Nas-to-łątki nie obchodzą... 01<Coś się stało>

Każda historia ma swój początek. Życie... Nie wiem, nie możemy przecież tego pamiętać. Zyskujemy wolę, gdy już jesteśmy wrzuceni do tego całego bagna, więc trudno nam stwierdzić, co było pierwsze. Zdajemy się na rodziców i ich wspominki, ale raczej wszyscy wiemy, że nie są zbyt wiarygodne. Posłuchajcie tych durnych historii o bocianach, kapustach i innych durnotach – na pewnym etapie egzystencji nie są nas w stanie już omamić.

Jak było ze mną? Podobno rodzice spotkali się, gdy ojciec jeszcze był taksówkarzem. Miała być zwykła podwózka, ale skończyło się jak skończyło. Przypadek, zrządzenie losu.

Ze mną zresztą tak samo. Zaczęło się od spotkania. Dziwna dziewczyna, biblioteka; chciałem tylko wypożyczyć książkę, udało się, ale coś się zmieniło. Ewelina, tak miała na imię, zainteresowała się mną. Jeszcze nie wiem dlaczego, ale obiecała, że kiedyś powie. Pierwsza rozmowa za nami, ciąg zdarzeń został wprawiony w ruch.

— Ciekawa książka. — Podeszła wtedy do mnie; nawet nie zauważyłem. Nos miałem w regale, aksamitny głos przeleciał koło ucha.

— Yhm — potwierdziłem, wziąłem książkę, nawet na nią nie zerknąłem. Przez chwilę stała, potem usłyszałem kroki. Twarda podeszwa głośno stukała o drewnianą podłogę.

— Nie jesteś zbyt rozmowny, prawda? — Szła z lewej strony, czułem jej obecność na karku.

Wyglądało na to, że nie chciała odpuścić.

Wpis na karcie, uśmiech bibliotekarki, a ona nadal czaiła się za mną! Co za uparciucha... Nie sądziłem, że będę musiał ją spławiać.

Odwróciłem się, krótka analiza. Nawet ładna. Oczy – oczy miała hipnotyzujące. Nie zwracam uwagi na takie bzdury, ale ten zielony błękit... Brr, dziwne doświadczenie. Coś jak lazurowa studnia, jakbym miał to ująć poetycko. Trudno mi teraz wyrzucić ten moment z głowy.

— Ewelina Bżygdyszcz — przedstawiła się niespodziewanie. — A ty?

— Eryk — rzuciłem szybko.

— Chodzimy do tej samej szkoły, prawda?

— No, tak mi się wydaje.

Wtedy sobie przypomniałem. Czasami widywałem ją na korytarzu. Nigdy z bliska; zawsze ktoś przy niej był. To normalne. Ludzie lubią przebywać w towarzystwie.

— Wiesz... Sorry, że cię zaczepiam i w ogóle, ale wyglądasz mi na inteligentnego gościa... — O, wtedy już byłem pewien, o co jej chodzi.

— To podryw? — rzuciłem, uderzając tym podejrzeniem w nieznajomą twarz.

— Ha, chciałbyś! — Spojrzała na książkę. — Głównie chodzi mi o to. — Wskazała jeszcze palcem, jakbym miał się nie zczaić.

— Nie czytałaś nigdy Władcy Pierścieni? — Podniosłem tom na wysokość oczu, dałem jej przez chwilę poczuć zapach starych stron.

— Nie, nie... — machnęła przecząco rękoma. — To jeszcze nie to... Ja, jakby... Kurde. Chodź ze mną po prostu.

— Czyli to jednak jest podryw.

— Wcale nie! — odburknęła.

— Sama się w to wkręcasz — stwierdziłem oczywistość. — Nieznajoma dziewczyna zaczepia chłopca w bibliotece, stresuje się, nie wie co powiedzieć, aż w końcu prosi go, żeby gdzieś z nią wyszedł. Zarywasz do mnie, przyznaj.

Teraz, gdy to sobie przypominam, rozumiem, jak odważne były to słowa. Naprawdę, mimo wszystko jeszcze z nikim tak nigdy nie rozmawiałem. Widzę to dobrze, cała się wtedy zaczerwieniła, wyglądała jakby miała wybuchnąć. Przyznam, widok warty mojego straconego czasu.

— Aleś ty głupi — powiedziała z zawodem. — Nikt już nie wierzy w przyjaźń damsko-męską? Czy nie można już pogadać z kimkolwiek bez jakichś podejrzeń?

— O, teraz chcesz mnie zfriendzonować... Wychodzę.

— Czekaj! — złapała mnie za rękaw. — To naprawdę ważne, nie możesz tak po prostu odejść.

— Dobra — strzepnąłem jej dłoń z kurtki — Widzę, że robi się serio dramatycznie, więc spróbuję cię wysłuchać. Nawijaj.

— Eh, jakiś ty niecierpliwy... — przewróciła oczami. — Mówiłam ci, pójdziesz ze mną i wszystko ci wytłumaczę.

— Skąd mam wiedzieć, że to nie pułapka?

— Że co proszę?

— Mam paru takich znajomych... Mogli cię wykorzystać, by w coś mnie wtopić.

— Chciałbyś — odrzekła chłodno. — Jestem tu z własnej woli i z prawie własnej inicjatywy zapragnęłam ci coś pokazać.

— Czyli miałem rację... To nie jest przypadkowe spotkanie.

— Oj, mniejsza z tym. Po prostu chodź.

Złapała mnie za rękę, pociągnęła do wyjścia. Człapałem za nią, czułem woń perfum. Czarne włosy wydawały się być przyklejone do pleców; szliśmy żwawo, a one nawet nie drgnęły.

— Co, pierwszy raz trzymasz dziewczynę za rękę? — powiedziała, gdy już wyszliśmy.

— Jasne, że nie — puściłem jej dłoń. — Dotykałem już setki dziewczyn.

— Kłamca... — Zaśmiała się lekko.

Szliśmy chodnikiem, ona z przodu. Dobrze znałem miasto, wiedziałem więc już, gdzie mnie prowadzi. Minęliśmy stary sklep AGD, Ewelina skręciła w lewą stronę. Praktycznie maszerowała, jestem pewien, że się spieszyła. Nie zauważyłem tego, ale teraz myślę, że to była ekscytacja. Ciekawe co jej o mnie naopowiadali, że się tak napaliła?

— Jesteśmy.

No, to był rynek. Cholernie piękne miejsce. Zachwyt i opad szczeny dosłownie.

— Ok, to co dalej?

— Zabawimy się — odwróciła się w moją stronę.

— Łoł, co tak szybko? — Odsunąłem się trochę, chciałem uniknąć tego świdrującego czachę wzroku.

— Chciałbyś — Znowu tak zaczęła. — To zabawa wymagająca wysiłku intelektualnego. Spotkamy się jutro. W szkole. Wtedy — Niebezpiecznie się zbliżyła — wszystko ci wyjaśnię.

— A czemu mam brać w tym udział?

— Bo mnie poznałeś — uśmiechnęła się tajemniczo. — A ja chcę poznać ciebie.

Już wtedy pomyślałem, że to naprawdę ciekawy zwrot akcji. Ja, wieczny samotnik otoczony przez bandę dziwaków, w końcu natrafiłem na dziewczynę niemalże ze snów. W dodatku sama do mnie przyszła! I to prawie przypadkiem! Cud, po prostu cud.

— Ok — Trochę się zaczerwieniłem. — Uznajmy, że akceptuję te twoje wyznanie. Tylko — Na chwilę zatrzymałem głos — czemu akurat rynek?

— Widzisz? — odwróciła się w prawo. — Kamienica na rogu.

— No...

— Tam mieszkam.

— Co mi do tego?

— Informuję na przyszłość. Jeszcze tam przyjdziesz.

— Wątpię — rzuciłem bez zastanowienia.

— Oj. — Uderzyła mnie przyjacielsku w ramię. — Nie bądź taki oschły. Otwieram przed tobą szansę życia. Wykaż trochę entuzjazmu.

— Wolę być ostrożny — odpowiedziałem poważnie. — Dopiero, co się poznaliśmy, prawda?

— Niech ci będzie.

Odeszła parę metrów, poprawiła szalik, otulający szyję.

— Do zobaczenia jutro — Uśmiechnęła się na pożegnanie, spokojnym krokiem skierowała się na skraj rynku.

Nie patrzyłem na to zbyt długo. Włożyłem w końcu książkę do torby, odwróciłem się i próbowałem uspokoić myśli. Przyznam, od dawna już nie przeżyłem czegoś takiego. Coś miłego, ciepłego, dającego nadzieję na zakończenie życia ponurego przegrywa. Nie żebym się za takiego uważał, ale Ewelina miała rację – to moja szansa. Ta pierwsza rozmowa, Boże, potoczyła się wyjątkowo udanie. Ciąg dalszy w szkole, w poniedziałek i no, chyba nie mogę się doczekać. Znaczy, równie dobrze mógł to być żart i mnie po prostu wystawi, ale nie chcę być pesymistą. Cały czas uczę się ludzi i myślę, że muszę im bardziej ufać. Chyba na tym polega życie, prawda?

Dobra, koniec wspominek. Czas wrócić do brutalnej teraźniejszości.

— Ale jesteś beznadziejny, Eryk! — Jak dobrze, że moja siostra dba o to, żebym nie odleciał zanadto. — Znowu dałeś się ograć. Który to już raz? — zaczęła wyliczać na palcach. — Dziesiąty! Gorzej niż w zeszłym tygodniu!

— Tak, wybacz... — Złapałem się za głowę. — Nie skupiłem się zbytnio...

— No wiesz? — zrzuciła karty ze stołu. — Co to za rozgrywka, jeśli nie grasz na sto procent? Zawiodłam się na tobie, bracie — Prychnęła, wstała z założonymi na siebie rękoma.

— Wiem, mówisz to niemal codziennie. — Eh, jakże słodkie jest moje życie...

— Posprzątaj to — rzuciła, wychodząc z pokoju.

Tak to u mnie wygląda. Nawet własna siostra mną pomiata, a ona jest jeszcze w miarę łagodna, bo w gruncie rzeczy jesteśmy rodziną. Wiecie ile ma lat? Dziesięć, jedenaście za pół roku! Boże, nie wiem, co poszło nie tak, ale nie chcę żyć w tym domu, kiedy ona dorośnie. Znaczy, nie zrozumcie mnie źle, nie jest taka zła. Nie chcę się przyznawać do braterskiej miłości, ale nawet ją lubię. Inaczej bym z nią nie grał. Nie żebym miał wybór...

Mniejsza. Karty, muszę pozbierać karty. Znowu je porozrzucała, złośnica jedna. Gdyby to jeszcze było w jej pokoju, ale u mnie... Nienawidzę bałaganu. To jedna z tych nielicznych rzeczy, które utrzymują mnie przy życiu. Aniela dobrze o tym wie, więc robi to specjalnie. Nie wystarczy sama wygrana, musi jeszcze popatrzeć jak cierpię. Dokładnie tak jak teraz...

— Aniela, wiem, że chowasz się za ścianą!

Miałem rację. Nie musiałem nawet wstawać, ani się odwracać. Chyba nie zdaje sobie sprawy, jak dobrze słychać kroki w naszym mieszkaniu. Głupia! Wpadła zanim się na dobre rozkręciła. Słyszałem, teraz jest w kuchni. Będzie udawać, że nic się nie stało. A to smarkula... Będę musiał jej kiedyś utrzeć nosa.

— Eryk, ktoś do ciebie dzwoni!

Właśnie, mój telefon. Zostawiłem go w kuchni? Może Aniela go wzięła. Nieważne, w dupie to mam. Karty już w pudełku, podnoszę się z podłogi; idę.

— Daj! — Trzymała go w dłoni. Pewnie chciała mi podać, ale byłem szybszy.

— Halo?

— He he — Nie spojrzałem na ekran, ale wiem, kto to. Czego ona chce? — He he. Ha ha. Eryg... — Oj, jest coraz gorzej. — Wi-dzia-łam... Ewelinka, rynek... He he. Nie wiem, kto to, ale wiesz... He he. Do zobaczenia jutro. Łątkiiiii... — Rozłączyła się.

Eh, czy ona zawsze musi to robić, gdy do mnie dzwoni? Strasznie creepy. Nie, nie o tym. Ona wie? Jak? Kurde, wiedziałem, że to fejk. Ta Ewelina mnie w coś wplątała. I co ja mam teraz zrobić?

— To znowu ta Lara, tak? — O, znalazła się wścibska!

— Co cię to?

— Często do ciebie dzwoni. Może to twoja dziewczyna...

— Weź nie żartuj — Schowałem smartfona do kieszeni. — Nikt normalny by się z nią nie spoufalał.

— Oprócz ciebie.

— Cicho. To żaden dowód.

Aniela uśmiechnęła się w swój typowy sposób. Bawi się ze mną, próbuje wytrącić z rytmu. Niezła jest, ale zdążyłem się uodpornić. Zbyt wiele lat żyjemy razem, by mogła mnie złamać. Z resztą, jej słowa nie sprawią, że przyznam się do jakiś wyssanych z palca bzdur.

— Ale jesteś... Tyle dziewczyn się wokół ciebie kręci, a ty udajesz, że nic się nie dzieje — Spojrzała na mnie z wyrzutem, podeszła do lodówki. — Idę oglądać telewizję — Mruknęła z bananem w ręku.

Stoję więc w tej kuchni i nie wiem, co robię. Jestem rozkojarzony, przegrałem w karty, a Lara jak zwykle wszystko wie. Normalka. Pójdę lepiej poczytać. Albo coś obejrzę.

— Co oglądasz? — Rzuciłem się na kanapę.

— My Little Pony — Skórka od banana wylądowała na podłodze.

— Podnieś to.

— Sam se podnieś. Ty tu jesteś od sprzątania.

Ależ ona bezczelna... Dobrze, że jestem z natury spokojnym człowiekiem.

— Czekaj tylko, aż rodzice wrócą — Podniosłem odpadek, zaliczyłem dwumetrowy spacer do kosza i z powrotem. — Wszystko im powiem.

— I co, będą cię słuchać?

— Nie.

— To siedź cicho i oglądaj.

Cóż, mogłem jednak poczytać. Chyba pójdę po książkę. Przy tych pastelowych taboretach na pewno zaraz zasnę.

— Jak się skończy odcinek to pogramy w monopoly, dobrze?

Ah, ta dziecięca energia. Aniela, zabijesz mnie kiedyś. A może nie będziesz pierwsza? Ktoś kiedyś zakończy moje życie, wiem to.

 

*cdn*

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 10

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Ritha 15.10.2019
    „Posłuchajcie tych durnych historii o bocianach, kapustach i innych durnotach — na pewnym etapie egzystencji nie są nas w stanie już omamić” – półpauza zamiast pauzy w narracji
    „Jak było ze mną? Podobno rodzice spotkali się, gdy ojciec jeszcze był taksówkarzem. Miała być zwykła podwózka, ale skończyło się jak skończyło. Zwykły przypadek, zrządzenie losu” – 2 x zwykła, to drugie można wywalić, zostawić: Przypadek, zrządzenie losu (jak uważasz :))

    „— Ewelina Bżygdyszcz” :))) na głos byłoby ciężko

    Tak czytam, czytam… Bucz, czy Ty napisałeś romans? :o

    „Podniosłem tom na wysokość jej oczu, dałem jej przez chwilę poczuć zapach starych stron” – 2 x „jej”

    „— O, teraz chcesz mnie zfriendzonować... Wychodzę” :D
    „Praktycznie maszerowała, jestem pewien, że się spieszyła” – troszkę mi nie pasuje to mieszanie czasów w taki sposób, no ale ok, niech będzie, rozumiem, że wspomina
    „Wtedy — Niebezpiecznie się zbliżyła. — wszystko ci wyjaśnię” – wywaliłabym kropkę tam, skoro masz z małej potem
    „Tylko — Na chwilę zatrzymałem głos. — czemu akurat rynek?” – to samo tutaj
    „Coś miłego, ciepłego, dojącego nadzieję na zakończenie życia ponurego przegrywa” – dającego*
    „Nie żebym się za takiego uważał, ale Ewelina miała rację — to moja szansa” – półpauza
    „He he. Ha ha. Eryg... — Oj” – Eryk*

    Bucz, czasy tutaj się rozszalały, patrz:
    „Stoję więc w tej kuchni i nie wiem, co robię. Jestem rozkojarzony, przegrałem w karty, a Lara jak zwykle wszystko wie. Normalka. Pójdę lepiej poczytać. Albo coś obejrzę.
    — Co oglądasz? — Rzuciłem się na kanapę”

    Końcówka trochę creepy, albo może ja się doszukuję drugiego dna. Dialogi momentami przegadane, trochę drobnicy babolowej, ale sama fabuła - akcja z Eweliną mnie zaciekawiła. Tytuł tez jest interesujący. Będę kontynuować :)
  • Pan Buczybór 15.10.2019
    Tak, napisałem prawie romans. Mniej więcej.
    No, i się zgadzam, że z tymi czasami jest trochę zamieszanie. Jakoś mi się to plącze w narracji pierwszoosobowej.
    Dzięki za komentarz
  • Ritha 15.10.2019
    Musisz po prostu na początku sobie określić czy piszesz w teraźniejszym czy w przeszłym i się tego trzymać, pilnować. Na początku myślałam, że tu są jakieś retrospekcje wplatane, ale to się chyba po prostu deczko rozjechało ;) No zdarza się, człek się uczy cały czas.
  • A. Hope.S 10.04.2020
    Gdzieś to już czytałam... ale nie wiem gdzie.
    Idę czytać dalej. :)
  • Pan Buczybór 10.04.2020
    ok
  • Onyx 17.11.2020
    Interesujący początek. Czyta się bardzo płynnie. No, zapowiada się ciekawie :D
  • Pan Buczybór 17.11.2020
    ok
  • Skoiastel 11.01.2022
    Cześć, Buczybór!
    Jakby co, z miesiąc temu pisałam do ciebie z konta WspólnymiSiłami na priv, mailowo (na email: jedenjeden), ale nie wiem, czy widziałeś i czy wiadomość w ogóle dotarła. Zostawiam informację tutaj, bo szczerze mówiąc nie mam pojęcia, gdzie indziej mogłabym to zrobić.
    Strzałeczka!
  • On przeczyta, odpowie i będzie miły, zapomniał, zapomniał bo działo się dużo - tu, na opowi.
  • Pan Buczybór 11.01.2022
    wszystko wiem

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania