Niebieskie ptaki (felieton)
W latach PRL większość ludzi pracowała porządnie, w trudzie i znoju, dla pomyślności Ojczyzny i poprawienia bytu swoich rodzin. Jednak nie wszyscy podchodzili tak uczciwie do pracy, niektórych ich rodzice ani szkoła nie nauczyła odpowiedzialności. W naszych katedrach uczelni wyższych wymyślano piękne teorie o „wychowaniu nowego, socjalistycznego człowieka”, wpajano je uczniom na lekcjach, śpiewano w szkołach piękne piosenki o robotnikach budujących nową Polskę, a mimo tego ciągle żyły indywidua uparcie odmawiające wspólnego marszu ku świetlanej przyszłości. Byli tacy, którzy w ogóle nie myśleli o pracy, woleli żyć na koszt społeczeństwa, nie przeszkadzało im, że nazywani byli „niebieskimi ptakami”. No jak tak mogli, po tylu latach budowania socjalizmu w Polsce?! Na każdego człowieka czekała praca, zakłady ciągle poszukiwały robotników, aby zdążyć wykonać w terminie kwartalny czy roczny plan produkcji „tysięcy sztuk, milionów ton”, naród czekał na nowe towary dostarczane z socjalistycznych fabryk, wzniesionych trudem ich rodziców i braci, a ci… a te niebieskie ptaki nic sobie z tego nie robiły. Nic a nic! Wolały ukraść, pogrzebać w śmietnikach, sprzedać coś w punktach skupu surowców wtórnych albo doraźnie dorobić u badylarza czy innego prywaciarza. Taki prywaciarz też nie dorósł do życia w socjalizmie, nie rozumiał przewagi produkcji państwowej, wykonywanej według planu opracowanego w ministerstwach, nad produkcją prywatną. No jak ci prywaciarze pracowali? Bez planu rocznego, bez sekretarek, bez pracowników umysłowych za biurkami, bez działów zaopatrzenia i zbytu, bez technologów produkcji, bez kierowników i majstrów… sami wszystkich zastępowali. Może i ich produkcja, co dziwne, znajdowała natychmiast odbiorców, może była lepiej dostosowana do potrzeb i aktualnej mody, ale przecież zakłady miały przede wszystkim dawać zatrudnienie, a nie zysk. Zysk w ustroju socjalistycznym to sprawa wtórna. Na szczęście fabryki wchłaniały wszystkie nadwyżki ludzi zdolnych do pracy i dzięki temu nie było bezrobocia… oprócz tych niebieskich ptaków. Byli wrzodem na zdrowym ciele socjalistycznego narodu!
Minęły lata, ustrój się zmienił, niebieskie ptaki przetrwały. Czy są, oprócz dwóch pewników w życiu - śmierci i podatków - trzecim pewnikiem?
Komentarze (5)
A przed nami nowy świat
Razem młodzi przyjaciele
Zbudujemy nowy ład
Do pracy rodacy
Do fabryk, do roli
Już nowe się jutro
Wykuwa powoli
Hej młoty do roboty
Niebieskie ptaki do paki
I niech wre robota
Co nam wolna sobota
W naszych rękach nasza sprawa
W naszych rękach przyszłość mas
Domy rosną z lewa, z prawa
Tymi rękami rośnie tysiąc wsi i miast
Do pracy rodacy
Do fabryk, do roli
Już nowe się jutro
Wykuwa powoli
Hej młoty do roboty
Niebieskie ptaki do paki
I niech wre robota
Co nam wolna sobota
W cegły się zamienia glina
I myśl się zamienia w czyn
Nieśmiertelnej myśli siła
W naszych sercach mocno tkwi
Do pracy rodacy
Do fabryk, do roli
Już nowe się jutro
Wykuwa powoli
-O Jezu jak powoli
Hej młoty do roboty
Niebieskie ptaki do paki
I niech wre robota
Co tam wolna sobota
I niedziela
I lany poniedziałek
I diabli wiedzą co jeszcze
A przed nami te większe cele
A przed nami nowy świat
P.S. Jeżeli ma to być "felieton", to ze mnie chińska cesarzowa ;-)))
Tak, pracowali "uczciwie" i jeszcze "w trudzie i znoju"??? Z własnością wspólną, czyli niczyją??? Jakby w zakładach [socjalistycznych] pracy nie było kombinatorów i innych cwaniaczków??? I wszechpotężnej PZPR z Biurem Kontroli Wewnętrznej pod czujnym okiem "wiecznie żywego" wodza rewolucji???
No nieee!!!
"Hej młoty do roboty
Niebieskie ptaki do paki
I niech wre robota
Co tam wolna sobota
I niedziela
I lany poniedziałek
I diabli wiedzą co jeszcze"
Czyli: rabotać, rabotać, rabotać: drzewo do lasu nosić, zaś do studni wodę; zbierać stonkę w kartofliskach pegieerowskich a w krzakach (się) pierd....ć, poluzowując, da na wsiakij pażarnyj słuczaj, czerwony krawat oraz popijając duszkiem gołdę z musztardówek.
Obecnie jest tak wiele afer nie wyjaśnionych, ich bohaterowie tworzą nową klasę kapitalistyczną.Nie nastawia to optymistycznie zwykłego obywatela, a na stanowiskach w sektorze państwowym nadal liczą się znajomości i powiązania rodzinne. Uważam to za trzeci pewnik w naszej nowej rzeczywistości. Pozdrowienia!
To nie jest mój nowy felieton, ale w ostatnich latach nabrał nowego wyrazu, rzekłbym "rodzinnego" w pewnych kręgach. Również znam z obserwacji.
Pozdrawiam.
I tak dobrze, że wtedy nie wprowadzono wspólnych żon... chociaż tzw. komunałki (wspólne, mniejsze mieszkania dzielone z większych) były.
Tam, gdzie jest spólne, tam też ludzie są równi, ale niektórzy równiejsi. W latach stalinowskich krążyło powiedzenie: "Ludowi pracującemu miast i wsi tak się poprawiło, że codziennie piją szampana... ustami swoich przedstawicieli" ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania