Co prawda to nie byłam ja, ale chyba wiem, o co chodzi. :C Ja nic nie rozumiem. To o bulimii, a może anoreksji? Korporacjach? Miłości? Przyjaźni? Nie wiem, nie zrozumiałam nic a nic. :C Pewnie za głupia jestem na takie cośki, i ten od szmaty też był za głupi. Mogę nie oceniać, czy to tak nie wypada?
No ale zawsze jak coś sobie pomyślałam, to inne zdanie to obalało. :C A wielu rzeczy ni w ząb nie rozumiem, na przykład te woreczki to miał być żołądek, a gadanie o jedzeniu to zaburzenia odżywiania, ale potem jakieś woreczki foliowe, kurczaki i fabryka. Na dodatek zakochanie. :C
Zgadzam się z Moni(wyjątkowo). O czym ten tekst jest? Nawet nie wiadomo kogo to rozmowa... Przyjaciółek? Świadomości z podświadomością? Dwóch różnych jaźni?
Sory, ale nie podoba mi się ta forma. W ogóle się nie wczułam. Nic, kompletna pustka. Tekst sam w sobie, choć jest napisany raczej prawidłowo, to nie powala ani treścią, ani pomysłem. Zostawiam 2
Moni nie pytaj mnie o to, gdyż nie mam bladego pojęcia. Serio. Chyba musisz jego zapytać. Aczkolwiek odniosłam wrażenie przez tą emotikonkę, że to raczej był sarkazm
A ja tu widzę dość.. dość ciekawą inspiracje Nowym Brutalizmem, a przypomnijmy, że Kane do tego właśnie nurtu należy.
W każdym razie, to chyba z założenia miał być tekst, który niekoniecznie miał być zrozumiały. Pamiętajmy o tym, że sam tekst ma konotacje dramatyczne, zatem autorka nie wrzucając zbyt wielu elementów jedynie, dostarcza nam "rozrywki".
Ja osobiście chętnie zobaczyłbym jak dalej się ta sytuacja by rozwinęła. Jak wyglądaliby - jeśli w ogóle by się pojawili - kolejni bohaterowie, choć może powinienem bardziej powiedzieć, litery (?)
a przede wszystkim, jak ta sytuacja mogłaby się rozwinąć. Co do woreczka, też miałem z nim problem. niemały z resztą. Niemniej. to wszystko jakoś się ze sobą uzupełnia. Niedosłownie, niekoniecznie w zrozumiały sposób, ale zachodzi ta zależność przyczynowo - skutkowa.
Dla wielu może to zabrzmi dość paradoksalnie, ale tak właśnie jest. Natomiast, co do ogólnego zrozumienia. Nie hejtowałbym, a przeciwnie. Zachęcał do dalszej pracy. Ostatecznie, wielu Yer-Face się nie podobał, głównie przez wzgląd na poziom okrucieństwa. Niemniej, niemniej, krok w bardzo dobrą stronę. Ode mnie pięć i czekam na dalszy ciąg.
Reszcie natomiast proponuje się zapoznać z "Łaknąć". Zrozumienie tego dramatu, albo choć zasad nim rządzących znacząco ułatwią odbiór tego tekstu. :3
Nie wiem czy mam racje. Wygląda mi to na scenariusz. Nie każdy umie odczytywać tego rodzaju teksty. Jak ktoś jest urodzonym reżyserem, to zrozumie ten otwór za pierwszym razem. Moje skromne i pozdrawiam serdecznie.)
Tekst dramatyczny brzmi o wiele ładniej. I bardziej profesjonalnie.
Poza tym, nie trzeba być reżyserem, żeby to rozumieć. I rozumienie.. tutaj.
Bardziej myślę, że chodzi o intencje. O to, co autorka chciała przekazać.
W początkowych kilku wersach zdawało mi się, że bohaterka jest rośliną. Folię się kładzie, by chronić przed zimnem, a ten tort prawie jak torf. Ale ta interpretacja jest tak z dupy wyjęta, że szkoda gadać. Gorsza była tylko o kibicach legii ;_; Pojęcia nie mam o czym to jest. Nie ocenię.
Liseł29.01.2016
*A teraz wypowie się Liseł: Spec Od Z Dupy Wziętych Interpretacji (SOZDWI)*
Myślę, że w pierwszej „zwrotce" dowiadujemy się o zaburzeniach odżywiania dziewczyny; jest ona głodna, ale nie chce jeść, wypadają jej włosy, a z tego co wiem to od niejedzenia osłabia się zęby. Nie wiem czemu, ale woreczek jest dla mnie metaforą żołądka — bohaterka skurczyła go tak bardzo, że nie może nic normalnie zjeść (tylko, że potem B mówi coś o fabryce woreczków, tak więc pewnie mylę się co do interpretacji.
Druga „zwrotka" nasunęła mi podejrzenia co do rozdwojenia jaźni A. Persona B ciągle mówi, mimo że A wyraźnie chciałaby, żeby ta w końcu się uciszyła. A wszyscy wiemy, że osoby chore psychicznie nie mają wpływu na głosy w swojej głowie.
W „zwrotce" trzeciej dowiadujemy się, że A jest zakochana, ale wydaje mi się, że ta miłość jest nieodwzajemniona. Poza tym chłopak ma jakieś problemy z samym sobą — „
B: Nie znajdzie miłości, nie darząc nią siebie."
W zwrotce „czwartej" A ogląda bardzo szczupłe dziewczyny i pogardliwie nazywa je kośćmi. Poza tym zmowu mam przypuszczenia co do rozdwojenia jaźni; A mimo że chciałaby przestać nie może powstrzymać się rozmowy z B, osobą, która mieszka ej głowie. Teoria ta umacnia się w kolejne zwrotce. A nawet nie pamięta ile to już lat istnieje B.
Końcówkę napisze pöźniej bo zabrakło mi czasu.
Jedyne co trzyma się kupy, ale nie przekonałeś mnie. :/ No bo na przykład ze strojów w jedną linijkę mamy auta i ulicę... Ty się dziwisz, że za tekst, którego nie da się ogarnąć dostałaś pałę? Serio, napisz nam o czym to jest, bo ta uniwersalność jest Twą iluzją.
O, o tym jest ten tekst. Uniwersalność to iluzja. Masz za to pięć na pocieszenie, skoro się starałaś i takie tam.
Slugalegionu, jeśli myślisz, że jestem na tyle upośledzona, żeby anonimowo tłumaczyć wam swój tekst, to bardzo się mylisz.
Co do interpretacji, pokrywa się ona w większości z moją, ale jak wspomniałam wcześniej, nie będę tłumaczyć swojego tekstu.
Tekst jest bardzo... Niszowy? Sama nie wiem jak to określić, ale dobrze jest siedzieć w dramatach, szczególnie nowym brutaliźmie, żeby móc na niego spojrzeć odpowiednim okiem. Wstawiłam go tutaj w ramach swego rodzaju eksperymentu, chcąc zobaczyć wasze ewentualne interpretacje. No i w sumie ładnie wyszło.
A co do jedynki zirytowała mnie jedynie jej anonimowość.
Naprawdę wszyscy są tutaj tacy... płytcy?
Tekst opowiada tym, że pewna dziewczyna nie radząca sobie z otyłością, chce schudnąć i przypodobać się chłopakowi. Jednak zdrowie jej się pogarsza i pogarsza. Persona B to prawdopodobnie jej... mózg? Rozdwojenie jaźni? Coś w ten deseń.
Slugalegionu, miałam nie spoilerować i aż mnie korci, żeby was z tym zostawić, ale - zastanów się. Czy nie można na to spojrzeć jako na plątaninę myśli i wspomnień? I tak, ten tekst miał być chaotyczny. I tak, miał być urywany.
To rozdwojenie jaźni wydaje mi się dość dobrym tropem.
W końcu skoro autorka inspirowała się panią Kane, to pewnie wiedziała o jej zaburzeniach psychicznych
(jakaś psychoza, o ile mnie pamięć nie myli).
Zatem nie czepiałbym się.
Bardziej zainteresował tematem, tym co chciała tutaj autorka przybliżyć i tak dalej.
Uważam, że sama inspiracja jest bardzo dobra.
Będzie coś dalej...?
Yo! Wybacz nawał tekstu. A i to spoiler w czystej postaci. Potem wersja 2 i 3.
A: Jestem głodna. Boli mnie brzuch. Wypadają włosy, wypadną i zęby. ~ Słowem, bohaterka nie jest zdrowa. Oględnie mówiąc. Zaburzenia odżywiania według mnie to nie są, bo ni w chuj nie pasują do reszty tekstu. Ryzykuję jakieś bardzo, ale to bardzo poważne choróbsko. Dajmy na to rak. Do tego depresja.
B: Wiesz, że nie warto.
A: Jestem głodna i nie chcę jeść. ~ Brak apetytu to nie zaburzenie samo w sobie, a objaw tej choroby, bądź wynik depresji.
B: A przecież słońce. ~ To kuriozalne zdanie, które normalnie wziąłbym za wyjęte z dupy, niestety ma jakiś głęboko skrywany sens.
Pytanko z ciekawości, po co tak go ukrywać? To nie ma sensu, chyba że chwali się tym, jak to się pięknie pisze, ale nikt cię nie rozumie, bo to tak głębokie. Ewentualnie trolluje.
Mniejsza, my tu o sensie. Próba pocieszenia, bo depresja. Persona B nie czuje się na siłach, do przekonywania jej o jedzeniu i prawdopodobnie słabo mówi po polsku, bo ogromniasty zgrzyt i utrudnienie w komunikacji wręcz, ale można temu nadać sens. (Ale przecież słońce świeci, nie smuć się).
A: Dla mnie go nie ma. [pauza] Jest czasami. Ale już nie pamiętam. ~ Depresja.
B: Nie mów tak.
A: Jestem głodna i chcę jeść, ale ciało nie chce. ~ Persona A wie, że jest z nią źle, i jak widać choroba ma małe szanse na to, że to ona wywołuje brak apetytu, ale jak mamy depresję, to nawet wstawanie z łóżka może być niemalże niemożliwe, więc nie umie się przełamać i zjeść. ~ Za mały woreczek. ~ Metafora żołądka.
B: Mój wujek ma fabrykę woreczków foliowych. Spytam o nowy dla ciebie. ~ Jak mówiłem, persona B słabo zna polski, przez co nie zorientowała się o tym, że nie można rozumieć tego dosłownie. Stąd wtrącenie o pracy ojca.
A: Nie chcę. ~ A tu urwanie tematu, bo persona A nie chce gadać. No wiesz, zero sił na tłumaczenie i uznanie, że w sumie i tak nie ma szans, a myśli tak przez depresję.
B: Przyjeżdżałam czasem do niego. Było tam dużo dymu i rosół w szklankach. Nie umiał gotować, ale miał mamę. Robiła taki dobry tort. Czekoladowy. ~ Okej, znowu słaba znajomość naszego języka. Rosół w miskach miał być, ale nastąpiła pomyłka. Dużo dymu, bo B nie wiedział, jak nazwać kominek, ognisko, piec czy czym tam palono/zastępowano kuchenkę. Tort to albo tort i wiedza, że wpadała na urodziny, albo zwykłe ciasto i wtedy z okazji przyjazdów.
A: Nie mów nic więcej. [pauza] Ja nie chcę. ~ Drażliwy temat szczęścia, bądź też to miejsce kojarzy jej się źle. Może stało się tam coś, przez co choruje?
B: Nie mówić z nim w takim razie?
A: Mów, ale nie o moich woreczkach. ~ Ten rosół to złośliwość.
B: O rosole w szklankach? ~ A tu nie zauważenie jej.
[cisza]
B: Nigdy mi nie smakował. Robił go na kościach, a koty ze wsi znikały. ~ Rozmowa padła, a B próbuje ją ponowić. Koty to albo na serio koty, albo jakiś drób. Na przykład podobnie brzmiące kury. :)
A: Nie mów nic więcej. ~ Jak mówiłem, nie chce gadać.
B: Będę.
A: Ale ja nie chcę.
[pauza]
A: Nie darzę go uczuciem. ~ Jak widać to nie ich pierwsza rozmowa. Dotychczasowe schodziły na temat miłości, a że A nie chciała o tym gadać, to zbywała B. Jednak coś w niej pękło, miała dość, dlatego zaczęła gadać. ~ Myślałam, że po rozstaniu się zakocham. Będę krucha i śliczna, idealna dla przystojnego Pana. Ukochanego. A ja będę rozkoszna. Wtulała się w niego, mała jak kotka. Świeżonarodzona - na nowo. A jego wciąż nie ma. ~ Wyjechał za granicę. Zapewne mąż. To może być powód depresji, a domek źle się kojarzył, bo to byli teściowie. B to córka A?
B: Nie znajdzie miłości, nie darząc nią siebie. ~ Być może i tatko miał ze sobą problemy. A może inaczej? Potem rozpiszę Ci trzecią teorię, według której każda pauza powoduje, że pod A i B należy podstawić inne persony. Wtedy mowa tu o matce.
A: Nie wiem. ~ A po prostu ma inne poglądy, tyle.
[pauza]
A: Widziałam je w telewizji.
B: Ja też.
A: Kości są ładne w koronkach.
B: Facet nie pies, na… ~ Próba zmuszenia do jedzenia, a może mąż jej zmarł i pokazali zwłoki w TV? Powiedzonko źle użyte? A czy B zna polski? Właśnie. :)
A: Przestań. ~ Wzięła to za brak szacunku (przymuszanie/sami wiecie co).
B: Wiem o nich więcej.
A: Nie o nich chodzi. ~ Niezależnie od tego, która z moich “mikroteori” jest słuszna, nie chce o tym gadać, bo ją to boli. Próbuje zmienić temat.
B: Chodzi. Przecież wiem lepiej. Słucham cię codziennie.
A: Wcale nie chciałam mówić do Ciebie.
B: To też wiem. Nie możesz przestać. ~ Ot, są sobie bliskie, w końcu matka i córka. :v
[cisza]
B: A pamiętasz, jak byłyśmy nad morzem? Było ładnie. Wiało i świeciło słońce. I białe chmury na niebieskim niebie - bardzo ci się podobały. Pamiętasz?
A: Musiałam się rozebrać.
B: Tak, też je pamiętam. ~ Próbuje wznowić rozmowę i olewa niechęć i depreche A, by ją z tego wyciągnąć. ~ A jak wyszłaś z lasu? Chciałaś przejść przez drogę. Prawie sama. ~ Próba samobójcza?
A: Nie lubię tego stroju.
B: Tak dużo było tam aut. Trochę się bałam.
A: Nie było cię tam.
B: Byłam.
A: Nie pamiętam.
[pauza]
A: Gdybym się zjadła, podwoiłabym się czy zniknęła?
[pauza]
B: Dużo było takich jak ty. ~ Mających depresję.
A: Umrzeć z miłości. ~ Jej pragnienie.
B: Umarły z braku.
A: Miłości?
B: Siebie.
niepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepam ~ Ot, stara sprawa, nie pamięta jej za dobrze. :v
Yo! W prawdziwym życiu stoczyłem podobną rozmowę, tyle że po angielsku. Tamten nie bardzo mnie rozumiał, a ja czasem coś opisywałem, bo wiedzy o słówkach i brakło. :) I dlatego tak sobie pomyślałem, że próbując gadać po angielsku o takim temacie, mógłbym popełniać podobne błędy, a że nasz język jest jeszcze trudniejszy, to w sumie pasuje. Ta teoria bardzo mi się podoba, rozdwojenie jaźni zostało opisane, ja tylko zostawiam chorobę i deprechę, by to, czego zmianą tematu nie usprawiedliwię, wyjaśnić majakami. :v Ze zmiany A i B rezygnuję, bo styl stylem, ale tego chyba byś nie zrobiła.
Yo! To takie angielskie coś jak nasze hejo! Kiedyś, jak byłem w podstawówce, to sporo ludu mówiło "joł". No, taka jest (chyba) poprawna pisownia. :p Znalazłem przypadkiem, o w tej piosence:
https://www.youtube.com/watch?v=gDt929DOWI0&index=3&list=PL08F2BB4E7EC794D2
Koło 10 sekundy. :)
Choć na początku nie rozumiałem, to przy dłuższym rozpatrywaniu tekstu mnie olśniło. Nie jest to świetne opowiadanie, ale złe też nie jest. Zostawiam 4
Liseł29.01.2016
Na wstępie chcę zaznaczyć, że to tylko MOJA interpretacja i inni nie koniecznie muszą się z nią zgadzać.
A więc wróćmy do końca tamtego koma...
A: Gdybym się zjadła, podwoiłabym się czy zniknęła?
— myślę, że to zdanie potwierdza moją teorię o chorobie A.
Ostatnie wersy podobały mi się najbardziej. Myślę, że chodziło w nich o to, że ludziom brakuje umiejętności zaakceptowania samego siebie. Miłośćjest ttylko pretekstem do katowania siebie, główny problem i tak siedzi w naszych głowach m
Koniec.
A mi się... właściwie podobało i zdziwiłam się, bo od razu zrozumiałam główny zamysł, a przynajmniej w mojej głowie ułożyło się coś sensownego. Myślę, że ten zabieg z mową o autach i lesie to jest takie odwleczenie tematu, zatuszowanie choroby i udawanie, że wszystko jest w porządku, ale nasza chora bohaterka we wszystkim widzi powód swoich rozterek, swojego opadania na dno choroby. Widzę anoreksję, to na pewno. Być może w końcu od takich myśli sfiksowała i nie koduje już niczego prócz kalorii, nawet swoich przyjaciół. Troszkę zawiłe i mogłoby tutaj zostać zamieszczonych więcej wyjaśnień, ale zdążyłam już zauważyć, że na Twoje teksty trzeba włączyć nieco inne spojrzenie. Sama zresztą określiłaś, że interpretacja jest szeroka i według mnie da się ją ładnie scalić. W każdym razie mi się spodobało i proszę nie przyczepiać się tejże opinii :)
Komentarze (49)
Dziękuję za uwagę.
Moni, formę zaczerpnęłam z "Łaknąć" Sary Kane, a ta jest dość chaotyczna. MImo wszystko wydaje mi się, że daje dość szerokie pole do interpretacji.
Sory, ale nie podoba mi się ta forma. W ogóle się nie wczułam. Nic, kompletna pustka. Tekst sam w sobie, choć jest napisany raczej prawidłowo, to nie powala ani treścią, ani pomysłem. Zostawiam 2
W każdym razie, to chyba z założenia miał być tekst, który niekoniecznie miał być zrozumiały. Pamiętajmy o tym, że sam tekst ma konotacje dramatyczne, zatem autorka nie wrzucając zbyt wielu elementów jedynie, dostarcza nam "rozrywki".
Ja osobiście chętnie zobaczyłbym jak dalej się ta sytuacja by rozwinęła. Jak wyglądaliby - jeśli w ogóle by się pojawili - kolejni bohaterowie, choć może powinienem bardziej powiedzieć, litery (?)
Dla wielu może to zabrzmi dość paradoksalnie, ale tak właśnie jest. Natomiast, co do ogólnego zrozumienia. Nie hejtowałbym, a przeciwnie. Zachęcał do dalszej pracy. Ostatecznie, wielu Yer-Face się nie podobał, głównie przez wzgląd na poziom okrucieństwa. Niemniej, niemniej, krok w bardzo dobrą stronę. Ode mnie pięć i czekam na dalszy ciąg.
Reszcie natomiast proponuje się zapoznać z "Łaknąć". Zrozumienie tego dramatu, albo choć zasad nim rządzących znacząco ułatwią odbiór tego tekstu. :3
Poza tym, nie trzeba być reżyserem, żeby to rozumieć. I rozumienie.. tutaj.
Bardziej myślę, że chodzi o intencje. O to, co autorka chciała przekazać.
Myślę, że w pierwszej „zwrotce" dowiadujemy się o zaburzeniach odżywiania dziewczyny; jest ona głodna, ale nie chce jeść, wypadają jej włosy, a z tego co wiem to od niejedzenia osłabia się zęby. Nie wiem czemu, ale woreczek jest dla mnie metaforą żołądka — bohaterka skurczyła go tak bardzo, że nie może nic normalnie zjeść (tylko, że potem B mówi coś o fabryce woreczków, tak więc pewnie mylę się co do interpretacji.
Druga „zwrotka" nasunęła mi podejrzenia co do rozdwojenia jaźni A. Persona B ciągle mówi, mimo że A wyraźnie chciałaby, żeby ta w końcu się uciszyła. A wszyscy wiemy, że osoby chore psychicznie nie mają wpływu na głosy w swojej głowie.
W „zwrotce" trzeciej dowiadujemy się, że A jest zakochana, ale wydaje mi się, że ta miłość jest nieodwzajemniona. Poza tym chłopak ma jakieś problemy z samym sobą — „
B: Nie znajdzie miłości, nie darząc nią siebie."
W zwrotce „czwartej" A ogląda bardzo szczupłe dziewczyny i pogardliwie nazywa je kośćmi. Poza tym zmowu mam przypuszczenia co do rozdwojenia jaźni; A mimo że chciałaby przestać nie może powstrzymać się rozmowy z B, osobą, która mieszka ej głowie. Teoria ta umacnia się w kolejne zwrotce. A nawet nie pamięta ile to już lat istnieje B.
Końcówkę napisze pöźniej bo zabrakło mi czasu.
O, o tym jest ten tekst. Uniwersalność to iluzja. Masz za to pięć na pocieszenie, skoro się starałaś i takie tam.
Co do interpretacji, pokrywa się ona w większości z moją, ale jak wspomniałam wcześniej, nie będę tłumaczyć swojego tekstu.
Tekst jest bardzo... Niszowy? Sama nie wiem jak to określić, ale dobrze jest siedzieć w dramatach, szczególnie nowym brutaliźmie, żeby móc na niego spojrzeć odpowiednim okiem. Wstawiłam go tutaj w ramach swego rodzaju eksperymentu, chcąc zobaczyć wasze ewentualne interpretacje. No i w sumie ładnie wyszło.
A co do jedynki zirytowała mnie jedynie jej anonimowość.
Tekst opowiada tym, że pewna dziewczyna nie radząca sobie z otyłością, chce schudnąć i przypodobać się chłopakowi. Jednak zdrowie jej się pogarsza i pogarsza. Persona B to prawdopodobnie jej... mózg? Rozdwojenie jaźni? Coś w ten deseń.
Ale dziękuję za próbę zrozumienia c:
W końcu skoro autorka inspirowała się panią Kane, to pewnie wiedziała o jej zaburzeniach psychicznych
(jakaś psychoza, o ile mnie pamięć nie myli).
Zatem nie czepiałbym się.
Bardziej zainteresował tematem, tym co chciała tutaj autorka przybliżyć i tak dalej.
Uważam, że sama inspiracja jest bardzo dobra.
Będzie coś dalej...?
A: Jestem głodna. Boli mnie brzuch. Wypadają włosy, wypadną i zęby. ~ Słowem, bohaterka nie jest zdrowa. Oględnie mówiąc. Zaburzenia odżywiania według mnie to nie są, bo ni w chuj nie pasują do reszty tekstu. Ryzykuję jakieś bardzo, ale to bardzo poważne choróbsko. Dajmy na to rak. Do tego depresja.
B: Wiesz, że nie warto.
A: Jestem głodna i nie chcę jeść. ~ Brak apetytu to nie zaburzenie samo w sobie, a objaw tej choroby, bądź wynik depresji.
B: A przecież słońce. ~ To kuriozalne zdanie, które normalnie wziąłbym za wyjęte z dupy, niestety ma jakiś głęboko skrywany sens.
Pytanko z ciekawości, po co tak go ukrywać? To nie ma sensu, chyba że chwali się tym, jak to się pięknie pisze, ale nikt cię nie rozumie, bo to tak głębokie. Ewentualnie trolluje.
Mniejsza, my tu o sensie. Próba pocieszenia, bo depresja. Persona B nie czuje się na siłach, do przekonywania jej o jedzeniu i prawdopodobnie słabo mówi po polsku, bo ogromniasty zgrzyt i utrudnienie w komunikacji wręcz, ale można temu nadać sens. (Ale przecież słońce świeci, nie smuć się).
A: Dla mnie go nie ma. [pauza] Jest czasami. Ale już nie pamiętam. ~ Depresja.
B: Nie mów tak.
A: Jestem głodna i chcę jeść, ale ciało nie chce. ~ Persona A wie, że jest z nią źle, i jak widać choroba ma małe szanse na to, że to ona wywołuje brak apetytu, ale jak mamy depresję, to nawet wstawanie z łóżka może być niemalże niemożliwe, więc nie umie się przełamać i zjeść. ~ Za mały woreczek. ~ Metafora żołądka.
B: Mój wujek ma fabrykę woreczków foliowych. Spytam o nowy dla ciebie. ~ Jak mówiłem, persona B słabo zna polski, przez co nie zorientowała się o tym, że nie można rozumieć tego dosłownie. Stąd wtrącenie o pracy ojca.
A: Nie chcę. ~ A tu urwanie tematu, bo persona A nie chce gadać. No wiesz, zero sił na tłumaczenie i uznanie, że w sumie i tak nie ma szans, a myśli tak przez depresję.
B: Przyjeżdżałam czasem do niego. Było tam dużo dymu i rosół w szklankach. Nie umiał gotować, ale miał mamę. Robiła taki dobry tort. Czekoladowy. ~ Okej, znowu słaba znajomość naszego języka. Rosół w miskach miał być, ale nastąpiła pomyłka. Dużo dymu, bo B nie wiedział, jak nazwać kominek, ognisko, piec czy czym tam palono/zastępowano kuchenkę. Tort to albo tort i wiedza, że wpadała na urodziny, albo zwykłe ciasto i wtedy z okazji przyjazdów.
A: Nie mów nic więcej. [pauza] Ja nie chcę. ~ Drażliwy temat szczęścia, bądź też to miejsce kojarzy jej się źle. Może stało się tam coś, przez co choruje?
B: Nie mówić z nim w takim razie?
A: Mów, ale nie o moich woreczkach. ~ Ten rosół to złośliwość.
B: O rosole w szklankach? ~ A tu nie zauważenie jej.
[cisza]
B: Nigdy mi nie smakował. Robił go na kościach, a koty ze wsi znikały. ~ Rozmowa padła, a B próbuje ją ponowić. Koty to albo na serio koty, albo jakiś drób. Na przykład podobnie brzmiące kury. :)
A: Nie mów nic więcej. ~ Jak mówiłem, nie chce gadać.
B: Będę.
A: Ale ja nie chcę.
[pauza]
A: Nie darzę go uczuciem. ~ Jak widać to nie ich pierwsza rozmowa. Dotychczasowe schodziły na temat miłości, a że A nie chciała o tym gadać, to zbywała B. Jednak coś w niej pękło, miała dość, dlatego zaczęła gadać. ~ Myślałam, że po rozstaniu się zakocham. Będę krucha i śliczna, idealna dla przystojnego Pana. Ukochanego. A ja będę rozkoszna. Wtulała się w niego, mała jak kotka. Świeżonarodzona - na nowo. A jego wciąż nie ma. ~ Wyjechał za granicę. Zapewne mąż. To może być powód depresji, a domek źle się kojarzył, bo to byli teściowie. B to córka A?
B: Nie znajdzie miłości, nie darząc nią siebie. ~ Być może i tatko miał ze sobą problemy. A może inaczej? Potem rozpiszę Ci trzecią teorię, według której każda pauza powoduje, że pod A i B należy podstawić inne persony. Wtedy mowa tu o matce.
A: Nie wiem. ~ A po prostu ma inne poglądy, tyle.
[pauza]
A: Widziałam je w telewizji.
B: Ja też.
A: Kości są ładne w koronkach.
B: Facet nie pies, na… ~ Próba zmuszenia do jedzenia, a może mąż jej zmarł i pokazali zwłoki w TV? Powiedzonko źle użyte? A czy B zna polski? Właśnie. :)
A: Przestań. ~ Wzięła to za brak szacunku (przymuszanie/sami wiecie co).
B: Wiem o nich więcej.
A: Nie o nich chodzi. ~ Niezależnie od tego, która z moich “mikroteori” jest słuszna, nie chce o tym gadać, bo ją to boli. Próbuje zmienić temat.
B: Chodzi. Przecież wiem lepiej. Słucham cię codziennie.
A: Wcale nie chciałam mówić do Ciebie.
B: To też wiem. Nie możesz przestać. ~ Ot, są sobie bliskie, w końcu matka i córka. :v
[cisza]
B: A pamiętasz, jak byłyśmy nad morzem? Było ładnie. Wiało i świeciło słońce. I białe chmury na niebieskim niebie - bardzo ci się podobały. Pamiętasz?
A: Musiałam się rozebrać.
B: Tak, też je pamiętam. ~ Próbuje wznowić rozmowę i olewa niechęć i depreche A, by ją z tego wyciągnąć. ~ A jak wyszłaś z lasu? Chciałaś przejść przez drogę. Prawie sama. ~ Próba samobójcza?
A: Nie lubię tego stroju.
B: Tak dużo było tam aut. Trochę się bałam.
A: Nie było cię tam.
B: Byłam.
A: Nie pamiętam.
[pauza]
A: Gdybym się zjadła, podwoiłabym się czy zniknęła?
[pauza]
B: Dużo było takich jak ty. ~ Mających depresję.
A: Umrzeć z miłości. ~ Jej pragnienie.
B: Umarły z braku.
A: Miłości?
B: Siebie.
niepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepamiętamniepam ~ Ot, stara sprawa, nie pamięta jej za dobrze. :v
Generalnie nic bym nie zmieniła tak jak proponujesz. Bo byłoby to wtedy wyjątkowo beznadziejne.
https://www.youtube.com/watch?v=gDt929DOWI0&index=3&list=PL08F2BB4E7EC794D2
Koło 10 sekundy. :)
A więc wróćmy do końca tamtego koma...
A: Gdybym się zjadła, podwoiłabym się czy zniknęła?
— myślę, że to zdanie potwierdza moją teorię o chorobie A.
Ostatnie wersy podobały mi się najbardziej. Myślę, że chodziło w nich o to, że ludziom brakuje umiejętności zaakceptowania samego siebie. Miłośćjest ttylko pretekstem do katowania siebie, główny problem i tak siedzi w naszych głowach m
Koniec.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania