Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Na Warcie - Prolog

Siedzę w karczmie, jest to jedne z tych miejsc do których tak zwany porządny człowiek nie uczęszcza. Przy stolikach siedzi parę osób, niektórzy w lekko poszarpanych koszulkach.

Poprawiłem kołnierz mojego czarnego płaszcza.

- Coś podać? – zapytał się mnie barman.

- Tylko wodę, niegazowaną poproszę. – odpowiedziałem mu dosyć spokojnie.

Jest wysoki, łysiejący, ma też trochę wypięty brzuch.

Barman jest na pewno sprytniejszy od wielu ludzi z tych okolic, potrafi się ugadywać i nie szukać problemów. Jest też na pewno osobą godną zaufania, nigdy nikomu nic nie powie. Na pewno wielu tutejszych po pijaku mówiło za dużo.

Postawił szklankę i nalał wody.

- Pić wodę w tym barze może wiązać się z kłopotami – zagadał barman – oczywiście nie z mojej strony, ale niektórym może to się nie spodobać.

Taki powód do zaczepki. Nie sądzę by ktoś się odważył, jednak idiotów nie brakuje.

- Nie obchodzą mnie, nie pije alkoholu w trakcie pracy.

- A jaka to praca? – Zagaduję.

- Jestem – zawahałem się na moment, lepiej zbyt dużo nie mówić, – Kimś w rodzaju łowcy głów. Nie martw się jednak, w twoim barze żadnej rozróby nie będzie, niczego nie chce od tu obecnych. Przeczekuje tutaj tylko.

Podniosłem szklankę i wypiłem kilka łyków, przed robotą zawsze zasycha mi w gardle.

- Musze już iść – bez większych tłumaczeń wstałem od baru i ruszyłem w swoją stronę. Wszyscy skupili na mnie wzrok i obrócili za mną głowy kiedy wychodziłem.

Według moich informacji będzie tędy przechodził. Grubszy, niższy mężczyzna w wieku czterdziestu trzech lat, łysy z kozią bródką. Nie mogę doczekać się kiedy go znajdę, kiedy go dorwę i kiedy będę przepytywać. Nie mogę doczekać się jego przerażonej miny.

Nazywa się Briok.

Jest! Zobaczyłem go na ulicy. To musi być on, taki jak w opisie, nie ma mowy o pomyłce. O tej porze ma nawyk chodzić do „swojego miejsca”, będę za nim szedł, aż mnie tam doprowadzi.

Mało ludzi jest teraz na drodze, jest wieczór. Muszę się chować za rogami i utrzymywać większy odstęp.

Idź, idź, jeszcze trochę i będziesz mój.

Oddaliliśmy się trochę od zabudowań, nie zauważa mnie. Nawet nie sądzi, że ktoś może go śledzić.

Po jakimś czasie doprowadził mnie do starego magazynu. Zaraz po tym jak do niego wszedł, ze wszystkich szczelin wypadło przytłumione światło.

Nie mogę od razu za nim wejść, muszę najpierw sprawdzić teren.

Rozejrzałem się dookoła, zajrzałem przez okna, w środku jest na wpół ciemno. Jednak nie widzę innych ludzi, pewnie jest tu sam.

Otworzyłem więc drzwi i wszedłem za nim. Na górze pali się stara żarowa żarówka. Kto dziś używa żarowych lamp? One wyszły z obiegu jeszcze przed opuszczeniem ziemi, ktoś naprawdę chciał zaoszczędzić.

Magazyn nie jest duży, oprócz pustego pomieszczenia w którym się znajduję, są schody na dół. Udałem się nimi, mój cel na pewno tam jest. Tuż przed ich zakończeniem schowałem się za rogiem.

Dalej jest małe ciemne pomieszczenie. Przy ścianie na jego końcu stoi stare łóżko służące na pewno do jego zabaw, zaraz obok niego drewniane krzesło i biurko. Na nim leży wiele rozmaitych urządzeń powodujących ból, jednak takich aby nie pozostawiały trwałego śladu na ofierze. Wiele z nich to urządzenia erotyczne, większości z nich rozpoznaje. Po prawej stronie są także ciężkie metalowe drzwi, z możliwością otwarcia tylko z tej strony.

Siedzi przy biurku i przegląda swoje zabawki, szuka czegoś.

Jest tylko jeden, tak jak się spodziewałem , nikogo więcej nie widać. Nie sądzę, żeby z jego zainteresowaniami miał tu więcej współlokatorów. Ofiara prawdopodobnie znajduje się za zamkniętymi drzwiami.

Nie muszę być cichy, mogę być głośny.

Wyszedłem zza rogu, przestałem się chować. Skurwiel od razu mnie zobaczył, zerwał się ze swojego krzesła. Wyciągnąłem spluwę z kabury, za nim zdążył cokolwiek zrobić, odstrzeliłem mu dłoń, następnym strzałem przebiłem mu kolano. Upadł na brudną podłogę, barwiąc ja czerwienią.

- Powoli, dłonią która ci została wyjmij i rzuć w moim kierunku broń. – Rozkazałem mu – wolniej i uważaj, drugą dłoń też możesz stracić. – Posłuchał poleceń, za bardzo się boi. Lubię kiedy się boją.

- Czy ty wiesz z kim zadzierasz? – Wymamrotał w przerażeniu, na większą, grubszą i donioślejszą tonacje nie było go stać. – Wiesz kto za mną stoi?

- Wiem – odpowiedziałem mu spokojnie. – W tej sprawie tu jestem. – Podszedłem do niego bliżej i przykucnąłem, wyciągnąłem mój nóż i wbiłem go pewnie w ranne już kolano. Musi wiedzieć, że rozmawiamy na poważnie. Briok krzyknął. – Najpierw mi powiedz czy ktoś tu jeszcze jest, znam twoje zainteresowania.

- Nikogo niema – skłamał.

- Kłamiesz, to kurwa nie ładnie.

Musi być za tymi drzwiami, jednak nie mogę go tu tak zostawić, zastanówmy się, może coś tu jest. Rozejrzałem się głębiej po pokoju, znalazłem pręty, wystarczą na niego. Szybkimi i silnymi ciosami przebiłem jego nogę i ręce przygwożdżając do podłogi.

Briok zaczął krzyczeć opętanie.

- Ty skurwielu, zajebie cię, zajebie – krzyknął, emocję wzięły górę nad jego strachem.

Rozpłakał się.

Podszedłem do drzwi i złapałem za klamkę, tych chwil nie lubię najbardziej. Zawsze boję się co zobaczę, co chory umysł wymyślił.

Pociągnąłem za klamkę, w małym ciemnym pomieszczeniu do którego światło nie dochodzi przy szczelnym zamknięciu, siedzi wtulona w siebie mała chuda dziewczynka o nietypowej urodzie. Zakrywają ja tylko długie czarne włosy sięgające aż za pośladki.

Jebany skurwiel, nie przepuszczę mu, będzie cierpiał. Kurwa, kurwa, kurwa. Nienawidzę gwałcicieli, są najgorsi.

- Już ci nic nie grozi – podszedłem do niej i przykucnąłem, okryłem ją delikatnie swoim płaszczem.

Nie wzdrygnęła się gdy ją dotknąłem. Nic nie zrobiła. Tylko patrzy na mnie uważnie swoimi wielkimi szarymi oczami. Jej wzrok jest zimny, jednak nie obojętny. Nie mogę rozszyfrować co się za nim kryję. Jest inna niż dziewczyny które znajdywałem w takich miejscach.

- Poczekaj tu chwilę, zaraz wrócę.

Odwróciłem się i wyszedłem stad, wróciłem do Brioka. Leży tak jak go zostawiłem.

- Wiesz kim jestem?! – Zapytałem się go, krzyczę, nie mogę się powstrzymać od krzyku.

- Wiem kim jesteś – roześmiał się paranoicznie. – Myślisz, że coś możesz? Ja jestem nikim, mnie zabijesz ale go dorwać nie zdołasz. – Zdążył już się oswoić z całą tą sytuacją.

- Powiedz mi gdzie on jest.

- Czemu mam to zrobić? Przecież i tak mnie zabijesz.

- Tak, umrzesz. Jednak ty zdecydujesz jaka będzie do tego droga. Może stać się to zaraz, lub nie. Decyduj - podszedłem do niego i zacząłem bawić się wbitym nożem, aby jego myślenie nie trwało zbyt długo, niech się pośpieszy.

Nie ukrywam, że to jednak fajna zabawa.

- Myślisz, że mnie przestraszysz?

- Już jesteś przerażony, srasz po gaciach. Dobrze, nic nie mówisz. – Mocnym pociągnięciem oderwałem kawałek jego spodni i zawinąłem w kulkę, potem włożyłem ją w jego usta. – Niestety nie mam wody, lepiej ją naśliń jak najbardziej, inaczej mózg ci się spali.

Zaczął próbować coś mówić, jednak nie mógł, słychać było jedynie drażniące buczenie. Z pasa wyciągnąłem metalową kulę, wcisnąłem przycisk z napisem ‘’START’’, rozłożyła się, wysunęły się z niej oczy oraz ręce. W powietrzu unosi się mały dron.

- Poraź tego pana prądem – rozkazałem.

Robot złapał go za ręce i volty przypłynęły przez jego ciało. Jego mięśnie się spięły, a twarz wykrzywiła w grymasie bólu. Nie może krzyczeć. To dobrze, za ścianą jest mała dziewczynka która niekoniecznie musi tego słuchać.

- Starczy. - Rozkazałem. Potem zwróciłem się do niego. - Zaczniesz mówić?

- Pierdol się!

Kurwa, gdyby nie dziewczynka za ścianą...

- Jeszcze raz – rozkazałem dronowi.

Powtórzył działanie. Rażenie prądem ma to w sobie, że za każdym razem męczy coraz bardziej i coraz bardziej ma się tego dosyć. Tym razem potrzymałem trochę dłużej aż dotarł do mnie zapach palonego mięsa. Za słabo naślinił.

- Już – dron odpuścił. - Powiesz?!

- Powiem. – Rozpłakał się znowu, szybko się złamał. Trochę szkoda, trochę dobrze. – On często się przemieszcza, dla bezpieczeństwa, ma trzy bazy, które nie mam pojęcia gdzie się znajdują.

- Lepiej powiedz mi coś konkretnego. – Denerwuje mnie.

- Mogę ci powiedzieć kto daje mi towar! On na pewno wie!

- Mów!

- Nazywamy go Łysym. Kontroluje handel narkotyków oraz niewolnictwa, w zasadzie kontroluje cały nasz handel, wszystko przechodzi przez niego. On na pewno coś wie.

- Jak się nazywa?

- Jodok – zająknął się – Jodok Łysy.

- Gdzie go znajdę?

- Wiem gdzie będzie. Jest nowa dostawa niewolników, są transportowani na Ilorad, Łysy to wszystko kontroluję. Wiesz to ta stacja kosmiczna.

- Wiem co to jest.

- Powiedziałem już wszystko, więcej nie wiem.

- Dobrze, w takim razie przejdźmy do kolejnego punktu w planie.

Wyciągnąłem pistolet i przyłożyłem mu do czaszki.

- Nie musisz tego robić – znowu się rozpłakał.

- Ale chce.

Najpierw jednak muszę pozbyć się twojej broni. Zsunąłem spluwę w dół, celując w jego krocze.

- Nie, proszę – rozpłakał się bardziej niż do tej pory.

Strzeliłem i odstrzeliłem. Zaczął krzyczeć i płakać jednocześnie, obie rzeczy wykonane paranoicznie. Zmieszane uczucia. Z tego miejsca leje się prawdziwa pożoga, zaczęła zalewać podłogę. Odsunąłem się, nikt by nie chciał się paplać w krwi z chuja.

Podniosłem pistolet i znowu wycelowałem w jego czaszkę.

Nastąpił kolejny strzał, huk rozniósł się po pomieszczeniu. W czaszce powstała dziura, z której spłynęła krew i zasłoniła jego twarz.

Jednak to nie ja strzeliłem.

Odwróciłem się, dziewczynka trzyma w ręce pistolet. Musiała podnieść go, ten który kazałem mu wyrzucić. Niepotrzebnie to zrobiłaś, nie musiałaś. Każdy się zmienia po pierwszym odebraniu życia, już nie będziesz taka sama. Kogo ja okłamuje? Po tym co przeszłaś już nigdy nie będziesz taka sama.

Teraz w jej oczach widzę spokój.

*

Opuściliśmy te miejsce.

- Powiesz mi gdzie są twoi rodzice? - Zapytałem.

- Nie mam rodziców.

- Jacyś krewni, wujowie, ciocie, jakaś rodzina?

- Nie mam nikogo.

W takim razie muszę cie zabrać na komisariat, tam będą wiedzieli co z tobą zrobić.

- Pozwól mi iść z tobą – spojrzała tymi wielkimi zimnymi oczami. - Pozwól mi robić to co ty, ratować takich jak ja.

Mam zabrać dziewczynkę? Miałem tego nie robić, nie skazywać nikogo na ten los, po sprawie zapomnieć o wszystkim, a moja organizacja po prostu by znikła. Ale ona chce iść. Zabiła go po prostu, bez emocji i uczuć, jest urodzonym zabójcą, nawet ja tak nie potrafię.

Jeśli jej nie zabiorę i tak nie zrezygnuje. Za dużo przeszła, ciężko będzie jej się stać normalną dziewczyną i zasymilować się do społeczeństwa. Możliwe, że zacznie zabijać, niekoniecznie w słusznym celu, jeśli w ogóle taki istnieje. Już zabiła.

Ze mną nauczy się wszystkiego, także będzie miała cel, przynajmniej najlepszy ze złych. Nie odbiorę jej nic, już świat to zrobił. Jednak mogę coś dać.

Po za tym tak robią strażnicy.

- Dobrze, zabiorę cię ze sobą – wyciągnąłem do niej rękę – jestem Sambor.

- A ja Thoreja – uścisnęła dłoń.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Agnieszka Gu 12.01.2018
    Witam,

    Drobiazgi na początek:
    "- A jaka to praca? – Zagaduję." - to barman mówi, wiec powinno być: zagaduje bez ę
    "lepiej zbyt dużo nie mówić, – Kimś w rodzaju łowcy głów. " - bez przecinka po "mówić" a "kimś" z małej, bo to cd zdania
    Po tym akapicie zaleciało mi Blade Runner'em, ten też łaził do baru, ale się w nie chwalił, że jest "łowcą" ;))
    "Rozejrzałem się dookoła, zajrzałem przez okna, w środku jest na wpół ciemno. Jednak nie widzę innych ludzi, pewnie jest tu sam." - wydaje mi się, że tu są pomieszane czasy - przeszły z teraźniejszym tj.: "Rozejrzałem się", a dalej jest "nie widzę"...
    Trzeba by to ujednolicić.
    "Otworzyłem więc drzwi i wszedłem za nim. Na górze pali się stara żarowa żarówka. " - tutaj podobnie: "tworzyłem" a dalej jest "pali się"...
    "Posłuchał poleceń, za bardzo się boi." - tutaj widać to wyraźnie - "posłuchał" - "się boi"
    i dalej, jeszcze w kilku zdaniach jest podobnie.
    "Jest tylko jeden, tak jak się spodziewałem , " - niepotrzebna spacja przed przecinkiem
    "Rozkazałem mu – wolniej i " - kropka po "mu" a "Wolniej" z dużej litery
    "krzyknął, emocję wzięły górę nad jego strachem." - emocje - bez ę

    Pomysł ciekawy. Opowiadanko całkiem nieźle napisane. Dość lekko i płynnie się czyta.
    Jak dla mnie, zakładając, że przynajmniej do części powyższych uwag się zastosujesz, mocne 4+.
    Pozdrawiam
  • Kerad 14.01.2018
    Dzięki za szczerą krytykę :) tego mieszania czasu nie zauważyłem, masz rację nie powinno tak być. Następnym razem będę patrzyć.
    Ciesze się, że podobało ci się :)
  • Agnieszka Gu 14.01.2018
    Kerad To nie "krytyka" jeno "wsparcie techniczne" - jak to ktoś kiedyś fajnie nazwał ;)) Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania