Niby takie nic
To znowu się dzieje. Niby takie nic, tak niewiele znaczące w naszym świecie a zarazem ważne dla każdego z osobna. Nie cierpię tego. Bo przecież kto by się cieszył na myśl, że zaraz udowodni najbliższej sobie osobie jak bardzo jest beznadziejny?
Znowu łapie doła. Znam ją na tyle, że potrafię to zauważyć, choćby nie wiem jak bardzo chciała to ukryć. I wiem, co teraz zrobi. Za chwilę się uśmiechnie i zmieni temat. A ja w duchu podziękuję, za to, co właśnie zrobiła i znowu znienawidzę się w myślach, że nie potrafię jej pomóc. Nie da mi chwili na odpowiedź, na jakiekolwiek słowa otuchy. Bo wie, że nawet po tylu latach naszej przyjaźni, nie pocieszę jej i dalej będę stać jak głupia, nieustannie się uśmiechając jak zwykły kawałek drewna, któremu ktoś narysował wesołą twarz. Pamiętam jak kiedyś mi powiedziała, że mogłabym chociaż spróbować ją rozweselić. Zaraz po tym dała mi na to szansę, którą znowu zmarnowałam. Teraz ukrywa przede mną uczucie smutku, rozczarowania i przygnębienia. Wiem, że ją zraniłam. I robię to za każdym razem, kiedy tylko nadarza się okazja. To nie tak, że tego chcę. Po prostu inaczej nie umiem. Wydaje mi się, że jakiekolwiek słowa pocieszenia wypowiedziane przeze mnie, zabrzmią pusto i sztucznie. Dlatego nie przejdą mi przez gardło, bo wiążą się z uczuciem, które mi podpowiada, że mogłabym ją jeszcze bardziej skrzywdzić tym "sztucznym" współczuciem. Wolę się uśmiechać i choćby nie wiem jak bardzo chciałabym ją pocieszyć lub przytulić, muszę wciąż stać i nawet nie drgnąć, bo wiem, że to bezpieczniejsze wyjście. Za każdym razem, widzę jak nici naszej przyjaźni, plączą się i zrywają. Boli mnie to i irytuje zarazem. Nienawidzę się za te bariery, których nie umiem pokonać.
Chyba już obie przywykłyśmy. Ona nie daje mi czasu na reakcję, a ja nie zmieniam wyuczonego wzorca i coraz bardziej się potępiam. Dajemy radę. A przynajmniej tak myślałam, dopóki nie uświadomiłam sobie kolejnego etapu mojej nieporadności. Nawet zwykła pochwała stała się problemem. Kiedyś przychodziło mi to bez jakichkolwiek trudności, ale jak widać moje wewnętrzne demony dbają o to, aby urozmaicić mi życie.
Komentarze (8)
Pozdrawiam→5
"Za każdym razem, widzę jak nicie naszej przyjaźni, plączą się i zrywają. Boli mnie to i irytuje zarazem. " - a tu się zastanawiam (tylko zastanawiam) czy nie lepiej nici?
No i po seansie.
Ciekawy, wartościowy tekst. Taki z cyklu, każdy znajdzie w nim kawałek siebie. Nieco za dużo przecinków w kilku miejscach, ale nie jest to coś, co ten tekst zabija.
Całkiem w deseń.
Jest ok.
Pozdrawiam ;)
Hm, chwalą ludzie, a ja jakoś, no nie poczułam. Dla mnie za mało skondensowane, choć tekst krótki, więc trudno coś jeszcze skracać, ale zabrakło mi jakiegoś czegoś, wyłączałam się czytając. Niemniej jednak nie jest to zły tekst, błędów nie wyłapałam.
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania