Nadmiar lub Niedosyt

Jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiałem się, dlaczego tak się dzieje, że mamy czegoś za dużo lub za mało. Nigdy nie zdarza się równowaga w tym, co nas otacza lub czego doświadczamy. Im bardziej zastanawiam się nad swoim odkryciem tym bardziej przekonuję się, co do trafności tego spostrzeżenia. Cokolwiek przyrównuję stale wychodzi mi to samo. Pierwsze pod rozwagę biorę odczucia. Dłuższa analiza pozwala mi dostrzec w pogodzie skrajności. Jednego dnia jest mi za gorąco, a następnego odczuwam silny chłód. Podobnie jest z deszczem i suszą, gdy coś się uprawia. Gdzieś słyszałem powiedzenie, że pogoda zmienna jest i prawie identyczne porównania odnoszą się do kobiet. Uczucia w mojej porównywarce pozostawiam, nie biorę ich pod uwagę, ponieważ zawsze za mało jest miłości, a nieszczęść stały nadmiar. Identycznie spostrzeżenia dostrzegam w dochodach, których stale jest za mało, natomiast rachunki zawsze za wysokie.

Tego dnia zakończyłem umowę zlecenie i odebrałem za nią wynagrodzenie. Niewiele tego było, lecz starczyło na opłacenie rachunków i spore zakupy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu chłodziarka miała zapełnione półki i sporo jeszcze jedzenia nie miałem gdzie przechować. Powinienem zrobić mniejsze sprawunki i uzupełniać braki poprzez systematyczne dokupowanie. Widocznie jest to prawdą, że człowiek głodny nie powinien wchodzić do sklepu na zakupy, wtedy zgarnia do koszyka wszystko, co wpadnie mu w oko i nie zastanawia się nad tym czy naprawdę tego wszystkiego potrzebuje. Nagle usłyszałem dzwonek telefonu, nawet ucieszyłem się z tego sygnału. Przedstawiciel operatora dotrzymał słowa i uaktywnił mi aparat zaraz po wpłacie wszystkich zaległych rachunków.

- Słucham – powiedziałem po odebraniu, nie patrząc, kto dzwoni. Stale miałem przed oczami leżące na kuchennym stole produkty spożywcze.

- Czarek od tygodnia do ciebie dzwonię, ale stale jesteś niedostępny. Udało mi się załatwić dla ciebie robotę, zaczynasz za dwa dni. Praca legalna z pełnym wyżywieniem i zakwaterowaniem za dziesięć euro na godzinę. Pakuj się błyskawicznie, bo bus przewoźnika podjedzie pod dom około czwartej. Wcześniej uprzedziłem go, że masz problem z telefonem, zaraz przedzwonię i powiem, że masz numer aktywny – mówił bardzo szybko brat do telefonu, nie dając mi szans na powiedzenie, choć jednego słowa.

Kiedy Jarek mówił, zastanawiałem się jak mam postąpić. Wyjazdu do pracy odmówić nie mogłem, ponieważ wiele razy prosiłem go o załatwienie jakieś roboty. Nigdy nawet w marzeniach nie myślałem o takich doskonałych warunkach. Szkoda było mi zakupionego jedzenia, gdyby bus wyjeżdżał w południe, miałbym sporo czasu na zaniesienie wszystkiego do banku żywności. Nie było potrzeby zabrania żarcia ze sobą, a jest już noc i nie mogę chodzić o tej porze po naszym osiedlu domków jednorodzinnych z rozdawnictwem jedzenia.

- Przyjedziesz? – na zakończenie zapytał.

- Natychmiast się pakuję – odpowiedziałem.

Rozmowa dobiegła końca, a ja zacząłem zastanawiać się, co mam robić. Trudno mi podjąć decyzję, nigdy nie wyrzuciłem produktów spożywczych do śmieci i teraz też nie zamierzałem tak zrobić. Wszystko zapakowałem w kartonowe pudełka i dokładnie markerem dużymi literami opisałem, darmowe produkty spożywcze. Informacja widoczna była z daleka, więc osoby stale chodzące z prośbą o pomoc, skorzystają z tej oferty, tak myślałem. Kwiatkami jeszcze zapełniłem pojemnik na śmieci, wyłączyłem wszystkie media zaworami i wyłącznikami głównymi. O wyznaczonej porze czekałem na busa przed domem. Zanim podjechał miałem czas na podziwianie mojej pomysłowości na zagospodarowanie wcześniej zakupionej żywności.

Pobyt w pracy przedłużył mi się i powróciłem do domu dopiero po ośmiu miesiącach. Sam przejazd trwał znacznie dłużej niż było to zaplanowane. Korki, roboty drogowe i wypadki dołożyły kilka ładnych godzin. Byłem tak zmęczony, że ślizgając się po lodzie w ciemności ledwo, dowlokłem się z ulicy do domu, a dalej prosto do sypialni. Tak jak stałem, zakopałem się pod grubą warstwą przykrycia. Obudziły mnie zimno i głód. Wstałem włączyłem prąd, wodę, gaz i uruchomiłem centralne. Niczego do jedzenia z sobą nie przywiozłem, dlatego musiałem udać się jak najszybciej do sklepu. Wyszedłem przed furtkę i stanąłem jak wryty. Kubeł na śmieci stał tak jak zawsze tylko otwarty, wyglądał na pusty, lecz dookoła jego walało się pełno rzeczy, które normalnie powinny stanowić jego zawartość. Wcześniej była to żywność, którą zakupiłem przed wyjazdem. Kiedy powoli ochłonąłem z silnego przeżycia, akurat ulicą podjechała śmieciarka. Jeden z pracowników będący bliżej mojego kubła, zszedł z bocznego schodka, umieszczonego w tylnej części pojazdu, a służącego obsłudze do przemieszczania się do kolejnych pojemników. Majestatycznym krokiem podszedł do pojemnika, widocznie stwierdził, że jest pusty, więc zaczął się odwracać z powrotem do samochodu, wtedy głośno zapytałem.

- Dlaczego pan nie uprzątnie śmieci leżących dookoła pojemnika?

- My tylko opróżniamy pojemniki – odpowiedział i wracał do pojazdu.

- Chyba pracownicy, tacy jak pan, są po to żeby sprzątać nieczystości zaśmiecające okolicę, a nie organizować młodzieży zajęcia pod hasłem „sprzątania świata”

Widocznie moje słowa poruszyły w nim dawno nieużywaną strunę człowieczeństwa, ponieważ zatrzymał się, odwrócił w moja stronę i powiedział.

- Nie wolno nam zabierać innych odpadków niebędących w pojemniku i opróżniać więcej niż raz każdy pojemnik. Mamy zamontowaną kamerę na samochodzie i jesteśmy na bieżąco kontrolowani jak i co robimy. Cztery miesiące temu zabrałem z ulicy leżący karton i wrzuciłem do samochodu. Moja postawa, choć pewnie szlachetna kosztowała mnie premię kwartalną. Dlatego ja, ani moi koledzy nie popełnią tego samego błędu.

Słowa jego zrobiły na mnie mocne wrażenie, nawet współczułem człowiekowi kosztów ekologicznej postawy. Bez zastanawiania się zacząłem zbierać leżące śmieci, których spora cześć nigdy nie należała do mnie. Odruchowo chciałem dorzucić wystające reklamy ze skrzynki na listy. Kiedy ją otwarłem, zobaczyłem, że nie wiele w niej jest propozycji handlowych, za to najwięcej znalazłem ponagleń, wezwań, upomnień i nałożonych kar za leżące dookoła pojemnika śmieci. Dobrze się stało, że mam końskie zdrowie inaczej szlag by mnie na miejscu trafił. Pełen najwyższego oburzenia wezwałem taksówkę i kazałem się zawieźć do biur Zakładu Oczyszczania Miasta. Wewnątrz sporego biurowca, nie zważając na protesty sekretarki, wszedłem do luksusowo urządzonego gabinetu kierownika odpowiedzialnego za śmieciarki.

Szkoda słów i czasu na opisywanie przeprowadzonej rozmowy, gościu okazał się ekspertem w pozbywaniu się niezadowolonych z usług jego firmy. Przyznam się szczerze, że nawet zaimponował mi swoją elokwencją, na każde moje jedno słowo, on mówił przynajmniej dziesięć. Jego wypowiedzi były podparte przepisami niezrozumiałej przez nikogo oprócz niego ustawy, treścią umowy zawartej z Miastem i kolejnymi do niej aneksami. Dobitnie uświadomił mi, kim dla niego jestem i jeżeli chcę składać skargi to tylko w tej instytucji, w jakiej wnoszę opłaty za wywóz śmieci.

Ponownie taksówka, tym razem do urzędu miejskiego, tam rozmowa z innym kutym na cztery nogi biurokratą, który lepiej wiedział niż ja, czego chcę. Zgodnie z ustawą, ja nie wnoszę opłaty za usługę tylko jest to rodzaj podatku i przez te wszystkie miesiące wnosiłem takie opłaty, a skoro tak reklamacji nie mogę wnosić. Ponadto jest to moja wina, przy wyjeździe powinienem zgłosić pobyt poza granicami kraju. W takim przypadku nie muszę wnosić należnych mi opłat na konto tutejszego urzędu. Teraz muszę zapłacić naliczone opłaty za zanieczyszczenie terenu, inaczej oni nie wycofają wniosku skierowanego na mnie do sądu.

Kolejny raz, jako obywatel poznałem oblicze polskiej demokracji, tylko jednego nie wiem, dla czego za każdym razem spotykam taki wredny wyraz „twarzy”, a może to jest już ryj.

Wszystkie nałożone na mnie koszty pokryłem i zgłosiłem wyjazd poza granice kraju, a gdzie ja faktycznie będę to moja sprawa i co ze śmieciami w przyszłości zrobię również. Tylko szkoda, że tak i podobnie trzeba postępować żeby wyjść na swoje.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • NataliaO 09.12.2016
    Nigdy nie zdarza się równowaga w tym, co nas otacza lub czego doświadczamy - odpwiednie słowa i fajny przekaz ; 5:)
  • illibro 09.12.2016
    Równowaga jest, tylko nie w jednym czasie. Inaczej mówiąc w przyrodzie nic nie ginie, wszystko dąży do równowagi, czasem tylko to dłużej trwa. Czasami całe życie ;-)
  • Angela 09.12.2016
    Tekst, jak zwykle w dobrym (Twoim) stylu. Co do równowagi, muszę tu zgodzić się z illibro.
    Zostawiam 5 : )
  • KarolaKorman 10.12.2016
    A ja zgadzam się z tym, że głodny nie powinien chodzić na zakupy, doświadczyłam tego nie raz, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania