbowaliśmy ugasić ten pożar. Kobiety napełniały wiadra wodą po same brzegi i przekazywały je mężczyznom. Mężczyźni z szybkością strzały pędzili w stronę pola i z determinacją próbowali uratować reszę dorobku naszych właścicieli. Pracownicy wraz z panem Albetem, kryjąc się pod grzędą poćwartowanych drewien, odpierali ataki jankesów. Powietrze zaszczute było dymem, a moje płuca stopniowo odmawiały posłuszeństwa. Ludzie zbiegli się z całej okolicy, wszyscy uczestniczyli w tej bitwie. Nawet, kiedy nie było już siły i wiary, a modlitwy wszystkich kobiet zostały jakby zbagatelizowane. Dalej próbowaliśmy. Zjednoczeni, niczym jedna brygada, bez podziałów i funkcji w społeczeństwie. Pani Rozalina w długiej koszuli nocnej, niezdarnie podwiniętej, dostarczała nam prowiantu. Strzały padały nieustannie.

I nagle cisza zamierająca. I nagle kobiecy, gardłowy skowyt. Pan Albert został postrzelony. Pan Albert odszedł.

 

*

 

- Północna ferajna pokazała dostateczną miarę swojego barbażyństwa, napadając na naszą osadę – pastor Hamilton, którego wzrok zwrócony był ku kartce, rozpoczął przemówienie – To ogromna tragedia dla Lawtell, ale przede wszystkim dla rodzin, których bliscy zostali bezwzględnie zamordowani dłońmi jankesów. Skonfederowane Stany Ameryki pogrążyły się w głębokiej żałobie, jednakże jej społeczeńtwo nie podda się bez walki. Bóg jest z nami! – mobilizujące słowa pastora spotkały się z krzykliwą aprobatą publiczności. Duchowny oddał głos Franklinowi, jednemu z pracowników Handsmanów. Nim łysiejący mężczyzna dotarł na podest, zdążył unieść jeszcze szary beret i przylizać resztę swoich, siwych włosów, odchrząkując następnie kilka razy ślinę.

- Unia rujnuje naszą gospodarkę – zaczął Franklin prasując dłońmi wygniecioną kartkę - Podkłada ogień pod nasze domy i osieroca nasze dzieci. W imię "szlachetnego" zniesienia niewolnictwa – dosadnie zironizował - Ale, czy Północ ma na uwadzę, że znosząc niewolnictwo, ogołacają oni tym samym, miliony nierozumnych Murzynów? - czarnoskóry, młody Eric parsknął niekontrolowanym śmiechem, skupiając na sobie skonsternowany wzrok pyszałkowatych dam oraz wpływowych dżentelmenów. Sam Franklin zmierzył chłopaka wzburzonym wzrokiem, a ja przełknęłam ślinę. Zauważyłam jego ściśnięte wargi. Dalsza przemowa to pojedyncze słowa, wyciągnięte z kontekstu, dukanie o republikanach i przyspieszony oddech. Wytrącił go z równowagi. Boże, mam nadzieję, że jedynie złoi mu skórę. Gniew pana Franklina rozpoczyna się od nierównego oddechu, a kończy na zmaltretowanych plecach. Eric pamiętał jeszcze wolność, dlatego był taki zuchwały. Ale pod nadzorem pomyleńca, fatalnie mu to wróżyło. Bycie tutaj, jako podłokietnik dla białych, jest zasługą niewychylania się poza wyznaczone terytorium. Jestem uległa, ale pracowita. Nie zostałam nagrodzona byciem częścią tego spektaklu wzajmnego uwielbienia. Jeżeli w ogóle mogę być w tym miejscu jakimkolwiek bytem. Jestem tutaj, aby otwierać i zamykać drzwi i nie żyć, a służyć. Istnieję, aby inne białe kobiety, które nie mogą sobie na mnie pozwolić, mogły poczuć się ważniejsze. Bo na co dzień, i tak wszystkie czyścicie tylko antyczną biżuterię, odziedziczoną w spadku po babkach, które wcześniej robiły dokładnie to samo. I czujecie się potrzebne, bo czarnuch zawsze zostanie bardziej zdeptany, zgwałcony i upokorzony. Ale co z tego? Co z tego, jeżeli wy też jesteście już deptane? Nocami śnicie o pompatycznej krynolinie. Potem budzicie się rano i nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, że zostałyście właśnie zgwałcone.

Nie wyróżniam się, ani nie chcę być wyróżniana. Z nikim nie współpracuję. Chcę przeżyć. I, kiedy któregoś dnia będę pewna, że przeżyłam, opowiem ci o tym głośno, Rozalino.

Na imię mi Florencja i jestem niewolnicą.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Okropny 23.02.2018
    W tytule, jeśli imię, to florencja przez duże F.
  • Niemampojecia96 23.02.2018
    Z wielkiej litery* oczywiście, a nie ''przez duże F'', jeśli już poprawiamy - róbmy to poprawnie.
  • lubabuba 24.02.2018
    geez, przeoczyłam to

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania