Na rozdrożu

Nigdy nie udało mi się upodobnić do mojej idolki

Kobiety, której chciałam ukraść życie

Jednak nie potrafiłam być tak dumna, spokojna ani wyniosła

Nie czułam się też piękną

 

Nigdy nie zaznałam poczucia bycia na swoim miejscu

Przynależności, więzi, akceptacji

A Ona zawsze tu królowała

 W mieście raz piękniejszym raz brzydszym  

Ono i tak odwiecznie należało do Niej niezależnie od okoliczności

 

Podczas, gdy ja szalona, w amoku, pełna lęków i fobii - uciekałam

Nie wiadomo dokąd, broniąc się już sama nie wiem przed czym

Za każdym zakrętem uparcie wypatrywałam odmiany swego losu

Liczyłam, że mogę zgubić te czarne oczy, przeznaczenie i przeszłość…

Byłam ciągle w ruchu

 

Na chybił trafił wybierałam kolejne kraje

Przekroczyłam niezliczoną ilość granic

Straciłam rachubę w tych odjazdach oraz powrotach

Pakowanych i wypakowywanych walizkach  

Wciąż nowych początkach

Mężczyznach, których uwielbiałam za mało albo zbyt mocno

 

Nieustannie napotykałam przeszkody nie do pokonania

Wiatraki, z którymi walczyć się nie dało

Zawsze byłam niedopasowana do środowiska

Ubiorem, nastrojem, miną, gestami, słowem

Nazywano mnie Inną

I często pochylona w niemym przerażeniu nad talerzem zimnej zupy płakałam, że muszę to wszystko zjeść sama…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Krzysztoff 14.11.2019
    Leila, czekałem na twój kolejny tekst, z nim mogę poczuć się tak bardziej swojsko. A mogę wiedzieć, kto jest tą Twoją idolką.
  • Leila 16.11.2019
    Niestety zachowam tą informację dla siebie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania