Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [14]

-Stało się coś? - wbijał w nią zaciekawione spojrzenie - co tak stoicie?

Spuściła wzrok, nie bardzo wiedząc, co ma mu odpowiedzieć. ” Moja siostra, czasami zachowuje się, jak rozkapryszony bachor, a ja kompletnie wtedy sobie z nią nie radzę?” Potrząsnęła głową - nie mogła mu tego powiedzieć, co by sobie o niej pomyślał?

-Nic się nie stało - odpowiedziała po dłuższej chwili - po prostu, tłumaczyłam coś Marcelinie. Prawda?

Spojrzała na dziewczynkę cały czas stojącą do nich tyłem. Nawet teraz nie miała zamiaru odwrócić się w ich stronę.

-Jesteś głupia - usłyszeli - chcę do domu.

Chciała coś powiedzieć, ale Przemek ruchem ręki powstrzymał ją. Widziała, że starał się nie pokazywać po sobie irytacji całą tą sytuacją.

-Ktoś chętny na pizzę? - wiedziała, że pytanie skierował do Marceliny - znam świetną pizzerię.

-Z szynką i pieczarkami? - usłyszeli po dłuższej chwili - jestem głodna.

Była pod wrażeniem, jak szybko jej siostrę można było udobruchać. Jej się to nigdy nie udało. Ani prośbą, ani groźbą.

-Jaką tylko chcesz - powiedział i wyciągnął rękę do dziewczynki - mam w imię Przemek, a ty?

Przez moment patrzyła tylko na niego, jakby zastanawiała się, czy ma odpowiedzieć mu tym samym. Dziewczyna miała zwrócić jej uwagę na niegrzeczne zachowanie, gdy mała chwyciła jego dłoń i uśmiechnęła się promiennie.

-Marcelina - odparła - jesteś chłopakiem mojej siostry?

Bezpośredniości Ania mogłaby pozazdrościć swojej młodszej siostrze o dwanaście lat. Nawet dziecko, było odważniejsze i pewniejsze siebie niż ona. Co było z nią nie tak? Może jako jedyna z trójki rodzeństwa, została adoptowana i dlatego taka była?

 

Szła obok nich w milczeniu. Błądziła myślami pomiędzy mężczyzną a siostrą, która znalazła wspólną nić porozumienia z jej narzeczonym i prowadziła luźną konwersację bez żadnego skrępowania i speszenia. Była ciekawa, jak ona to robi.

-Ania - jej siostra wydała z siebie pomruk niezadowolenia - czemu nic nie mówisz?

Spojrzała na nią i wzruszyła ramionami. Nie chciała się wtrącać do ich rozmowy, nigdy zresztą nie odzywała się niepytana. Przeważnie siedziała cicho w kącie, a ilość wypowiadanych przez siebie słów ograniczała do minimum.

-Twoja siostra - Przemek, najwyraźniej postanowił wziąć małą w ogień pytań - zawsze jest taka milcząca i małomówna?

Marcelina z przemądrzałą miną pokiwała głową i wyszczerzyła swoje wypadające mleczaki w szerokim uśmiechu.

-Zawsze - odpowiedziała - nawet, jak jesteśmy u Pauliny i Jagody, prawie nic się nie odzywa.

Nie wiedzieć czemu, zrobiło jej się przykro. Nawet własna siostra uważała ją za mruka. Z drugiej strony, czy gdyby naprawdę była taka zła, to Przemek zaproponowałby jej ślub i wspólne mieszkanie? Odpychała od siebie myśl, że zrobił to, ponieważ nikogo lepszego akurat nie było pod ręką.

-Nieprawda - zaaoponowała nieśmiało - tylko, jeśli nie mam nic do powiedzenia, wolę milczeć.

Siedmiolatka w lekceważący sposób machnęła ręką i spojrzała na mężczyznę idącego obok niej.

-Nie przejmuj się nią - powiedziała i prawa od razu wybuchnęła śmiechem, jakby opowiedziała doskonały żart - tak już ma.

Marcelina nigdy nie mówiła o niej w ten sposób do nikogo. Do tej pory sądziła, że siostra cieszy się, że ma siostrę, która poświęca jej cały swój wolny czas i na pierwszym planie stawia jej dobro.

 

Z ulgą patrzyła, jak Przemek otwiera drzwi od mieszkania i wpuszcza Marcelinę przodem. Dziewczyna obserwowała siostrę, która chodziła powoli po całym mieszkaniu i oglądała wszystko. Dopiero gdy zobaczyła akwarium przestała iść, a zaczęła biec. Przymknęła oczy, by nie widzieć, jak upada i patrzy na nią oskarżycielskim wzrokiem, który mówił jasno i wyraźnie „to twoja wina. Nie upilnowałaś mnie”. Czasami nachodziła ją myśl, że zachowanie Marceliny jest wynikiem rozpieszczenia i pozwalania na wszystko, tylko czy to źle, że chciała, by mała miała normalne dzieciństwo, jakiego ona nigdy nie zaznała?

-Jest rozpieszczona - najwyraźniej miał zdolność, czytania w myślach - trochę dyscypliny, by jej się przydało. Nie sądzisz?

Podzielała jego zdania, ale nie mogła przyznać mu racji. On nie miał rodzeństwa, nie był jej sytuacji i nie wiedział, jak to jest.

-Tylko troszkę - odpowiedziała wymijająco - czy to źle?

W odpowiedzi pokiwał głową i przyciągnął do siebie. Od razu spięła się w sobie i nie potrafiła odwzajemnić tego gestu. Prosiła go w myślach, by ją puścił i odsunął się od niej.

-Rozluźnij się - wymruczał w jej włosy - to wszystko musi być naturalne.

Łatwo było mówić, trudniej było zrobić. Cieszyła się, że nie poznał jej tajemnicy, w przeciwnym razie mógłby zmienić o niej zdanie i zacząć traktować, jak trędowatą.

Wciąż pamiętała to, co raz powiedziała, jej Paulina „mężczyźni nie lubią, no wiesz…”. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że te tematy jej nie interesują i nie jest ciekawa, jak to jest, tylko nie chciała robić tego z pierwszym lepszym i później żałować, że oddała się w ręce kogoś, kto nie był tego wart.

-Postaram się - mruknęła w odpowiedzi - tylko to jest trudne.

Poczuła jego rękę wędrującą w dół jej pleców. Poczuła ciepło, rozlewające się po jej ciele. Co się z nią działo?

-Trudne rzeczy - odparł, wciąż wtulając nos w jej włosy - stają się łatwe. Wystarczy tylko chcieć.

To zabrzmiało tak, jakby rzucał jej wyzwanie. Tylko czy ona chciała je przyjąć i udowodnić mu, że nie wszystko się da, pomimo tego, co uważa i myśli? To był kompletny absurd.

 

Przemek.

 

Młoda dziewczyna kręciła go coraz bardziej i z trudem powstrzymywał się przed czymś więcej. Ostatnie czego chciał, to skrzywdzenia jej. Powoli zaczął się zastanawiać, czy nie wcisnąć jej jakiejś bajeczki o tym, że musi wrócić do firmy, bo zostawił tam, coś bardzo ważnego, a tak naprawdę nie spotkać się po prostu z Julką i dać upust swojemu pożądaniu. Gdy ostatnio widział się z Julką, sama zaproponowała mu wspólne spędzenie nocy, więc może powinien skorzystać? To w końcu jego ostatnie dni wolne tygodnie, zanim zostanie mężem.

Z trudem odsunął się od stojącej obok dziewczyny i zduszonym z emocji głosem wychrypiał.

-Wiesz co, właśnie przypomniałem sobie o czymś bardzo ważnym. Jeżeli zostawię was dzisiaj same, to poradzicie sobie?

Patrzyła na niego nic nierozumiejącym spojrzeniem. Wiedział, że nie powinien zostawiać jej samej, a już na pewno nie miał prawa jej okłamywać, ale gdyby jednak został w domu, noc musiałby spędzić pod lodowatym prysznicem.

-To coś ważnego? - zapytała, niemal szeptem - jasne, że sobie poradzimy.

Przelotnie pocałował ją w czoło.

-Trochę - machnął ręką - papierkowej roboty. Wrócę późno.

Zanim zdążyła zareagować, wyszedł szybko z mieszkania i poszedł w kierunku windy. Wyciągnął z kieszeni spodni telefon i z wahaniem wybrał numer uroczej, ale bardzo namolnej brunetki. To miał być ostatni, pożegnalny raz.

-No cześć - powiedział, zaraz po tym, gdy odebrała - masz dziś czas?

Wiedział, że się zgodzi. Zawsze była chętna na spotkania z nim i nigdy mu niczego nie odmawiała.

-Pewnie - była wyraźnie zadowolona - zamówię coś do jedzenia.

W odpowiedzi przewrócił oczami.

-Powiedz, na co masz ochotę - odparł, wychodząc z windy - a kupię po drodze.

 

Stał przed drzwiami do jej mieszkania i bił się z myślami, czy przypadkiem nie wycofać się z tego, póki jeszcze nie jest za późno. Sam nie wiedząc, dlaczego czuł się jak ostatnia świnia. Nie powinno być go teraz tutaj, powinien zostać w domu z Anią i Marceliną.

-Jesteś już - otwarcie drzwi, przywróciło go do rzeczywistości - tęskniłam.

Wszystkie jej teksty znał już na pamięć, wiedział, co za chwilę nastąpi i był w stanie przewidzieć każdy jej najmniejszy ruch. To stawało się już rutyną.

-Wiem - odparł zgodnie z prawdą - chcesz trzymać mnie tak w klatce schodowej?

Bez słowa odsunęła się i pozwoliła wejść mu do środka. Dziwnie się poczuł, wchodząc tutaj. Miał szczerą ochotę uciec, wsiąść do swojego auta i odjechać w kierunku własnego domu.

 

Leżał na łóżku, trzymając w ramionach nagą kobietę. Wodziła palcami po jego umięśnionej klatce piersiowej i mruczała coś pod nosem.

-Dobrze ci było - ni to stwierdził, ni zapytała - mi było cudownie.

Pokiwał potakująco głową.

-Jak zawsze - odpowiedział - ale muszę już iść.

Wydała z siebie cichy jęk niezadowolenia. Chyba nie sądziła, że coś zmieniło się pod tym względem? Nigdy nie zostawał u niej na noc i nie miał zamiaru niczego zmieniać. Przyszedł do niej w jednym konkretnym celu, który został już zrealizowany. Nie było sensu, żeby był tutaj dłużej.

-Dlaczego - wydaje z siebie ciche pytanie - nie możesz zostać ze mną na całą noc?

Powinna wiedzieć, a nie zadawać pytania. Tyle razy już jej to tłumaczył.

-Wiesz czemu - odpowiedział, wstając z łóżka - znasz zasady.

Nie patrząc na nią, zaczął się ubierać. Wiadomość, że żeni się i to było ich ostatnie takie spotkanie, postanowił zostawić na sam koniec, gdy będzie już przy drzwiach. Przynajmniej nie zdąży, niczym w niego już rzucić.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Gaba 06.10.2017
    ale świnia ...
  • Naciaq 06.10.2017
    Ale cham.
  • Lady_Makbet 06.10.2017
    A coś bardziej pozytywnego? ;]
  • agnieszka_1 06.10.2017
    Jak dla super:)
  • agnieszka_1 06.10.2017
    Jak dla super:)
  • Wiktor 06.10.2017
    Autorko ja uważam że to są komy pozytywne. Czytelniczki czytają i przeżywają opowiadanie. Dzięki za cześć. Pozdrawiam Wiktor
  • Lady_Makbet 06.10.2017
    Wiem o tym :) i bardzo mnie to cieszy.
  • Elorence 06.10.2017
    Ja pieprzę... A miałam nie przeklinać, ale się nie da...
    Czy ten koleś żyje w jakimś innym świecie? Jak Julka dowie się o nim i Ani, to przecież Ania nie ma życia... Przemcio i tak ją skrzywdzi...
    Co za ignorant i zadufany w sobie idiota!
    Nie dziwię się, że Ania się zgodziła, bo jest w dość podbramkowej sytuacji i nie ma wyjścia, a ten fikcyjny ślub z Przemkiem to jak wybawienie. Kurde, szkoda mi jej, bo wiem, że będzie cierpieć.
    Niektórzy faceci nie mają w sobie za grosz empatii...
  • Lady_Makbet 06.10.2017
    Dlatego teraz będzie kombinował, by nic się nie wydało.
    Cóż mężczyźni myślą inną częścią ciała niż kobiety i musimy się z tym pogodzić.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania