Najdroższy Ojcze!

To mój pierwszy list do ciebie. Pewnie zapytasz: „Czemu wcześniej się do mnie nie odzywałeś?” Otóż odpowiedź jest prosta. Szukałem zamienników Twojej osoby. Robiłem wszystko, aby z Tobą nie rozmawiać. Zapełniałem pustkę pracą oraz walką z wrogiem. Popadłem w rutynę. Na szczęście ujrzałem miłą memu sercu dziewczynę. Każdego dnia po wykonaniu obowiązków śledziłem ją. Nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Z jednej strony myśl o niej dręczyła moją duszę, zaś z drugiej była lekarstwem na przytłaczającą rzeczywistość. Obiecałem, że porozmawiam z nią, jednak miała narzeczonego. Boże! Ty jeden wiedziałeś, jakie przeżywałem męki. Wieczorem stałem pod jej domem i płakałem. Chciałem zapukać do jej mieszkania, lecz strach przed odrzuceniem był potężniejszy. Powiedziałem o mojej nieszczęśliwej miłości bratu. Zostałem wyśmiany. Aby uratować swój honor postanowiłem z rana ją odwiedzić i wyznać, co czuję. Niestety pokrzyżowano moje plany. Rano obudziły mnie krzyki matki. Otworzyłem oczy. Ujrzałem gestapowca, którego wzrok napawał mnie lękiem. Zaczęli przeszukiwać moje rzeczy, przy tym zadając mi mnóstwo pytań. Milczałem. Wiedziałem w tamtym momencie, że to koniec. W szafie odnaleźli: ulotki, karykatury Hitlera, flagę biało-czerwoną oraz mundur harcerski. Otrzymałem cios w głowę. Obudziłem się wśród wpatrujących się we mnie „wysłanników szatana”. Nie zdradziłem! Lecz każdy cios przenikał moją duszę. W nocy Jezu do mnie przyszedłeś i za to ci dziękuje. Byłem głodny, a dałeś mi jeść. Byłem spragniony, a dałeś mi pić. Byłem przybyszem, a przyjąłeś mnie. Byłem nagi, a przyodziałeś mnie. Byłem chory, a odwiedziłeś mnie. Byłem w więzieniu, a przyszedłeś do mnie. Jakże ci się odwdzięczę? Jedynie przyjęciem miecza boleści. Rodziny, ani radości już nie posiadam, jedynie wiarę i miłość. Obiecuję ci Panie, że jeśli przeżyję to odmienię swoje życie. Będę się modlił każdego wieczora, rana i w porze obiadu. Wszystkie pieniądze oddam bliźnim i kościołowi, lecz nie zabieraj mi życia. Nie wejdę to Twoich bram, dopóki nie ujrzę jej twarzy ponownie. Jestem świadomy tego, że nigdy nie stanie przy mojej prawicy. Nie rzeknie do ucha: „Kocham cię”. Wystarczy mi jedynie jej widok.

Na pożegnanie chciałbym prosić Cię o odpowiedź oraz przekaż Beacie, że ją bardzo kocham. Mamie powiedz, aby się o mnie nie martwiła. Zaś bratu powiedz tak: „Niczego nie żałuję. Nie liczy się długość życia, lecz to ile dobrego czynimy”. Nie próbuj mi zabierać cierpienia, gdyż godzę się na nie. „Dusza moja jest smutna aż do śmierci”.

Twój wierny Antoni Z.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania