Poprzednie częściNarodziny smoka. Schizofrenia. I

Narodziny smoka. Schizofrenia. II - Dzieciństwo 2

Przedszkole. Skupisko dzieci. Wtedy poznajesz ludzi, z którymi niekiedy egzystujesz do końca życia. Ludzie od kiedy tylko pamiętam przyprawiali mnie o zawrót głowy. Zawsze wydawało mi się, że słyszę ich myśli. Że ich myśli wpraszają się do mojego umysłu i sieją tam spustoszenie. Zawsze wydawało mi się, że wiem wszystko. Moje poczucie własnej wartości było bardzo wysokie. Byłam w końcu medium. Widziałam duchy.

To nic, że przy okazji słyszałam też myśli, a w nocy nękały mnie najgorsze zjawy. Widziałam duchy. Koniec, kropka.

Gdy poszłam do przedszkola, zaczęłam słyszeć również szepty. Szepty były nachalne, nie mogłam się od nich uwolnić. Dryfowałam pomiędzy dwoma światami – normalnym i schizofrenicznym. Moja choroba postępowała latami, aż w końcu od kumulacji wszelkiego rodzaju cierpienia i doświadczeń wybuchła, pozostawiając po sobie wielkie ślady popiołu zmarnowanego życia.

Kontakt z ludźmi sprawił, że moje myśli przybrały niebezpieczny obrót. Byłam pojebana. Nie ma co się oszukiwać. Zaczęłam wierzyć wtenczas, że jestem bożą wybranką, acz nie do końca pojmowałam istotę Boga. Byłam dzieckiem. Dzieckiem prześladowanym przez duchy i ludzi.

Byłam tak biedna – tak mi się przynajmniej zdawało. W przedszkolu dostąpiłam schizofrenicznej wizji.

Wracałam wtedy z mamą. Na nogach. Zwykle jeździliśmy samochodem, jednak wtenczas coś się stało. Nie pamiętam i wracałam z mamą na nogach. Na ulicy sportowej w Boguchwale stał pomnik czarnej głowy – jak go wówczas nazywałam. Głowa jest wielka, straszna, budzi we mnie przerażenie.

Przechodzimy obok niej. I wtedy świat iluzji pochłonął mnie całkowicie.

Gama kolorów poszarzała. Niebo stało się szare. Padał deszcz. Pomnik zaczął się deformować. Wydłużać. W górę wzbiły się ptaki. Czarne ptaki, których nie znałam. Z pomnika zaczął kroczyć ku mnie czarny człowiek. Straszny człowiek.

Strach sprawił, że się obudziłam.

- Co ci się dzieje, Agatka!?

Pokręciłam głową.

- Nic, mamo. Nic.

Wróciłyśmy do domu. Było już po piętnastej. Jeszcze w przedszkolu marzyłam, że w przyszłości zostanę samurajem. Dlatego ciężko trenowałam. Wzięłam kij i ruszyłam na basen. Tym razem ze strachem, że ponownie spotkam Kosę. I , że znowu napluję mi do twarzy. To był mój pierwszy „poważny” prześladowca. To on sprawił, że zaczęłam odczuwać strach przed chłopakami.

Ruszyłam więc na basen z moim wyimaginowanym mieczem, zaczynając ścinać pokrzywy rosnące na górce. Byłam wojownikiem.

I wtedy ujrzałam armię. Armię cieni, która kroczyła pośród pokrzyw prosto w moją stronę. Cisnęłam mój miecz na ziemię i uciekłam.

Bałam się. Tak strasznie się bałam.

Jednak któż mi uwierzy? Nikt. Nikt tego nie pojmie, skoro ja nie pojmowałam.

Okres, który nazywam okresem przedszkolnym wykształcił we mnie szereg odruchów. Moja zdolność perseweracji była na bardzo niskim poziomie. Cienie i szepty były powtarzalne, jednak nieraz dochodziły do nich sny na jawie czy schizofreniczne wizję, których padłam ofiarą.

Od czasu uderzenia, uszkodzenia płata czołowego środowisko fundowało mi walkę o jakie mało. Moja psychika regularnie narażona była na kpiny ze strony starszych, wyzwiska i prześmiewcze wyrażenia. Wszystko to kumulowało we mnie szereg negatywnych emocji, których nie mogłam się pozbyć jedynie płacząc. Każde wyzwisko zostawiało trwały ślad w moim umyśle, potęgując się do tego stopnia, iż w pewnym momencie bałam się przejść obok ławki na której ktoś siedział w obawie, że zostanę wyśmiana.

Wróćmy jednak do przedszkola.

Moją głowę rozsadzało od natrętnych myśli. Nieraz bywało tak, iż ciężko było mi się skupić na zadaniu, bądź rozmowie. Myślałam jedynie o tym co krąży na cmentarzach i nad ludzkimi głowami. Nad cieniami. Nad szeptami.

„ Dlaczego nie mogę być taka jak ona?” pytałam samą siebie.” Dlaczego nie mogę być normalna?”.

Wtedy też zaczęło się porównywanie. Nazwijmy to Przymiarką. Schizofrenicy często porównują się do innych. Ich zaniżone poczucie własnej wartości względem choroby przekłada się na życie codzienne. Na stosunki społeczne, nawiązywanie relacji i tym podobnie.

U schizofreników uczucia wyższe są zniekształcone. Nieraz spotkałam się z osobnikiem, któremu wydawało się, że słowa tekstu piosenki zagranicznej autorki są skierowane stricte do niego. Sama padłam tego ofiarą.

Ale o tym później.

Mózg schizofrenika generuję myśli sprzeczne z rzeczywistością. Im dłużej ktoś żyję w wyimaginowanym świecie tym później ciężej się z niego wydostać. Ktoś w niego „wchodzi”. Świat iluzji staję się światem prawdziwym. Takim, który schizofrenik ogląda. I tylko ten świat wydaję się prawdziwy. Bo przecież to widzi i czuję. Przecież on WIE. Jednostka przestaję być podatna na sugestię. Jej percepcja jest zaburzona. Świat w „fazie” widziany jest jak przez mgłę. Klatki z aparatu. Nie ma spójnych wspomnień. Jedynie fragmenty, gdzie na chwilę pojawiasz się, ale zaraz znikasz.

Pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłam na wakacjach przed rozpoczęciem pierwszej klasy. Od pół roku miałam spokój. Nic nie widziałam. Tylko słyszałam. Agresywne myśli u sześciolatka bywają szczególnie niebezpieczne, jeśli sześciolatek nie ma wykształconej świadomości. Już wtedy zabijałam ludzi w myślach.

Ktoś powie, że to dziecięcia wyobraźnia, jednak tak nie było. To nie była wyobraźnia i na pewno nie należąca do dziecka.

Zaczęło się wtedy kształtować moje alter ego. Gdy uciekałam w świat fantazji przed ludźmi i gdy uciekałam w świat rzeczywisty przed cieniami. Musiałam zachorować. Tego było za wiele.

Pamiętam jak dziś, gdy zmieniła się moja percepcja. Babcia stała się kosmitą. Moi rodzice przestali być moimi rodzicami. Postanowiłam uciec z domu. Trwało to krótko. Może kilka godzin. Jednak było. Było ze mną już wtedy.

Zeszłam na dół. Na parterze mieszkała babcia z dziadkiem i wujkiem. Nie chciałam z nimi rozmawiać. Bałam się ich. Bałam się, że mnie skrzywdzą.

Spojrzałam na babcię, jednak nie rozpoznałam babci. Stała się kimś innym. Była „kosmitką”. Chciała mnie skrzywdzić. Bez słów uciekłam na dwór. Czułam, że zaczynam płytko oddychać. Zbliżał się atak paniki.

Nigdy takowych nie miałam. Nigdy nie miałam świadków na to, że dostępuję ataków paniki. Zawsze udawało mi się to ukrywać. Ukrywać przed społeczeństwem. Jednak tak było. Byłam drażliwa. Nerwowa. To co widziałam i to, co słyszałam było następstwem upadku. Jednak to co zrobiłam jako dorosła było wpływem środowiska.

Po upadku nadal miałam świadomość. Granicę jawy i ułudy. Zawsze byłam z tego dumna – że potrafię rozgraniczyć świat duchowy od świata fizycznego.

Tak mi się przynajmniej zdawało, jednak czy tak było?

Czy to normalne widzieć i słyszeć rzeczy, których nie ma? Które nie istnieją?

Nie mogłam więc złapać oddechu. Zamknęłam się w przybudówce i tam czekałam, aż atak minie.

- To babcia. Nie kosmita. To babcia – powtarzałam szeptem dla otuchy.

Jednak strach we mnie pozostał. A jeśli to ten świat był zakłamany? Jeśli ten świat był tylko moim wyobrażeniem? Jeśli ten świat był równie nietrwały co cienie, które przelatywały mi przed oczami?

Co wtedy?

Czy sześcioletnie dziecko powinno mieć takie myśli?

Siedziałam więc w przybudówce, czując jak łzy wzbierają mi do oczu.

Nie chcę tak żyć – mówiłam sobie – Chcę być normalna, Boże. Czy to tak wiele? Czy ja zbyt wiele wymagam?

Nie mając od nikogo wsparcia często zwracałam się do istoty wyższej. Ona była moja ostoją. Religia również doprowadziła mnie do paranoi.

Siedziałam w przybudówce modląc się do niewidzialnego Boga, który jak nie trudno się domyśleć wówczas mi nie odpowiadał – mój umysł nie był na tyle rozwinięty, by wykształcić dodatkowy głos, z którym rozmawiam.

Dodatkowy głos przyszedł później…

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Dekaos Dondi 24.06.2020
    Koala→Coraz ciekawsze to wszystko. Może jest pewien chaos, jakieś tam powtórzenia, ale to wszystko pasuje do klimatu tekstu.
    Prawdziwe umysłu zawirowanie. Ten fragment z pomnikiem i w ogóle na miedzy, między dwoma światami.
    Kto realny, a kto nie. Do tego świat dziecka. Przecież odczuwanie też inne, niż dorosłego.
    A poza tym dobrze napisane→zdaniem mym:)↔Pozdrawiam:)→5
  • Onyx 24.06.2020
    Głębokie, jak woda oceanu. I bardzo, ale to bardzo ciekawe. Zamieszanie nadaje tekstowi niepowtarzalnego uroku. Zostawiam piątka ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania