Poprzednie częściNiebezpieczny układ [2]

Niebezpieczny układ [8]

Przemek

 

Był wściekły i z chęcią przemówiłby jej braciszkowi do rozumu. Zastanawiał się, jak często pakował się w kłopoty i uciekał, ale jednego był pewien, nie zrobił tego po raz pierwszy. Oczy dziewczyny były pełne strachu i lęku. Miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i mocno przytulić, ale na razie musiał się powstrzymać.

-Myślę, że - usłyszał, jak mówi coś do niego bardzo cicho - powinieneś, sobie już iść. Wiesz, już o moim życiu wystarczająco wiele.

Pokręcił przecząco głową. Nigdzie się stąd nie wybierał i miał gdzieś, co sobie w tym momencie pomyśli. Nie mógł jej zostawić samej, z tym syfem. Co, jeżeli, ktoś faktycznie przyjdzie tutaj, aby dorwać, jej pożal się Boże brata, a będzie tylko ona? Nie mógł pozwolić na to, by stała jej się jakaś krzywda. Był facetem i jedyną osobą, mogącą ją obronić.

-Daj spokój - machnął ręką - nie zostaniesz sama. Zostaję.

W odpowiedzi spuściła głowę. Zdążył już zaobserwować, że wycofywanie się, opanowała do perfekcji. To było tak cholernie irytujące. W swoim życiu rzadko spotykał się z osobami, które były do tego stopnia wycofane i nie potrafiły się obronić - nawet słownie. Koniecznie, będzie musiał zapisać, ją na jakieś lekcje podnoszące jej samoocenę i najlepiej na kurs samoobrony.

-Niedługo - mówiła prawie szeptem - idę do pracy. Dziękuję ci, za twoją pomoc, ale to nie będzie konieczne. Naprawdę.

Naprawdę, za chwilę nią potrząśnie. Powinna, jak najszybciej się obudzić i otworzyć oczy. Im szybciej tak się stanie, tym dla niej lepiej. Jeszcze nie wiedział, gdzie ale teraz tym bardziej musi ją stąd zabrać, gdzieś gdzie będzie bezpieczna.

-Dobrze - mruknął - ale później pojedziemy do mnie i bez dyskusji.

Celowo podniósł głos. Wiedział, że nie odwdzięczy mu się tym samym, tylko posłucha go. Może kiedyś, zdoła się przyzwyczaić do jej uległości. Do tej pory, wolał kobiety pewne siebie, wygadane i świadome swoich kobiecych atutów, ona była ich kompletnym przeciwieństwem. Chowała się za rozciągniętymi ubraniami, pożyczonymi od starszej i o wiele grubszej siostry. Na jej twarzy nie widział śladów makijażu. Kompletna szara myszka.

-Mam siostrę - odpowiedziała i przygryzła dolną wargę - nie mogę jej zostawić.

W odpowiedzi wzruszył ramionami. Dla niego to nie był żaden problem. Miał wystarczająco duże mieszkanie, by mogły pomieścić się w nim trzy osoby. Miał trzy pokojowe mieszkanie, a sam jeden zajmował tylko jedną sypialnię. Dwie stały totalnie wolne.

-Weź ją ze sobą - zadecydował - czy masz, jeszcze coś przeciwko?

Szczerze, nie interesowały go jej protesty. Wspólne mieszkanie przybliży go tylko do zrealizowania planu i udowodni jej, że może być fajnym mężem. Słowo „mąż” z trudem przechodziło mu przez gardło, ale musiał się z nim w końcu oswoić. Nie będzie mógł się rozwieść przez rok i to było dla niego najtrudniejsze do zniesienia. Tylko z jedną kobietą, był dłużej niż trzy miesiące - Samantą, ale o niej nie chciał nikomu opowiadać.

-Tylko - odezwała się, po dłuższej chwili - na kilka dni. Nie chcę nadużywać twojej gościnności.

Uśmiechnął się do niej promiennie. Na razie będzie udawał, że się zgadza. Dopiero gdy otworzy się przed nim chociaż odrobinę, wciągnie ją w swoją brudną rozgrywkę. Rada nadzorcza, nie mogła wybrać mu żony.

 

Ania

 

Szła do pracy na miękkich nogach. Chciał ją podwieźć, ale nie pozwoliła mu na to. Nie chciała dać Julce, tematu do rozmowy. W ogóle nie zamierzała mówić jej o niczym. Znała ją zaledwie jeden dzień i jeszcze nie wiedziała, czy może jej zaufać.

-Cześć - ledwo weszła do środka, Julka od razu znalazła się przy niej - tak się cieszę, że nie stchórzyłaś i wróciłaś. Twoje poprzedniczki, po pierwszym dniu więcej się nie pojawiały.

Miała na końcu języka, że potrzebuje tej pracy i nawet padanie z nóg jej nie zniechęci. Szczerze polubiła to miejsce i nie chciała stąd odchodzić.

-No coś ty - uśmiechnęła się słabo - początki, zawsze są najgorsze. Dzisiaj będzie już lepiej.

Czarnowłosa dziewczyna spojrzała na nią z powątpiewaniem i lekko przymrużonymi oczami.

-Druga zmiana - powiedziała powoli - wcale, nie jest lżejsza od pierwszej. Pamiętaj, że dziś kończymy, dopiero gdy wyjdzie ostatni klient.

Ze zrozumieniem kiwnęła głową i wyminęła ją, chcąc iść się przebrać i nareszcie zacząć pracować.

 

Gdy weszła na salę, wszystkie stoliki były już zajęte. Jęknęła w duchu, gdy zobaczyła przy jednym z nich Przemka. Czy jej się zdawało, czy Julka mówiła coś, że prowadził firmę? Jeżeli tak, to przesiadywanie tutaj całymi dniami nie służyło chyba zbyt dobrze jego interesom.

-Znów przyszedł - Julka, pisnęła podekscytowana - dzisiaj zajął większy stolik, więc chyba będzie miał spotkanie służbowe.

Nic nie powiedziała, tylko przytaknęła głową. Gdyby tylko wiedziała, że od dzisiaj jest zmuszona z nim zamieszkać - pewnie od razu zarzuciłaby ją pytaniami. Sama w to nie mogła jeszcze uwierzyć. Zaledwie parę dni wcześniej, pies z kulawą nogą się nią nie interesował.

-Wezmę karty i podam mu je - chciała odejść, ale dziewczyna złapała ją za rękę - coś nie tak?

Oczy koleżanki dziwnie błyszczały i wyglądała na bardzo pobudzoną.

-Ja się nim zajmę - poprawiła spódniczkę - a ty idź, obsługuj pojedyncze stoliki.

Kiwnęła głową i odeszła w kierunku dwuosobowego stolika, czując na sobie palące spojrzenie mężczyzny. Jeżeli tak właśnie miał wyglądać cały jej dzisiejszy dzień, to chciała, aby skończył się jak najszybciej. Nie miała pojęcia czy zdoła przetrwać ten i kolejne dni, będąc blisko niego. Za każdym razem, gdy patrzył na nią, czuła ciepło rozlewające się po całym ciele.

 

Obsługiwała ostatniego gościa i naprawdę cieszyła się, że to już koniec dnia. Była znacznie bardziej wyczerpana niż wczoraj. Nie miała nawet pięciu minut, na to, by móc usiąść i sobie, chociaż chwilę odpocząć, podczas gdy jej koleżanka obsługiwała tylko jeden stolik - ten, zajmowany przez Przemka.

-Przyzwyczaj się - dobiegło do jej uszu, gdy parzyła kawę - robi do niego maślane oczy tak długo, że już nawet nie pamiętam, od kiedy.

Odwróciła się za siebie i zobaczyła barmana, opartego o ścianę. Najwyraźniej miał przerwę, inaczej stałby za barem.

-Biedna - zanim zdążyła pomyśleć, powiedziała to na głos - szkoda mi jej.

Chłopak wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej.

-Ona nie jest biedna - powiedział, machając ręką - tylko zwyczajnie głupia. On może mieć każdą, więc dlaczego miałby zwrócić na nią uwagę?

W milczeniu skinęła głową i wróciła do parzenia kawy, starając się nie zastanawiać i nie myśleć nad tym, co powiedział barman. Chociaż jedno musiała mu przyznać - bez wątpienia mógł mieć każdą.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Roża 23.09.2017
    No proszę! :D
  • Gaba 24.09.2017
    Super , czekam na dalszy rozwój ????????????????
  • Kobra 24.09.2017
    Zostawiam wielkie 5 i czekam na kolejny rozdział <3
  • Lady_Makbet 25.09.2017
    Dziękuję!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania