Poprzednie częściNaszyjnik - 1

Naszyjnik - 3

Po kolacji kazała przygotować sobie ukropu do balii, zamówiła wino i w takim właśnie towarzystwie zamierzała spędzić nadchodzący wieczór. Wchodząc do kąpieli uświadomiła sobie, ze wciąż ma na sobie naszyjnik. Niechętnie więc go odpięła i zanurzyła się w gorącej pianie. Czy to wypite wino czy może ciepło wody sprawiło, że błogość rozlała się po jej ciele. Rozłożyła się więc wygodnie i przymknęła oczy, pozwalając napłynąć swobodnym obrazom z jej marzeń.

 

Przez chwilę poczuła chłód na twarzy. Tuż obok skrzypnęła deska. Otworzyła szybko oczy, usiadła gwałtownie, rozlewając wodę. Rozejrzała się wokoło, lecz w panującym półmroku nie dostrzegła nikogo.

 

- Zdawało ci się - mruknęła do siebie, sięgając po niedopity kielich wina.

 

Tym razem od strony okna dobiegł ją szmer. Zastygła.

 

- Jest tu kto? - krzyknęła w końcu.

 

Odpowiedziała jej cisza.

 

Wodziła rozszerzonymi ze strachu źrenicami po całym pomieszczeniu. Nagle tuż obok łóżka dostrzegła nieznajomy kontur. Coś lub ktoś leżało nieruchomo na ziemi.

 

- Kim jesteś? - rzuciła drżącym głosem.

 

Nikt jej nie odpowiedział. Czekała tak jeszcze chwil parę, w końcu zebrała się na odwagę i nie spuszczając z oczu ukrytego w cieniu kształtu, wyszła z balii, by sięgnąć po sztylet i powoli, krok za krokiem, zbliżyć się do intruza.

 

Trwało to całą wieczność, lecz w końcu podeszła na tyle blisko, by zrozumieć. Odetchnęła najpierw z ulgą wielką, a potem roześmiała się z własnej głupoty. Na podłodze leżało futro, odrzucone przez nią niedbale rano, które zrządzeniem przypadku ułożyło się w kształt przypominający w grze świateł i mroku ciało leżącego człowieka.

 

- Zwariowałam chyba - powiedziała,drapiąc się po szyi i poprawiając posłanie. Jej nieokryte ciało przyoblekła gęsia skórka i zaczynała drżeć powoli z zimna.Ruszyła szybko do ciepłej jeszcze kąpieli. Wchodząc do bali, zerknęła próżnie w lustro stojące na stole. Przerażona zamarła w stuporze.

 

Na szyi, w miejscu gdzie wcześniej znajdował się naszyjnik, skóra pałała ognistym, coraz bardziej swędzącym, śladem.

 

Zanurzyła się szybko, ponownie rozchlapując mydliny po deskach i chaotycznymi ruchami próbowała wyszorować dekolt. Gdy jednak jej próby spełzły na niczym, a skóra poczęła palić jeszcze mocniej, wyskoczyła szybko z kąpieli i ruszyła do lustra, by przyjrzeć się uważniej niepokojącej ranie. Dostrzegła grudki i pęcherze a gdzieniegdzie pęknięcia i otarcia, które zapewne zawdzięczała swoim własnym paznokciom. Zamarła nagle z dłonią przy szyi, gdy w odbiciu za nią dostrzegła ruch.

 

Kobieta, która pojawiła się w pokoju miała w sobie coś niepokojącego. Czarna elegancka suknia, w którą była odziana, kontrastowała z jej niezwykle bladym licem. Piękne,długie rozpuszczone blond włosy sięgały jej do pasa, twarz emanowała niezwykłym spokojem, zaś ogromne oczy przewiercały ją na wskroś pustym wzrokiem.

 

Zbliżyła się powoli, bezszelestnie i z miękkością taką, jakby wcale nie stawiała kroków, lecz unosiła się nad podłogą.

 

- Nie powinnaś. Oddaj, co nie twoje! -powiedziała, wyciągając rękę w stronę naszyjnika, a z jej otwartych ust wypadło kilka białych robaków. Po chwili zaroiło się od niż także w oczodołach...

 

Kornelia nie zobaczyła więcej. Świat nagle zawirował, oczy zasnuły się mglistymi plamami, a nogi ugięły pod nią, pozwalając ciału bez czucia runąć na ziemię.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania