Nie licząc.
Wielki świat od lat do przodu mknie.
Nie pytając się mnie czy tego chcę.
Po prostu każe mi pakować rzeczy...
I za tłumem iść.
Do całkiem nowych krain, gdzie jeszcze nie był nikt.
Gdzie ludzka noga nie zostawiła ani jednego śladu.
Ale może ja nie chcę.
A może nie potrafię.
Burzyć dotychczasowego ładu.
I po swojemu chce żyć...
Nie licząc dni, nie licząc lat.
Patrzeć jak mknie zwariowany świat.
Zamknąć oczy o północy.
I czekać, aż przyśni mi się na jawie sen.
Którym może będziesz ty!
Wielki świat wciąż szepcze mi.
Że, bez marzeń da się żyć.
I każe mi, w parę chwil zostawić...
Wszystko, co mam.
I biec do całkiem nowych stron.
I tam budować od nowa dom, którego podobno tu nie mam.
Ale ja nie potrafię.
Ale ja nie chcę.
Zacząć oddychać innym powietrzem.
Bo ja chcę, bo swojemu żyć...
Nie licząc dni, nie licząc lat.
Patrzeć jak mknie zwariowany świat.
Zamknąć oczy o północy.
I czekać, aż przyśni mi się na jawie sen.
Którym może będziesz ty!
Lecz na razie moje życie.
Jest tylko sumą oddechów i chwil.
Melodii, których nie usłyszę.
Kolejny raz.
Komentarze (4)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania