Niebezpieczny układ [29]
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Przemek
Od ślubu minęły już dwa tygodnie. Ania odkąd wyznał jej miłość, chodziła uszczęśliwiona i naprawdę miał momentami wrażenie, że zamiast chodzić, to płynie. A on? Nie czuł się dobrze z myślą, że okłamał ją prosto w oczy; tak naprawdę wcale jej nie kochał. Usprawiedliwiał się jednak w myślach, że to właśnie cel uświęcał środki i każdy sposób był dobry na to, by jego małżeństwo przetrwało. Jedyną prawdą była historia Samanty i romansu z Julią, chociaż gdyby nie właśnie ta piekielna dziewucha nie musiałby się absolutnie z niczego tłumaczyć. To była jej i tylko jej wina.
-Przemku - Ania oderwała go od rozmyślań - kiedyś mówiłeś, że powinnam walczyć o swoje i spełniać swoje marzenia. Zgadza się?
Oderwał wzrok od dokumentów, którymi próbował się zająć i popatrzył na kobietę leżącą na kanapie niepewnym wzrokiem. Był szczerze zaciekawiony, co chodziło po tej ślicznej i mądrej główce.
-Mów dalej - zachęcił ją - słucham cię uważnie.
Z pozycji leżącej podniosła się do siedzącej i podciągnęła nogi pod brodę. Teraz gdy nie miała gipsu, znów mógł podziwiać jej piękne i kuszące nogi.
-Marzyłam o studiach, zapisałam się na nie - dziewczyna liczyła na palcach - marzyłam o ślubie, wzięłam go.
Przewrócił oczami. Zamiast od razu przejść do sedna, wolała krążyć. Przecież wiedziała, że poprze i będzie ją wspierał niezależnie od decyzji, jakie podejmie.
-Może powiedz lepiej wprost - zaproponował - inaczej się tylko niepotrzebnie zaplątasz w swojej wypowiedzi.
Ania wzięła głęboki wdech.
-Skoro tak chcesz - wzruszyła ramionami - chcę iść na prawo jazdy.
Czy on dobrze usłyszał? Chciała zostać kierowcą? Gwałtownie pokręcił głową i poderwał się do góry. Nigdy w życiu jej na to nie pozwoli.
-Nie ma mowy - podniósł głos - chcesz skończyć jak Samanta? Prędzej zatrudnię szofera, żeby woził cię wszędzie, niż pozwolę usiąść za kierownicą.
Jego żona również wstała i wzięła się pod boki. Po jej minie wiedział już, że za chwilę zaczną się kłócić. Zaklął w myślach.
-Nie jestem nią - krzyknęła - i nie porównuj mnie do innych. Chcę spróbować, a ty mnie nie powstrzymasz. Rozumiesz?
W odpowiedzi uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
-Ciekawy jestem - zakpił - skąd weźmiesz na to pieniądze. Ja ci nie dam.
Teraz i ona się uśmiechnęła. Czyżby czegoś nie wiedział lub o czymś zapomniał?
-Zapomniałeś, że pracowałam, zanim cię poznałam? Wyobraź sobie, że nadal mam całą pensję. Nie wydałam jej, bo ty mi na wszystko dajesz.
Ze złości uderzył pięścią w stół. Jeszcze moment a szlag go trafi. Przymknął oczy i policzył do dziesięciu. Nie chciał wybuchnąć i powiedzieć czegoś, co później mogłaby wykorzystać przeciwko niemu.
-Dobra - machnął ręką - rób, co chcesz. Tylko później nie płacz i nie mów, że miałem rację.
Zachowywał się, jak dupek i wcale nie było mu z tym źle. Co to za głupi i absurdalny pomysł z prawo jazdami strzelił jej do głowy? Powoli zaczynał się zastanawiać, gdzie podziała się ta cicha i uległa Ania, bo aktualna tylko go drażniła.
Ania
Jak on ją denerwował. Tak, jego narzeczona zginęła, bo wjechał w nią inny samochód, ale to przecież nie oznaczało, że ją spotka dokładnie taki sam los. Chciała spróbować. Całe szczęście, że nie powiedziała mu, że już się zapisała i jutro ma pierwsze zajęcia teoretyczne. Rozszarpałby ją.
-No już nie denerwuj się - uśmiechnęła się do niego - długo będziesz jeszcze pracował?
Mężczyzna pokręcił głową i uśmiechnął się słabo, co bardziej wyglądało, jak grymas niż uśmiech.
-Nie - odparł - chcesz gdzieś wyjść?
Pokiwała potakująco głową. Za trzydzieści minut była umówiona na wizytę u lekarza. Zawroty głowy i nudności wciąż nie chciały ustąpić, a do tego jeszcze potwornie bolał ją brzuch.
-Mam wizytę u lekarza - odparła - mówiłam ci, pamiętasz?
W odpowiedzi uderzył dłonią w czoło.
-Przepraszam - wymruczał pod nosem - poczekaj, zawiozę cię.
Z wdzięcznością kiwnęła głową.
Jechali w milczeniu. Mężczyzna był tak skupiony w drodze, że nie dotarłby do niego najmniejszy dźwięk wypowiedziany z jej ust. Z przykrością musiała stwierdzić, że po ślubie zmienił się. Już nie interesował się nią i nie zabiegał o nią. Czasami dzwonił do niej i mówił, że nie wróci w noc i ma nie czekać. To było dla niej trudne i niezrozumiałe.
-To tu - dotknęła jego dłoni - zatrzymaj się.
Bez słowa spełnił jej prośbę i wyłączył silnik. Chciał iść z nią? Przecież miał dużo pracy. Zanim zdążyła coś powiedzieć, otworzył drzwi od strony kierowcy i wysiadł z auta. Więc chyba tak.
Siedzieli w gabinecie lekarza i czekali, aż nareszcie znajdzie chwilę, by spojrzeć na nich i poświęcić im chociaż pięć minut.
-Przepraszam - mężczyzna po dłuższej chwili nie wytrzymał - długo mamy jeszcze czekać? Moja żona była umówiona na konkretną godzinę, a siedzimy tu już dziesięć minut i nadal pani nie zaczęła badania.
Lekarka prychnęła i spojrzała na nich z pogardą.
-Pacjenta chyba nie trzeba zachęcać do mówienia? - zadrwiła - to nie jest przesłuchanie.
Widziała pięść, którą zacisnął jej mąż. Pośpiesznie położyła mu dłoń na udzie i delikatnie je uścisnęła.
-No dobrze - zaczęła - od dłuższego czasu mam mdłości, zawroty głowy a od kilku dni bardzo boli mnie brzuch.
Siedząca naprzeciwko nich kobieta zdjęła okulary, które dotąd miała na czubku nosa i uśmiechnęła się pobłażliwie.
-Z tym problemem - mówiła pobłażliwym tonem - powinnaś zwrócić się do ginekologa, a nie do mnie.
Przemek zerwał się na równe nogi.
-Czy chce pani przez to powiedzieć, że moja żona…
Lekarka podniosła dłoń do góry.
-Ja nic nie sugeruję - przerwała mu - po prostu umiem łączyć fakty, a skoro są państwo małżeństwem to... Chyba nie muszę kończyć?
Po tych słowach Ani zakręciło się w głowie. Nie brała pod uwagę ciąży nawet w najśmielszych snach, a teraz mogło się nagle okazać, że jednak spodziewa się dziecka. Oczywiście, rozważała, zostanie w przyszłości matką, ale nie teraz. Co z jej studiami i planami na dalszą przyszłość. Tak naprawdę nie wiedziała nawet tego, czy Przemek zostanie z nią po tym wszystkim. Dziecko stanowczo wszystko tylko mogłoby skomplikować. Poczuła napływające łzy do oczu.
-Do widzenia - mężczyzna chwycił ją za rękę i wyprowadził z gabinetu.
Szła za nim jak potulne dziecko z głową spuszczoną w dół. Nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz. Kilka razy przebąkiwał, by zaczęła brać tabletki, ale go nie posłuchała, a teraz pewnie przyjdzie jej zmierzyć się z konsekwencjami swojego nieposłuszeństwa. Pierwszy raz bała się Przemka.
-Masz mi coś do powiedzenia? - wycedził przez zęby, gdy nareszcie się zatrzymali - brałaś tabletki?
Gdyby mogła, najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Bez słowa pokręciła przecząco głową, a łzy skapywały na ubranie.
-Niemożliwe, żebyś była aż tak głupia - krzyknął i chwycił ją za podbródek, podnosząc tym samym głowę do góry - módl się, żebyś jednak w tej ciąży nie była.
Chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej odwagi. W obliczu jego gniewu była bezradna.
-Powiedz coś - rozkazał jej - twoje łzy w tym momencie nie działają na mnie. Dlaczego nie zapytałaś się, czy chcę mieć z tobą dziecko? Czy w ogóle chcę mieć dzieci, co?
W odpowiedzi wzruszyła tylko ramionami.
-Co mam ci powiedzieć? - załkała - ja też jestem zaskoczona. Chyba każdy może popełnić błąd?
W jednej chwili poczuła, jak mocno zaciska dłonie na jej ramionach.
- Błąd- ryknął - ciążę nazywasz błędem? To nie jest źle wydana reszta w sklepie; to jest żywa istota, która potrzebuje mamy i taty. Skąd wiesz, że po roku zostanę z tobą, a nie odejdę?
Wciąż wbijał w nią oskarżycielskie spojrzenie.
-Przepraszam - szepnęła - puść mnie, sprawiasz mi ból.
-Mam w dupie twoje przepraszam - im ciszej mówiła, tym on głośniej krzyczał - nie chcę mieć z tobą dzieci. Moje dziecko zasługuje na inną matkę.
Czuła się tak, jakby wbijał w jej serce ostry sztylet, który rozcinał je w pół. Jak mógł powiedzieć jej coś takiego? To był cios poniżej pasa.
-Ja też nie planowałam dziecka - postanowiła się bronić - ale jeżeli będę w ciąży, urodzę i wychowam. Nie pozbędę się go i nie oddam.
Przemek puścił ją i usiadł na krzesełku. Zachowywał się tak, jakby uszła z niego cała zła energia.
-Nigdy bym ci nie pozwolił - szepnął - na pozbycie się go i oddanie. Tylko chcę wiedzieć, jak ty sobie to wyobrażasz? Jakim cudem pogodzisz studia z ciążą i późniejszym wychowaniem?
Na chwiejnych nogach podeszła do niego i niepewnie dotknęła jego ramienia.
-Poradzimy sobie - szepnęła - masz moje słowo.
Przemek
Czekał w poczekalni, aż zakończy się badanie Ani i przeklinał w myślach każdą ich wspólną noc. Dlaczego nie był tak ostrożny, jak w przypadku innych kobiet, z którymi sypiał? O czym on myślał, gdy pierwszy raz się z nią kochał?
-Zapraszam - usłyszał nagle - pańska obecność jest wskazana, nawet bym powiedział obowiązkowa.
Młody lekarz patrzył w niego w oczekiwaniu i uśmiechał się do niego zachęcająco.
-Muszę? - chciał się upewnić - coś jest nie tak?
W odpowiedzi lekarz pokręcił głową i ponaglił go gestem dłoni.
-Proszę nie zadawać pytań - mężczyzna skarcił go - tylko zrobić to, o co proszę.
Z westchnieniem i ciężkim sercem posłusznie poszedł za lekarzem, który zaprowadził go do gabinetu lekarskiego, w którym przebywała jego żona.
Leżała na kozetce lekarskiej z podciągniętą bluzką do góry i szeroko rozłożonymi nogami. Chryste! Czy on naprawdę musiał patrzeć, jak ją badał? To zdecydowanie nie był najmilszy widok.
-Jeżeli panią coś zaboli - lekarz mówił spokojnym głosem - proszę mówić. Zdaję sobie sprawę, że badania dopochwowe nie są przyjemne.
Z każdą chwilą odczuwał coraz większe zniecierpliwienie.
-Proszę spojrzeć - lekarz wskazał na niego gestem dłoni - tutaj znajduje się pańskie dziecko, które teraz jest wielkości ziarenka groszku.
Lekarz kreślił kółka palcem, wokół maleńkiej czarnej kropeczki. Coś ścisnęło go w dołku. Z całych sił starał się powstrzymać wzruszenie i przejęcie. To było jego dzieło, najpiękniejsze arcydzieło, jakie stworzył.
-Ja też mogę zobaczyć? - Ania próbowała coś zobaczyć - z tej pozycji troszkę jest mi ciężko.
Młody mężczyzna bez trudu przekręcił monitor w jej stronę i powtórzył tę samą czynność, co przed chwilą. Długo się wpatrywała w tę fasolkę.
-To jest moje? - wydusiła z siebie - nasze, dziecko?
Lekarz skinął w milczeniu głową i zakończył badanie.
-Przepraszam -powiedział, gdy wracali do domu - niepotrzebnie się uniosłem.
Kobieta wyciągnęła dłoń i dotknęła jego policzka. Jej ciepły dotyk, wywołał w nim dreszcz podniecenia.
-Cieszę się, że będziemy mieli dziecko - szepnęła - może wcześniej się bałam, ale teraz czuję tylko radość.
Na końcu języka miał to, co ona czuła. W tym momencie marzył jedynie o tym, by chociaż na chwilę się od niej uwolnić i pomyśleć w spokoju, co ma teraz dalej zrobić. Na myśl przyszła mu od razu Paulina. Tylko ona jedna będzie w stanie w tym momencie doradzić mu coś sensownego.
-Nie myślałam, że jest aż tak głupia - jego kochanka zadrwiła ze swojej przyjaciółki - ledwo wzięliście ślub, a ona już w ciąży? Nie mogę to uwierzyć.
W zamyśleniu pokiwał głową.
-Do mnie wciąż nie dotarł jeszcze fakt, że za kilka miesięcy zostanę ojcem - wyrzucił z siebie - mała, co teraz?
Dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła na nim okrakiem. Położył dłonie na jej nagich udach i przesunął w górę.
-Nie wiem - szepnęła, całując jego szyję - pogadam z nią i namówię na skrobankę.
Skrobanka? Dobrze usłyszał? Nie ma mowy. Nigdy w życiu się na to nie zgodzi. Gdy się jej pytał, „co teraz” liczył, na coś w stylu “nie sypiałam jeszcze z tatusiami”. To był jego syn, który w przyszłości przejmie całe jego imperium.
-Zwariowałaś? - zrzucił ją z siebie - nie pozwolę zabić mojego dziecka. Lepiej już pójdę.
Wstał z łóżka i zaczął szukać własnych ubrań, porozrzucanych po całej sypialni. Minęła mu ochota na igraszki.
-Co ty robisz? - zapytała - zostań, tak tylko mi się wymsknęło.
Odwrócił się w jej stronę i przyciągnął mocno do siebie.
-Wrócę - przygryzł jej dolną wargę - jak dorośniesz, a do tego czasu musisz żyć wspomnieniami.
Zadziwiające, jak dwie tak różne od siebie kobiety, mogły być przyjaciółkami, a jeszcze bardziej zaskakujące było to, że pomimo różnic w charakterach obie miał w garści.
Komentarze (5)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania