Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [22]

Wchodząc do domu, poczuł spokój, jakiego nie odczuwał od dawna. Coraz częściej łapał się na tym, że cieszył się z obecności dziewczyny. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z faktu, jak bardzo przytłaczające było mieszkanie samemu. Być może dlatego, większą część swojego wolnego czasu spędzał w pracy, by nie musieć siedzieć samotnie w czterech ścianach.

-Cześć - zawołał od progu, wciągając głęboko apetyczne zapachy - co tak pięknie pachnie?

Zanim zdążył zdjąć buty, dziewczyna była już przy nim. Szczerze ucieszył się, że tak szybko poradziła sobie z nauką chodzenia o kulach.

-Byłam na zakupach - usłyszał w odpowiedzi - i zrobiłam dzisiaj kaczkę na obiad.

Zaskoczyła go, fajnie, że radziła sobie z chodzeniem, ale jakim cudem od razu poradziła sobie z obiadem? Mówiła mu kiedyś, że bardzo szybko się uczy, ale nie spodziewał się, że aż tak szybko. On z pewnością miałby problem z przygotowaniem czegoś do jedzenia.

Weszli głębiej do mieszkania i zajął swoje stałe miejsce na kanapie. Uwielbiał ten moment, gdy wracał do siebie i nareszcie mógł odpocząć.

-Jesteś niesamowita - szepnął - z rana płakałaś i bałaś się, że sobie nie poradzisz. A teraz mówisz, że zrobiłaś obiad.

Widział, jak oblewa się rumieńcem. Momentami, gdy na nią patrzył, brakowało mu tchu.

-Muszę sobie jakoś radzić - usłyszał w odpowiedzi - nie mogę cały dzień leżeć, nie umiem tak.

Wcale się nie dziwił, że nie umiała. Całe życie musiała coś robić, co niekoniecznie było zgodne z zajęciami jej rówieśniczek. Nie chciał jej naciskać, ale zastanawiał się, czy zapisała się już na studia, o których marzyła.

-Jesteś bardzo dzielna - powiedział, wstając z kanapy i podchodząc do niej - imponujesz mi.

Nie kłamał, imponowała mu wszystkim. On nie wziąłby odpowiedzialności za innych na siebie i nie rezygnował ze swoich marzeń i pragnień. W tym momencie pragnął jej i powoli zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że już dłużej tak nie wytrzyma. Pewnego dnia będzie jego.

 

Ania

 

Towarzystwo mężczyzny przestało już ją peszyć. Z utęsknieniem wyczekiwała momentu, kiedy wróci do domu i będzie mogła spędzić z nim, chociaż kilka godzin. Coraz częściej myślała o nim i łapała się na rozmyślaniu o ich wspólnej, chociaż krótkiej przyszłości.

Chciała wyjąć kaczkę z piekarnika, ale nie mogła sobie poradzić. Nie była w stanie jedną ręką wyjąć rozgrzanej brytfanny.

-Daj, pomogę ci - usłyszała - nie musisz się męczyć.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, mężczyzna wyminął ją i wyjął kaczkę z piekarnika. Na sam jej widok, usłyszała burczenie w brzuchu - była zadowolona z efektu.

-Dzięki - mruknęła, nagle speszona jego bliskością - łatwiej mi było, kiedy to wszystko znajdowało się w stanie surowym.

Poczuła potrzebę wytłumaczenia mu się. Nie chciała wyjść na kogoś, kto jest nieporadny życiowo. Zanim złamała sobie nogę, jakoś sobie dawała radę ze wszystkim.

-Nie dziękuj - mężczyzna puścił do niej oczko - w łóżku mi wynagrodzisz.

Miała wrażenie, że zawiódł ją słuch. Była przekonana, że nie myślał o niej w tych kategoriach. Na samą myśl, że jej tajemnica mogła wyjść na jaw, przecząco pokręciła głową. Była pewna, że mężczyzna taki, jak on nie chciał mieć kogoś takiego, jak ona - niedoświadczonej i nieopierzonej.

-Nie żartuj sobie - swoje zażenowanie postanowiła, ukryć uśmiechem - lepiej zacznijmy jeść, zanim wystygnie.

Zmiana tematu wydawała jej się jednocześnie najlepszą i jedyną opcją. W końcu, jak mogłaby mu powiedzieć, że w tym wieku jeszcze nikogo nie miała?

 

Jedli w skupieniu, od czasu do czasu wymieniając między sobą czułe uśmiechy. Wciąż myślała o tym, co jej powiedział, “ w łóżku mi wynagrodzisz”. Czy on naprawdę mówił poważnie i chciał ją mieć w dosłownym znaczeniu tego słowa? Coś jej podpowiadało, że nawet małżeństwo na niby, musi być wiarygodne dla innych.

-Zdecydowanie się marnujesz - jego głos wyrwał ją z zamyślenia - zamiast w studia prawnicze, powinnaś wyjechać do Anglii lub Francji w studia kulinarne. Niestety w Polsce jeszcze nikt nie wpadł na to, by wprowadzić taki kierunek studiów.

Spojrzała na niego, mało rozumiejącym spojrzeniem. Studia kulinarne? Nigdy się nad nimi nie zastanawiała i nawet nie marzyła o wyjeździe z kraju na dłużej. Z kim wtedy zostałaby Marcelina?

-Uważasz, że nie nadaje się do bycia prawnikiem? - zapytała z lekkim rozbawieniem - radcy prawni są potrzebni.

Nie wyobrażała sobie siebie, broniącej kobiety bitej i poniżanej przez męża, ale w pewno poradziłaby sobie z kimś, kto może stracić cały swój majątek, przez niewłaściwe podejmowanie decyzji.

-Nie - pokręcił głową - przecież sama wiesz, że bez ciebie nie dałbym sobie rady z tymi wszystkimi przepisami, tylko gotujesz tak dobrze, że szkoda by taki talent się zmarnował.

Zrobiło jej się ogromnie miło. Nigdy nie sądziła, że jej kuchnia zostanie doceniona przez kogoś innego niż jej siostra i przyjaciółka.

-Ja nie zrezygnuję z gotowania - powiedziała, patrząc mu w oczy - ale nie zacznę robić tego zawodowo.

W odpowiedzi pokiwał rozumiejąc głową i wrócił do jedzenia. Tempo, w jakim opróżniał talerz i szedł po dokładkę, dawały jej satysfakcję.

 

Właśnie miała zamiar iść się wykąpać, gdy przypomniała sobie o nodze w gipsie. Jak niby teraz będzie się kąpać? Gdyby jeszcze mieli prysznic, ale wanna? Przecież nawet do niej nie wejdzie. Musiałaby trzymać jedną nogę cały czas w powietrzu.

-Co ja mam zrobić? - zwróciła się do mężczyzny stojącego tuż za nią - nawet się nie wykąpię.

W odpowiedzi uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Nie spodziewała się, że będzie miał dla niej idealne rozwiązanie sytuacji i wcale nie miała do niego o to pretensji. Winę za tę sytuację ponosiła Julka.

-Mogę ci pomóc - usłyszała po dłuższej chwili - umyć się, jeśli chcesz.

Momentalnie oblała się rumieńcem. Miał ją oglądać nago? Pozbawioną nawet bielizny? Nie, nie i jeszcze raz nie. Gdyby się zgodziła, to mogłoby wszystko pomiędzy nimi zmienić. Zobaczyłby jej małe piersi, które od zawsze uważała za swój kompleks i prawie chłopięcą talię - widziałby znacznie więcej, niż powinien.

-Jakoś sobie poradzę - odpowiedziała i spuściła wzrok - dziękuję, za chęć pomocy.

To tyle, jeśli chodziło o zmniejszenie się pomiędzy nimi dystansu. Właśnie w tym momencie wrócili do punktu wyjścia.

 

Przemek

 

Siedziała w łazience, od godziny. Powstrzymywał się, by nie wejść tam i nie zapytać, jak sobie radzi. Z pewnością musiało być jej ciężko. Pomógł jej wstawić krzesełko do wanny, ale nie pozwoliła mu, aby pomógł jej wejść do niej i wygodnie się usadowiła. Jeżeli wcześniej myślał, że zmieniła swój stosunek do niego, teraz wcale nie był tego pewny. Powoli zaczynały dopadać go wątpliwości, czy wytrzyma w białym małżeństwie. Uwielbiał seks i nie wyobrażał sobie rocznej wstrzemięźliwości. Musiał znaleźć sposób, by ją do niego zaciągnąć - inaczej zwariuje. Spanie obok niej, również niczego nie ułatwiało. Był ciekawy, czy zdawała sobie sprawę ze sposobu, w jaki na niego działała.

-Niech to szlag - wymruczał do siebie i zacisnął dłonie w pięści - muszę cię mieć.

Do jego uszu doleciał odgłos otwieranych drzwi. Szybko zerwał się na proste nogi i czekał, aż wejdzie do salonu.

-Wyjmiesz krzesło? - z włosów skapywała jej woda, policzki miała mocno zaróżowione - już się bałam, że będę musiała wołać pomocy, ale udało się.

Widział w jej oczach radość małego dziecka, serce zaczęło bić mu szybciej.

-Jasne - odpowiedział, szybko mrugając oczami - dla ciebie wszystko.

Czy on to naprawdę powiedział na głos? Nie był pewien, czy mógłby kiedyś spełnić swoją niepisaną obietnicę i co zwycięży. Powoli kończąca się cierpliwość, czy sympatia, jaką ją darzył? Ta przypadkowa relacja, zmieniała go powoli w zupełnie innego człowieka.

 

Leżał w łóżku i wsłuchiwał się w spokojny oddech kobiety śpiącej obok niego. Sam nie wiedząc dlaczego, wrócił pamięcią do ostatniej wiadomości, jaką zostawiła mu Samanta.

 

*-Cześć kochanie - zaszczebiotała - jak zwykle masz wyłączony telefon i pewnie jesteś okropnie zajęty, ale chciałam ci coś powiedzieć - mówiła jednym tchem - właśnie wracam od… - po drugiej stronie dało się słyszeć krzyki, ogromny huk i trzask.

*

Nie było dnia, by nie zastanawiał się nad tym, co chciała mu powiedzieć i co sprawiło, że była taka szczęśliwa. Tamten dzień na zawsze zmienił całe jego życie i już nic nigdy, nie będzie takie, jak kiedyś. Była miłością jego życia, tylko ją jedną mógł kochać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Buntowniczka 22.10.2017
    Super! Przeczytam poprzednie części. Zapraszam do siebie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania