Na ryzyko- Rozdział pierwszy

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

To miało być zwykłe zlecenie. Zlecenie jakich wiele. Szefowa wezwała swoją najlepszą dziennikarkę śledczą do swojego gabinetu. Stała oparta framugę drzwi balkonowych i spoglądała z dwunastego piętra na tętniącą życiem Warszawę. Po chwili do drzwi zapukała Melania. Filigranowa, rudowłosa piękność o ostrym języku i przenikliwym umyśle. Jedyną jej wadą była brawura. Szefowie, prezesowie byli zachwyceni jej artykułami. Były mocne, ale i rzetelne. Dowody do swoich pism zdobywała balansując na granicy prawa, bezpieczeństwa i zdrowego rozsądku. Nie raz przepłaciła to wizytą na ostrym dyżurze, tak jak ostatnim razem.

Jej obecność wzmocniła redakcję, ale po ostatnim „starciu” szefom gazety zarzucono, iż zmuszają pracowników do pracy w niebezpiecznych warunkach. Sytuacja była napięta do granic możliwości.

- Chciała mnie pani widzieć.- Odezwała się Melania.

Szefowa skinęła głową aby usiadła.

- Wiesz jak bardzo cenię twoją pracę, Góra zresztą też.- Zaczęła ostrożnie kobieta.

Zasiadła za biurkiem i przez chwilę wpatrywała się w Melanię.

- Jednak twoje poczynania są... czasami zbyt śmiałe. Góra ma teraz problem. Ta ostatnia akcja przesądziła twój los.

Dziewczynę zatkało. Jej wielkie zazwyczaj oczy stały się teraz jeszcze większe.

- Jestem zwolniona?- Zapytała z niedowierzaniem.

- Uprosiłam zarząd, abyś mogła dobrowolnie odejść. Dostaniesz wypłatę za cały miesiąc i jeszcze dodatkową premię...

- Nie chcę żadnej cholernej premii!- Przerwała jej dziennikarka.- Narażałam swoje życie, żeby odkryć tą pieprzoną prawdę, żeby napisać świetny, rzetelny artykuł, dostałam po głowie, ale cóż to tylko wzmocniło sprzedaż, a wy mnie teraz wywalacie?! Bo co?!

- Melania... to nie był pierwszy raz jak... wylądowałaś w szpitalu przez artykuł, konkurencja już wiesz psy na naszej redakcji, włączają się związki obrony praw pracowników, dostaliśmy nawet listy od czytelników, że to skandal aby tak narażać życie dla materiału...

- Zwyczajnie psuje wam reputację.- Skomentowała ironicznie dziewczyna,

Szefowa nie odpowiedziała. Wiedziała, że w tym momencie tracą najlepszą dziennikarkę, ale to nie ona o tym decydowała. Prezesowie, szefowie, cały zarząd kochał Melanię i jej ostry język dopóki przynosił zyski, mało ich obchodziło, że dziewczyna czasami obrywa i może mieć kłopoty. Ale gdy zaczęli mieć je oni, musieli pozbyć się ogniwa, które do tego dopuściło.

Przełożona ostatni raz spojrzała na młodą dziennikarkę.

Melania kiwnęła głową i opuściła gabinet przełożonej.

Jej pokój mieścił się na końcu redakcyjnego korytarza. Był ciasny, ale przytulny. Z ulgą zamknęła drzwi, zrzuciła wysokie szpilki z nóg i zamoczyła usta w chłodnej już kawie.

Musiała się jakoś uspokoić, choć w tym momencie miała ochotę wymordować cały zarząd. Dokończyła kawę i pozbierała swoje rzeczy.

Miała już dosyć. Kochała ten gabinet, aż do teraz.

Z hukiem wyszła z redakcji.

 

W wynajętym mieszkaniu nie czekał na nią nawet pies. Wczoraj wykopała z życia swojego już byłego faceta, a dziś to ją wykopano.

Weszła od razu pod prysznic chcąc zmyć z siebie trudy całego dnia. Burczenie w brzuchu słyszała nawet przez szum gorącej wody. Poczekała aż skóra zrobi się czerwona i gdy już było jej za gorąco zakręciła kurek z wrzątkiem. Spięte mięśnie rozluźniły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Owinięta ręcznikiem podreptała do kuchni. W załadowanej lodówce znalazła naleśniki z wczoraj i niedopite czerwone wino. Mało ja obchodziło, czy akurat do farszu z mięsem i szpinakiem pasuje akurat ten rodzaj trunku, wypiła od razu, zachłannie cały kieliszek i jeszcze sobie dolała. Była żarłokiem i na dodatek uwielbiała słodkie, czerwone, tanie wino. Niezbyt dobrze to o niej świadczyło, ale to był ogromny plus bycia singlem.

Pozbierała talerze, wyjęła nową butelkę i podreptała do swojego królestwa.

Największe pomieszczenie w całym mieszkaniu- sypialnia. Urządzone w różnych odcieniach fioletu i czerni. Na ścianie obok kolażu zdjęć przyjaciół i jej samej wisiał obraz- totalna abstrakcja. Zdaniem znajomych to dzieło przedstawiało całe jej życie. Miszmasz z nutą elegancji i stylu. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tych ludzi.

Nie zdążyła napełnić kieliszka, gdy rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Mruknęła kilka przekleństwa pod nosem i zamieniając po drodze ręcznik na pierwszy lepszy szlafrok z impetem otworzyła antywłamaniowe drzwi.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • detektyw prawdy 05.08.2017
    duzo bledow interpunkcyjnych, calosc w miare, w tytule dodaj ze to rozdzial pierwszy, bo tak nakazuje regulamin tytulowania opowiadan
  • Nemezis 07.08.2017
    Dzięki za przypomnienie.
  • Ritha 06.08.2017
    Ej, podoba mi się. Fajne, kobiece opisy, obraz z abstrakcją porównany do chaotycznego życia, słodkie wino nie pasujące do posiłku, no mam ochotę czytać dalej. :) Teraz minusy, jest kilka drobnych błędów plus na początku rzucają się w oczy krótkie zdania. Np. tu:
    "Szefowie, prezesowie byli zachwyceni jej artykułami. Były mocne, ale i rzetelne." - zrobilabym jedno "Szefowie, prezesowie byli zachwyceni jej artykułami, które były mocne, ale i rzetelne." Ale to tylko moja, subiektywna opinia, bo sama mam skłonności do zdań wielokrotnie złożonych (aż za bardzo czasami). Nom, czekam na dalszą część :) 5
  • Nemezis 07.08.2017
    Każda wskazówka mile widziana. Dziękuję.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania