Nie było by komu
Wstaje nowy dzień, wśród gwaru miasta
A ty i ja wciąż jesteśmy, zapatrzeni
W ten krajobraz, w którym przyszło nam dorastać.
I bez wstydnie znów próbujemy
Dotknąć chmur, i ukraść im
Lekkość bycia na tym świecie złym.
Ale co by było, gdyby ty i ja
Urodzilibyśmy się w jednym z tych
Idealnych miast?
Nie było by komu kraść
Resztek wczorajszego dnia
Co jak ulotny sen chce wieczny być.
Nie było by komu pocieszać
Przechodnia, który w kasynie życia
Przegrał resztkę wspomnień swych.
A co najważniejsze nie byłoby komu
Kochać ot, tak pod niebem
Nie idealnych gwiazd.
Nastaje noc wśród ciszy miasta
A ty i ja wciąż jesteśmy zapatrzeni
W ten pejzaż, w którym przyszło nam dorastać.
I bezwstydnie znów próbujemy
Dotknąć nocnych zórz, by ukraść im
Zdolność uciszania największych burz.
Ale co by było, gdyby ty i ja
Uradzilibyśmy się w jednym z tych
Na pozór szczęśliwych miast?
Nie było by komu kraść
Resztek wczorajszego dnia
Co jak ulotny sen chce wieczny być.
Nie byłoby komu pocieszać
Przechodnia, który w kasynie życia
Przegrał resztkę wspomnień swych.
A co najważniejsze nie byłoby komu
Kochać ot, tak pod niebem
Nie idealnych gwiazd.
Nastaje kolejny świt nad miastem tym
A ty i ja znów próbujemy kraść nocny pył
Nastaje kolejna noc nas miastem,
Które biegnie wciąż
Tak ty i ja w stronę
Tych nowych lepszych lat.
Odgrzebywania starych pseudo wierszy ciąg dalszy.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania