Bitwa literacka 12 - "Najtrwalszymi zasadami wszechświata są przypadek i błąd" - Sylwester

Poniosło mnie i przesadziłam, dlatego wstawiam jak wstawiam :(

Temat rzucał Arysto.

Temat główny: "Najtrwalszymi zasadami wszechświata są przypadek i błąd" - interpretacja dowolna

Temat dodatkowy: "Rzeczywistość jest wszystkim co nie znika, kiedy przestajemy w to wierzyć."

 

*Teraźniejszość

***Wspomnienia

 

Las skrywa wiele tajemnic. Można też wiele w nim ukryć.

– Uwielbiam patrzeć w twoje oczy. Są takie duże, brązowe i roześmiane. Widać w nich twoje uczucia, taką cię kocham.

 

Cięcie ostrym narzędziem było szybkie i perfekcyjne. Krew z aorty szyjnej trysnęła na liście paproci i wolno spływała po szorstkiej powierzchni. Dziewczyna nawet nie pisnęła, ale w jej wciąż otwartych oczach malowało się zdziwienie, jakby niedowierzanie, jak mogła jej coś takiego zrobić osoba, która przed momentem mówiła o uczuciach.

 

To opowiadanie możesz przeczytać w Zeszycie drugim mojej książki: Opowiadania z zakładką :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Iskierka 01.09.2016
    Ooo... Przeczytam, zobaczysz, że przeczytam, ale daj mi chwilę. :D
  • KarolaKorman 01.09.2016
    Amy, dam i życzę powodzenia :)
  • Iskierka 01.09.2016
    Dziękuję, udało się, przeczytałam i szczerze mówiąc, nie wiem, co mam powiedzieć. Świetne! Opowiadanie w opowiadaniu, teraźniejszość mieszana z przeszłością i wszystko idealnie wyważone. Chociaż... czytając, chciałam więcej teraźniejszości, ale przecież to na przeszłości opierała się fabuła. Szkoda, naprawdę bardzo szkoda, że ten tekst nie weźmie udziału w bitwie. Słów mi brak, żeby opowiedzieć to, co czuję po przeczytaniu. To było takie... realne. :) Czytając, wyobrażałam sobie to wszystko; wyobraziłam sobie głos Róży. Jestem ciekawa czy Twój, Karolu, jest choć trochę podobny do tego, który sobie wyobraziłam. I wyobrażałam sobie uśmiech Róży; ton głosu, jakim mogłaby opowiedzieć tę historię. Wyobrażałam sobie, jak myśli i wspomnienia kłębią się w jej głowie...
  • KarolaKorman 01.09.2016
    Amy, sprawiłaś mi ogromną radość tym komentarzem i tym, że przeczytałaś, dziękuję. Czytając na głos Twój komentarz, poryczałam się. Dziękuję jeszcze raz :)*
  • KarolaKorman 01.09.2016
    Czytałam na głos, bo czytałam domownikom. To takie małe sprostowanie :)
  • Nazareth 02.09.2016
    Karolko, to najlepsze twoje opowiadanie, jakie czytałem. Naprawdę mam szczęrą nadzieję, że trybunał "przeoczy" te parę znaków którymi wyjechałaś za limit, traktując ten tekst jako pełnoprawną bitwę. Mimo, że sam będę przez to w nielichych tarapatach ;)
    Wpuszczasz czytelnika w sam środek historii, pozwalając mu obserwować wydarzenia przez szparę w uchylonych drzwiach. Przeplatając przeszłość z przyszłością, pogłębiasz wrażenie tajemnicy, potegujesz napięcie poprzez kontrast w tej wielowątkowej opowieści. Kryminalna tajemnica teraźniejszości wzbudza zainteresowanie, buduje napięcie. Sielankowy przeszłość urzeka realizmem prostego życia zwykłych ludzi. Rustykalny klimat powieści Róży wprowadza, pewną baśniowość. Wszystkie te wątki przenikają, uzupełniają i komplementują nawzajem. Są emocje, dramat, zwroty akcji i bohaterowie, których zdążyłem polubić. Biję Ci brawo, chociaż z tak daleka pewnie nie słyszysz :)
    P.S. To tylko przeczucie i być może się mylę ale z jakiegoś powodu czuję, że ten tekst był dla Ciebie osobisty i prócz oczywistego ogromu pracy jaki musiałaś w niego zainwestować, widzę włożony w to opowiadanie kawałek serca autorki.
  • KarolaKorman 02.09.2016
    Naz, pięknie Ci dziękuję, że przeczytałeś i za wszystkie miłe słowa :)
    Co do P.S, nie ma w tym tekście nic osobistego prócz serca :) Pisałam go z myślą o 2oo publikacji i stąd tyle serca :) Chciałam by na tę okazję był czymś więcej, niż tylko Niepowtarzalnym Stylem (czekają dwa teksty) czy drabblami. Mam podobną pracę jak bohaterka, mogę w niej dużo myśleć (dlatego tyle nawymyślałam), ale nie mogę pisać. Pisałam nocami, mało udzielając się na opowi. Przesadziłam, ale chciałam, by została nienaruszona i z racji tego, nic z niej nie chciałam wyrzucić. Nie pytałam Trybunału czy przyjmie takiego tasiemca do oceny, bo doszłam do wniosku, że trzeba trzymać się zasad. Może powinnam spytać?
    Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :)
  • Nazareth 02.09.2016
    Spytaj. Myśle ze powinnaś a ja napewno cię poprę jesli zajdzie taka potrzeba :)
  • KarolaKorman 02.09.2016
    Dziękuję Naz, więc spytam.
  • MarBe 09.09.2016
    Trochę czasu mi zajęło przeczytanie długiego tekstu, jednak warto było z nawiązką poświęcić ten czas.W pełni zasłużone 5
  • KarolaKorman 09.09.2016
    Pięknie dziękuję za poświęcony czas i miłe słowa :)
  • ausek 19.09.2016
    Przeczytałam i ja. Opowiadanie bardzo ciekawe, nawet nie wiem, kiedy dopłynęłam do końca. Jest to jedna z najlepszych Twoich prac pod względem fabuły. Wiesz, że błędy to nie moja specjalność, no, chyba że mówimy o ich popełnianiu. Po przeczytaniu wszystkich bitewnych tekstów, widzę ile pracy jeszcze przede mną... Swoje typy mam i z niecierpliwością czekam na oceny Trybunału - jak zawsze przeczytam wszystkie. Pozdrawiam 5.
  • KarolaKorman 19.09.2016
    Dziękuję ausek :) To dla mnie wielka radość, że nie musząc czytać tego tasiemca, jednak to zrobiłaś :) Cieszę się również, że nie zawiodłam i fabuła Ci się spodobała. Ja również czekam na dzisiejsze (chyba, że będzie jakiś poślizg) wyniki Trybunału, choć ze względu właśnie na długość, moja bitwa i tak jest na przegranej pozycji. Ja też przeczytałam wszystkie inne prace i też mam swój typ, ale o tym dopiero po wynikach :) Jeszcze raz dziękuję i gorąco pozdrawiam :)
  • NataliaO 20.09.2016
    Bardzo ładna historia. Przyjemnie się czytało.
    A ten dialog na koniec rozczulił i wywołał uśmiech, dopełniło w fajny sposób całość opowiadania. 5
    – Co? – spytała zdziwiona Róża.
    – Kupić psa.
    – Nie wiem czy chcę – odparła z rezygnacją w głosie.
    – Wiem, że chcesz, jak się zgodzisz możemy wybrać go razem.
    – To chcę.
  • KarolaKorman 21.09.2016
    Natalko, pięknie dziękuję, że przeczytałaś. Nawet nie wiesz jak miło znów ujrzeć twój komentarz pod moim tekstem, pozdrawiam :)
  • Anonim 20.09.2016
    W związku z tym, że zupełnie się nie wyrobiłam, wrzucam tak ocenę jako sam komentarz, nie jest ona wliczana do wszystkich, ponieważ część pojawi się dopiero potem. Inaczej - nie jestem sędzią, by nie przedłużać i nie robić szumu, a czytelnikiem, który po prostu napisał rozbudowany komentarz :) (czyt. tak, to minka nienawiści dla samej siebie :_:)

    Spójność fabularna — (3)

    Podsumowuję ci ze względu na niemałą mieszankę w odczuciach, jaką wywołał twój tekst, poniżej wstawię ci do konkretnych fragmentów odniesienia i odczucia, jednak wolałabym, abyś wpierw zerknęła na to. W tym opowiadaniu ujawniłaś dwie strony, jedną słabą, drugą świetną, sama zastanawiam się jaką pochyłą szablę musiałabym tutaj postawić, aby wszystko się wyrównało, jednak czuję się troszkę oszukana i dziwnie rozkojarzona. Pierwszy fragment pochodził z powieści, jednak oddzieliłaś go inaczej niż pozostałe, które dla mnie powinny być choć trochę oddzielone, aby nie spajały się z tekstem. Wiem, że Róża czytała je Azorowi, jednak zaznaczyłabym je przynajmniej “”, aby były bardziej uwidocznione. Był moment, w którym się przez nie traciłam. Dzięki temu historia mogłaby mieć ładnie zarysowane trzy przestrzenie. I teraz wracając do początku, pisząc to jako oddzielny fragment skierowałaś moje myśli na wspomnienia, wspomnienia zabójstwa, a tutaj dałam się tobie ponieść. Zmanipulowałaś mnie zupełnie, co mi się bardzo podoba. Możesz za to sobie w głowie dopisać kilka punktów od Ef, ponieważ nie mogę tego uwiecznić w ocenie, ale miej gdzieś z tyłu głowy, że dodaję ci ich z trzy, cztery :) Warto by było. Sprawiłaś, że odrzuciłam w głowie zakończenie historii książkowej, chociaż jak pisałam w odczuciach, chciałam je uwzględnić, omamiłaś mnie brązowymi oczami — szczegół, na który zwróciłam uwagę na początku, który zawarłaś w Lindzie, zupełnie gdzieś indziej skierował moje myśli — naprawdę sądziłam, że wtedy w aucie, Róża zabiła córkę, zaczynała być opiekuńcza, zaczynała się złościć, a natura artystki i marzycielki wszystkiemu zaczynała zaprzeczać. Byłam pod wrażeniem.
    Pewnie tutaj większość upomni ci się o długość tekstu, nie zrobię tego. Długość była odpowiednia, ale! Ale napięcie niestety nie, na samym początku potrafiłaś postawić mnie pod ścianą, że zupełnie nie wiedziałam, co o tym myśleć, stwierdziłam, że lepiej będzie komentować każdą rzeczywistość i każdy kadr wspomnień, abyś miała większy obraz początku, jednak sama zobaczysz, że nie pałałam optymizmem. Trochę poczułam się tak, jakby ktoś siłą wyrywał mnie w pięknego początku z intrygi i kazał stać przez chwilę w kącie i obserwować, a ja tego nie chciałam. Chciałam tam być, blisko. Najbliżej, chciałam czuć i dotykać, troszkę mi tego zabraniałaś. Sielankowe wspomnienia dopiero po drugim czytaniu zaczęły mi się podobać, ze względu na fakt, że rozumiałam całość. Mogłam jeszcze raz się w to zagłębić i nie czuć tego zdezorientowania.
    Mimo wszystko dałaś mi porządnego kopa na końcu. W momencie, w którym akcja się zacieśniała, czułam się zupełnie omamiona przez tekst, zupełnie obezwładniona, a za tym zachwycona. Naprawdę świetnie ujęłaś ostatnie strony. Kłótnie z Lindą, rosnące napięcie, tutaj pies — to wszystko sprawiało wrażenie ukrytej gdzieś jeszcze jednej niespodzianki, która gdzieś czaiła się w powietrzu, gdy Róża wróciła do domu. Naprawdę sądziłam, że ktoś kogoś tam jeszcze zamorduje.
    Tekst po drugim czytaniu zasługiwałby ode mnie na miano bardzo dobrego, ale przy pierwszych troszkę straciło na opinii.

    — Akapit 1 (pierwszy fragment ze wspomnień) — Pierwsze dwa zdania wprowadzają do utworu od razu na starcie troszkę dziecięcej tajemniczości, mówią mi, że mam szukać rozwiązania zagadki wśród reszty. Nie wiem jednak, czy fragment znajduje się całkowicie we wspomnieniach czy w teraźniejszości. W legendzie, co prawda ostatnie słowo się łączy, jednak jestem dość zdezorientowana.
    Mamy zabójstwo, mamy zaczątek obrazu miłość, która stała się prawdopodobnie wręcz obsesją, albo mamy mężczyznę, który jest dość mocno niestabilny i posiada ukryte gdzieś motywy — może artysta?

    — Akapit 2 (pierwszy fragment z teraźniejszości) — Tutaj mamy rzeczywistość i kolejne fajne zagranie z Twojej strony, ponieważ pierwsza myśl z początkowego fragmentu przywołuje mi obraz mężczyzny, kontrastujesz to tutaj, a ja sama nie wiem, co dokładnie chcesz powiedzieć. Przygryzam wargę i marszczę brwi, starając się zrozumieć zaczątek zagadki. Podoba mi się to, ponieważ mamy kobietę, która de facto musi być po procesie sądowym lub na niego czekać (a, chyba, jeśli jest się podejrzanym o zabójstwo trzeba czekać w areszcie?). Coś zatem pobiegło po myśli mordercy (aby kogoś innego uznali za winnego), lub nic nie stało się tak jak ktoś planował. Zobaczymy. Podobała mi się wizja kobiety zamkniętej w celi i poprawiającej w głowie sformułowania (np. z łóżkiem).

    — Akapit 3 (drugi fragment ze wspomnień) — Bardzo ciepłe wspomnienie, mogłabym nawet powiedzieć, że trochę się rozmarzyłam przy tym fragmencie. Patrząc w szczególności na relację pomiędzy dwojgiem małżonków od razu rzuca mi się kontrast z początkiem. Calineczka wydaje mi się rzucać zbyt słodki cień na ich relację. Może kobieta poroniła? Może Róża nie donosiła ciąży? Zobaczymy, jak się to potoczy.

    — Akapit 4 ( drugi fragment z teraźniejszości) — Rozpoczyna się od rzeczywistości, od momentu, gdy w Nowy Rok przychodzi policjant do celi. Właściwie na tym etapie nic nie jestem w stanie o tym opowiadaniu napisać więcej, czuję się, jakbym czytała kryminał, który jednocześnie sam pociąga sobie za sznurki, w ten sposób zaciekawiasz, a z drugiej strony nie potrafię się na jego temat rozpisać. Wszystko sprawia wrażenie zasnutego mgłą na tyle, że mogę się jedynie przyglądać i boję się trochę popłynąć z oceną bohaterów. Kobieta stanowi nie małe wyzwanie, ponieważ emocjami są wydarzenia, nie jej myśli. Opiera każdą myśl na wspomnieniu — ciekawy sposób, dość intrygujący, jednak sprawia, że postać staje się trochę szara.

    — Akapit 5 (trzeci fragment ze wspomnień plus trzeci fragment z teraźniejszości) — Wspomnienia stają się ważną częścią, która zaczyna przytłaczać ponury obraz z początku, jakbyś próbowała nam powiedzieć, że to jest ważne a poprzednie mamy odsunąć na dalszy plan. Zupełnie tracę poczucie gruntu, chociaż wydarzenia pomiędzy małżeństwem są słodkie, nadal trochę brakuje mi opisu, takich niewypowiedzianych emocji, lecz napisanych w tekście. Zamkniętych, a jednak dla czytelnika niemal podanych na tacy, brakuje mi napięcia, które ujrzałam na początku. Szczęście rodziny nie wydaje mi się jednak tak bijące, jak prawdopodobnie chciałaś przekazać. Coś mi tutaj nie pasuje. Nie wiem, czy ma to związek z pierwszym zdaniem z rzeczywistości. Róża pyta się o nią: Lindę? Czy o nią samą? Zobaczymy!

    — Akapit 6 ( od "Nie, tych też nie chcę" do "To ona dawała jeść, kąpała, czesała długą sierść (...) ciągle do niego mówiła") — Podoba mi się te fragment, jednak głównie ze względu na relację pomiędzy córką i kobietą, widzę też pierwsze niepokojące znaki wobec relacji z mężem, coś zaczyna się dziwnie zapętlać, a zdanie, które przywołałaś do tematu staje się takim kamieniem wrzuconym do małego jeziorka. Zapala czerwoną lampkę i mówi: “przeczytaj jeszcze raz, zapamiętaj szczegóły”. W ten sposób się wczuwam, sytuacja pokazuje wiele emocji, bez skategoryzowania w jedną większą jak poprzednie (oparte na szczęściu), tutaj mamy coś odmiennego, coś innego, a za tym coś, co sprawia, że historia zaczyna się naprawdę podobać. Sprzeczności i brak jednowymiarowego podziału, jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz, szczególnie, że jestem dopiero na początku historii a tyle przede mną.

    — Akapit 7 (od "Za drzwiami dało się słyszeć jakieś głosy" do "Mimo, że miasteczko nie było wielkie, ten człowiek wydał się jej zupełnie obcy i coś jej mówiło, że nie należy do miłych)— Jest to właściwie krótkie wtrącenie, które każe mi powrócić do rzeczywistość, a raczej rzeczywistość przypomina nam o sobie. Nie widzę w tym fragmencie nic większego jak przypomnienie o tym, że opowiadanie dotyczy czegoś innego, jakby to był znak stop nagle widoczny zza zakrętu. Moje myśli musiały się zatrzymać, a sama dokładnie nie wiedziałam, w którą stronę zmierzają. Dajesz mi też do zrozumienia, że kobieta dopiero będzie przesłuchiwana i to przez, wrażeniowo, nieprzyjemnego mężczyznę.

    — Akapit 8 (od "Rafał wszedł do domu rozbawiony" do " - Czyli się zgadzasz?" - jakieś dwie strony dalej) — Czysta marzycielka z Twojej Róży, lubię ją. Jest taka niewinna i dziecięco szczęśliwa, nie zastanawia się nad niczym, nie smuci się, lecz stara się poniekąd zawsze znajdywać jakieś malutki szczęście. Przypomina mi Elfa, który ma chochliki w oczach, takiego fascynującego, upartego i nieziemsko wręcz artystycznego. Wszystko składa się na idealny obraz, idealną wizualizację czegoś, czegoś dobrego, choć jednocześnie za idealnego. Jednak to są wspomnienia, a one same w sobie czasami idą pod własną reakcję, może Róża też tak zrobiła, przez to tajemnicze wydarzenie, do którego doszło? Może była świadkiem i coś kazało jej szukać szczęścia po tragedii, skąd te wspomnienia? W więzieniu zachowuje się spokojnie, zbyt spokojnie, zbyt jakby otumaniona, bezemocjonalna lalka, która da się prowadzić (cytat z początku: “Poczuła mocny uścisk pod pachami i bez słowa dała się prowadzić”). Choć płakała (w czasie, w którym policjant przyniósł jej jedzenie), to nadal było to kilka łez ze względu na córkę. Brakuje mi opisu bohaterki, choć ujęłaś ją — ominęłaś oczy. Oczy wspomniane na początku, wydają mi się rozwiązaniem. Kto zabił? Kto był świadkiem? Dlaczego kobieta jest wręcz tak obojętna i statyczna w rzeczywistości?
    Coraz dalej brnąc w opowiadanie, coraz bardziej mi się podoba, choć na początku miałam wątpliwości.
    Zaczynają się także pojawiać elementy tematu dodatkowego, jednak na razie pozostawię to bez komentarza, potem zbiorę to w całość. Główny temat widać jednak zbyt słabo, chociaż Azorek tutaj daje nam do myślenia. Mam wrażenie, że był przypadkiem, a zobaczymy czy błędem.

    — Akapit 9 (od "Nawet nie podejrzewałam, że ta praca sprawi mi tyle radości" do "Dla Róży. I to, co było potem") — Yeah, Karola, wreszcie pociągasz za sznurki z nastrojem i emocjami. Jest opis, jest to krótki opis, który właściwie dał mi tylko początek baśniowej opowieści, czegoś, co zdołało choć trochę poruszyć wyobraźnię, sprawić, że ręce zacierają się a umysł mówi: “zaczyna się”. Świetnie, ponieważ czuję zawiedzenie udając się z powrotem do wspomnień.

    — Akapit 10 (od "Ja nie idę do domu na nogach" do "Będzie wesoło, zobaczysz tato" )— Czuję się trochę przytłoczona tymi fragmentami ze wspomnieniami, stają się one ciężkie i zwalniają tempo akcji, a przez to, mam mieszane uczucia względem opowiadania, ponieważ są dobre, świetnie opracowane, ale… Ale widziałabym je jako osobne odcinki, nieujęte w zagadkową historię, lub przynajmniej nie w takiej częstotliwości. Naprawdę czuję się zmieszana teraz, to jest połowa tekstu, drugi raz poczułam taki zastój, zastanawiając się: “co chcesz mi opowiedzieć? Co chcesz mi pokazać? Albo co najgorsza, którą “rzeczywistość” wybrałaś do opracowania? Teraźniejszość czy przeszłość?”. Rozumiem, że ciąg przyczynowo-skutkowy jest ważny, jednak czuję się, jakby ta ciekawsza część została zamieciona pod dywan. Za mało mi jej, za mało, szczególnie, że w jednym momencie pokazałaś coś więcej, rzuciłaś mi moje mięso, które uwielbiam, a ja pożarłam je zbyt szybko. Zobaczymy jednak, czy potem pokażesz mi jeszcze jakiś dobry smaczek.

    — Akapit 11 ( od "Że ja nigdy nie umiałam jej niczego odmówić" do "Ala pośpiesznie zaczęła zapinać guziczki pomiętej koszuli" (dwie strony dalej))— Po przejedzeniu, znowu zwracasz moją uwagę na wspomnienia. Z jednej strony to dobrze, ponieważ opowiadanie ma fragmenty, których warto się chwycić, z drugiej czuję się jakby zaczynała skakać na trampolinie, a to czasami może być nieprzyjemne dla brzucha. Dlatego troszkę się waham z prostą odpowiedzią na pytanie: podoba się?
    Zwróciłaś moją uwagę na oczy, te są niebieskie, na początku były brązowe, zatem nie może być to nagła niespodzianka, że początkowy fragment będzie z książki, a nie powiem, przeszło mi to przez myśl, że zrobisz taką małą rewolucję. Taki misz masz, ale z dobrym smakiem, to trzeba ci przyznać, dobrze piszesz. Jednak tutaj nadal czegoś mi brakuje, czegoś, co by mnie pochłonęło, dostaję fragmenty, ale ważę ponad sześćdziesiąt kilo, muszę coś jeść. Daj mi troszkę emocji, więcej zagadek, więcej ruchu w teraźniejszości.
    Początkowe zabójstwo wyglądało jak z akapitu pierwszego — mam takie przeczucie, że opowieść Róży będzie związana mocno z mordercą, jednak kto nim jest?
    Linda dorasta, czas mija, opowiadanie trwa, choć bardziej powiedziałabym, że powoli stawia malutkie kroczki. Bardzo powoli, jakby zasnute mgłą sunie przed siebie.

    — Akapit 12 (od "Róża wzdrygnęła się na odgłos zza murów" do "A miało być miło - skomentował tata, odstawił talerz do zlewu i wyszedł z domu")
    Znalazłam! Znalazłam brązowe oczy! Znalazłam! Linda ma brązowe oczy, czyli ona zginie, zginie, jednak kto ją zabił? Muszę się dowiedzieć, Róża nadal za spokojna, prawdopodobnie to ona, ojciec nadal sceptyczny, może to też on? Albo działali wspólnie? Może to początek rosnącej nadopiekuńczości i zatracenia w fantazjach kobiety? Zobaczymy!
    Podoba mi się ta rozmowa pomiędzy kobiecymi postaciami, była żywa, niekiełznana z uroczego spostrzegania, była prawdziwa i ujęta początkiem możliwego podejrzenia o zabójstwo. Podobała mi się, miałam uśmiech na ustach, czytając ich dyskusję o spodniach.


    — Akapit 13 — Od momentu “ Dlaczego ona ciągle przestrzegała mnie, że ja nic nie robię, zastanawiała się Róża” do momentu: “- bo cię kocham — powiedziała, ale tym razem, coś w niej pękło.” — Świetny fragment, naprawdę, historia zaczyna nabierać tempa, pochłonęłam wszystko jednym zamachem, strona po stronie, przewracałam wydrukowanymi kartkami i myślami gdzieś odpłynęłam. Świetne, widzę temat, widzę temat dodatkowy, a to wszystko zebrane w cudowny obraz, który teraz pokazujesz mi pod oczami, jakbyś nabijała się troszkę ze mnie i mówiła: “nie przestawaj we mnie wierzyć, widzisz ile siły mam w sobie?”. Masz siły, Karolu, masz, masz. Ogrom, całe bataliony, perełki i iskierki w oczętach iw sercu. I ujawnione w bitwach, i w opowiadaniach, i teraz, choć, troszkę najpierw uśpione, teraz pokazały swoją klasę, jak Linda pięknie wyglądająca w noc sylwestrową.
    Jestem tu zachwycona, choć nadal gdzieś mam z tyłu sennie płynący początek, gdzie nic nie było wiadome, a wspomnienia zaczynały ciążyć i być dziwnie “zbyt”.

    Styl — 6
    Masz ładny styl, prosty i czytelny. Operujesz nim wodząc czytelnika za nos, jednak nie wrzucasz niczego na siłę, każdy fragment, element ma tutaj obeznanie. Dzięki temu, łatwo można się odnaleźć i dobrze budować sobie wrażenia, jednak tutaj, w bitwie, momentami trochę go traciłaś. Opowiadanie stało się w kadrach nieciekawe, a przez to trochę się nużyło.
    Popełniłaś też parę błędów, wyłapałam ci ich malutko, ponieważ nie jestem w stanie się odnaleźć w tym wszystkim, jednak u mnie straciłaś głównie za dynamikę, za budowę nastroju, pomimo spójnej i logicznej historii, brakło dobrej ciągłości.


    Wewnętrzną spójność logiczną opowiadania — 5

    Tutaj uściślę moje wątpliwości z przemyśleń. Na początku zastanawiałam się, dlaczego siedzi w celi, wydawała się oskarżona, jednak nic nie wskazywało na to, że winna. Spokój bohaterki, który zupełnie mi nie pasował do więziennej celi i do jej przemyśleń również na końcu znalazł swoje uzasadnienie. W ten sposób patrząc na cały tekst, wszystko dopasowało się do siebie, każdy detal odnalazł właściwe miejsce, a przez to stał się naprawdę dobrym fundamentem. Dzięki temu można śmiało powiedzieć, że zaplanowałaś to dokładnie, odnajdywałaś się w tym, a za tym — czułaś to. Brakło ci u mnie tylko oddziałania, więcej emocji, więcej tej uroczej bajki, której dałaś mi smak.

    Zbieżność z tematem — 4

    “Najtrwalszymi zasadami wszechświata są przypadek i błąd” — od początku rysowałaś nam ten temat, dodawałaś logiczne i spójne puzzle do pełnego obrazu, a w ten sposób pokazałaś jako jedna z nielicznych, że temat tworzył tekst, a nie tekst był dopasowywany do tematu. Zawarłaś go nie tylko w fabule, ale i w Róży, dokładnie w jej środku. Od samego początku kobieta znajdywała się gdzieś na granicy dziecka i dorosłości, pomimo urodzenia, wciąż pozostała jaką malutką dziewczynką. Wszystko robiła z przypadku, wszystko robiła z chęci napędzanych impulsami, błędy różne z tego wychodziły — tu kłótnia z córką, tam niezgodności, był to taki malutki temat w dużym przedsięwzięciu, a przez to podobał mi się bardziej. Jeśli chodzi o główny temat to pomimo zdania, w którym został on zawarty dość dobitnie, to, dla mnie, nie musiałaś go uwidaczniać słownie, akcja sama w sobie by go obroniła. Mamy błąd — niesprawiedliwe oskarżenie, mamy przypadek — źle zinterpretowane zdarzenie, wszystko jest przez ciebie pokazane niemal na tacy, przez co, wybijasz się.

    Estetyka tekstu — 2
    Tutaj niestety ujmę ci za niewyróżnienie czymkolwiek fragmentów tekstu o Ali, nawet jeśli Róża czytała je Azorowi, powinny nie zlewać się z tekstem, a być oddzielone np. cudzysłowem.

    Zgodność opowiadania z narzuconymi odgórnie zasadami bitwy — 1

    Temat dodatkowy — 0
    Podsumowanie: 6 + 5 + 4 + 2 + 3 + 1 + 0
  • Jared 20.09.2016
    Karola, pozwolisz, że o coś zapytam? Jak, do ciężkiej cholery, tworzysz takie dialogi? Ja dziubię od 15 minut i nie zbliżyłem się nawet na kilometr do tego poziomu. Szczególnie interesują mnie te wypowiedzi dziecięce, nie wiem, jak mam oddać tę naiwność dziecięcego spojrzenia? Jakieś złote rady? ;__;
  • Anonim 20.09.2016
    Jared: talent, niezwykły, piękny i delikatny talent, i prawdopodobnie doświadczenie. Również jednak chciałabym dowiedzieć się czy jest na to jakaś metoda ;c
  • Jared 20.09.2016
    Efria, nie wieszaj mi tu knedli na uszoch, wszystko ma schemat i wzór, wszystko można ogarnąć racjonalnie :c Wszystko :c Może poza ochotą do życia...
  • KarolaKorman 21.09.2016
    Pierwsze odniosę się do Twoich pierwszych zdań, a mianowicie do oddzielenia tekstu powieści ,,ptaszkami''. To był zabieg celowy, że tego nie zrobiłam. Miało to zasugerować czytelnikowi, a później utwierdzać go w przekonaniu, że Róża zabiła córkę. Zauważyłaś też brązowe oczy, super, bardzo się cieszę. Specjalnie to podkreśliłam w opisie Lindy :)
    Z Akapitu 5 ,,Róża pyta się o nią: Lindę? Czy o nią samą? Zobaczymy! '' - bardzo ważna dla mnie rzecz i znów ją zauważyłaś :)
    Róża przez ten cały czas zastanawia się jak czuje się matka dziewczynki, ale celowo sformułowane są tak te pytania, żeby czytelnik myślał, że zastanawia się, co dzieje się z jej córką, która czytelnik ma postrzegać za martwą.
    Akapit 6 - tu kolejny raz dostrzegłaś to, co chciałam pokazać. Róża nie traktuje dziecka przedmiotowo, dostrzega w niej małego człowieka, który ma swoje zdanie. Po to jest ta cała scenka ze spodniami.
    Akapit 8 - tu starałam się pokazać, że bohaterka zauważa dzieła innych i sama czuje się pominięta w tym, co robi. Ma wrażenie, że zaszufladkowała się jako kura domowa. Jej twórczość nie przynosi zysku, a dodatkowo zaszufladkowanie odsuwa ją od dziecka, nawet nie ma kiedy z nią rozmawiać. Dlatego choćby praca sprzątaczki i wspólne powroty z przedszkola są dla niej ważne.
    Akapit 12 - ogromnie się cieszę, że zauważyłaś brązowe oczy i to, że Róża czasem traci cierpliwość do krnąbrnej nastolatki.
    Przypadki i błędy towarzyszyły temu tekstowi cały czas. Nie wspominam o moich błędach popełnionych w tekście, bo jest mi ogromnie wstyd, jak zobaczyłam ile ich było. Obiecuję w wolnej chwili wszystkie poprawić :( Tu kłaniam się Autorowi Anonimowemu za poświęcony czas w ich wyłapywaniu. Wracając do tekstu, całość historii Róży i opowiadania, które pisała, utkana była przypadkami i błędami. Nikt, poza Jaredem, nie wspomniał o powieści Róży. Ona w niej też opisywała przypadki i błędy, co dodatkowo miało sugerować postrzeganie otaczającej jej rzeczywistości. Mój ulubiony fragment tekstu Róży to ten o braciszku Kacprze, który uwierzyłby nawet w ducha podjudzany przypadkami, które błędnie odczytywał.
    Tytuł Bitwy, czyli Sylwester, też był celowy. To właśnie w takie dni możliwym jest, że niewinna kobieta spędza noc pod kluczem.
    Nie będę wyjaśniać całości tekstu i mojego zamiaru, co chciałam w nim przekazać, ale jeżeli udało mi się choć trochę potrzymać w napięciu i zmylić, że zabójstwo z pierwszego akapitu sugerowało zabójstwo Lindy, to mój cel został osiągnięty.
    Może faktycznie zanudziłam czytelnika wspomnieniami, może powinnam niektóre sceny tylko opisać bez podawania przykładów w postaci scen z dialogami, ale pisząc, patrzyłam na to jak na film, a w nim chciałoby się wszystko zobaczyć na własne oczy.
    Ef, pięknie dziękuję Ci za poświęcony czas na przeczytanie i rozłożenie na części pierwsze mojej Bitwy. Za wszystkie miłe słowa i te cierpkie, które dają do myślenia. Gorąco pozdrawiam :)
  • KarolaKorman 21.09.2016
    Teraz odnoszę się do pytania Jareda :) Po pierwsze sprawiłeś mi nim ogromną przyjemność, bo odczytuję to, że tekst był realistyczny, a to wielka pochwała :)
    Powiem tak: ciągle obserwuję ludzi, podsłuchuję (głupio brzmi, wiem) i wciąż robię notatki. Mój stół w kuchni, bo tam piszę, jest obłożony zeszytami, notesikami i wszelkiej maści karteczkami, na których zapisuję wszystkie spostrzeżenia: słowa, gesty, czasem zdania. Kiedy zostaje rzucony temat, bo od jakiegoś czasu skupiam się tylko na Bitwach (nie mam czasu na nic innego, choć pomysłów wiele) coś zaraz mi się skojarzy z rzeczy zapisanych w moich notatkach. Układam w głowie jakąś całość i tworzę dialogi. Przypominają mi się wtedy różne zapisane słowa, gesty, które wykorzystuję. Czasem też coś wpada mi do głowy, jak to mówią po drodze, w trakcie pisania, ale jednak lwia część to to, co wytworzę wyobrażając sobie sceny. Moja praca nie wymaga myślenia, robię wszystko mechanicznie ciach, ciach i odtwarzam film w mojej głowie. Postacie rozmawiają ze sobą. Jak są niewiarygodne, odrzucam je, bo najzwyczajniej w świecie jestem nimi zniesmaczona. Są sztuczne, nierealne. Czasem jedną scenę odtwarzam kilka razy, przewijając do początku, do połowy, do jakiegoś tam momentu. Kiedy coś piszę to (przyznaję to publicznie pierwszy raz, to trochę jakbym się obnażała) żyję tym całą sobą. Przez wszystkie te dni, w mojej głowie kłębią się wątki opowiadania. Czasem mam wrażenie, że jestem cichym obserwatorem wszystkich scen. Może nie umiem tego później przelać na papier, ale niejednokrotnie jestem w realu zła, bo coś w tekście wydarzyło się nie tak, w sensie między bohaterami. Płaczę, bo piesek zdechł, a mnie rozmazują się litery na klawiaturze. Zawsze brakuje mi czasu, zawsze widzę niedociągnięcia, ale staram się, żeby opowiadanie było realne.
    Reasumując: oglądam sceny opowiadania jak film i odrzucam mało wiarygodne. Czasem zmieniam coś kilka razy, niejednokrotnie na gorsze, to też mi się zdarza :)
    Czyli, Jared, oglądnij swój film i obiektywnym okiem oceniaj, co Ci w nim nie pasuje. Krytykuj sam siebie i sam siebie poprawiaj. Czas czasem jest złym doradcą. Myślę tu o terminach, które gonią, ale kiedy pisze się ,,na spokojnie'' można wiele wyłapać. Może coś Ci podpowiedziałam, może uznasz to za stek bzdur, ale jak na spowiedzi wyznałam wszystko, co było moją tajemnicą. Aaa! jeszcze jedno! Musisz pokochać bohatera (wiesz, że wpadło mi to do głowy w tej chwili) Myśląc o tym wszystkim, co piszę, zauważyłam, że utożsamiam się w jakimś stopniu z postacią (może to jest ten kruczek? Sama nie wiem, zaczęłam się zastanawiać)
    Po spacerze z psami, mam trzy. To jakieś 20 do 30 minut. Cały czas myślałam o Tobie i Twoim pytaniu :)
    Chyba tworząc coś wiążę się z postacią. Mówię jej ustami to, co sama chciałabym powiedzieć i odpowiadam ustami rozmówcy to, co chciałabym usłyszeć lub przeciwnie, czego bym usłyszeć nie chciała (w zależności od sceny) Może to właśnie jest ten złoty środek, o którym mówiłeś :) Śmieję się, bo chyba sama do tej pory nie zdawałam sobie z tego sprawy :) Owszem pisałam, że wkładam w opowiadanie całe swoje serce i ryczę czytając komentarz (przykładem komentarz Iskierki, Amy. Pierwszy pod tym tekstem) ale nie zdawałam sobie sprawy, że to chyba ta więź z bohaterką sprawiła, że się poryczałam :) Ale odkrycie! Jared, dziękuję Ci za Twoje pytanie :) Początkowo miałam napisać, że dialogi same się tworzą przy pisaniu, to nie prawda! Cieszę się, że postanowiłam odpisać na Twoje pytanie :) Że zaczęłam analizować w głowie moje poprzednie teksty. Związuję się emocjonalnie z opisywaną postacią jak cholera i pisząc żyję jej życiem. Cierpię jak ona, ciesze się jak ona i ryczę jak ona :) To jest ten klucz :)
    Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale myślałam i pisałam :) Może coś podpowiedziałem, może zamąciłam Ci w głowie, ale było od serca, pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania