Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [28]

Przemek

 

Był wściekły na Julię. Jak mogła posunąć się tak daleko i przyjść na jego wesele, tylko po to, by zepsuć wszystko, co udało mu się z trudem zbudować z Anną?

 

-Aniu - zwrócił się do swojej żony - idź do środka, a ja zajmę się nieproszonym gościem i zaraz porozmawiamy. Obiecuję.

 

Ku jego zadowoleniu kobieta skinęła głową, wyplątała się z jego mocnego uścisku i odeszła w kierunku sali. Mógł odetchnąć z ulgą.

 

-Co jej powiedziałaś? - warknął - mów.

 

Ciemnowłosa dziewczyna zaśmiała się i założyła ręce na piersi.

 

-Prawdę - zadrwiła - a co myślałeś? Ja stawałam na głowie przez trzy lata, żeby cię mieć i nawet zgodziłam się na bycie twoją kochanką, a ona? Ledwo ją poznałeś, a już uczyniłeś z niej swoją żonę. To niesprawiedliwe.

 

Przemek chwycił ją mocno za ramię i potrząsnął nią.

 

-Spójrz na siebie - zakpił - bliżej ci do dziwki niż do żony.

 

W jej oczach dostrzegł łzy. Nie miał zamiaru litować się teraz nad nią, przekroczyła granicę, którą zaznaczył dawno temu jasno i wyraźnie. Nigdy nie ukrywał, że nie była w jego typie i jedyne, co może dostać od niego to kilka nic dla niego nieznaczących nocy. Inną kwestią był fakt, że z kilku zrobiło się kilkanaście.

 

-Jak możesz - załkała - dawałam ci całą siebie, pokochałam cię.

 

W odpowiedzi wzruszył ramionami i puścił ją.

 

-Nikt ci nie kazał - powiedział stanowczo - jesteś dobra w łóżku, ale to zbyt mało, jak dla mnie. Odejdź stąd i nigdy nie wracaj.

 

-Przysięgam - podniosła głos, wierzchem dłoni ocierając łzę - pożałujesz tego.

 

Rozmowę z nią uznał za zakończoną i chcąc jej to uzmysłowić, odwrócił się do niej plecami i odszedł tak jak chwilę wcześniej Anna; w kierunku sali weselnej. Teraz musiał naprawić to, co ona spieprzyła. Dokładnie nie wiedział, co Julia powiedziała Annie i będzie musiał uważać na słowa. Jeżeli będzie musiał, posunie się do najcięższego kłamstwa. To małżeństwo musi przetrwać przez cholerny rok.

 

Dostrzegł ją siedzącą wśród gości, wyglądała na zrelaksowaną. Była uśmiechnięta i cholernie piękna. Miał ochotę pozbyć się tej białej sukni. Zerwać ją z niej.

 

-Pierwsze kłopoty w raju? - Paulina podeszła do niego - mówiłam ci, że popełniasz błąd.

 

Obrzucił ją niechętnym spojrzeniem.

 

-Nie twoja sprawa - syknął - chociaż ty bądź grzeczna i nie sprawiaj mi problemów, a spotka cię nagroda.

 

Po co to powiedział? Czuł się jak w jakimś pieprzonym czworokącie. Julia, Paulina, Ania i on. Cholernie niebezpieczny układ. Każda z tych kobiet chciała dać mu wszystko.

 

-Trzymam cię za słowo - kobieta położyła mu dłoń na ramieniu - czekam w swoim pokoju hotelowym.

 

Pokręcił przecząco głową. Nie tym razem, nie dzisiaj.

 

-Wybacz - uśmiechnął się - ale nie mogę. Przepraszam cię, ale idę do żony.

 

Zanim kobieta zdążyła coś odpowiedzieć, zdjął jej dłoń ze swojego ramienia i podszedł do stołu, przy którym siedziała Ania i cała jej całkiem liczna rodzina. Dlaczego w takim razie nikt wcześniej nie chciał jej pomóc, tylko zostawił samą sobie z bratem nieudacznikiem i małym dzieckiem na karku?

 

-Aniu? - stał za jej plecami z rękami na jej ramionach - mógłbym cię porwać na chwilę?

 

Dziewczyna podniosła głowę do góry i uśmiechnęła się. Oczy jej błyszczały. Czy ona piła? Tak, chyba tak.

 

-Nie musisz mnie porywać - zachichotała - jestem już twoją żoną.

 

W odpowiedzi skinął głową, wściekły, że ich rozmowie przysłuchują się inni.

 

-Idź z mężem - Adam ujął się za nim - jak ładnie cię prosi.

 

Skinął z wdzięcznością głową w kierunku Adama; teścia i jednocześnie członka zarządu w jego firmie. Ta całkiem nieplanowana sytuacja, mogła mu wiele spraw ułatwić. Teść przecież nie stanie przeciwko zięciowi. Będą grać do tej samej bramki.

 

Ania

 

Wyszła z mężczyzną na zewnątrz, ciekawa tego, co miał jej do powiedzenia. W głębi siebie liczyła na solidne wytłumaczenie z jego strony.

 

-Słucham cię - przerwała milczenie, gdy tylko usiadła na ławce - tylko nie mów mi, że ona kłamała.

 

Również usiadł i chwycił jej dłoń. Na początku postanowił dowiedzieć się, ile jej powiedziała.

 

-Może najpierw powiesz mi, co powiedziała ci ona - odparł, patrząc na nią - wtedy będę umiał odnieść się jakoś do tego.

 

Skinęła głową i wzięła głęboki wdech. Było jej ciężko mówić o tym. Najważniejsze było dla niej to, czy z nią spał i kim była Samanta.

 

-Powiedziała, że sypiałeś z nią przed i po naszych zaręczynach; a także wspomniała o Samancie i kazała mi się ciebie spytać, kto to jest. Być może nie zwróciłabym na to uwagi, ale kiedyś przez sen również krzyczałeś to imię. Więc?

 

Widziała, że mężczyzna rozważa nad odpowiedzią i szuka właściwych słów. Jeżeli miał zamiar kłamać, to mógł sobie darować.

 

-Owszem - rzekł po dłuższej chwili - sypiałem z nią i tak spałem z nią również tej nocy, kiedy przyprowadziłaś Marcelinę po raz pierwszy do nas do domu. Zanim wstaniesz i odejdziesz, chcę, żebyś wiedziała, że to było miesiąc temu, popełniłem błąd i żałuję tego, ale nie byliśmy wtedy ze sobą, aż tak blisko. Teraz bym już cię nie zdradził. Nigdy, przysięgam.

 

Pokręciła przecząco głową, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszała. Czyli to była prawda, sypiał z nią.

 

-A Samanta? - postanowiła nie odpuszczać - kim jest, a właściwie kim była?

 

Twarz mężczyzny zmieniła się. Na jego czole pojawiło się kilka zmarszczek.

 

-Ona była - westchnął - moją narzeczoną, tylko zginęła w wypadku samochodowym. Jakiś idiota wjechał w jej auto. Przez dwa tygodnie walczyła w szpitalu o życie, a ja w nim prawie zamieszkałem, tylko po to, by być przy niej blisko na wypadek, gdyby się obudziła i kiedy już wszyscy myśleliśmy, że zagrożenie życia minęło, wtedy jej stan drastycznie się pogorszył. Odeszła leżąc w moich ramionach.

 

Jego wyznanie poruszyło ją, ale czuła, że to jeszcze nie koniec opowieści.

 

-Po jej śmierci coś we mnie pękło - kontynuował - zamknąłem się na ludzi, odizolowałem od reszty świata. Pracowałem tylko w domu, nie chcąc narażać się na współczujące spojrzenie. Pewnego dnia do moich drzwi zapukała Julia, znałem ją wcześniej, bo przyjaźniła się z moją narzeczoną. Zaczęła mnie pocieszać, zapewniała, że rozumie co czuję, ponieważ sama też kogoś kiedyś straciła. Od słowa do słowa znaleźliśmy się w łóżku. Później załatwiłem jej pracę w restauracji, a jedna noc zamieniła się w regularne spotkania.

 

Była pod wrażeniem. Nie sądziła, że to wszystko tak właśnie wyglądało i z pewnością, gdyby nie śmierć jego narzeczonej ani ona, ani Julia nie byłyby blisko niego.

 

-To wszystko? - szepnęła - cieszę się, że powiedziałeś mi to.

 

Jej rozmówca pokręcił przecząco głową.

 

-Jest coś jeszcze - wymruczał, zbliżając twarz w jej stronę - zakochałem się w tobie.

 

Serce mocniej jej zabiło. Kochał ją. On ją.

 

-Ale mówiłeś, że nigdy mnie nie pokochasz - odparła - pamiętasz?

 

W odpowiedzi kiwnął głową i pocałował ją z czułością.

 

-Tak - kontynuował pomiędzy pocałunkami - ale wszystko się zmieniło.

 

Już nic więcej nie chciała wiedzieć. Najważniejsze dla nie stało się to, co powiedział przed chwilą. Zakochał się w niej. Reszta przestała mieć znaczenie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Kobra 14.12.2017
    Boze jaka ta Anka jest głupia, wszystko łyka jak pelikan. "Zakochałem się w tobie" tak pierdol pierdol ja posłucham. Sory, ale nie chce mi się w to wierzyć. Prędzej czy później poleci do Pauliny. Zostawiam 5.
  • Lady_Makbet 14.12.2017
    Niestety ale takie kobiety istnieją i nawet nie jesteśmy w stanie zliczyć, jak wiele chodzi po tej planecie :D
    Ja też bym w to nie uwierzyła, ale przecież to jest nasza Ania..:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania