Poprzednie częściNajszczęśliwszy z kwiatów 1

Najszczęśliwszy z kwiatów 3

Po chwili z różnych końców kwiaciarni dało się słyszeć szepty.

– Kto płacze? To krzywa?

– No, to ona. Cicho bo cię usłyszy. – Ktoś odpowiedział pół tonu ciszej.

– Dlatego beczy? Bo jest garbata, czy, że nie wzięli jej do emerytów? – tym razem głos ściszył się do ledwo słyszalnego.

– Ryczy bo...

– No nie mogę! – ostro przerwała lilia – Zachowujecie się jak ludzie! Trochę godności, jesteśmy kwiatami! – tym razem ustały nawet najcichsze szepty, słychać było nawet jak rośliny pobierają tlen – No jak tak można pastwić się na innej roślinie?! Na innym kwiecie?! Nie wstyd wam?!

– Hej lilka, ale o co chodzi? Co jest nie tak? Przecież każdy chce stąd wyjść, zwłaszcza dziś. No fakt, taka wolna amerykanka trochę wyszła, ale...

– No ty hiacynt byś tym razem, zwinął pąki i się nie wypowiadał. Twoja tu największa zasługa, że ona płacze! Więc proszę cię!

– Fakt może przesadziłem, sorry Quasi... znaczy czerwona. Do ciebie nic nie mam, to tamta, pyskata mnie podnerwiła. No już nie rycz. Ty jesteś równa róża. Znaczy może nie prosta...

– Hiacynt! – lilia traciła cierpliwość – Nie pomagasz!

– No, co? Próbuję jak umiem. – Tłumaczył się winowajca. – Hej czerwona, trzymaj fason, jak stara zamknie kram, to zrobimy sobie własną imprę, lepszą niż tamte ich tetryk party, wiem gdzie trzyma nawozy! Będzie git, zobaczysz. Tylko już nie rycz.

Łkająca i zasmarkana róża, ledwo mogąca złapać oddech, w końcu przemówiła.

– Ale... ale ja to bym tak chciała jak tulipan powiedział. Bym chciała, żeby miłość... i żebym też mogła to przeżyć. Chciałabym, aby zakochany wybrał właśnie mnie i wręczył ukochanej. Teraz wiem, że nigdy nie miałam na to szansy. – Wysmarkała się we własnego liścia.

– Powiem ci jedno, ludzie są głupi. Zawsze wybierają, proste zgrabne kwiaty nie dostrzegając w tych innych, tych niedoskonałych piękna, które w sobie mają.

Róża przestała na chwilę łkać, spojrzała na hiacynta i zapytała.

– A ty tak naprawdę myślisz? Czy tylko tak mówisz?

– No, aż tak głupio to nie myślę, ale nie podoba mi się, że beczysz...

Róża zaniosła się jeszcze rzęsistszym płaczem.

– Hiacynt! – krzyknęła wściekła lilia – Daj spokój ze swoimi pseudo–terapiami, pogarszasz tylko! Wszyscy wiemy, że ludzie nie słyszą kwiatów i są głupi. Na przyszłość po prostu nie przekrzykujmy się, niech kupują co chcą. My przynajmniej zachowamy godność.

Zewsząd dało się słyszeć potakiwanie.

– Dobrze gada!

– Tak jak mówisz lilio!

– O to chodzi, o to chodzi.

Przez te wszystkie głosy przebił się jeden potężny skrzypiący starością bas.

– Nie prawda.

Kwiaty zaczęły się rozglądać, tego głosu jak dotąd nigdy jeszcze nie słyszały.

– Co? Kto to powiedział?! Co nieprawda? – pytała lilia. –

Z ociąganiem, bardzo powoli bas znowu powtórzył.

– Nie prawda. Ja to powiedziałem.

– To kaktus? On umie mówić? – dziwił się tulipan.

– Ale co jest nieprawdą? – Dopytywała lilia – I czemu dotąd się nie odzywałaś?

Kaktus wziął kilka głębszych oddechów, mlasnął, po czym podłubał sobie igłą w zębach. W końcu zaczął:

– Ech, no nie odzywam się, bo zawsze jest tak samo. Przychodzą świeże kwiaty i wszystkie myślą, że trafi im się prawdziwa miłość. Ja tu jestem... Zaraz... – zaczął liczyć na igłach – Pamiętam Gierka, Wałęsę i teraz jest ten mały... Jak mu tam? To ile to już lat...?

Wszyscy nerwowo wyczekiwali puenty wywodu kaktusa, jednak ten ciągle nie mógł się doliczyć czasu, jaki spędził w kwiaciarni. Jak zwykle hiacynt wyrzucił pierwszy.

– Te igielnica, a jeśli ty nawet sto lat tu siedzisz, nikogo to nie obchodzi! Ty o ludziach miałeś gadać!

– I racja to, i to racja – mruczał najstarszy w pomieszczeniu – może być sto...

– O ludziach kurwa mów!

– No, po co te nerwy. Zaraz… A co, to, ja miałem?

Hiacynta zaczęło roznosić.

– Że ludzie...! Że nieprawda...! No, o co ci chodziło w końcu?!

– A tak, dziękuję młody przyjacielu. A więc nieprawdą jest, że ludzie nas nie słyszą. Znaczy niektórzy rzeczywiście, ale...

– Co ty gadasz igielnica? Chcesz powiedzieć, że mogą nas usłyszeć?

– W rzeczy samej – odparła dystyngowana roślina.

– Bzdura!

– Czekaj, no czekaj kaktusie, chcesz powiedzieć, że jest możliwość komunikacji z ludźmi? – włączyła się w rozmowę lilia.

– W rzeczy samej.

– To, co trzeba zrobić, aby oni nas usłyszeli?

– W rzeczy samej, nic.

Tym razem cierpliwość lilii została wystawiona na próbę. Lecz ta powściągnęła nerwy i ciągnęła spokojnie.

– Możesz jasno powiedzieć, kiedy jest to możliwe, ta komunikacja z nimi? Tak jasno jak się da? Proszę.

Zapadło napięte oczekiwanie, nawet garbata róża przestała chlipać. Kaktus przeciągnął się, ziewnął.

– Eee śpiący jestem. Zmęczyła mnie ta rozmowa łeeeaa – wykonał potężne ziewnięcie, widać było, że zaraz zaśnie – No ludzie w rzeczy samej, słyszą nas tylko w jednym przypadku, – znów się przeciągnął – a co to ja...

– Kurwa nie wytrzymam! – hiacynta roznosiło.

Kaktus jakby nie słysząc ostatniego zdania kontynuował.

– A tak, o ludziach miałem mówić. Tak więc, oni słyszą nas wtedy, eeełaaa – kolejne ziewnięcie – gdy są naprawdę zakochani.Widziałem to kilka razy. Ech młodość i prawdziwa miłość czego ona nie potrafi dokonać... Czas słyszałem może cofnąć, słyszałem. Eaaaa, a może to tylko bajka? Dawnom to temu słyszał, eeeeeahhhgh. Jeden sułtan, a może to był maharadża? To mu się udało... eeeaghhh - ostatnie ziewnięcie było znacznie dłuższe od poprzednich. Idę spać, tak się nagadalem dzisiaj. Dobranoc. – Rozległo się miarowe, głębokie oddychanie rośliny.

– Hej kaktus, co to znaczy, że może cofnąć czas? I jak poznać, że człowiek jest naprawdę zakochany? – lili odpowiedziały tylko pochrapywanie śpiącego.

– Kakus heloł! Pobudka! Ktoś tu ma jeszcze pytanko! – Wołania hiacynta przyniosły taki sam efekt, jak jego poprzedniczki. – Stara kolczatka opowiada bajki! Ja tam w to nie wierzę!

– Wiesz hianol, mówią, że w każdej bajce jest nasionko prawdy. – Z zadumą stwierdził narcyz.

– E tam pierdolety...

Rozważania roślin przerwało poruszenie za ladą. Sprzedawczyni podeszła do szklanych drzwi, odwróciła tabliczkę z napisem „zamknięte” na zewnątrz i zaczęła wkładać palto.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • wolfie 09.04.2018
    Interesujące opowiadanie, jeszcze się z takim nie spotkałam na tej stronie :) Zauważyłam, że wyeleminowałeś problemy z przecinkami, za co plus. Lekka historia, ale nie wiedzieć czemu, skojarzyła mi się z "Folwarkiem zwierzęcym". Pozdrawiam :)
  • Justyska 09.04.2018
    A ja dziś nie po kolei. Bardzo podoba mi sie ta historia. Pewnie dlatego, że ja duże dziecko jestem :) Piateczka ode mnie
  • No cóż nie po kolei ale jesteś :)
    To jest nas dwoje dużych dzieci :)
    Pozdrawiam :)
  • Justyska 09.04.2018
    Maurycy Lesniewski byłam pewna ze czytałam 3 no nic.:) zakrecona jestem.
  • Pasja 09.04.2018
    Ja też czytałam, komentarz poszedł w kosmos.
    Miłego dnia
  • Dobrze, teraz wszystko jasne :)
    Pozdrawiam :)
  • MarBe 11.04.2018
    Zawsze zastanawiałem się, z jakiego powodu ludzie przypisują zwierzętom cechy ludzkie, prawdopodobnie dlatego, że nie znają punktu widzenia drugiej strony. Poszedłeś o krok dalej i stworzyłeś zgrabne opowiadanie z martwych kwiatków (ściętych).
    Udanego dnia.
  • Dzięki :)
  • Margerita 11.04.2018
    Pięć no no, jaki filozof z tego Hiacynta, aż miło było czytać, jego porad
  • Widzisz mozna sie pośmiać, ale nie tylko :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania