Poprzednie częściNajszczęśliwszy z kwiatów 1

Najszczęśliwszy z kwiatów 12

Minął dzień, potem drugi, a po nim jeszcze kolejny i tak mijały tygodnie. Róża leżała w otwartej książce kucharskiej, nawołując Artura aby z nią porozmawiał, lecz ten albo ją skutecznie ignorował, albo zwyczajnie stracił dar jej słyszenia.

– Kiedy kaktus mi opowiedział tę historię o zakochanych i prawdziwej miłości, i o tym, że oni mogą słyszeć i nawet rozmawiać z kwiatami jak równi nam, nie to żebym była rasistką i miała coś do ludzi. Ale każdy wie, że najwspanialszymi stworzeniami na świecie są kwiaty, nawet te najbardziej podłe z nas nie zrobią tego co wyprawiają ludzie. Przynajmniej ci niektórzy! – Róża, zaakcentowała ostatnie słowo i wzięła potężny oddech – Nie zamykają ludzi w śmierdzących książkach! I nie zostawiają ich tam na cały rok aby powysychali na wióry! – Kwiat prowadził swój monolog, za każdym razem, kiedy tylko Kosiński pokazywał się na horyzoncie. – No, i co to ja to miałam mówić? A, że ten podstępny ludzki gatunek, a zwłaszcza jeden z jego, poprzerastanych egzemplarzy... – róża zgubiła gdzieś wątek, widząc przechodzącego w milczeniu kolejny raz, zarośniętego Artura, który musiał nie golić się od co najmniej kilku miesięcy – No, co to ja znowu miałam? A tak. A więc ten podstępny jeden egzemplarz...

– No zlituj się! Możesz się już zamknąć?! – Chłopak w końcu nie wytrzymał. – Od kilku tygodni mi tak trajkolisz i trajkolisz, zwariować można!

– Ha! Mam cię zdrajco! – tryumfalnie wykrzyknął kwiat – A więc jednak mnie słyszysz!

– No raczej! Nadajesz niczym zepsute radio na pełnym regulatorze, jak można cię nie słyszeć? – Artur westchnął głęboko – I przysięgam jeśli nie przestaniesz, zamknę cię na powrót w tej książce i wyślę razem z nią na makulaturę!

– Co?! Grozisz mi? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy...?

– My przeszliśmy? „Razem”? Nie rozumiem o co ci chodzi?

– No tak, „Nie rozumiem”, „Nie rozumiem”, zaczynam podejrzewać, że ta brzydsza część ludzi, ta, co gęby porasta im pajęczyna, jak tobie, ogólnie niewiele rozumie! – Ewidentnie kwiat pił do mężczyzn.

– A czego ty chcesz ode mnie i od reszty facetów, co?

– A tego chcę, że jak ci nie poszło z Karoliną, to zawinąłeś kitę, zostawiłeś najbliższą rodzinę, matkę i przestałeś pozbywać się zbędnych odrostów, jak nie przymierzając chwast i całkiem zarosłeś buszem, i tak jak to od razu widzę, cała reszta twojego życia.

– Wiesz co? Nie chce mi się z tobą gadać! Powiedziawszy to odwrócił się na pięcie, wpadł do łazienki i zatrzasnął z impetem drzwi.

– No jak pragnę ponownie zakwitnąć, no jak mały chłopiec!

Artur nie wychodził dobrą godzinę, w czasie której róża słyszała szum i plusk wody, oraz dziwne pobrzękiwanie, którego to dźwięku nie mogła przypisać do żadnej zapamiętanej jej czynności. Kiedy w końcu otworzył drzwi, po mieszkaniu rozszedł się wspaniały zapach wody kolońskiej, a on sam wyszedł z gładko ogoloną twarzą i uczesanymi włosami.

– No, no! Teraz to ty jesteś podobny do kwiatu... Twu! – żachnęła się róża – do człowieka znaczy!

Artur nie podchwycił jednak rozmowy, a bez słowa zabrał się za sprzątanie. Jakiś czas trwało, raczej dłuższy niż krótszy, nim w końcu uporządkował mieszkanie i kiedy wyniósł, ostatnie z kilkunastu worków śmieci, zasiadł zmęczony w fotelu i odetchnął z ulgą.

– No, dasz mi teraz spokój?

– Artur, mam do ciebie taką jedną prośbę, malutką całkiem. Prośbulę w zasadzie, zanim zaczniesz mnie przepraszać za zamknięcie w tym komunistycznym leksykonie dla niedorobionych kucharzy. – Mężczyzna wyjrzał z trwoga z fotela, w kierunku otwartej książki kucharskiej, gdzie znajdowała się róża.

– Ale już dziś nic nie sprzątam, mówię od razu. Czego byś jeszcze chciała?

– Bo wiesz, trochę mi głupio tak cię prosić...

– No, co? Mów jak już zaczęłaś.

Kwiat chrząknął znacząco, wziął kilka głębszych oddechów jak przed skokiem na głęboką wodę i wypalił:

– Bo ja, no wiesz, nie mam imienia i chciałabym abyś mi jakieś takie, bardzo oryginalne wymyślił. Możesz to dla mnie zrobić? – Artur, z ulgi, że to nie jest jakieś wyzwanie godne Herkulesa, aż głębiej zapadł się w fotelu.

– Imienia nie masz? A widzisz, nie pomyślałem nawet o tym.

– No właśnie i ty tylko do mnie róża albo jakoś tak. A miałabym imię, to byłoby zupełnie inaczej. No wiesz, imię, to imię.

– Czekaj no. – Kosiński się zamyślił – Oryginalne mówisz? A więc będziesz się nazywać...

– No? No mów! No jak? – niecierpliwił się kwiat.

– Będziesz się nazywać... – Artur rozważał coś w myślach.

– No? Mówże w końcu!

– Będziesz nazywać się Czerwona.– zakomunikował człowiek.

– Ooo! Czerwona! Ale ładnie! – zachwycała się róża – A jak oryginalnie!

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Justyska 04.09.2018
    "A miała bym imię, to byłoby zupełnie inaczej" - miałabym razem

    Czerwona haha, faktycznie bardzo oryginalnie:) Miło przeczytać kolejną część, widać, że jednak ten malutki kwiatek ma wpływ na Artura, typowa relacja damsko - męska.
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Hej Justyśo :)
    Błąd wyciachany.
    Sama wiesz, oryginalne imię to podstawa:)
    Dzięki bardzo za odwiedziny i komentarz.
    Ps Pisząc to opowiadanko, gdzieś tam zawsze mam nadzieję, że Ty, ekspertka od bajek (między innymi oczywiście), znajdziesz czas aby rzucić na nie okiem.

    Pozdrawiam gorąco :)
  • Justyska 04.09.2018
    Maurycy Lesniewski żadna ze mnie ekspertka, mały pyłek, ale lubię Twoje pisanie, a że na chorobowym jestem to i czas jest:)
  • Justyska i na wzajem, ja lubię Twoje :)
  • Margerita 04.09.2018
    Co za dupek z tego Artura jak on śmie trzymać moją ulubioną bohaterkę jaką jest różą w książce bez wody ze złości, już zakasałam rękawy, żeby mu dać w pierdol za takie szanowanie roślin. I cieszę się że wreszcie dodałeś kolejną część no bo ile można czekać pięć
  • Miło mi Marg, że czytasz i że masz swoją ulubioną bohaterkę :)
    Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)
  • Bożena Joanna 04.09.2018
    Artur mści się za uwagę Róży "zanim zaczniesz mnie przepraszać za zamknięcie w tym komunistycznym leksykonie dla niedorobionych kucharzy" i nazywa ją Czerwoną, bo taki jest jej kolor. Pozdrowienia!
  • Artur to drań wychodzi na to :) Ale coś tam dobrego może jeszcze z niego wygrzebiemy :)
    Dziękuję za zerknięcie i komentarz, bardzo go sobie cenię.
    Pozdrawiam :)
  • Keraj 04.09.2018
    Z tego Artura to typ z pod ciemnej gwiazdy 5
  • Też to zauważyłeś :)
    Pozdro :)
  • phototka 04.09.2018
    Trajkolisz? Jakiś neologizm, albo po prostu ja slyszałam inną wersję. Wdzięczne to opowiadanie - takie lekkie, takie przyjemne. Five ;)
  • Trajkolisz- mój wynalazek :)
    Dzięki za wizytę i komentarz, bardzo mnie ucieszył. :)
    Pozdrawiam :)
  • MarBe 07.09.2018
    Koledze się nie udało, a róży już tak.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania