Poprzednie częściNiczyja - Rozdział I

Niczyja 2 - Rozdział XIII

Do sobotniego popołudnia nie wydarzyło się nic niezwykłego. Wujek i ciocia szykowali się do teatru, Jagoda z Olkiem poszli do lekarza, a Ala i Maciek wzięli Tulipana na spacer. Od wczoraj prawie w ogóle nie przebywałam sama, cały czas ktoś był w pobliżu.

- Zaczekajmy aż wrócą – ciocia patrzyła na mnie zatroskana – tak dla bezpieczeństwa.

- Nic mi się nie stanie – zapewniłam po raz setny. – Będę sama góra dziesięć minut, zamknę drzwi, zaciągnę zasłony i wejdę pod łóżko.

- Nie żartuj – pouczyła mnie – i uważaj na siebie.

Zamknęłam za nimi drzwi i zabrałam się do nauki. Miałam we wtorek egzamin z prawa karnego.

Skrzypnięcie podłogi postawiło mnie do pionu. W progu stała góra piętnastoletnia blondynka w białej, zwiewnej sukience. W ręce trzymała nóż myśliwski, zbliżała się do mnie powolnym krokiem.

- Co ty robisz? – mój głos brzmiał piskliwie. – Kim jesteś?! Czego ode mnie chcesz?!

Dziewczyna uśmiechnęła się drapieżnie i przejechała palcem po swojej szyi.

- Dlaczego? Co ci zrobiłam?! – serce łomotało mi jak szalone. – Odpowiedz!

Powinnam zacząć krzyczeć? Był dla mnie jeszcze jakiś ratunek?! Modliłam się by Maciek z Alą wrócili jak najszybciej ze spaceru. Nadzieja odżyła w moim sercu, gdy odezwał się dzwonek do drzwi. To była moja szansa, rzuciłam się biegiem do drzwi. Dziewczyna nie próbowała mnie zatrzymywać, co było dziwne. Zamarłam, kiedy zobaczyłam kto stoi w progu. Chciałam zatrzasnąć mu drzwi, ale włożył w nie nogę, zaczęłam się cofać. Czułam się tak jakby śnił mi się koszmar, a ja nie mogłam się obudzić. Dziewczyna zaszła mnie od tyłu i przyłożyła mi nóż do gardła.

Wojciech nachylił się do mojego ucha.

- Tęskniłaś Anulko? Bo ja za tobą bardzo, kiedy tylko sobie o tobie przypomniałem. Odkąd poznałem Mirkę pamiętam już wszystko – chwycił moje włosy w garść. – Pachniesz tak jak cię zapamiętałem, całą tą dobrocią i naiwnością.

Pchnął mnie na kanapę i przycisnął do poduszek.

- Wiesz, jak się czułem? – głaskał mój policzek. – Gdy obudziłem się niewiadomo, gdzie, nie wiedziałem, kim jestem – uderzył mnie w twarz. – A to wszystko przez ciebie! Za co zgotowałaś mi taki los?!

Próbowałam odepchnąć go od siebie, na co on tylko chwycił mnie za gardło.

- Myślisz, że sobie ze mną poradzisz?! Jesteś głupią, dziewuchą, która myśli, że ze mną wygra!

Przy kolejnym uderzeniu łzy napłynęły mi do oczu.

- Teraz musisz ponieść za to karę – przytulił mnie do siebie. – Ból za ból.

Mówiąc to postawił mnie na nogi i zaczął ciągnąć. Próbowałam się opierać, ale wtedy napierała na mnie dziewczyna z drugiej strony. Przy drzwiach odepchnęłam mężczyznę od siebie i chciałam uciec, ale już w ogródku dogonił mnie i wykręcił rękę. Słyszałam trzaśnięcie kości i poczułam przeszywający ból. Wojciech nic sobie z tego nie robiąc popchnął mnie na trawę. Zaczęłam się czołgać, gdy zobaczyłam jak dziewczyna podaje mu nóż. Usłyszałam krzyk Ali i szczekanie Tulipana. Mężczyzna runął na mnie a ja w ostatniej chwili zasłoniłam się rękę. Ostrze wbiło mi się w ramię, krew zamoczyła moja bluzkę. Maciek rzucił się na Wojciecha, dziewczyna właśnie uciekała, Ala uklękła obok mnie.

- Ania – pogłaskała mnie po twarzy – wszystko będzie dobrze.

Cała zlałam się potem, oddychałam przez zaciśnięte zęby.

- Mogłabyś zadzwonić po pogotowie? – wysapałam z trudem.

Robiło mi się coraz słabiej, widziałam mroczki przed oczami. Starałam się nie myśleć o tym, że z mojego ramienia sterczy nóż. Jeszcze będę miała później koszmary. Nie wiedziałam jak mogłam nie wyczuć zagrożenia. Usłyszałam wycie syren, Ala razem ze mną wsiadła do karetki, przez całą drogę ściskałam ją za rękę

***

Obudziłam się słysząc pikanie maszyn, byłam w szpitalu i miałam podłączoną kroplówkę. Kolejna igła w ciele, fuj, wzdrygnęłam się. Ktoś poruszył się w kącie pokoju, ciocia wyglądała strasznie, musiała nie spać od wielu godzin. Coś do mnie mówiła, ale ja znów odpłynęłam w krainę marzeń.

Gdy obudziłam się następnym razem w sali byli wszyscy, Gerard trzymał mnie za rękę. Z trudem udawało mi się utrzymać otwarte oczy. Mężczyzna patrzył na mnie tak jakby zaraz miał wybuchnąć gniewem. Pogłaskałam go po dłoni, kosztowało mnie to sporo wysiłku.

Mówienie przychodziło mi z trudem, dlatego głównie słuchałam, co inni mają do powiedzenia. Podobno wszystko zdarzyło się wczoraj, dla mnie mięło niecałe pięć minut. Jakiś lekarz wyciągnął mi nóż z ramienia i na szczęście nie wdało się zakażenie. Maciek obezwładnił Wojciecha, co potwierdzały jego obite kłykcie, musiał zrobić to dość rzetelnie.

Później Gerard zatroszczył się by mężczyzna trafił pod sąd, co miało wydarzyć się dzisiaj wieczorem. Jak widać tym razem król postanowił zareagować. Dzięki lekom przeciwbólowym jak można się domyślić nie cierpiałam. Gerard nie odstępował mojego łóżka na krok, z trudem udało mi się wygonić ciocię. Kobietę przekonał argument, że wujek ma dzisiaj nocny dyżur i będzie na miejscu.

- O co chodzi? – zapytałam Gerarda, gdy zostaliśmy sami. – Patrzysz na mnie jakby przychodziło ci to z trudem.

Ukochany spojrzał na mnie jak zbity szczeniak i pogłaskał mnie po włosach .

- Nic, nic – uśmiechnął się lekko. – Jesteś trochę poobijana.

Poobijana? Musiałam sama się przekonać.

- Podaj mi lusterko – poprosiłam cicho.

Nie zareagował.

- Sama sobie wezmę – wzruszyłam ramionami.

Narzeczony powstrzymał mnie i podał mi przedmiot zainteresowania.

- Dziękuję – uśmiechnęłam się lekko.

Nie było tak strasznie. Miałam napuchnięty lewy policzek, rozciętą wargę i kilka zadrapań.

Przyglądałam się sobie chwilę w milczeniu i uśmiechnęłam kwaśno.

- Ach, skończyło się, kiedy jestem piękna, pachnąca i umalowana to kochasz mnie nad życie. A kiedy jestem tylko trochę poturbowana cyk, koniec miłości.

Zrobiłam żałosną podkówkę, rozbita warga trochę zabolała, ale co tam, ważne, że poskutkowało. Mężczyzna zaczął się tłumaczyć i mnie przepraszać.

- Jak mnie kochasz – udawałam obrażoną- to mnie pocałuj.

Gerard z trudem hamował uśmiech i zbliżył się do mnie. Moje serce przyspieszyło o czym dała znać przeklęta maszyna. Mężczyzna odsunął się ze śmiechem.

- Boję się, że ci serce nie wytrzyma.

- Wytrzyma – przysunęłam się. - Kochasz, czy nie kochasz?

Narzeczony pochylił się nade mną, w jego oczach igrały iskierki. Jego dotyk był taki delikatny i ostrożny, jakby się bał, że mnie zaraz straci. Czułam, że wszystko jest nuż w porządku, teraz na pewno wszystko się ułoży. Naszą chwilę prywatności przerwało nam zakłopotane chrząknięcie, odsunęliśmy się od siebie. W progu stali Maria i Edmund, ich najmniej się tutaj spodziewałam. Widocznie dostali polecenie by dotrzymać mi towarzystwa. Miałam dobry pretekst by odesłać Gerarda, mężczyźnie oczy same się zamykały.

Po piętnastu minutach batalii udało mi się go wygonić.

- Co tutaj robicie? – zapytałam, gdy zostaliśmy sami. – Myślałam, że jesteście w podróży poślubnej?

Edmund uśmiechnął się zakłopotany.

- Maria ma dużo nauki na studiach, a poza tym odłożymy wyjazd na wakacje.

- Dobry pomysł – ułożyłam się wygodniej na poduszkach. – Przyjechaliście dzisiaj?

- Półgodziny temu – odezwała się Maria – zatrzymaliśmy się u mojego taty.

Ciekawe dlaczego nie pojechali do wujostwa, przecież Edmund ich uwielbiał. Może stał się pantoflarzem.

- Mieliście ochotę do mnie przyjeżdżać? – zapytałam zamiast tego. - Na pewno jesteście zmęczeni podróżą.

Zapanowała chwila ciszy, po czym znów odezwała się Maria.

- Musisz bardzo cierpieć, przykro nam, że cię to spotyka.

Roześmiałam się perliście.

- Nic takiego się nie stało, przywykłam, że ktoś w kółko przykłada mi nóż do gardła. Teraz nie robi to na mnie wrażenia.

Para patrzyła na mnie zagubiona, nie wiedzieli co mają sobie myśleć. Już zwariowała? To mówiły ich spojrzenia.

- To miało rozładować atmosferę – wyjaśniłam.

Po godzinie wreszcie się ze mną pożegnali i poszli odpocząć, ja też poszłam za ich przykładem i zasnęłam.

***

Po dwóch dniach mogłam wyjść do domu, przyjęłam tą wiadomość z wielką ulgą.

Ciocia cały czas byłą przy mnie, wzięła nawet urlop w pracy. Gdy miałam wreszcie chwilę spokoju dopadła mnie Ala z Jagodą.

- Anka – brunetka złapała się pod boki – jak chcesz wziąć ten ślub to dzisiaj jesteś tylko moja.

- I moja – dodała Jagoda.

Spojrzałam na nie przerażona.

- O co chodzi?

Przyjaciółki zaciągnęły mnie za sobą do sypialni Ali. Suknia rzeczywiście leżała na łóżku, była przepiękna, z długim trenem, koronkowa, z długim rękawem i lekkim dekoltem na plecach.

- Jest – nie mogłam wykrztusić słowa.

- Piękna? – podsunęła Jagoda.

-Mhm…-zgodziłam się.

Wpatrywałam się w nią przez chwilę oczarowana, dopiero po chwili przypomniałam sobie o najważniejszej sprawie.

- Ja za nią płacę – zastrzegłam.

Kobiety jęknęły w proteście.

- To jest nasz prezent!

- Nie możesz nam tego zrobić!

- Wszystko zepsujesz!

- Zawsze musisz postawić na swoim?!

Zdawałam sobie sprawę, ile ta suknia musiała kosztować. Ale z drugiej strony nie mogłam znieść spojrzeń posyłanych przez przyjaciółki.

- Zgoda – poddałam się.

Obydwie pisnęły zachwycone.

- Ale – uniosłam rękę do góry – ja płacę za resztę.

Ala chciała zaprotestować, ale nie dałam jej dojść do głosu.

- Koniec dyskusji – ucięłam stanowczo. – Jesteście wspaniałe – zmiękłam – kocham was.

Przyjaciółki podbiegły by mnie uściskać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania