Nawrócony z "Apolla 16"

Niedawno prezydent Donald Trump zadekretował stosowne dokumenty, stanowiące podstawę nowego programu zakładającego powrót człowieka na Księżyc w celu zbudowania odpowiedniej bazy. To z niej będzie można polecieć na Marsa. Jednym z ostatnich trzech ludzi, którzy dokładnie 41 lat temu badali Księżyc był Charles Moss Duke. Był członkiem załogi „Apollo 16” Miałem szczęście, że spotkałem go pod koniec lat 80. w Domu Zielonoświątkowców w Opolu. Zrobił na mnie wrażenie człowieka jakby trochę nie z tej planety. A miał do tego prawo, był wybrańcem losu – chodził po Księżycu.

- Panie generale jest Pan wybrańcem losu powie każdy mój rodak.

- Po locie na Księżyc odpowiem, że chyba zostałem wybrańcem samego Pana Boga.

- Jednak pańscy pragmatyczni rodacy skwitowaliby to, że jest pan po prostu człowiekiem sukcesu.

By się jednak spełnił się ten sukces, osiągałem dobre wyniki w nauce. Na razie to było proste...No cóż, ukończyłem ukończyłem Akademię Admiral Farragut St.Petersburg. Jako student, w imieniu kolegów, wygłosiłem pożegnalne przemówienie. Ku zaskoczeniu nadano mi zaszczytny tytuł bakałarza nauk Amerykańskiej Marynarki Wojennej. Pełnia szczęścia, a tu taka przypadłość, którą dotychczas skrzętnie skrywałem przed kolegami, dowódcami i całym światem. Tylko okrętem zakołysało, a ja wymiotowałem jak kot. Myślałem, że wymioty i fatalne samopoczucie wkrótce przeminą, jak w powieści Margaret Mittchel z1936 r. Gone with the Wind. Jednak nic nie przeminęło z wiatrem. Czyżby mi pozostało żeglowanie po ziemi? Mało atrakcyjne... Na swoje szczęście, kiedy morska choroba, nie pozwała opuścić koi odkryłem niczym Newton prawo ciążenia, że przecież swobodnie można żeglować w powietrzu tylko to przyciąganie należy pokonać. Przeniosłem się do lotnictwa wojskowego. Byłem młodym pilotem, kiedy w 1957 roku na orbitę okołoziemską wystrzelono pierwszą rakietę. W tym samym roku prezydent Kennedy ogłosił program „Apollo”. Wtedy nie miałem już wątpliwości, że tak bardzo chcę polecieć na Księżyc

- Jednak trochę inaczej marzył pan o locie na Srebrny Glob niż większość nawet największych marzycieli. Ciekawe czy takie marzenia miały Striełka i Biełka, które szczęśliwie wyleciał na orbitę ziemską w „Sputniku 5” i powróciły żywe? Nie wiem czy pan generał wie, ale Biełka dostała w stanie nieważkości zawrotów głowy i zwymiotowała. Zwłoki psów zachowano – wypchana Biełka była eksponowana w Moskwie, a Striełka stała się atrakcją objazdowej wystawy kosmonautycznej. Striełka urodziła również sześć szczeniąt. Nikita Chruszczow przesłał jedno z nich, Puszynkę, prezydentowi Kenned'yemu jako prezent dla jego córki Caroline.

-. Nie marzę też o wypchaniu po śmierci mojego doczesnego ciała. Dzisiaj podróżuję po świecie w całkiem innym celu.

W jego głosie zabrzmiała nuta nawet dużego rozbawienia.

- Wiedziałem przecież, że gdybym nawet głośno wzdychał do Księżyca, a nawet wył do niego jak wilk w rozgwieżdżoną noc to przez to nie osiągnę celu. Najpierw w Bostonie ukończyłem Instytute of Technology, otrzymując tytuł magistra aeronautyki i astronautyki. Następnie zaliczyłem Test Pilot Schol (Szkoła Pilotów Testowych- uwaga J.P.) w Kalifornii. Jako pilot oblatywacz w 1965 roku zgłosiłem się do uczestnictwa w programie kosmicznym. Po sześciu latach intensywnego treningu Johna Junga, Kena Mattingly i mnie przypięto do foteli. The last seconds counted down. 5 ... 4 ... 3 ... 2 ... 1. ZERO. Start ! I zaczęło się jedenaście najbardziej ekscytujących dni mojego życia. Jedenaście dni! Widok Ziemi był najwspanialszym widokiem jakikolwiek dotychczas w życiu oglądałem. Ziemia z odległości 29000 km skrzyła się jak cudownie oszlifowany brylant – niebieskie oceany poryte bielą chmur i szare obszary. Ten klejnot wisiał w czarnej przestrzeni.

- Panie generale, jednak nie dla podziwiania pięknych widoków wystrzelono jednego z pionierów badających Srebrny Glob

Głównym zadaniem naszej wyprawy, którą kierowałem było zbadanie gór. Zebraliśmy próbki skał, przeprowadziliśmy kilkanaście eksperymentów z zakresu sejsmologii. Niestety nie dokończyliśmy jednak badań nad intensywnością wyparowywania ciepła z wnętrza Księżyca. Astronom John Young pracował nad zasilaniem. Na Księżycu w skafandrze nie widzi się własnych stóp. Kiedy przechodził na drugą stronę prądnicy, zaplątał lewą nogę w kabel i zerwał zasilanie. Można to było naprawić, jednak opóźniłoby to nasz powrót. Mnie zaś dała porządnie w kość przeciekająca torba z wodą do picia. W hełmie, w stanie nieważkości, kropelki osiadały mi na nosie, na włosach. Frustrujące!

- A może te psikusy robiły wam jakieś księżycowe ufoludki?

- Niestety na Księżycu nie ma żadnego życia, zaś Srebrny Glob w przyszłości może stać się dla kosmonautów stacją przesiadkową. Po powrocie na Ziemię przyszła sława, podziw, wywiady, jednym słowem fetowanie sukcesu. Jednak w tym zamęcie uleciało coś bardzo osobistego, niezwykle ważnego. Powiedziałem wcześniej, że przed lotem w przestworza ciężko harowałem i nie znajdowałem czasu dla żony Dotty i naszych dwóch synów, Żona całość domowych obowiązków i wszelkich domowych kłopotów przejęła na siebie. Po moim powrocie z Księżyca nie usiłowałem jej pomóc. Zamiast męża miała w domu bohatera! Wpadła w ogromna depresję, która skończyła się próba samobójstwa. Niestety po „Apollo 16” mnie również dopadła nuda i frustracja. Co mi jeszcze pozostało? Często zadawałem sobie pytanie. Przecież osiągnąłem cel, byłem na Księżycu. Co mi teraz pozostało? Rzuciłem się wir różnych biznesów. Również z sukcesem. Zarabiałem miliony. I znowu frustracja.

- Czego Pan chciał?

- Jeszcze wtedy nie wiedziałem czego, ale to wkrótce przyszło.Po opuszczeniu NASA zacząłem zauważać zmiany u mojej żony. Zaintrygowało mnie to. Dostrzegłem, że jest coraz bardziej spokojna i wyciszona, w przeciwieństwie do mnie – rozedrganego, niespokojnego, pędzącego gdzieś na oślep. A przecież z materialnego punktu brakowało mi tylko ptasiego mleczka. Coś tu nie gra w moim życiu – dręczyły mnie coraz bardziej różne myśli.- Dotty, ty się zmieniłaś, jesteś taka dobra i spokojna, a ja?

- Miesiąc po sprzedaniu kolejnego biznesu żona poprosiła mnie, żebym pojechał z nią na dwudniowe studium biblijne do pobliskiego rancza. Usiadłem w fotelu z filiżanką kawy i z biblią na kolanach. Nagle z moich oczu spadły łuski. Modliłem się „Panie, dopomóż mi kochać moją żonę, chcę być dobrym mężem i ojcem”. Bóg wysłuchał mnie.

- W 1972 roku, kiedy prowadziłem „Apollo16”, przeżywałem najwspanialszą przygodę swojego życia, mawiałem że choćbym żył tysiąc lat to nigdy nie zaznam niczego podobnego, jak chodzenie po Księżycu.

- Dziękuję z rozmowę.

Uwaga ciekawe zdjęcia z wyprawy „Apollo 16” można znaleźć, oczywiście w internecie.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bożena Joanna 31.07.2018
    Ciekawie o zrealizowanych marzeniach i problemach, które potem pojawiły się w codziennym życiu i stosunkach w rodzinie. Moim zdaniem do poprawy pierwsze zdanie "zadekretował stosowne dokumentu" - coś tu nie brzmi. Serdeczne pozdrowienia!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania