Nie potrafił kochać, kochała go za mocno.

Siedziała na ławce wpatrzona w czubki swoich vansów. Chociaż było późno ona nie chciała wracać do domu. Świeże powietrze sprawiało, że nie zamykała się całkowicie w sobie. Sprawiało, że dalej czuła, że żyje.

 

Nie jest ciężko się zakochać, prawdziwym osiągnięciem jest pozbyć się tego uczucia. Dużo osób tego pragnie, jednak nikt nie potrafi tego zrobić. Nie jest tu mowa o zwykłym zauroczeniu, momencie, w którym nie widzisz złych cech drugiej osoby. Chodzi tu o prawdziwą miłość. Ten moment, gdy znasz drugą osobę na wylot, wiesz co lubi, co jest jego złą cechą, a co dobrą, chwila, w której wiedząc, że i tak nie będziecie razem ty dalej nie potrafisz przestać być blisko niej. Co jest w tym najgorsze? To, że z każdym dniem i nowymi wspomnieniami - ty umierasz. Za każdym razem jakaś cząstka Ciebie mówi: ,,mam dość" i po prostu znika. Nigdy już nie będziesz taka sama jak dawniej. Nigdy nie zapomnisz tego bólu i radości. Zostanie to z Tobą na zawsze, bo tego uczucia nie można się pozbyć. Gdybyś się go pozbyła życie byłoby łatwiejsze, ale nic by to nie zmieniło, bo bez tej miłości byłabyś martwa w środku.

 

Ich historia zaczęła się dawno temu. On - dobry przyjaciel jej przyjaciela, ona - dziewczyna, która przyjeżdżała w odwiedziny do ciotki. Polubili się od początku. Stworzyli zgraną ekipę z paroma kolejnymi osobami. Chociaż przyjeżdżała tam rzadko, a od jej domu dzieliło ją wiele kilometrów każde spotkanie tej grupki odbywało się jakby widywali się codziennie. Wszyscy byli dla niej ważni, ale jeden stał się zbyt bliski jej sercu.

Gdy stawali się starsi coś ich połączyło, ale zakończyło się równie szybko. On zapomniał, ona dalej kochała.

Mijały kolejne lata. Poszła tam do szkoły. Ich stara ekipa bardzo się zmieniła, jednak dalej się trzymali ze sobą. Byli dla siebie jak rodzina. Jej błędem było to, że dalej nie potrafiła zapomnieć. Ciągle miała to uczucie w sobie.

Znała jego wszystkie wady i zalety. Największą przeszkodą na spróbowaniu wszystkiego jeszcze raz była właśnie ta jedna mała wada. Nie potrafił kochać. Był jej przeciwieństwem, bo ona kochała wszystkich i to za mocno.

Umierała z każdym dniem.

Za każdym razem jak widywali się sami czuła się szczęśliwa jak nigdy, jednak wystarczyło tylko wrócić do domu by dopadła ją depresja gorsza niż kiedykolwiek.

Kiedyś nie wytrzymała: pocałowała go. Niewinny pocałunek, odwzajemniony, lecz dalej nic dla niego nie znaczący. Zaczął ją odprowadzać, widywali się sami znacznie częściej, jednak dalej to nic nie zmieniało. Wiedziała, że mu się podoba. Cenił ją jako przyjaciółkę dlatego nic nie zaczynał. Bał się wszystko zniszczyć.

Nie potrafiła jednak zrozumieć czemu zaczął zachowywać się inaczej, chociaż dalej nie miał zamiaru nic zmieniać.

Nie raz wspominał, że przecież tylu chłopców się za nią ogląda, tylu chciałoby być bliżej niej, czemu więc ona tego nie chce? Znał odpowiedź. Nie musiała odpowiadać.

Za każdym kolejnym spotkaniem modliła się, że przyciągnął ją do siebie i pocałował, żeby złapał za rękę, przytulił, jednak nic się nie działo, a ona nie potrafiła odejść.

 

 

Zaśmiała się wciągając dym od papierosa aż do płuc. Jaka była żałosna. Jakby tylko się odsunęła nie musiałaby cierpieć. Gdyby tylko to potrafiła. Uśmiechnęła się do siebie smutno wydmuchując z ust śmierć. Nie potrafiła, bo zbyt mocno go kochała. Był dla niej zbyt ważny by go opuścić. Była zbyt słaba, żeby odpuścić. Za bardzo zachłanna by przestać próbować. Miłość wyniszcza, psuje od środka, jest niczym narkotyk, uzależnia: jednak jeśli człowiek tyle cierpi byleby skosztować chociażby jej skrawka to jaka musi być wspaniała. Warta zabicia duszy. Ludzie sami na to pozwalają. Mimo, że cierpią i płaczą, tak na prawdę nie chcą się jej pozbywać. Bo stanowi ona ich część.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania