Na stojąco

Janusz Anicz, syn Eugeniusza Anicza, lubił wypić. Ale kulturalnie. Przy stole. Niekoniecznie, żeby od razu siadać. Można stać. Byle kulturalnie.

Kulturalne picie na stojąco trafiło się Januszowi Aniczowi znienacka w zeszły wtorek. Wnuk Janusza Anicza - Kamil Maria Trzosik syn Zenona Trzosika miał akurat występ w Harendzie. Występ poważny. Za pieniądze. I to nie byle jakie! Pięćset polskich złotych. To było więcej niż 100 dolarów amerykańskich i więcej nawet niż 100 franków szwajcarskich, a ta waluta była szczególnie bliska Januszowi Aniczowi, bowiem Janusz Anicz mieszkał na co dzień w Szwajcarii. Warszawę wizytował kilka razy do roku , bo gdzie jak gdzie, ale kulturalnie to napić się można wyłącznie w ojczyźnie. Wnuk Kamil Maria Trzosik syn Zenona też był mu bliski, choć już nie tak jak frank szwajcarski i kulturalne picie. Skoro jednak można było połączyć i kulturalne picie i wnuka Janusz Anicz ochoczo udał się do Harendy na zamkniętą imprezę organizacji charytatywnej Tiger Club International Sekcja Centrum. Towarzyszyła mu jego siostra – profesor gry na fortepianie Elżbieta Anicz córka Eugeniusza założycielka Tiger Club International Sekcja Kobieca Praga Południe. Elżbieta Anicz lubiła imprezy zamknięte. Lubiła także wnuka Janusza Anicza -Kamila Marię Trzosika syna Zenona, choć nie lubiła pić kulturalnie, bowiem nie piła w ogóle.

Kamil Maria Trzosik syn Zenona śpiewał jak zwykle. I to co zwykle. Kilka pań zdrzemnęło się budząc się podczas oklasków , kilku panów z nostalgią wspomniało swoje młode lata patrząc z zazdrością na wysmukłą sylwetkę młodzieńca jakim był Kamil Maria Trzosik syn Zenona.

Janusz Anicz cierpliwie wysłuchał występu wnuka choć hemoroid dotkliwie dawał się mu we znaki. Dlatego właśnie wolał pić na stojąco. Byleby kulturalnie.

Gdy tylko przebrzmiały ostanie oklaski po występie Kamila Marii Trzosika syna Zenona Janusz Anicz nie czekając na swoją siostrę Elżbietę Anicz popędził do stołu, gdzie stały zakąski przecudnej urody , półmiski ze śledziami i dwóch kelnerów z kieliszkami. Janusz Anicz haustem wypił małą wódeczkę, poprawił białym winem, przekąsił krakersem z kawiorem, po czym znów haustem wypił wódeczkę nie zagryzając już niczym, by nie popsuć smaku. Dopiero wówczas rozejrzał się wokół. Sala była pełna. Przeważały kobiety w wieku słusznym i tuszy dostojnej i mężczyźni szpakowaci z zasobnym portfelem i ukrytymi żylakami odbytu. Janusz Anicz ujrzawszy swojego wnuka Kamila Marię w wianuszku podstarzałych dam, śmiało dołączył do towarzystwa.

-Ja proszę państwa też jestem artysta - rzekł nieco bełkocząc .

- Malarz jestem . Ze SZWAJCARII . Bardzo mi miło. A to mój wnuk Kamil Maria . Też artysta. Tyle, że śpiewający. Ze stolicy. Państwo wybaczą, ale stół wzywa – to powiedziawszy Janusz Anicz syn Eugeniusza towarzystwo dam i wnuka opuścił.

Na stole tymczasem znikały śledzie. Już to wynoszone w kieszeniach palt, przez tych, którym wieczór się dłużył , już to w ustach tych, którym dopisywał apetyt. Januszowi Aniczowi dopisywało pragnienie więc zaspakajał je na przemian czystą wódeczka i białym winem. Rzecz jasna kulturalnie i na stojąco. Gdy na stole pozostały już tylko dwa śledzie, a towarzystwo poczęło opuszczać salę bankietową do Janusza Anicza podszedł wnuk Kamil Maria Trzosik syn Zenona i siostra Janusza Anicza Elżbieta Anicz.

-Chłopcze. A ojciec twój Zenon to jest ? Bo ja mu muszę coś powiedzieć. KO Nie cznie . -czknęło się Januszowi Aniczowi. -Że tu takie panienki były. I do tańca i do różańca. Ale dwie.. to takie kurwy były . Ach – rozmarzył się Janusz Anicz syn Eugeniusza.

W tym samym czasie Zenon Trzosik ojciec Kamila Marii oddawał się codziennej porcji różańca, po którym udał się na cotygodniową lekcję tańca do szkoły pana Hakiela. Zaś pozostałe na stole dwa śledzie wstały z półmiska i poszły do szatni po palta. Za pół godziny miały się spotkać z Zenonem Trzosikiem w szkole Hakiela.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Aż bym się napił :) Fajne 5/5
  • Dzięki.
  • Tjeri 08.11.2019
    Hehe, całkiem fajny tekst przyprawiony absurdem. Powtarzanie pełnych nazwisk co rusz powinno wkurzać, ale tu pasuje i jest swoistym środkiem wyrazu. Rozbawił mnie Zenon tańcem i różańcem, śledzie juz nawet wstawać nie musiały, ale nie mam im za złe. :))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania