Nie odchodź do nieba. Część 1.
W stanie Massachusetts wstawał świt, tuż za skrzyżowaniem sygnalizacja świetlna nad bulwarem w Cambridge zapaliła się, że samochody ruszyły z miejsca.
***
Page nie mogła dłużej spać, więc wstała i wyszła na patio z kubkiem kawy, i skupiała się nad tym, że już za nie całe 30 minut zobaczy Jasona, który wracał do niej z podróży służbowej z Hampton w stanie Wirginia. Słoneczko intensywnie świeciło, jej w oczy a ona promieniała, ze szczęścia. W jednej chwili zadzwonił dziewczynie telefon, aż podskoczyła z radości szepcząc, sobie, kochanie chyba będziesz już wjeżdżał na mój podjazd, na pewno. Gdy nacisnęła na słuchawkę do odbioru pierwsze co, padł wyrazisty ton jakiegoś faceta.
***
- Tutaj klinika w Hallwood mamy poszkodowanego, znaleziono pani męża dokumenty i telefon prosimy, aby pani przyjechała, jak najszybciej się da. Jason Lee został przywieziony w stanie krytycznym i walczy o życie. Teraz jedzie na zabieg, który będzie długi i skomplikowany a najbliższe godziny będą decydujące.
- Dobrze już się zbieram, natychmiast dziękuję, ślicznie za wiadomość.. A co się stało dokładnie, że mój mąż trafił do kliniki?
- Miał, wypadek nie jest, z nim dobrze, ale będziemy robić wszystko, co w naszej mocy.
***
Cała dygotała ze strachu, by nie, stało'' się najgorsze nie mogła, uwierzyć w to, że życie bywa takie nieprzewidywalne. Była na granicy załamania prosząc, gorąco Boga o to by nie zabrał, jej go tak wcześnie, zbyt za wcześnie, on przecież młody jest, nie może umrzeć, tyle jeszcze przed nami, jesteśmy od niedawna po ślubie, miłość w nas silna jest, jeszcze nawet nie doczekaliśmy się dzieci, byliśmy już na Seszelach i w Tajlandii planujemy dalsze zwiedzanie świata. Tak bardzo cię proszę, Boże nie odbieraj, mi tego wszystkiego, co jest dla mnie najcenniejsze wysłuchaj mnie, błagała cichutko. I czym prędzej wyszła z domu ruszając do Hallwood, bo Jason jej tam potrzebował.
***
Cdn.
Komentarze (3)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania