Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [16]

Ta noc była dla niej znacznie gorsza niż poprzednia. Obok niej spał mężczyzna, który ciągle obejmował ją w pasie. Bała się, zrobić jakikolwiek ruch w obawie, że może go obudzić. Nie chciała się do tego przyznawać, ale było jej przyjemnie leżeć tak przy nim. Wyciągnęła rękę i sprawdziła na telefonie, która jest godzina. Dochodziła czwarta rano. Była ciekawa, jak poradzi sobie w pracy po takiej nocy.

Do jej uszu dobiegło, jak Przemek mruczał coś do siebie przez sen. Ciche mruczenie, powoli zaczynało być coraz głośniejsze. Teraz słyszała już bardzo dokładnie i wyraźnie. Prosił, by go nie zostawiała i nie odchodziła. Nie mógł bez niej żyć.

Zastanawiała się, o kogo mogło chodzić, przecież w pewno nie o nią. Bez niej mógłby żyć. Poczuła rosnącą gulę w gardle - bez niej każdy mógłby żyć, nikomu nie była niezbędna do normalnej egzystencji. Nawet jej siedmioletnia siostra nie odczułaby, gdyby odeszła. Przymknęła oczy, nie chcąc się rozpłakać. Poczuła się w jednej chwili, bezsilna i bezradna.

-Samanta - mężczyzna, leżący za nią krzyczał - zostań!

Wzięła głęboki wdech, odwróciła się w jego stronę i złapała go za ramię, delikatnie nim potrząsając.

-Przemek - szepnęła - obudź się.

Mężczyzna, z trudem otworzył oczy i spojrzał w nią z obłędem w oczach. Była przerażona. Szybko zapaliła lampkę, stojącą w stoliku nocnym i usiadła na łóżku. Patrzyła na niego bez słowa i rozmyślała nad tym, jak mogłaby mu pomóc.

-Co się stało? - wyglądał, jak ktoś, kto nie wie o, co chodzi - która godzina?

Delikatnie dotknęła jego policzka i pogłaskała go po nim. Wiele razy robiła tak Marcelinie, gdy miała złe sny i to zawsze jej pomagało. Na niego też musi to podziałać.

-Krzyczałeś - szepnęła - czwarta rano.

Chwycił jej dłoń i przyciągnął ją do siebie. Nagle znalazła się w jego ramionach. Chciała się odsunąć, ale nie potrafiła - była jak sparaliżowana.

-Przepraszam, że cię obudziłem - wymruczał, dotykając ustami jej czoła - koszmary senne, to jedyne, nad czym nie panuję i nie mam kontroli.

Na usta cisnęła się jej uwaga, że nie nad wszystkim można zapanować i nie wszystko można mieć pod kontrolą, ale zamiast tego wolała tylko skinąć głową. Jej myśli zaczęły krążyć wokół Samanty i tego, kim dla niego była.

-Lepiej się już czujesz? - zapytała z troską w głosie, lekko unosząc głowę do góry - może zaparzę ci herbaty?

Pokręcił głową i przybliżył swoją twarz do jej. Czy on chciał ją pocałować? Nie, to niemożliwe. Nigdy, tego nie robiła. Co, jeżeli nie będzie wiedziała, co ma zrobić?

-Wolałbym - wymruczał, biorąc jej twarz w swoje dłonie - żebyś mnie pocałowała.

Zanim zdążyła jakoś zareagować, poczuła jego usta w swoich. Bezwiednie rozszerzyła wargi, jego język od razu znalazł drogę do jej. Pierwszy pocałunek, wyjątkowy i niepowtarzalny.

Miała wrażenie, że to wszystko trwało całą wieczność. Gdy w końcu ją puścił, cieszyła się, że siedzi, w przeciwnym razie mogłaby upaść.

-Czemu to zrobiłeś? - wyszeptała, dotykając palcami swoich ust - pocałowałeś mnie?

W odpowiedzi wzruszył ramionami i posłał jej uśmiech.

-Od momentu, gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy - powiedział z powagą, patrząc jej prosto w oczy - miałem na to ochotę. Nie mogłem dłużej czekać i musiałem to zrobić. Tylko mi nie mów, że ci się nie podobało.

Podobało się, ale nie miała zamiaru mówić mu o tym. W jej głowie panował teraz totalny mętlik. Z jednej strony wzywał przez sen do siebie inną kobietę, a teraz jak gdyby nigdy nic całuje ją.

 

Siedziała z Marceliną w kuchni i pilnowała, by mała zjadła całe śniadanie do końca, gdy usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi i kroki.

-Cześć wam - przeciągnął się leniwie - jak wam się spało?

Zanim zdążyła otworzyć buzię, by cokolwiek mu odpowiedzieć, znów ubiegła ją jej siostra. Przez głowę przeszła jej myśl, by zadzwonić do ojca i namówić go, by chociaż na jakiś czas wziął ją do siebie. Musiał się zgodzić, był im to winien.

-Super - dziewczynka, była cała w skowronkach - pamiętasz, że dziś się bawimy?

Już Ania miała jej zwrócić uwagę, gdy Przemek puścił do niej oczko i uśmiechnął się.

-Obietnic zawsze dotrzymuje - podszedł do nich i zajął miejsce przy Marcelinie - ja też dostanę płatki?

Bez słowa wzięła miseczkę i wsypała mu płatków, zalewając je ciepłym mlekiem. Czuła na sobie jego spojrzenie i chociaż starała się udawać, że wszystko jest w porządku, nie wiedziała, jak długo jeszcze wytrzyma. Ta Samanta, nie chciała wyjść jej z głowy i była o nią najzwyczajniej w świecie zazdrosna.

-Marcelina - zwróciła się do siostry - idź, teraz umyj zęby i buzię, bo za pięć minut musimy wyjść. Inaczej obie się spóźnimy.

Przemek popatrzył na nią w milczeniu i włożył pełną łyżkę do buzi.

-Zawiozę was - powiedział z pełną buzią - zdążycie, obiecuję.

Uśmiechnęła się do niego i poczekała, aż jej siostra wyjdzie z salonu. Musiała zadać mu to pytanie, tylko nie wiedziała, czy i jaką odpowiedź na nie dostanie.

-Przemku - spojrzała na niego, walcząc sama ze sobą, by nie spuszczać głowy ani wzroku - mogę się o coś zapytać?

Mężczyzna odsunął od siebie pustą miskę i usiadł wygodniej.

-Pytaj, o co chcesz - zachęcił ją - zawsze ci odpowiem.

Przegrała walkę ze sobą, spuściła głowę i wpatrywała się teraz w swoje paznokcie. Może wcale nie powinna pytać? Przecież, to absolutnie nie była jej sprawa.

-Kim jest Samanta? - ciekawość wygrała - wiem, że nie powinnam, ale…

-Masz rację, nie powinnaś - wszedł jej w pół zdania - skąd w ogóle o niej wiesz, co? Grzebałaś w moich rzeczach?

Bała się spojrzeć na niego, dlatego w odpowiedzi pokręciła tylko głową i wyszeptała, prawie niesłyszalnie.

-Krzyczałeś jej imię przez sen.

Usłyszała głośne westchnięcie.

-Spójrz na mnie - rozkazał jej - przepraszam, że się tak uniosłem, ale nigdy więcej nie pytaj mnie o nią.

A co z jego zapewnieniem, że odpowie jej na wszystkie pytania? Przecież ten temat również zaliczał się do tego. Właśnie odniosła wrażenie, jakby wczoraj zrobili jeden krok do przodu, a teraz trzy do tyłu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania