Nastoletni cyborg

Rozdział 1

Od razu po przyjeździe, bez chwili zwłoki zaczęliśmy się rozpakowywać. Ja, jak to ja, przeładowałem się aby Wera nosiła jak najmniejsze ciężary. Gdy już się "wprowadziliśmy" do chotelu poszliśmy zbierać drewno na ognisko.

Znajdowałem same omszałe pnie i kłody, Weronika nosiła jakieś gałęzie które poznajdywała w krzakach. Podczas drogi powrotnej zobaczyłem starą chatę, po skończonej robocie poszedłem ją obejrzeć.

Z zewnątrz wyglądała na zniszczoną, ale od wewnątrz była bardzo ładnie urządzona. W pewnym momencie ktoś uderzył mnie czymś w głowę. Gdy się ocknąłem leżałem na wersalce, najpierw dotarło do mnie, że zrobili mi coś z lewym okiem. Wymienili mi je na jego syntetyczny odpowiednik. Noktowizor i bardzo duże zbliżenie bez straty ostrości obrazu były jedynymi funkcjami jakie wtedy odkryłem. W przedramionach zamontowali mi "przenośną stację informacji" jak było napisane w informacjach o systemie.

- Wymagane natychmiastowe uzupełnienie płynów i spożycie kalorii - poinformował system.

Przed chatką stał kombinezon P.R.A.W.N., skrzynka, moduł recyklingowi i fabrykator. W skrzyni były jakieś pudełeczka z modułami. W ogóle nie wiedziałem do czego są. Póki co chciałem przetestować kombinezon P.R.A.W.N.

-Welcome on board capitan - przywitał mnie system

-Dobra, jak się tym steruje - wymamrotałem

Po kilku minutach nauczyłem się poruszać.

Nadeszła pora na sprawdzenie modułów. Zainstalowane były Moduł głębokościowy wz 2: 1700 m,Moduł przestrzeni ładunkowej, Wzmocnienie kadłuba oraz Ulepszenie skoku. Jedno złącze było puste. Bez większych ceregieli przeniosłem wszystko pod hotel i zacząłem szukać rodziców i innych z którymi przyjechałem. Najwyraźniej byli na kajakach, bo nikogo nie znalazłem. Oznaczało to, że miałem trochę czasu na sprawdzenie wszystkich funkcji kombinezonu. Gdy wszyscy wrócili, strasznie się zdziwili. Ja tymczasem byłem zajęty majstrowaniem przy kombinezonie

-Kuba! Wróciłeś!- zawołała moja siostra

-Synu! Gdzieś ty był? Jak Ci zaraz skórę złoję! – Zaczą krzyczeć na mnie mój ojciec

Odruchowo wyciągnąłem zakłócacz paraliżujący, ale od razu go opuściłem.

-chyba jesteś nam coś winien? -powiedziała

Ciocia

-Ahh, no tak. Znalazłem chatę i gdy do niej wszedłem to ktoś mnie ogłuszył, gdy się ocknąłem, było południe a was gdzieś wywiało. Więc zająłem się innym Staffem.

-No, dobrze. Ale skąd masz tą całą maszynerię?

-Długa historia.

-Opowiadania opowiadaniami ale z rana wyjeżdżamy, a rzeczy same się nie smakują.-Dodał z entuzjazmem wujek

Następnego dnia spakowani pojechaliśmy do domu. Dotarliśmy do naszego miejsca zamieszkania późną nocą. Rano zaczęliśmy przygotowywać do rozpoczęcia roku szkolnego, do którego był tylko tydzień. Chodziłem razem z Weroniką do tej samej szkoły, gdyż moja dawna była zbyt daleko. W naszej klasie była grupka osób które ukazały się za lepsze od innych.

Od razu zauważyłem, że im się nie spodobałem. Często rzucali we mnie kulkami z papieru, chowali mi plecak oraz wrzucali do mojej szafki obraźliwe liściki. Pewnego dnia, podczas gdy rozmawialiśmy z Weroniką o różnych rzeczach, dziejących się w naszej szkole, pewien koleś z tej właśnie grupy podszedł do mnie i krzyknął :

-Zostaw moją dziewczynę.

-Z tego co mi się wydaje to Weronika niezbyt jest tobą zainteresowana.

-Zapłacisz za to! - powiedział zarazem rzucając się na mnie.

Ja w kontrze odsunąłem się, doprowadzając do tego, że napastnik, z pełną prędkością uderzył w filar. W tym samym czasie gdy on się podnosił zrobiłem przyłożenie w jego krocze, po czym zapytałem:

- Są jeszcze jacyś chętni? Jeśli nie, to w takim razie wchodźcie do klas, zaraz zacznie się lekcje - zwróciłem się do tłumu, po czym powiedziałem do gostka który zwijał się z bólu - A ty leż i nie wstawaj.

Rozdział 2

 

19 listopada godzina wychowawcza

 

-Dzisiaj ze względu na zbliżającymi się Mikołajkami zrobimy losowane. Ten kto kogoś wylosuje to kupuje mu to, co wcześniej zapisał na specjalnej liście -powiedziała nasza wychowawczyni.

Ja wylosowałem Magdę Grzegrzyńską. Wtedy podszedł do mnie jeden z moich znajomych i zapytał się czy się wymienię powiedziałem, że chętnie. Jemu trafiła się Wera, więc zyskałem znacznie więcej niż straciłem. Po powrocie do mojego "biura" zfabrykowałem sobie trochę szmaragdów, złota, szafirów, czarnych opalizujące oraz diamentów z których zacząłem tworzyć.

 

6Grudnia - Mikołajki

Tego dnia nie było lekcji. Po uroczystym apelu, wygłoszonym przez dyrektora szkoły, poszliśmy do naszych sal na wigilię. W tym roku naszym "klasowym Mikołajem" był Krzysztof. Podchodząc do niego zapytałem

- Krzysiek! Siema. Takie pytanie, kogo wylosowałeś?

-No, Mariannę Zielińską. A ty?

-Naprawdę? Mi się trafiła Weronika.

-To fajnie.

Już zaczynał się poczęstunek więc dałem mu prezent i wymknąłem się z sali a za pomocą SCP-005 przeniosłem się do mojego "biura". Gdy nadszedł moment, w którym rozdawano podarunki, Weronika po wyjęciu pudełeczka z kartą podarunkową, zauważyła, że było trochę za ciężkie. Po wyjęciu gąbki, zauważyła coś zdumiewającego. Pierścionek z szafirem, naszyjnik z trzema wielkimi szmaragdami oraz piękne kolczyki z czarnymi opalami, zamieniły jej nogi w watę. Rozpłakała się łzami radości, a sala zamilkła.

-Weroniko? Wszystko w porządku? -Zapytała się wychowawczyni

-To- powiedziała Weronika pokazując naszyjnik i inne świecidełka, a nauczyciela (jak zresztą wszystkich obecnych na sali) zamurowało.

-Kto tobie to kupił?

-Jakub - odezwał się Marian - klasowy kujon (oraz nasz szkolny bezprzewodowy kabel) - wyszedł zanim Zaczęło się to wszystko.

Podczas przerwy świątecznej ktoś zadzwonił do naszych drzwi, otworzyła moja mama

-O! Witaj Weroniko, wejdź, przecież nie będziesz stała na mrozie - powiedziała - powiedz, co Cię do nas sprowadza?

- Chciałam zobaczyć się z Kubą, może zostałam go w domu?

- Właśnie jest w swoim pokoju. O! Jakie ładne kolczyki

-Aaa, one... Dostałam je od cioci.

- W takim razie masz bardzo miłą ciocię. Ale Narazie idź, bo jeszcze tobie ucieknie.

Spotkaliśmy się w garażu gdzie robiłem jakieś małe poprawki przy kombinezonie.

-Cześć Kuba! Chciałabym zamienić z tobą dwa słowa.

-Nie rozpadnie się - powiedziałem do siebie

-Możesz powtórzyć? bo nie dosłyszałam.

-Nic, nic wartego uwagi. O czym chcesz porozmawiać?

-O tym (pokazuje zdjęcia biżuterii) skąd wziąłeś na to pieniądze?

-Ja tego nie kupowałem

-To skąd to masz?

-Odpowiedź znajdziesz w środku.

-No, twoje inicjały są tu wygrawerowane - odpowiedziała po dokładnym obejrzeniu zdjęcia - I co z tego?

-Każde dzieło bez podpisu jego stwórcy jest bezwartościowe.

-I co z tego?

-Tu są moje inicjały więc...

-Więc to ty je *przetwarzanie informacji*

Zrobiłeś to dla mnie?

-Noooooo, tak. Z tego zdjęcia wynika że tak.

-DZIĘKUJĘ!!! -Krzyknęła Wera, jednocześnie rzucając się na moją szyję

-Nie ma za co. Z chęcią bym jeszcze tak został , ale czy nie mieliśmy się przygotować do testu z matmy?

-Tak , masz rację. Przepraszam. Będę w twojej kajucie.

-Weronika, czekaj. Bardzo mi się spodobało to co przed chwilą robiliśmy. Może, byś mogli to dokończyć później?

Dziewczyna po chwilowym "zawieszeniu" zarumieniła się i odpowiedziała :

-Jasne. Nie ma sprawy.

Następnego dnia po lekcjach jak zwykle poszliśmy do opuszczonego domku z obrzeży lasu. Prawie zawsze znajdowaliśmy jakieś zniszczone sprzęty.

-Popatrz ktoś zostawił tu IPhone-a XS. Znowu... - powiedziała koleżanka

- Ktoś musi być naprawdę bogaty skoro tyle tego tu zostawia.

-Ćśś! Słyszałeś? Coś jest w schowku.

Podeszliśmy do drzwi, otworzyliśmy je i wyskoczyła na nas kotka mojej sąsiadki

-Awaria. Nareszcie się znalazłaś. Pewnie jesteś głodna.

-Musimy ją odnieść. Niedługo zacznie się ściemniać.

-Odniosę ją. Nie musisz się martwić.

-W takim razie, komu w czas temu w drogę!

-Dobra, dawaj nogę. Zsuniesz drabinę.

-Nie musisz mnie pouczać. Robiłam to wiele razy.

Najpierw zeszła Weronika. Ja po założeniu kota na kark poszedłem w ślady Wery. Nagle jeden ze szczebli się zerwał i spadając nadziałem się na stary pręt zbrojeniowy.

-Kuba!? Żyjesz?

-Cholera! Kot uciekł. Skoro potrafię jeszcze gadać to jeszcze żyję.

-Teraz mamy ważniejszą rzecz niż jakiś tam sierściuch.

-Przestań. Widzisz tamten kij? Zrobimy dźwignię.

Po udanej akcji ratowniczej dziewczyna odrzekła

- Rany boskie, co za dzika akcja. Teraz pozostaje kwestia tej twojej rany.

-Przynajmniej teraz wiem jak to jest być nadzianym.

-Kuba...

-Wiem, wiem miałem zakończyć opowiadać tego typu żarty. Na szczęście to jest idealny lek na wszystko.

-Wódka? Po co tobie ona? Chyba nie będziesz jej pić?

-To jest jedyna rzecz jaką mogę się odkazić i założyć opatrunki.

Przez cały następny dzień bandaże jakoś się trzymały. Ale jak na złość pod koniec dnia zaczęły przeciekać.

- Mogę do toalety? - Zapytałem się nauczyciela

Gdy znalazłem się już w ubikacji wymieniłem materiał którym była rana owinięta. Chwilę po moim wyjściu z klasy Weronika dostała wiadomość "Mogłabyś wziąć mój plecak i zostawić przy szafkach? Dzięki." Po wyjściu ze szkoły zauważyła ślady krwi, które prowadziły do tylnych drzwi budynku. Niestety nie chciały się otworzyć. Gdy wpadła do mojego biura przywitał ją ostry zapach spirytusu.

-Boże, co tu tak śmierdzi

-Fajnie że wpadłaś. Odorem się nie przejmuj, wywietrzeje. Tymczasem chciałbym tobie podziękować za to co wczoraj dla mnie zrobiłaś

-Naprawdę, nie musisz. Każdy by tak zrobił - odparła, jednocześnie rumieniąc się

-Serio, gdybym poszedł tam z kim innym to mógłby mnie zostawić. A to że w mózgu mam kilka kabelków nie oznacza, że nie jestem człowiekiem i, że nie można mnie zranić. Gdyby nie ty... To mogło być już po mnie

Rozdział 3

Zima zaczęła się od porządnych opadów śniegu. Zwykle, po lekcjach, większość naszej szkoły szła na polanę aby urządzić małą III wojnę światową. Zapowiadało się zwykle popołudnie, lecz to wszystko miało się zmienić. zauważyłem, że samochód wpadł w poślizg i pędził prosto na Weronikę. Jedynie co byłem w stanie zrobić to podbiec i ją odetchnąć. Potem ocknąłem się w szpitalu

-Gdzie Weron... ka... -Zapytałem

-Nie martw się o nią. Nic jej nie jest. Uratowałeś ją.

-po prostu chciałem spłacić długi z przeszłości.

-Ciekawe jaki? Pewnie to w jakiejś ważnej sprawie.

-Nie pańska sprawa. Najważniejsze, że żyje

-Dobrze wiedzieć, że są ludzie zdolni do takich poświęceń.

-Jeden z protokołów bezpieczeństwa .

Wtedy doktor wyszedł do innych pacjentów, a kilka minut później przyszła Weronika.

-Skręcona kostka? heh? - Zapytałem dziewczynę

-Prawda. Źle stanęłam i... dalej już wiesz. Tak poza tym. Chciałbym przeprosić ciebie.

- Dziewczyno, za co? Przecież to tylko jakieś małe złamanie.

-Po pierwsze, jest za co, bo to ja sprawiłam, że leżysz teraz w szpitalu. A po drugie, to nie jest małe złamanie tylko

- Protokół 547. Chronić wszystkie podmioty nie łamiących pozostałych protokołów

-Co?

-Porostu nakazuje ochronę ludzi nie naginających prawa.

- Naprawdę? Czemu nie powiedziałeś o tym wcześniej?

-Nie było chwili

-Czekaj. Ktoś dzwoni.

Po skończonej rozmowie powiedziała

-Muszę iść, mama dzwoniła.

-Jeśli chcesz to mogę wezwać androida który Ciebie podwiezie.

-Nie, dzięki. Wystarczająco już dla mnie zrobiłeś.

-Długi z przeszłości

-Jakie długi?

-Pamiętasz tamten dzień, w którym spałem na pręt, a ty mi pomogłaś? Lekarz powiedział, że gdybyś wtedy przy mnie nie była to było by po mnie.

W tym momencie rozmowę przerwał kolejny telefon.

-To do zobaczenia. -Pożegnała się

-Do następnego

Minęło kilka dni. Kiedy Weronika przyszła to od razu rzuciła

- Hej przepraszam, że tak długo nie dzwoniłam, ale...

- Coś zostawiłaś? - przerwałem jej wyciągając do niej rękę z jej Smart fonem - Szybkę wymieniłem, wyczyściłem go z plików-duchów, a dzięki temu etui stał się praktycznie niezniszczalny, a dzięki tym końcówkom możesz się nim podpiąć do prawie wszystkiego. Prawie bym zapomniał, dodałem coś od siebie.

-Naprawdę nie musiałeś tego robić.

-Sam wiem jak to jest mieć zbity wyświetlacz.

-Dzięki. Naprawdę nie musiałeś tego robić. Au! Moja kostka!

-Nadal boli co?

-Tak i to jak. Ale lekarz powiedział że za kilka tygodni się zrośnie.

-Coś się na to poradzi.

Wtedy wyjąłem z plecaka puszkę i rzuciłem nią o ziemię. Wtedy rozstawiła się i zaczęła emitować pewien żółty gaz.

-Eeeee... Co to takiego?

-Kieszonkowy emiter pola biotycznego. Potrafi bardzo efektywnie leczyć. Spróbuj stanąć na drugiej nodze.

-Już nie boli. Normalnie magia! Ale czy nie powinno leczyć także i Ciebie?

-Niestety leczy wszystkich którzy stoją.

-To czemu nie wstaniesz, a zapomniałam l twojej nodze. Niestety muszę już iść. Mama prosiła abym wróciła na obiad. Bądź zdrów

-I wice versa

Gdy następnym razem dziewczyna chciała mnie odwiedzić to w sali zobaczyła innego pacjenta.

-Gdzie jest ten chłopak z wypadku?

- Wczoraj uciekł. Wcześniej odwiedził go jego ojciec i zrobił mu porządną awanturę. Od tego czasu ciągle powtarzał "Mam tego dosyć".

-Ale jak to?

-Chciał aby tobie dostarczyć tę kopertę.

-Dziękuję.

Weronika po powrocie do domu otworzyła list. Była w nim kartka wraz z kartą dostępu. Na karteczce było napisane "Nie martw się o mnie. Proszę zajmij się Bird'ym"

-Co to które oznacza, żebym się nie martwiła. I kim jest ten Bird'y?

Pierwszą rzeczą jaką zajęła się po wejściu do mojego biura było przeszukanie laptopa W plikach głosowych natknęła się na ciekawą wiadomość.

"Log testów 004 raport 7.

Prowadzący - pseudonim Jerry

Mimo tyłu testów nadal nie mamy pojęcia jak tyfonom udało się uzyskać umiejętność tak dokładnego odwzorowywania pobliskich przedmiotów. Najciekawszym okaże okazał się splatacz. Staje się nim Mimik wybierany w jeszcze nie znany sposób. Zostaje on wielokrotnie użądlony przez inne mimy. Po chwili przeistacza się w swoją odpowiednią formę. Wytwarzają one substancję podobną do jedwabiu. Nazwaliśmy ją koralem. Wytwarzają też czasami gniazda cystoidów. Mamy podstawy sądzić, że to może być jeden z wielu sposobów na rozmnażanie się tyfonów. Po więcej wyników proszę udać się do labu. Kod do stacji to 5524."

-Po co mi kod do stacji? Może na tym nagraniu będzie coś interesującego?

" Ta informacja jest dla tych którzy są na tyle naiwni aby mnie odnaleźć. Ci którzy szukają nie mają szans na to. Pewnie chcecie informacjo na temat tego, dlaczego uciekłem. Przede wszystkim z waszego powodu. Ciągłe wasze łażenie po sądach i szukanie domu i inne tego typu sprawy. Chciałem tylko trochę porozmawiać. O czym? O czymkolwiek. Teraz jest już za późno. Moje rzeczy spakowałem w kajucie. Kod do space - u

To 5524" To podsunęło Weronice pewien pomysł. Wpisała ten kod do drzwi na których był napis Space. Potwierdziła go kartą dostępu i dostała się na moją stację. W holu głównym było dużo zwłok tych stworzeń o których mowa była w nagraniu.

-Co tu się odwaliło?

Po chwili zobaczyła jakiegoś człowieka walczącego z tyfonem. Gdy ją zobaczył to uciekł. Wera poszła za nim. Po dłuższym czasie dotarła pod moją kajutę. Kiedy ją otworzyła wyleciała na nią papuga.

-To ty musisz być Birdy! Miło poznać!

-Witaj. Chciał, bym tobie to dał.

-Dziękuję.

Na taśmie było nagrany kolejny tekst który od razu został odtworzony.

"Witaj na mojej stacji. Przepraszam za ten cały bałagan, ale tyfony wymknęły się spod kontroli. Musisz mi to wybaczyć. W jednej ze skrzynek powinny być granaty tyfoniczne. Odciągają ich uwagę na tyle, że zdążysz uciec. Ale pewnie dosyć słyszałeś o tej stacji. Co? Otóż przejdźmy do mojej papugi. Birdy jest bardzo rozmowny, lubi nasiona słonecznika. Za to nie cierpi być zamkniętym w klatce i zostawać samemu. Wtedy zrzuca wszystko co będzie miał w zasięgu wzroku. Gdy spodoba mu się jakaś piosenka to czasami lubi sobie do niej tańczyć. Robi to tylko wtedy gdy nikt nie patrzy. Do następnego!"

Po odsłuchaniu wiadomości dziewczyna wzięła ptaka do domu. Od razu się polubili

Następnego dnia ktoś zapukał do drzwi w jej domu.

-To on! - Powiedziała mama Weroniki

-Ale kto?

-Opiekun dla ciebie i twojej siostry

-Po co on nam? Ja Bym mogła się spokojnie naszą dwójką zająć.

-Ja muszę wrócić do pracy, a wami nie ma się kto zająć

-Dzień dobry. Witaj, Marek jestem

-Ja niestety muszę się już zbierać. Małej nie trzeba karmić już jadła. Wystarczy ją położyć. A Weronika ma jeszcze lekcje do zrobienia.

-Zrozumiano.

-To cześć. Miłego dnia.

Gdy mama Weroniki otworzyła drzwi to w nich stał android.

-Pan to do kogo.

-Android pomocny. Zaprojektowany przez biuro Theta security. Zostałem przydzielony do państwa.

-Nie mam zamiaru trzymać w domu żadnych droidów

-Najnowsze protokoły bezpieczeństwa zapobiegają wszystkim nawet tym najbardziej nie przewidzianym błędom.

-Dobrze może Pan wejść. Ale ostrzegam, jeden błąd, a wyleci Pan stąd

-Proszę się o to nie martwić.

Gdy wkroczył do salonu odrzekł

-Witaj Weroniko.

-Jerry!

-To wy się znacie?

-Tak Kuba go zrobił. Czasem on do mnie przychodził , abym sama w domu nie siedziała. I potrafi gotować.

-Dobrze, ale miałaś chyba odrabiać lekcje?

Gdy zaczęło się ściemniać to zapaliła kominek, a Weronice zachciało się przejrzeć swojego Fb. W pewnej chwili zauważyła nową aplikację

 

Minęło kilka dni, święta tuż tuż. W pewnym momencie rozległ się dźwięk majstrowania przy zamku w drzwiach. Jak się otworzyły, to weszło przez nie kilku bandytów.

-Jesteś pewien, że tutaj jest ta dziewczyna?

-No jasne. Inaczej nie brałbym tej roboty

-Po co nam ona?

-Słyszałem, że ona ma kartę do Fi, tej stacji.

-Zrozumiano

W pewnym odstępie czasu ktoś wybił okno w kotłowni przez które wszedł człowiek w ceramicznej masce. On najwyraźniej także szukał Weroniki. Razem z Markiem schowali się w łazience.

-Masz przy sobie telefon?

-Cholera! Zostawiłam go na dole.

-No to świetnie

-Ktoś idzie. Cicho

Wtedy do pomieszczenia wszedł gościu w masce popierając się kawałkiem drewna.

Stukną nim kilka razy i sobie poszedł.

-To nie jest możliwe aby nas nie zauważył.

-Prawdopodobnie oślepł. Chodźmy na dół, tam będzie bezpieczniej.

Kiedy schodzili to jedno z nich z strąciło szklankę że stolika, wtedy przebiegł zamaskowany włamywacz.

- Skąd on ma żmiję? -głośno pomyślała Weronika.

- Przecież mówiłaś że nie znasz się na broni

- Mój kolega miał podobny. Tylko skąd ten gościu ją ma?

W tej chwili pokoju weszli bandyci który spotkali się z wielką falą ognia

- Co on robi? Przecież to jest samobójstwo

- A jednak jakoś się trzyma

Wtedy zauważyła że dostał kilka kulek w korpus i że wyskakuje przez okno które wybił. Po kilku minutach biegania włamywacz znowu wskoczył do domu i podchodząc do Marka wręczył mu karabin szturmowy.

- Przyda się Panu do obrony dziewczyny, a dla panny mam takie cacko.

- Naprawdę ch Pan oddać mi żmiję? Jestem zaszczycona. Tylko z czego Pan będzie strzelać?

- Mam kapiszony

W tym momencie jeden z bandytów krzyknął

- Ej tu ktoś jest!

Wtedy rozpoczęła się strzelanina. Jeden z wystrzelonych pocisków trafił w maskę i pokazał oblicze włamywacza.

- Kuba? - Powiedziała Wera

- Porozmawiamy o tym później

Po skończonej robocie zaczęła się konwersacja

- Po co uciekłeś ze szpitala?

- Miałem dosyć awantur mojego ojca

- To nie jest wymówka -*foch *

- Wszędzie lepiej niż tam

- Wiesz jak teraz jest zimno?

- Znalazłem sobie cztery ściany

- Jakie?

- W lesie

- Nie obchodzi mnie gdzie tylko chce je zobaczyć.

- Przecież powiedziałaś że ciebie to nie obchodzi.

- Wiesz co? Ić stond.

- A se idę tylko drzwi zamknijcie.

Nowy rok miną. Ja nadal się nie znalazłem, a Weronika wybrała się do tego starego domku do którego tak często chodziliśmy. Gdy się zbliżyła, zobaczyła, że dziura w dachu została zasłonięta skórą.. Po otwarciu drzwi ukazały się jej suszarki do mięsa.

- Co się tu odwaliło?

Gdy zeszła po schodach zobaczyła mnie z wilczkiem siedzący mi na kolanach.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Ozar 05.06.2018
    Przeczytałem bo przyciągnął mnie tytuł, ale za cholerę nie kumam o co chodzi. Najpierw spływ kajakowy oki jasne. Nagle gość dostaje w łeb i dalej jest cyborgiem. To tak jakby zabrakło środkowej częsci opowiadania, czyli czegoś od ludzi do cyborga. Sorka ale nie kumam przesłania za cholerę. Nie oceniam.
  • yoda20039 19.10.2018
    Bo widzisz... Tutaj nie będzie chodzić o ten tekst który będzie tutaj można przeczytać, ale o treści w nim ukryte. Więc zachęcam do czytania między wierszami

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania