Poprzednie częściNie jestem mordercą

Nie jestem mordercą 3

Woda jest kilka milimetrów od mojego języka, który powoli wyciągam do przodu. Serce wali jak szalone, ale pragnienie jest tak ogromne, że muszę, po prostu muszę się napić. Unoszę butelkę do góry, przez co ciecz wypełnia jamę ustną. Chciałam nacieszyć się, tą wspaniałą chwilą gaszenia pragnienia, ale Max wyrywa mi napój, rozlewając go po ścieżce. Połykam minimalną ilość wody i patrzę z zarzutem. Mina bruneta wykazuje ogromne zdziwienie. Nie wiem czy nie jest groźny, czy dobrze gra. W zasadzie po co miałaby mnie oszczędzać? Właśnie naraziłam się na zatrucie, a on uratował mnie, w pewnym sensie przynajmniej. To nie może być on.

- Oszalałaś? - pyta. Dostrzegam jak trzęsą mu się ręce. Na pewno nie jest zabójcą, prawda?

- A ty? Nie wiesz, czy woda jest zatruta, a jeśli nawet, to nic ci do tego, czy ją pije - mówię i sięgam do plecaka. Jest w niej butelka, którą mi dał. Ponownie zbieram myśli. Po chwili patrzę Max'owi prosto w oczy. Nie widzę w nich cienia fałszu, jednak powoli tracę wiarę, w jego dobre intencje.

- Robisz ze mnie idiotkę - mówię, wyszarpując z plecaka butelkę. - A co z tym? Z niej mogę wypić?

- Uspokój się, dobrze wiesz, że nie jestem mordercą - rzuca obojętnie, ponownie mieszając mi w głowie. Nie powinnam za dużo myśleć, bo i tak nie dotrę do prawdy. Kiepski ze mnie detektyw, poza za tym osoba, która kręci, na pewno jest dobrze wyszkolona w opowiadaniu bajeczek.

- Nie wiem, Max. - Przegryzam dolną wargę i patrze na butelkę, po czym wyrzucam ją w przestrzeń. Ginie za sosnami i świerkami, wraz z moją wiarą w cokolwiek.

- Wiesz, że została nam niecała połowa litra wody?

- Może zostać nawet mniej, przecież i tak jej nie wypijemy- stwierdzam, unosząc przy tym brwi. Naprawdę bawi mnie jego podejście do tego, co się dzieje.

- W kryzysowej sytuacji, z pewnością napiłbym się - mówi i poprawia metalową obręcz. Moja także zaczyna się przez to poruszać. Przypomina mi o tym, że musimy współpracować.

- Daj znać, kiedy takowa nadejdzie, wtedy będę wiedziała, co robić - oznajmiam, patrząc na przedmiot wyrwany z moich, wciąż przesuszonych, ust.

- Twierdzisz, że jesteś w kryzysowej sytuacji? Jakby tak było, zachowywałabyś się bardziej niedorzecznie. Uwierz, możesz przejść jeszcze wiele godzin, zanim padniesz z odwodnienia. - Nie wiem dlaczego, ale kiedy do mnie mówi, uspokajam się. I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu, nie mogłam zdzierżyć każdego, wypowiedzianego przez niego słowa. Moje myśli wędrują teraz do pierwszych dni, w których rozpoczęłam uczestnictwo w tym piekle.

Agnes i ja, wyruszyłyśmy dżipem z samego rana. Ona prowadziła, jak zawsze. Nie zdążyłam zdać jeszcze prawka. Chciałam wziąć się za to, zaraz po dwutygodniowej wycieczce, którą wygrałyśmy w konkursie internetowym. Jak się można domyślić, była to wycieczka do lasu, w którym miałyśmy uprawiać turystyką pieszą. Zapewniono nam nocleg, w pięknym mieszkaniu, z którego widać góry ze wszystkich stron. Najciekawszym był jednak fakt, że nie miałyśmy zamieszkać same, tylko z obcymi ludźmi. Lubię poznawać nowe osoby, więc uznałam, że trzeba skorzystać z wygranej. Będzie super!- powtarzałam do znudzenia. Agnes sceptycznie podchodziła do tego, zawsze wiedziałam, że ma szósty zmysł. Ostatecznie jednak, udało mi się ją przekonać. Nawet nie wiecie, jak bardzo nienawidzę siebie za to.

Gdy dotarłyśmy do miejsca, zaznaczonego na mapie, spotkałyśmy dobrze znane mi teraz osoby. Byli to naiwni zwycięzcy. Nie bardziej naiwni niż my, niż ja (zwłaszcza ja). Nie chciało mi się nawet przeczytać regulaminu konkursu, bo po co? Przywitałyśmy się z nimi oraz z pilotem wycieczki. Na początku nie wydał się być podejrzany. Nic nie wydawało się być podejrzane. W tym momencie, przypominam sobie zagubienie w oczach tego człowieka, człowieka, który powinien dbać o nasze dobro.

- Witajcie - przywitał nas, promiennym uśmiechem. Następnie zaczął opowiadać szczegóły o miejscu, w którym się znaleźliśmy. Wspaniale terkotał o infrastrukturze lasu. Szkoda że zapomniał o kratach, kajdanach i innych ciekawszych detalach. Kierował nas ścieżką, prosto do mieszkania. Znajdywało się trzy kilometry od bramy, którą przekroczyliśmy na samym początku. Droga była dość długa, jak na sam start, ale przyjemna. Spokojna wędrówka, w górskim lesie, czy może być coś przyjemniejszego? Nie wiem, ale gorszego z pewnością.

Mieszkanie wzbudziło emocje w niektórych z nas, zwłaszcza u dziewczyny o imieniu Fay, której nie trawię, ale o tym później.

- To są jakieś żarty? Mieszkanie ze zdjęć jest znacznie większe, a przede wszystkim, czystsze - stwierdziła, kierując wszystkie uwagi do pilota, jakby miał on z tym cokolwiek wspólnego. Musiałam się jednak z nią zgodzić, na zdjęciach wszystko wyglądało pięknie, a rzeczywistość ukazała budynek, wymagający remontu i przemalowania. Osobiście nie narzekałam, przyjechałam tu dla ludzi i podróży, po nieznanym gruncie, a nie dla luksusów.

- W środku prezentuje się dużo lepiej - oznajmił mężczyzna, idąc w stronę drzwi.

- Miejmy nadzieję - fuknęła szatynka. Prezentowała się nienagannie, poczynając od makijażu, na ubraniach kończąc. Po cholerę tu przyjechała?- pomyślałam od razu. Nie pasowała mi do do tego miejsca, wciąż nie pasuje. Może dlatego na początku uznałam, że to ona będzie mordować.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • candy 23.09.2016
    Nie wiem (przecinek) czy nie jest groźny, czy dobrze gra. W zasadzie (przecinek) po co miałaby - miałby*
    Dostrzegam (przecinek) jak trzęsą mu się ręce.
    nic ci do tego, czy ją pije - piję*
    jednak powoli tracę wiarę, w jego dobre intencje. - tu bez przecinka
    poza za tym osoba - poza tym*
    patrze na butelkę - patrzę*
    i tak jej nie wypijemy (Spacja) -
    że jeszcze kilka dni temu, nie mogłam zdzierżyć każdego - niepotrzebny przecinek
    Agnes i ja, wyruszyłyśmy dżipem z samego rana. - niepotrzebny przecinek
    Będzie super! (spacja) -
    Nawet nie wiecie, jak bardzo nienawidzę siebie za to. - to zdanie jest ok, ale brzmi nieco nienaturalnie, chyba lepiej brzmiałoby "Nawet nie wiecie, jak się za to nienawidzę"
    Gdy dotarłyśmy do miejsca, zaznaczonego na mapie - niepotrzebny przecinek
    przywitał nas, promiennym uśmiechem. - niepotrzebny przecinek
    Po cholerę tu przyjechała? (spacja)- pomyślałam

    Tu już było lepiej :) trochę mało się działo, ale historia wciąż mnie ciekawi. Pisz dalej! :-)
  • persse 23.09.2016
    Dzięki, myślę że w nastepnym się zdarzy trochę więcej ;)
  • Abbadon 02.10.2016
    To zachowanie Maxa jest całkiem bez sensu. Najpierw proponuje wodę, potem ja wyrzuca, a potem narzeka, że kończy im isę woda, którą wyrzucił. Niby ma swoje powody, ale to wciąż dosyć losowe.
  • persse 03.10.2016
    To dziewczyna ją wyrzuciła

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania