Nie było dokąd się spieszyć

Wszystko czekało. Nie było się dokąd spieszyć. Czekał pies i jego pan, czekały niezmienne w swojej strukturze zachody słońca. Budynki na starówkach miast, przypływy i odpływy morza, miejsca w których jeszcze nikogo nie było, a jeśli był to tak dawno, że wszystkie drzewa i ścieżki zarosły i nie pamiętały tamtych wydarzeń, kamienice obcych miast i miasteczek, które przeżyły swoich budowniczych i tych, co się w nich awanturowali, śmiali, płakali i przeminęli choć sądzili, że wszystko wokół nich. Dla nich i tylko dla nich śpiewa, tańczy, bawi się i wznosi. Nie było dokąd się spieszyć. On i jego czas łaska, jej brak, kobiety których pragnął i nie pragnął, przyjaźnie, wrogowie, nowe i stare twarze, odkrycia mniej lub bardziej infantylne, plany na przyszłość które nic nie znaczyły, bo przyszłość zawsze miewała swoją sobie jedyną wiadomą opcję ilości oczek na wypadających kostkach. Nie było się dokąd spieszyć. Nie było za kim tęsknić. Prawdziwy świat istniał tam, gdzie była sama ze sobą, kiedy pytała samej siebie, jaka jest. Czego jej trzeba, a czego nie potrzeba z całą pewnością i jaka na pewno nie jest i być nie chce. Ten czas nie był stracony. Patrzył na ludzi wokół siebie, na nowe drapacze nieba powstające z pracy ludzkich rąk w celu większej rozdzielczości pola widzenia w kontroli innych. Patrzył na zmieniające się marki aut, dodatkowe promocje na życie mniej bolesne, na życie uatrakcyjnione paletą kolorów zupełnie niepotrzebnych nikomu. Patrzył na ilość kanałów w telewizji, ilość informacji medialnych, na szał kolorów wystaw sklepowych, na narkotyczne zmieniacze czasu i ucieczkę od siebie wszystkich ludzi, których znał, ponieważ nie radzili sobie z tym światem wokół, chcąc mieć tyle, co reszta, nie zostając w tyle w rankingu nowych odtwarzaczy -Mp 3 -Mp 4 i Mp MilionJeden. Za szybko, za dużo i na skróty do szczęścia z nowym, lepszym zestawem nierdzewnych naczyń czy wybielaczy do pralek automatycznych. Nowej, nowszej, najnowszej kolekcji Dyktatora Mody X i widział, że w tych kolorach blaknie człowiek, Że wraz ze wzrostem przyrostu gospodarczego, rozwoju wymyślnych coraz bardziej sportów ekstremalnych i internetowych strzałów adrenaliny, maleje ludzkie serce coraz bardziej zestrachane, niewiedzące gdzie ma się podziać i za co złapać, bo samo też stało się towarem w promocji telefonii komórkowej z okazji walentynek czy wielkiej orkiestry świątecznej pomocy. Nie było dokąd się spieszyć. To co ważne nie było w stanie uciec, bo nie było na sprzedaż ani nie podlegało prawom rynku. Było starsze niż wszystkie ceny świata i młodsze niż dziecko pragnące nowej zabawki. To coś czekało i zawsze czekać będzie, niezależnie od tego, czy on miał jej to przynieść i czy ona miała dać się tym uszczęśliwić. Niezależnie czy ona miała przyspieszać potok arterii Jego serca przez chwile, chwil parę czy całą wieczność i niezależnie od tego, czy on miał niczym Prometeusz przynieść niegasnący ogień, czy tylko małą iskrę, którą potem rozpalić miał inny on, który po nim nadejdzie. Szanował ją tak bardzo, że aż drżał na samą myśl o tym, że może, zamiast prawdziwego ognia przynieść jej jakieś sztuczne ognie, zamiast tęczy i prawdziwego śniegu jakąś imitacje w szkle, która wystarczy potrząsnąć, żeby zaczęło w niej padać czymś nieprawdziwym, co po kilku razach kompletnie się znudzi. Pomylił się już tyle razy i tyle razy mylono się co do niego, że nie chciał jej i sobie tego fundować. Widząc ją pragnął, aby była wreszcie z nim blisko, bliżej niż się da, niezależnie od tego, co dzieli. Wiedział też, że to czekanie jest po coś i że może być sprawdzianem nie tylko dla niej, ale i dla niego. Niepotrzebnie więc zamartwiała się patrząc na zegarek, w myślach snując przypuszczenia o tym, co dziać się z nim może o tej czy innej godzinie. Był z nią, niezależnie od tego, czym się zajmował, w jakim towarzystwie przebywał i mimo najprzedniejszej zabawy w środku, której mógł tkwić, choć przywołanie takiego stanu jakoś niespecjalnie mu przychodziło do głowy. Czekał na spotkanie z nią, ale było mu tak samo, jak jej, mimo odmiennych warunków, w których teraz oboje tkwili i nie wiedział co gorsze i lepsze równocześnie, tkwić w jednym miejscu bez zmiany krajobrazu, snując wyobrażenia o święcie, idealizując go z braku wyjścia czy mieć dostępny cały świat bez radości odkrywania go z inną osobą, którą by się mieć dla siebie chciało, a która przebywając aktualnie na innej planecie nie może go dosięgnąć inaczej jak tylko swoją myślą. Wiedział jedno na pewno, że czuje wdzięczność za to, że czeka, za to, że czuje coś czego dawno, bardzo dawno a może nigdy dotąd nie czuł i że ta osoba jest, istnieje naprawdę i myśli o nim codziennie, kiedy patrzy przed snem w żarówkę, okno, bądź powierzchnie własnych powiek.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Canulas 02.12.2018
    Tytuł świetny, ale treść już nie dziś.
  • Canulas 03.12.2018
    "Mp 3 Mp 4 " - Mp3 - Mp4

    Od strony zapisu ogromny progres. Pomiędzy pierwszą fazą pierwszej publikacji, a tym tekstem - przepaść in plus.
    Nie widzę zasadności dla używania formy grzecznościowej. Wszelkie: On, Ty, Ja, Niego, Niej, można śmiało dać z małej, bo tekst raczej nie wygląda na pamiętniczy wpis.

    Treść ok, mocno skondensowana, ale trzeba lubić. Mi weszła średnio, ale punktuję i doceniam zapis.
  • Wendypou 03.12.2018
    Dzięki za rady :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania