Na krańcach samotności - Rozdział 1

Pisane kilka miesięcy temu...

 

Sobota. Czerwcowe przedpołudnie. Idę jedną z nieco mniej uczęszczanych ulic miasta. Słońce grzeje bezlitośnie nie zważając na ludzkie narzekania. Mam na sobie krótkie spodenki i bluzkę na ramiączka, a mimo to wydaje mi się, że zaraz spłynę. Grupa ''skejcików'' siedzi na ławce. Gapią się. Ręką odrzucam blond włosy do tyłu. Robię balona z gumy do żucia, która już niemal straciła smak. Gdy przechodzę moje dzieło pęka, oblepiając mi usta. Oblizuję się jak gwiazda porno. Słyszę gwizd. Mam ochotę parsknąć śmiechem. Ludzie są tacy żałośni i przewidywalni. Jakaś babka wciska mi ulotkę. Biorę od niej papier tylko po to, by po chwili złożyć go w samolocik i rzucić prosto w jej łeb. Nawet tego nie poczuła przez burzę loków. Grube dziecko żre lody, które ledwo mieszczą się w wafelku. Całe się upierdoliło, wygląda jak świnia. Mijam bachora i zupełnie przypadkowo trącam go łokciem. Po chwili słychać straszny ryk. Nawet się nie odwracam. Pewnie wygląda obrzydliwie. Ubrudzony deserem, czerwony na twarzy od gniewu i jeszcze zaglucony. Wzdrygam się na samą myśl. Wchodzę do kawiarni, w której umówiłam się z Karoliną. Już tam jest. Ubrana w króciutką spódniczkę, wymalowana. Wygląda ja kurwa.

- Hej, Karol. Co się tak wystroiłaś? - pytam i siadam naprzeciw niej.

Czuję obrzydliwy, mdły zapach. Znowu wylała na siebie pół butelki perfum, myśląc, że zamaskuje tym woń potu.

- Tam. - wskazała palcem na jednego z kelnerów.

On ma ze dwadzieścia lat, debilko. Na co ty liczysz?

- Hmmm?

- Tak ślicznie się do mnie uśmiechnął! - pisnęła i wytrzeszczyła oczy.

Pewnie już ma kisiel w majtkach. Idiotka. Co ja tu robię? A tak...

- To suuuper... Co z tą imprezą u Jacka? - uśmiecham się.

- Nie wypali. Jego starzy jednak wcześniej wracają.- zamachała rękoma.

Mój nastrój zjeżdża o kilka pięter w dół, ale nie daję po sobie niczego poznać.

- Szkoda. - mówię tylko i wzruszam ramionami.

- Co robisz wieczorem? Mam wolną chatę. - szczerzy się jak głupia.

- Kolacja z rodzicami i siostrą w knajpie.- krzywię się.

-Oo, to super. - klasnęła.

Czy ty jesteś ślepa czy głupia? Pewnie jedno i drugie.

- Ehmm.. - zrobiła zawstydzoną minkę. - Ja muszę już iść, jestem umówiona.

-Mhmm..

Widzę jak wstaje i podchodzi do kelnera, który łapie ją w pasie swoją lepką ręką. Kręcę głową z niedowierzaniem i zniesmaczeniem. Żyję w popierdolonym świecie.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Soreen14 13.10.2014
    Najlepsze ze wszystkich ^_^
  • LinOleUm 13.10.2014
    Cudowne, ciąg dalszy nastąpi.... Zaraz. Nie mogę się doczekać dalszej akcji
  • Lynthia 13.10.2014
    Dziękuję bardzo. To opowiadanie jest dla mnie szczególnie ważne.
  • LinOleUm 13.10.2014
    A ja wiem jak XD
  • Lynthia 13.10.2014
    XD *maniakalnie klika odśwież czekając na komentarze i oceny*
  • persse 13.10.2014
    Po kolejnym przeczytaniu wciąż śmieje się jak głupia XD No ba że najlepsze.
  • Ant 13.10.2014
    Fajnie się czyta!
  • Lynthia 13.10.2014
    Dziękuję Wam bardzo *o*
  • NataliaO 15.10.2014
    Dobrze się czyta, przyjemnie
  • Lynthia 15.10.2014
    Dziękuję. ^^

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania