Poprzednie częściNa ryzyko- Rozdział pierwszy

Na ryzyko- Rozdział Trzeci

Poranek powitał ją bólem głowy, a gdy podniosła się z łóżka niezagojona jeszcze rana na brzuchu odezwała się ze zdwojoną siłą. Zacisnęła zęby i powlekła się do toalety. W lustrze ujrzała swoje haniebne odbicie. Potarganą rudą czuprynę, podpuchnięte, zamglone oczy, blade usta. I musiała przyznać, że Mariusz miał racje. Zmizerniała. Na wystających kościach policzkowych, czy też biodrowych można była wieszać ubrania, a na żebrach trzeć marchew lub robić ręczne pranie.

Uśmiechnęła się do siebie krzywo i opryskała twarz lodowatą wodą.

W mieszkaniu była sama, Mariusz poskładał koc w idealną kostkę, pozanosił naczynia do zlewu i się ulotnił. Na stoliku znalazła karteczkę z adresem i nazwiskiem jakieś kobiety. Dopiero po dłuższej chwili przypomniała sobie kim jest Honorata Drzewiecka.

Może ten Nicpoń- jak miała w zwyczaju nazywać Mariusza, ma racje. Długo gapiła się w fiszkę aż wreszcie spakowała walizkę i nałykała się mnóstwa tabletek przeciwbólowych.

- Wiedziałem, że jednak się zdecydujesz. Pani Honorata się bardzo ucieszyła i już przygotowuje pokój!- Obwieścił mężczyzna, gdy do niego zadzwoniła.

- Powiedziałeś, że przyjadę, chociaż wczoraj byłam wyraźnie na nie?- Warknęła do słuchawki.

Byłaś zdołowana i lekko wstawiona. Znam cię nie od dziś. Możesz być jutro rano albo na obiad. Trafisz be problemu. Ciao maleńka!

- Nie dość, że despota to jeszcze dziwadło.- Powiedziała sama do siebie i klapnęła na czerwoną, wielką walizkę.

 

W dzień wyjazdu do tajemniczego miasteczka był jak na złość ulewny i wietrzny. Dopiero co zaczęły się wakacje a ona targała walizkę po kałużach. Poranny jogging musiała również skrócić z powodu psotnej pogody i przeszywającego bólu brzucha.

Z ulgą zamknęła bagażnik i wsiadła do sfatygowanego opla. Dzięki Bogu jej szefowa do premii dorzuciła jej całkiem dobrą (DROGĄ) nawigację GPS. Miała przed sobą cztery godziny jady. Gdy już wyjechała z zatłoczonego miasta odetchnęła z ulgą.

Przez kiepską pogodę dotarła godzinę później niż przewidywała.

Brodnica wydawała się uroczym miastem. Wszystko koncentrowała się wokół rynku na planie kwadratu, od niego odchodziły wąskie, brukowane uliczki. Przy części z nich wybudowano kamienice, przy innych stały sklepiki i zakłady usługowe. Nie mogło zabraknąć oczywiście wiekowego kościoła w centrum.

Przejechała przez opustoszały plac i skręciła w jednokierunkową drogę. Im dalej od centrum miasteczka tym bardziej przypominało ono wioskę. Jednorodzinne domy, otoczone ogrodami, czasami nawet jakieś pola uprawne. Sezon na truskawki ciągle trwał, zdążyła zauważyć, że pomimo fatalnej aury grupa ludzi buszuje w krzakach tychże owoców albo przechodzi z pełnymi koszykami. Chciała się nawet zatrzymać i może kupić jako prezent dla pani domu, ale stwierdziła, że mogłaby zaliczyć tym jakąś gafę i dodała gazu.

Honorata mieszkała z dala od centrum. Parterowy domek otynkowany na biało z nowo wymienionymi rynnami witał gości uroczym gankiem. Deszcz lekko mżył gdy dziennikarka wysiadła z samochodu. Nie zdążyła dojść do furtki kiedy na frontowych schodach pojawiła się starsza, siwowłosa dama. Miała około metra sześćdziesięciu, małe oczka wokół których pojawiły się zmarszczki, pulchne policzki i szeroki uśmiech. Okryła się szczelniej wełnianym swetrem i powitała swojego gościa.

- Pani Melania?- Jej głos emanował ciepłem podobnie jak cała jej sylwetka.

Kobiety weszły do przytulnej kuchni, gdzie na stole już czekały maślane ciasteczka, a czajnik gwizdnięciem oznajmił, że woda jest już gotowa.

- Kawy, herbaty?

- Kawy, jeżeli to nie kłopot.

Staruszka krzątała się wokół kuchennego blatu wymieniając z Melanią uwagi odnośnie drogi i pogody.

- Proszę mi mówić po imieniu.- Zaproponowała Honorata.

- Ale...

- Moje dziecko, paniować to można tym prukwom pod sklepem co to szczycą się swoim wiekiem i doświadczeniem Bóg wie jakim- kobieta wzięła się pod boki i wojowniczo wysunęła podbródek- ale do mnie po prostu Honorata.

- Mariusz miał racje, jest pa... jesteś- poprawiła się szybko- świetną kobitką.

Dopiły razem mocną kawę i wymieniły się wspomnieniami o Nicponiu. Honoracie szybko spodobał się przydomek, który nadała mężczyźnie Melania.

 

Wynajęty pokój mieścił się na końcu korytarza i miał dostęp do osobnej łazienki. Pomieszczenie było połowę mniejsze od jej sypialni, ale równie przytulne. Pojedyncze łóżko w rogu obok okna z niezliczoną ilością poduszek, szafa z lustrem w środku po przeciwnej stronie a, drewniane biurko z obszernym, staromodnym fotelem na środku pokoju. Podłogowe klepki były już lekko sfatygowane za to ściany pachniały jeszcze świeżym malowaniem.

Pani Honorata zatroszczyła się nie tylko o dzbanek z wodą, świeże kwiaty w wazonie, ale nawet o lokalną gazetę z aktualnym wiadomościami.

Korzystając z chwili wolnego Melania zaczęła wertować podrzucone pismo. Artykuły nie były jakieś znowu powalające. Ot zwykłe lokalne świeżynki.

Dopiero pod koniec natrafiła na coś, co przykuło jej uwagę.

Kolejna ofiara, tajemnicze okoliczności... przypadek, czy seryjny zabójca...- Przebiegła wzrokiem po tekście.

Czyżby autora poniosła wyobraźnia, czy może mała społeczność skrywała tajemnice?

Jej dziennikarski nos zwietrzył temat na sensacyjny artykuł, a dusza śledczego- zagadkę do rozwiązania

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania