Nie zapomnę #1

Siedziałam przytulona do niebiesko włosej dziewczyny i płakałam, tak bardzo płakałam. Nie potrafiłam tego powstrzymać, ani się uspokoić.

 

- Spokojnie Kochana, nie płacz - usłyszałam po raz kolejny delikatny głos dziewczyny próbującej mnie uspokoić. Nawet jej nie znałam, nie wiedziałam jak się nazywa ani kim jest. Wiedziałam tylko tyle, że jest teraz przy mnie i nie pozwoli mi się zabić choćbym nie wiem jak bardzo tego chciała. Wtuliłam się bardziej w nią i pozwoliłam moim łzą dalej płynąć, nie miałam siły na powstrzymywanie tego.

 

- Będzie dobrze Skarbie - niebiesko włosa powtarzała co jakiś czas podobne zdania żeby mnie uspokoić - Już nigdy nie będziesz sama, spokojnie, nie płacz Kotku.

 

*Ana*

 

Dziewczyna powoli się uspokajała, co mnie cieszyło. Była taka urocza i nie winna, to straszne, że chciała się zabić. Miała bardzo wiele siniaków, blizn i ran od cięcia i nie tylko. Musiała przejść straszne piekło, aż płakać mi się chciało gdy o tym pomyślałam, ale muszę być silna dla niej i nie wolno mi płakać. Gdy brunetka przestała płakać odsunęła się odrobinę ode mnie i patrzyła mi w oczy, ale nie zamierzała niczego powiedzieć. Po prostu patrzyła.

 

- Kotku, jak się nazywasz? - spytałam po chwili.

 

- Lily, a Ty? - dziewczyna odpowiedziała cicho, wciąż łamiącym się głosem.

 

- Ślicznie, ja jestem Ana, ile masz lat Kochana? - postanowiłam jak najwięcej dowiedzieć się o tej uroczej brunetce.

 

- Siedemnaście, za tydzień, a Ty? - spytała nie pewnie spoglądając na ziemię.

 

- Dziewiętnaście, jestem dwa lata starsza - uśmiechnęłam się kiedy ponownie na mnie popatrzyła.

 

- Zimno mi - powiedziała praktycznie nie słyszalnie po chwili. Faktycznie robiło się zimno i ciemno. Postanowiłam odprowadzić ją do domu, a następnie samej poszukać miejsca gdzie mogła bym przenocować.

 

- Tak, późno się robi dlatego temperatura też spada. Odprowadzę Cię do domu, dobrze? - powiedziałam wstając powoli.

 

-Nie! - krzyknęła dziewczyna łapiąc mnie za rękę - Proszę nie, nie chce tam wracać - dodała już ciszej, bliska ponownego płaczu.

 

- Kochana, co się stało, że nie chcesz tam wracać ? - spytałam z powrotem siadając koło brunetki.

 

- Tam jest strasznie - powiedziała cicho patrząc na najbliższe drzewo - on znowu to zrobi jak wrócę, ja nie chcę - dodała po chwili, a po jej policzkach spłynęły nowe łzy.

 

- Nie płacz, spokojnie - powiedziałam przytulając ją znowu - nie pozwolę Cię więcej skrzywdzić - mówiłam głaszcząc ją po głowie. Miała takie delikatne i mięciutkie włosy. Wyglądała jakby była przynajmniej dwa lata młodsza ode mnie pomimo tego, że dzielił nas tylko rok. Nie mogłam jej zostawić samej, więc postanowiłam ją zabrać ze sobą pomimo tego, że jeszcze nie wiedziałam gdzie będę spać i jak będzie dalej wyglądało moje życie - Skarbie, nie wiem gdzie będę dzisiaj spać ani co będzie ze mną dalej, ale jeżeli chcesz to możesz iść ze mną - powiedziałam z lekkim zawahaniem.

 

- Naprawdę mogę? - spytała z radością w głosie.

 

- Jasne, że tak, tylko nie wiem co będzie z nami dalej - odpowiedziałam i cicho się zaśmiałam.

 

- Nie szkodzi, po prostu mnie nie zostawiaj - powiedziała brunetka przytulając się do mnie jeszcze bardziej. Siedziałyśmy tak jeszcze chwilę, aż uznałam, że powinnyśmy się stąd zbierać.

 

- Kochana, powinnyśmy już stąd iść, robi się coraz ciemniej i zimniej - powiedziałam do dziewczyny, a ona odsunęła się ode mnie trochę.

 

- Dobrze - odpowiedziała brunetka i wstałyśmy z ziemi. Podeszłam do swojej torby, którą zostawiłam dziesięć metrów dalej i podniosłam ją zarzucając na ramię. Znajdowałyśmy się w lesie, na szczęście nie w jego głębi.

 

- Lily, daj mi rękę - powiedziałam do dziewczyny kiedy do mnie podeszła i wystawiłam rękę w jej kierunku, a ona ją chwyciła - no to możemy iść - powiedziałam uśmiechając się do Lily i skierowałyśmy się na drogę główną, którą idąc szybko znalazłyśmy się w mieście. Po jakiś trzydziestu minutach chodzenia po mieście znalazłyśmy hotel, w którym postanowiłyśmy się zatrzymać na noc.

 

- Hm.. Nie masz niczego na zmianę, dam Ci coś ode mnie, dobrze? - powiedziałam kiedy znalazłyśmy się w pokoju i powiedziałam Lily żeby poszła się wykąpać pierwsza. Wyjęłam z torby czarna bluzkę z krótkim rękawkiem i krótkie szare getry do kolan - może być? - spytałam brunetkę podając jej ubrania na zmianę.

 

- Tak, dziękuję - odpowiedziała delikatnie się uśmiechając, to było pierwszy raz kiedy się uśmiechnęła, była wtedy jeszcze bardziej urocza niż wcześniej.

 

- Nie ma za co Kochana, a teraz mykaj szybciutko się wykąpać - powiedziałam, a brunetka zniknęła za drzwiami łazienki.

 

*Lily*

 

Weszłam do łazienki i spojrzałam w lustro ,, Wyglądam strasznie" pomyślałam, miałam spuchnięte, czerwone od płaczu oczy, włosy poplątane, makijaż rozmazany, aż strach było patrzeć. Powoli się rozebrałam, wszystko mnie bolało, bo kilka godzin wcześniej zostałam dość mocno pobita. Usłyszałam ciche stuknięcie o kafelki, rozejrzałam się dookoła i zobaczyła żyletkę, która najwidoczniej wypadła mi z tylnej kieszeni spodni. Podniosłam ją i przez chwile patrzyłam na nią zastanawiając się co zrobić. Bardzo chciałam się pociąć, ale nie chciałam sprawić przykrości niebiesko włosej dziewczynie. W końcu odłożyłam ja na szafkę i wzięłam długą kąpiel. Po około dwudziestu minutach wyszłam z wanny, wytarłam się miękkim ręcznikiem i ubrałam w ciuchu, które dostałam od Any. Bluzka była o rozmiar za duża, ale nie przeszkadzało mi to. Już miałam wychodzić kiedy kątem oka zauważyłam tą nieszczęsną żyletkę. Nie wytrzymałam, wzięłam ją i przeciągnęłam kilka razy po nadgarstku. Krew od razu zaczęła spływać mi po ręce, śliczny widok.

 

- Lily, wszystko dobrze? - usłyszałam wołanie po chwili, a po policzkach spłyneło mi kilka łez. Powoli z krwawiącą ręką podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Popatrzyłam na niebiesko włosą dziewczynę, a ona od razu zobaczyła spływającą po mojej ręce krew.

 

- O boże, Kochana - powiedziała podchodząc do mnie.

 

- Przepraszam - zaczęłam płaać jak małe dziecko - przepraszam, ja naprawdę nie chciałam, ale to było ode mnie silniejsze. Przepraszam - zaczęłam przepraszać, mówiłam cicho i nie do końca wyraźnie, a w tym czasie dziewczyna mnie przytuliła.

 

- Nie płacz Skarbie, choć musimy coś z tym zrobić - powiedziała odsuwając się ode mnie kawałek i łapiąc mnie za drugą rękę wciągnęła mnie delikatnie do łazienki. Odkręciła kran i podłożyła moją rękę pod strumień zimnej wody. Gdy miałam już w miarę czystą rękę i krew już tak bardzo mi nie leciała wzięła bandarz i delikanie zabandarzowała mój pocięty nadgarstek.

 

- Już dobrze Kochana - powiedziała jak skończyła - choć się położyć - nic jej nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie, ciągle tylko płakałam i robiłam co mi kazała. Wróciłyśmy do pokoju i położyłyśmy się razem na jednym łóżku. Przytuliłam się do niej i probowałam uspokoić słuchając bicia jej serca, które biło naprawdę szybko, ale regularnie. Musiała być przestraszona.

 

- Przepraszam - powiedziałam jeszcze raz nie pewnie i chwilę później zasnęłam.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania