Niebezpieczny układ [21]
Przemek
Gdy tylko wszedł do firmy, podszedł do niego Adam. Był wściekły i ledwo nad sobą panował. Mężczyzna był ciekawy, co bardziej go rozwścieczyło fakt, że to właśnie Ania będzie jego żoną, czy fakt, że nie powiedział mu o tym wcześniej.
-Czy naprawdę - Adam przeszedł do ataku - nie było innych dziewcząt, tylko moja Ania?
Przemek obdarzył go przeciągłym spojrzeniem i wzruszył ramionami. Teraz to była jego Ania, a gdzie był wcześniej, gdy musiała radzić sobie ze wszystkim sama? Wtedy nie była jego?
-Daruj sobie - wzruszył ramionami - powiedz mi, co robiłeś w momencie, gdy moja narzeczona miała cały dom na swojej głowie i nie dość, że musiała zajmować się siedmiolatką to jeszcze pilnować swojego brata kochającego kłopoty?
Stojący naprzeciw mężczyzna spuścił głowę i splótł dłonie. Czyżby tak szybko zabrakło mu argumentów? Z chęcią posłuchałby tłumaczenia swojego przyszłego teścia, jednocześnie znając odpowiedź na swoje pytanie.
-Przemku - zaczął niepewnie - to nie jest tak, że wcale się nimi nie interesowałem. Wręcz przeciwnie. Co miesiąc przelewałem im określoną kwotę pieniędzy i byłem święcie przekonany, że sobie radzą.
Miał ochotę zacząć krzyczeć. Adam naprawdę wierzył w to, co mówił. Może gdyby nie zabawiał się ze swoją młodszą o piętnaście lat asystentką i nie zabierał jej na zakupy do Paryża, wtedy wiedziałby znacznie więcej? Przede wszystkim byłby w stanie zapanować nad swoim synem.
-Co z ciebie za ojciec? - wysyczał, zaciskając dłonie w pięści - gdybyś więcej czasu poświęcał własnym dzieciom, wiedziałbyś, że obowiązki domowe i opieka nad dzieckiem całkiem przerosły Anię.
Mężczyzna pokiwał w zrozumieniu głową i uśmiechnął się.
-Wiem, zawaliłem - powiedział z zastanowieniem - ale teraz to naprawię. Odkąd Jagoda mnie zostawiła, mam mnóstwo wolnego czasu.
Pokręcił przecząco głową. Życie prywatne współpracowników nie interesowało go w najmniejszym nawet stopniu. Mogli sypiać, z kim tylko chcieli, pod warunkiem, że nie cierpiały na tym sprawy w firmie i wszystko działało zgodnie z planem.
-Nie interesuje mnie to - podniósł głos - mi zależy tylko na tym, byś wziął w końcu sprawy w swoje ręce i poczuł się, jak ojciec trójki dzieci.
Na zebraniu siedział w milczeniu. Wciąż myślał o Ani i jej samopoczuciu. Zastanawiało go, jak sobie radziła, chodząc o kulach. W nocy niewiele spał właśnie z jej powodu. Przekręcała się z boku na bok, nie mogąc się ułożyć. Był coraz bliższy, przejścia do innego pokoju, ale wtedy ona wstała z łóżka i myśląc, że on śpi, po prostu z niego wyszła. Gdy w końcu udało mu się zasnąć i obudził się około dziewiątej, wyszedł sprawdzić co się z nią dzieje. Leżała na łóżku w swoim poprzednim pokoju i płakała.
-Co się stało? - delikatnie usiadł na skraju łóżka - dlaczego płaczesz? Boli cię coś?
Przecząco pokręciła głową i podniosła się na łokciu do góry. Twarz miała spuchniętą i czerwoną.
-Nie - pokręciła głową - tylko boję się, że sobie nie poradzę. Ja nawet nie umiem w tym spać.
Pokiwał w zrozumieniu głową - było mu jej tak cholernie żal i wyrzuty sumienia gryzły coraz bardziej.
-Już dobrze - położył jej rękę na zdrowej nodze - pomogę ci.
Naprawdę chciał jej pomóc, tylko nie wiedział jeszcze jak. Może gdyby lekarz zgodził się na krótszy gips, tak jak proponowali, byłoby jej lepiej? Przynajmniej mogłaby zginać nogę w kolanie.
- Jestem beznadziejna - wychlipała - nawet w szpilkach nie potrafię chodzić, bo zaraz łamię sobie nogi.
Pokręcił przecząco głową i usiadł bliżej niej. Kiedy ona w końcu zrozumie, że nie wszystko, co jest złe to jej zasługa? Przecież nie mogła przewidzieć, że Julka popchnie ją od tyłu, a ona upadnie niefortunnie i złamie sobie nogę. To było wręcz niewykonalne i niemożliwe.
- Uspokój się - chwycił ją delikatnie pod brodę - to Julka, powinna mieć wyrzuty sumienia, a nie ty.
Zanim zdążył się zastanowić nad tym, co chciał zrobić - pocałował ją. Inaczej niż ostatnio, bardziej delikatnie i z większą czułością. Na jej ustach, wyczuł słony smak łez. Ostrożnie dotknął swoim językiem jej języka i czekał na jej ruch. Była cholernie nieśmiała i niepewna w swoich działaniach, co po części zaczynało go kręcić i zastanawiał się, czy w łóżku również będzie taka nieśmiała.
-Przemku - Artur wyrwał go z zamyśleniu - powoli kończymy. Czy ty nas w ogóle słuchałeś?
Spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem i pokręcił przecząco głową. Nie było sensu zaprzeczać - po pierwszym ich pytaniu wiedzieliby, że kłamał.
-Prześlijcie mi raport z dzisiejszego posiedzenia w skrzynkę pocztową - nie miał zamiaru ich przepraszać, za swoją dzisiejszą nieobecność myślami - uważam, że na ten miesiąc, wystarczy nam już spotkań. Zaproszenia w ślub, przekaże wam Adam.
Zanim zdążyli zareagować i coś powiedzieć wstał ze swojego stałego miejsca i opuścił salę spotkań. Chciał, jak najszybciej wrócić do domu i być blisko kobiety, która już niedługo zostanie jego żoną. Zdecydowanie ostatnio wolał pracę zdalną niż siedzenie w gabinecie.
Właśnie wsiadał do samochodu, gdy jego telefon wydał z siebie głośny dźwięk. Spojrzał w wyświetlacz i odebrał.
- Co u ciebie Małgorzato? - uśmiechnął się sam do siebie - ochłonęłaś już?
Usłyszał, jak zaciąga się papierosem.
- Ja właściwie - powiedziała po dłuższej chwili - chciałam ci tylko powiedzieć, że wyciągnęłam konsekwencję i zwolniłam Julkę. Ania może wracać.
Pokręcił przecząco głową. Ona już nigdy tam nie wróci. Znał Julkę lepiej, niż jej rodzona matka i wiedział, że tak łatwo się nie podda i prędzej czy później zdoła przekonać jego przyjaciółkę do ponownego zatrudnienia.
- Ona już nie wróci — odpowiedział stanowczo - musisz szukać kogoś innego. Przykro mi.
Jego rozmówczyni zaśmiała się.
- Tobie jest przykro? - zadrwiła - a co ja mam powiedzieć? Zostałam bez pracowników i to po części przez ciebie. Wiem, że miałeś romans z Julką i dlatego nalegałeś, bym ją zatrudniła.
Wzruszył ramionami. To z kim sypiał, zdecydowanie nie było jej sprawą. Powinna znać granice.
- To już przeszłość - odpowiedział - wkurzyła się, bo z nią skończyłem i powiedziałem, że niedługo się żenię.
Wiedział, że ta wiadomość może zwalić ją z nóg, dlatego zwlekał z tym. Już sobie wyobrażał, co mu powie. On wieczny singiel, skaczący z kwiatka w kwiatek bawidamek nagle zapragnął stabilizacji i ciepła domowego ogniska.
Komentarze (4)
Ludzie są tak głupi... Nie mają w sobie żadnych wartości, priorytetów... Jak tak dalej pójdzie to zrobimy sobie sami selekcję naturalną.
Przemek mnie średnio przekonuje do siebie. Niby stanął w obronie Ani, ale to nie jest facet dla niej :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania